#6
Will i Mabel byli w drodze do domu Billa. Dziewczyna wyraźnie była tym spotkaniem zestresowana, nie wyglądała na kogoś, kto chciałby się z nim zobaczyć, ale już się zgodziła, więc nie było odwrotu...
- A skąd wiesz, że akurat będzie w domu?
- Nie wiem... Jednakże większość czasu spędza tam. A jeśli nie będzie go a domu, to wiem gdzie go szukać. Mam tylko nadzieję, że w razie czego nie znajdziemy go w barze chlejącego whyski...- ostatnie zdanie chłopak wymamrotał bardzo niewyraźnie.
- Mógłbyś powtórzyć to ostatnie? Nie zrozumiałam.
- Nie, nic... Już nieważne...- Will wstydził się tego, że jego brat znowu wraca do nałogu, a on nie potrafi mu pomóc.
Gdy doszli do domu blondyna okazało się, że tam go nie ma.
- No i co teraz?
- Spokojnie, mówiłem, że wiem gdzie go szukać.
Po dłuższym spacerze Mabel i Will doszli, a raczej wspięli się, bo droga prowadziła pod górę, na jeden z brzegów kanionu nad Gravity Falls.
(Konkretniej na ten po naszej prawej)
Obydwoje byli wyczerpani wspinaczką i mieli serdecznie dość chodzenia. Mieli też szczerą nadzieję, że Bill tu jest i nie wdrapywali się tu na darmo.
Mieli szczęście, blondyn siedział oparty o skałę obok wodospadu i wyglądał na bardzo zamyślonego. Gdy podeszli trochę bliżej, usłyszeli, że nuci sobie coś pod nosem po to, aby kilka chwil później zacząć śpiewać.
" Wszystkie rzeczy, które straciliśmy
Rozstanie ma swoją cenę
Wiem, że będzie mi brakować tej pomyłki
Każdego słowo, które próbuję wybrać
I drogę, którą zgubię
Nie mogę pozbyć się bólu złamanego serca
Ale kiedy odchodzisz, nie słyszysz, jak mówię
Gdzie jest dobro w pożegnaniu?
Co jest niezłego w niezłej próbie?
Gdzie jesteśmy my, jeśli brak zaufania?
Gdzie jest dusza w żołnierzu?
Teraz jestem marny w samotności
Bo nie mam cię na wyłączność
Nie mogę znieść tej porażki, ale
Nie mogę pozbyć się bólu złamanego serca
Nie, nie mogę pozbyć się bólu złamanego serca
Nieważne, jak to się rozpada
Jest sztuka w złamanych sercach
Ale nie ma nic sprawiedliwego w pożegnaniu, nie
I gdy widzę cię na ulicy
Modlę się do Boga, byś nie zauważyła
Cichego piekła w "życzę ci jak najlepiej"
Ale kiedy odchodzisz, nie słyszysz, jak mówię
Gdzie jest dobro w pożegnaniu?
Co jest niezłego w niezłej próbie?
Gdzie jesteśmy my, jeśli brak zaufania?
Gdzie jest dusza w żołnierzu?
Teraz jestem marny w samotności
Bo nie mam cię na wyłączność
Nie mogę znieść tej porażki, ale
Nie mogę pozbyć się bólu złamanego serca
Nie mogę pozbyć się bólu złamanego serca
(Pozbyć się bólu, pozbyć się bólu) Nie mogę pozbyć się bólu złamanego serca
Gdybym mógł cofnąć czas
Wtedy napisałbym te wersy od nowa
Gdybym mógł cofnąć czas
Wtedy napisałbym te wersy od nowa
Gdzie jest dobro w pożegnaniu?
Co jest niezłego w niezłej próbie?
Gdzie jesteśmy my, jeśli brak zaufania?
Gdzie jest dusza w żołnierzu?
Teraz jestem marny w samotności
Bo nie mam cię na wyłączność
Nie mogę znieść tej porażki, ale
Nie mogę pozbyć się bólu złamanego serca
Nie mogę pozbyć się bólu złamanego serca
(Pozbyć się bólu, pozbyć się bólu) Nie mogę pozbyć się bólu złamanego serca
Gdybym mógł cofnąć czas
Wtedy napisałbym te wersy od nowa"
Dziewczyna i niebieskooki ze zdumieniem słuchali śpiewu, obydwojgu bardzo się to podobało.
W końcu podeszli jednak do chłopaka, który był teraz w pozycji pół-leżącej z zamkniętymi oczami i głową lekko odchyloną do tyłu.
- Bill?- Powiedział William i lekko dotknął ramienia brata na co on zerwał się zaskoczony na równe nogi.
- Oh, Will to ty... Wystraszyłeś mnie...
- Wybacz... Ale nie ja przyszedłem tu z tobą rozmawiać...
- To kto?
- Sam zobacz.- Powiedział, a Bill podszedł kawałek w stronę wodospadu i dopiero teraz zauważył Mabel, którą wcześniej zasłaniały skały.
- Mabel?
- ..... Tak ummm... Cześć?
- Oh... Tak, cześć...
- No, to ja was już zostawiam.- Wtrącił Will.
- Co? Ale...- zaczęła dziewczyna.
- No co? To ty będziesz z nim rozmawiać, ja jestem wam całkowicie zbędny. Do później!- Odpowiedział z szerokim uśmiechem Will i oddalił się.
Bill i Mabel zostali sami. Na początku panowała niezręczna cisza, bo żadno z nich nie było gotowe na tę rozmowę. W końcu pierwszy odezwał się Bill.
- To... Ummm... Miło cię widzieć.
- Tak.. Ciebie w sumie też...
- Co u ciebie?
- Po staremu, jakoś żyjemy... A u ciebie?
- Wszystko w porządku... Wiesz, słyszałem, że masz chłopaka...
- Ah, tak to prawda.
- Od dawna jesteście razem?
- Prawie miesiąc.
- Mhm... Dobrze ci z nim?
- Tak, jest wspaniały.
- To... Cieszę się.
- Na prawdę?
- Tak... Cieszę się, że ty jesteś szczęśliwa...- Rozmowa ciągnęła się coraz dłużej i dłużej, a z każdym zdaniem obojgu rozmawiało się coraz swobodniej. Nie zauważyli nawet jak zaczęło się ściemniać. Postanowili wracać do domów gdy zrobiło się już chłodno.
Mabel była ubrana bardzo lekko i widocznie marzła, a do miasta jest jednak kawałek drogi, więc Bill w gentelmeńskim akcie oddał jej swoją bluzę.
Podczas powrotu nadal rozmawiali, bo nagle okazało się, że mają sobie naprawdę wiele do powiedzenia.
Bill odprowadził dziewczynę pod same drzwi i pożegnał się. Zapomniał tylko swojej bluzy. Heh, zapomniał... Zabawne. Zostawił ją u Mabel specjalnie. "No, zostawiłem bluzę... Gwiazdeczka będzie musiała przyjść do mnie w najbliższym czasie aby ją zwrócić. Bill, jesteś geniuszem." Myślał sobie wracając do domu.
###
No, kto wie... Może coś jeszcze z tego będzie? Jak myślicie?
Miłego dnia lub nocy =3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top