Lalka 5 Scena 22

Aysel przechadzała się ulicami Londynu w towarzystwie Ronalda. Wieczór był chłodny, ale było to przyjemne zimno. Latarnie oświetlały im drogę, gdy jasnowłosa przełożyła rękę przez przedramię partnera. W drugiej dzierżyła uroczy bukiet róż, jaki otrzymała od okularnika. Po czarującej kolacji w jednej z restauracji, para postanowiła udać się na spacer. 

      - Jesteś strasznie zamyślona, Aysel. Słuchasz mnie wogóle? - spytał Żniwiarz. Upadła anielica zadygotała, wychodząc z transu.

      - Wybacz - westchnęła ciężko. - Moja hrabina jest okropnie przygnębiona. Jej stan nie daje mi spokoju - przyznała otwarcie. Czuła, że mogła porozmawiać o tym z blondynem.

      - Bardzo przejmujesz się swoją panią.

      - Nie dziwisz mi się, prawda? Zawdzięczam jej życie i przysięgłam jej służyć do końca - Ronald nie mógł zaprzeczyć. Relacja między kobietami przypominała umowę. Maribel modlitwami trzyma w garści egzystencję upadłej anielicy. Wystarczy, że raz zapomni wieczornej modlitwy a Aysel słabnie. - To wszystko przez Undertakera. To on stoi za przygnębieniem hrabiny.

       - Ten weteran ze statku? - spytał zdziwiony Shinigami. - Zaraz. Chcesz mi powiedzieć, że hrabina wiedziała, że jest Żniwiarzem? 

       - Oboje wiedziałyśmy. 

       - Co? Nawet mój senior nie rozpoznał go! Czemu nic nie mówiłaś?

     - Nie wiedziałam, że nie wiedzieliście. To nie było takie trudne. Prawie od razu wiedziałam z jaką istotą mam doczynienia. 

     - Jak? Nie nosi okularów, ma zasłonięte oczy... - Aysel prychnęła z uśmiechem.

    - Najwidoczniej polegasz głównie na wzroku, hm? - spytała retorycznie. - Lata służenia niewidomej śmiertelniczce pozwoliły mi otworzyć się na inne zmysły. Tak to można wytłumaczyć...

Kilka dni po wydarzeniach na poddaszu, Maribel otrzymała list od Lady Elizabeth. Pisała w nim o zabawie wielkanocnej na dworze Ciela. Oczywiście ma to być niespodzianka, w której czułaby się zaszczycona, gdyby hrabina się dołączyła. Ciemnowłosa rozważała odmowę, mając na uwadze, jaki to dzień, ale przekonała ją do zmiany zdania Aysel.

       - Jeśli hrabina chce usłyszeć moją opinię, to uważam, że dobrze byłoby się udać na tę okazję. Pani chrześniak i Lady Elizabeth będą wniebowzięci na pani przyjazd - tak mówiła jasnowłosa służąca. Kierując się opiekuńczym instynktem rodzinnym Maribel ostatecznie zdecydowała dołączyć się do niespodzianki. Wysłała odpowiedź słodkiej blondynce i zaczęła przygotowania.

Kreację, jaką wybrała dla swojej pani Aysel, składała się z jasnej sukni, granatowej, eleganckiej koronki i kokard oraz dopasowany kapelusz i buciki na lekkim obcasie. Do tego upięła jej ciemnię włosy w zawsze pięknego koka, z którego kilka kosmyków wolno opadało na kark i łopatki arystokratki. Między związanymi włosami wyłaniały się perłowe główki spinek. Makijażu było niewiarygodnie mało. Aysel postawiła na naturalność, podkreśliła łagodnie usta i brwi swojej pani, dodała uroczego rumieńca na jej policzka.

       - Kyaa, wygląda hrabina tak pięknie! - skomentowała podekscytowana Sophie, obserwując pracę pokojówki.

       - Sophie, rozpraszasz się w pracy - zauważyła obojętnie Aysel.

