#2

   Wieści o tym, że Bill i Will zostali ludźmi rozeszły się bardzo szybko. Dotarły także do ich rodziców, którzy byli oburzeni całą tą sytuacją i postanowili znaleźć i porozmawiać z synami.
   Szukanie trochę im zajęło, ale koniec końców znaleźli i nie mogli uwierzyć, że ich dzieci, szlachetne i wysoko postawione demony mieszkają w takim miejscu.
   Anthony, ojciec, zapukał do drzwi. Otworzył Bill, patrzył chwilę na ojca i trzasnął mu drzwiami przed nosem mówiąc "Kurwa no nie".
- Bill, kto to był?- Zapytał William, który akurat siedział u brata.
- Idź i sam sobie zobacz...- powiedział rozgniewany blondyn i wrócił do czytania gazety. Will nie wiedział kogo się spodziewać i niepewnie otworzył drzwi wejściowe. Widok rodziców bardzo go zaskoczył, nie widział ich wiele, wiele lat.
- Mamo! Tato! A co wy tutaj robicie?
- Przyszliśmy z wami porozmawiać synu, możemy wejść?
- Tak... Tak, jasne...- niebieskooki wahał się trochę, bo chcąc nie chcąc to był dom Billa, a jego stosunki z rodzicami nie były najlepsze.
- No nie, nie mów, że ich wpuściłeś!- Zdenerwował się jeszcze bardziej Bill i zerwał się z fotela.
- Nie cieszysz się, że nas widzisz synu?- zapytał Anthony.
- Ty... Ty się do mnie nawet nie odzywaj.
- Ależ o co ci chodzi?
- Już zapomniałeś?! Zapomniałeś o tym, że zawsze traktowałeś mnie jak śmiecia?! Ja nie i możesz być pewien, że nie zapomnę! A teraz się wynoś.
- Bill uspokój się, chcemy tylko porozmawiać.- Wtrąciła matka.
- Co, pewnie wiecie, że nie jesteśmy już demonami? Gdyby nic się nie działo, nie przyszlibyście. Ciekawi mnie to, że w ogóle pamiętaliście, że macie dzieci!
- Bill, może już wystarczy... Porozmawiajmy...- Will nie mógł patrzeć na to, jak jego brat znowu kłuci się z rodzicami.
- A z resztą, róbcie co chcecie, mnie to nie obchodzi... Byle nie w moim domu! Tutaj nie jesteście mile widziani.- Burknął blondyn i poszedł zrobić sobie kawę.
- Mamo, tato... Myślę, że powinniście wyjść...
- O nie. Nie będzie do mnie ten gówniarz mówił w ten sposób.- powiedział bardzo rozgniewany demon i poszedł za synem do kuchni.
- Tato, nie. To nic nie da!- Will daremnie starał się powstrzymać ojca.
   Anthony stanął za blondynem, ręką zmusił do odwrócenia się i złapał go za koszulę.
- Jestem twoim ojcem i masz się do mnie zwracać z szacunkiem!
- Szanuję każdego kto na to zasłużył!
- Nie denerwuj mnie Bill!
- Bo co mi zrobisz?! Znowu obijesz mi mordę?! Proszę bardzo, nie krępuj się!- Demon nie wytrzymał i wymierzył Billowi silny cios w policzek. Był on na tyle mocny, że chłopak aż się odwrócił i gdyby nie to, że oparł się o blat, upadłby.
- Może to cię nauczy szacunku do starszych.
- Pierdol się...- Odpyskował cicho blondyn, ale na jego nieszczęście ojciec to usłyszał.
- Coś ty powiedział?!
- To co słyszałeś!
- Powtórz to patrząc mi prosto w oczy!
- Proszę bardzo. Pierdol się! Jesteś beznadziejnym ojcem, zawsze byłeś! A teraz wynoś się z mojego domu, albo sam cię wprowadzę!
- Jeszcze tego pożałujesz. Zapamiętaj moje słowa!
- Grozisz mi?!
- Dokładnie tak, i radził bym ci wiać tę groźbę na poważnie.- Warknął agresywnie demon i razem z żoną opuścił dom.
   Do kuchni od razu wszedł Will i od razu zobaczył, że brat trzyma się za policzek.
- Bill.... Co się stało?
- Nasz stary się stał.
- On... Czy on cię uderzył?
- A nie widać? Ale zdążyłem już przywyknąć... Zawsze tak było...
- Mmm... Masz tu może jakąś maść chłodzącą?- Zapytał nagle William aby zmienić temat.
- Niby po co?
- Na ten policzek, żeby cię nie bolało...
- Nie chcę żadnej maści, samo mi przejdzie.
- No... Jak uważasz... Ale idź się położyć, zrobię ci herbaty.
- Dzięki...- Odpowiedział i poszedł się położyć na kanapie.

###

No... Znowu pisze w szkole..

Nie chcę m się rozpisywać, papa :)

Miłego dnia lub nocy :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top