11
Grace: Co miałaś mi powiedzieć?
G: Hmmm?
Layla: No miałam ci wspomnieć o moim nowym lokatorze.
G: Xavierze?
L: Tak
G: A więc?
G:Uczycie się?
G:Jesteście razem?
G:Planujecie założyć rodzinę orzeszków?
G:Czy po prostu knujecie coś przeciwko mnie?
G:Albo nie...
G:Może Xavier pracuje u ciebie jako
osobisty ogrodnik, który pielęgnuje twoje maleństwa, huh?
L: Nie, nie, nie i jeszcze raz NIE.
Xavier to mój kuzyn. Hahaha, nie wiem skąd biorą ci się takie pomysły, ale idc. Wchodź szybko do domu, bo zamówiłam pizzę.
G: Czyżby znajdowały się w niej pieczarki, bekon i brokuły?!
oj tak niebo było mi blisko, byłam wielką fanką pizzy, chyba kochałam ją bardziej niż swoje łóżko, ale to chyba za duże słowa!
L: Tak, torbo.
I nagle z moich rozmyślań smsowych o pizzy wyrwał mnie Xavier, który dosłownie wisiał nade mną i czytał wszystkie wiadomości wymieniane z moją przyjaciółką.
G: Przepraszam bardzo, ale czy czytanie kogoś wiadomości nie jest łamaniem prawa? - Powiedziałam poważnym tonem, chcąc nadać sytuacji grozy. Uwielbiałam to robić.
X: A przepraszam bardzo czy łamaniem prawa nie jest zrzędzenie, podczas gdy przepyszna pizza stygnie i po prostu żąda naszych ust?- Odpowiedział Xavier takim samym tonem, myśląc, że się zaśmieję. Wbiegłam jak najszybciej do domu, po to żeby zatrzasnac temu zuchwalcowi drzwi przed nosem, ale nie, nie udalo mi się, bo ten ogóras musiał wziąć mnie na ręce i przeprowadzić przez próg jak pannę młodą. Na szczęście po chwili miałam juz grunt pod nogami, z czego bardzo się cieszyłam! Bo mam lęk wysokości.
Rozsiadłam się na kanapie, zabierając przy okazji jeden kawałek pizzy i pytając mojej przyjaciółki jakim sposobem zamieszkał u niej Xavier?
Lekko zmieszana wymyślając cos na poczekaniu odpowiedziała mi, że rodzice ogórasa wyjechali gdzieś na urlop i nie chcieli zostawiać syna samego. Rozumiem jego rodziców, sama będąc matką bałabym się zostawiać takiego dzieciaczka kompletnie samego w domu. Przecież taka mała gnida po 5 minutach mogłaby zostawić dom w zgliszczach. Co tyczylo się tez mieszkania Layli. Widać było obecność płci brzydkiej. Wszędzie porozrzucane butelki, pudełka po lodach, skórki od bananów i najoczywistsze z oczywistych NIEMILOSIERNIE PIEKNIE PACHNACE SKARPETKI! Dobrze, że jej rodziców nie było w domu. To byłaby jazda. No i tak minął mi czas z tymi małpkami, gdy zornietowalam się, że jest juz prawie północ. Szybko zebrałam sie, pozegnałam i wyszlam. Gdy już dotarłam do domu, weszłam po cichu po schodach, chcąc być jak ninja, ale niestety nie udało mi się to... Moja mama stała centralnie przede mną z śmieszna miną przez co sturlałam się ze schodów, przy okazji obijajac sobie nieźle tyłek, a co na to moja rodzicielka zamiast mi pomóc, śmiała się w najlepsze, mówiąc
-To juz chyba dzisiaj ci odpuszcze.
-----------------------
HEJKAAAA WAM! przepraszam za moja nieobecność i wyjście z "wprawy" XDD ten rozdział chyba zbytnio nie wyszedł, ale obiecuje, że teraz będę dodawać systematycznie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top