      - Nie szkodzi, Aysel. Dziękuję za komplement, Sophie - odpowiedziała lekko rozbawiona pani dworu. Służba odetchnęła z ulgą, widząc jej poprawę nastroju. Może powodem była wizyta chrześniaka. Jeśli tak, już wiedzą gdzie posyłać hrabinę gdy jest smutna i samotna. Ciepłe komplementy wylatywały z ust wszystkich pracowników dworu, kiedy Maribel opuszczała dom z Aysel. Służba odprowadziła swoją panią do powozu zaprzężonego w dwa kasztanowe konie. Markus zeskoczył z kozła, by otworzyć drzwiczki damom. Podobnie jak reszta skomplementował wygląd hrabiny, na co to się uśmiechnęła pogodnie, nim wsiadła do środka pojazdu.

       - Ostatni raz kiedy obchodziłam Wielkanoc, to było sześć lat temu właśnie na dworze Phantomhivów - wyznała Maribel.

       - Doprawdy?

       - Nawet wtedy nie obchodziłam tego dnia w pełni. Chrześniak rozchorował się i postanowiłam spędzić czas u jego boku, kiedy reszta się bawiła - westchnęła nostalgicznie. - Ciekawe jak będzie dzisiaj.

       - Nie będzie hrabina żałować spędzonego czasu z bliskimi - zapewniła Aysel.

Droga do posiadłości nie była długa w odczuciu hrabiny. Czas mijał tak szybko, że nie zauważyła kiedy karoca zatrzymała się i musiała wysiadać. Po wyjściu na zewnątrz powitał ją znajomy głos Elizabeth. Dziewczynka podbiegła do kobiety, by jako pierwsza przywitać się z nią.

       - Tak się cieszę, że widuję hrabinę tak często! - skomentowała entuzjastycznie.

      - Ciebie również miło spotkać - zapewniła ciemnowłosa.

       - Hrabino! - przeraźliwie głośny krzyk innej kobiety wzdrygnął całą arystokratką. - Siedzisz zabarykadowana w swoim dworze, nie zapraszasz mnie ani nie chodzisz na spotkania... Czy robisz to po to, by ukrywać przede mną tę piękną kobietę obok ciebie?! - tym razem to Aysel się wzdrygnęła.

       - Ach! Nina Hopkins - dopiero po chwili Maribel rozpoznała głos. Projektantka podeszła bliżej, wymieniła powitania z hrabiną i od razu podeszła bliżej jej jasnowłosej służącej. Bystrym okiem oceniała upadłą anielicę. Na policzkach kobiety pojawiły się rumieńce, zrobiło jej się gorąco z ekscytacji. W międzyczasie ciemnowłosa witała się z innymi. Wśród zaproszonych gości był Soma z Agnim oraz Edward.

       - Hrabino, musimy ubrać jeden rekwizyt na głowę - oznajmiła Elizabeth, po czym zaczęła wprowadzać przybyszkę w plan działania. Maribel zdecydowała ściągnąć kapelusz i zastąpić go króliczymi uszami.

      - Hrabino! - krzyknęła Nina. - Te ubrania nie pasują do twojej służącej! Pozwól mi to zmienić! - mówiła, przylegając do ramienia upadłej anielicy, która próbowała odejść od projektantki. Liczyła również na pomoc swojej pani.

      - Daję ci wolną rękę, Nino.

      - Jesteś taka hojna, hrabino! Dziękuję! Chodźmy, skarbie, zrobię cię na bóstwo!

Po dłuższej chwili goście powitali odmienioną Aysel. Zniknął typowy, niezmienny, nudny strój służącej, a wreszcie pojawiły się inne kolory. Koszula w brązowe i zielone pionowe paski, której kołnierzyk był ozdobiony złotymi zdobieniami. Czarna, elegancka kamizelka z głębokim dekoltem pod biust. Do tego ciemna spódnica z kieszeniami i zegarkiem kieszonkowym. Wysokie kozaczki z obcasem w odcieni brązu zdobiły jej odsłonięte stopy i kostki. To była nowość, jasnowłosa nigdy wcześniej nie odsłaniała publicznie nóg po kostki. Jasne włosy Aysel zostały związane w warkocz. Całokształt nadawał jej pewnego i bardziej męskiego charakteru. Była ochroniarzem swojej pani, musiała wyglądać przyzwoicie zdaniem pani Hopkins.

       - Wyglądasz cudownie, Aysel! - zapewniła Elizabeth.

      - Moja służąca wygląda cudownie w każdej kreacji - dodała hrabina. Upadła anielica była kolejny raz w centrum uwagi. Z trudem powstrzymywała rumieniec.

      - Chodźmy przywitać Ciela! - zaproponował po chwili Soma. Nikt nie wyraził sprzeciwu.

Kiedy młody hrabia wyszedł ze swojego gabinetu, został głośno powitany przez grono swojej służby i najbliższych. Elizabeth włożyła mu na głowę królicze uszy. Aysel dalej starała się zakryć nogi pod materiałem spódnicy, na marne. 

      - Nie wierć się, Aysel. Jestem przekonana, że wyglądasz iście anielsko - zapewniła łagodnie hrabina swoją służącą. Jasnowłosa się zaśmiała krótko pod nosem. 

      - Nie zasługuję na takie komplementy, hrabino - kiwnęła przecząco głową, ale Maribel była gotowa się kłócić. Niemniej powstrzymał ją od tego głos młodzieńca. Kiedy Sebastian skończył wyjaśniać księciu, na czym polega Wielkanoc, Ciel dodał kilka swoich słów.

      - Jest to też dzień, kiedy hrabina Lynx obchodzi urodziny - arystokratka drgnęła, starając się odwrócić w stronę głosu chrześniaka. Niemożliwe. Pamiętał o jej urodzinach? Przypominała sobie, że ostatni raz kiedy mówiła mu o tym, miał zaledwie siedem lat. W końcu nigdy nie obchodziła swoich urodzin, to Vincent dał jej wtedy drobny prezent z tej okazji, a jego synowie byli przy tym.

      - Na prawdę?! - obecni goście spojrzeli na kobietę. Wyczuła ich wzrok na sobie.

     - Nie mamy żadnego prezentu - dodał Soma, chwytając się za głowę. 

     - Nie trzeba, na prawdę! - zapewniła szlachcianka błyskawicznie. - Nie mam w zwyczaju obchodzić urodzin. Zresztą wiele dla mnie znaczy wasza obecność - dodała z nerwowym uśmiechem. Nie dziwiła się, że nikt nie był przygotowany. Społeczeństwo nigdy nie słyszało o zabawie urodzinowej, nieliczni mogli wspominać, w jakim miesiącu się urodziła, ale nigdy nie byli dokładnie pewni, którego dnia. 

      - Zorganizujmy w takim razie zawody w szukaniu pisanek - zaproponowała nagle Aysel. Ukazała kosz zdobionych własnoręcznie jaj w najróżniejsze barwy i malunki. 

     - Miałam to samo zaproponować! - dodała radośnie młoda blondyneczka, pokazując swój koszyk z pisankami. - Te wykonał mój ojciec, ale jedną zrobiłam własnoręcznie - Elizabeth uśmiechnęła się dumnie, pokazując swoje dzieło sztuki. Upadła anielica wyjęła ze swojej kolekcji zdobionych jajek jedno, najbardziej ozdobione. 

     - Poukrywajmy na całym dworze jajka. Zwycięzcą będzie jednak ten, kto pierwszy odnajdzie pisankę hrabiny i Lady Elizabeth a tym razem sprawi niespodziankę mojej pani - dopowiedziała jasnowłosa. 

      - Pisanka jako prezent? - Edward nie wydawał się przekonany.

     - Znam moją hrabinę od lat i doskonale wiem, że bardziej niż huczne zabawy, wycieczki czy drogie podarunki, woli skromne dary prosto z serca - odparła Aysel.

      - Zgadza się - westchnęła z uśmiechem Maribel. Jej służąca miała rację. Kiedy wszyscy zaczęli z entuzjazmem podchodzić do zabawy, jedno z okien nagle rozbiło się na kawałki i dwie postacie wskoczyły do środka. Ku niezadowoleniu hrabiny był to jej zaprzysiężony wróg, Grey ze swoim nieodłącznym kompanem Phippsem. Nikt nie przewidział, że do zabawy dołączą się i oni. Ciemnowłosa kobieta westchnęła z grymasem na twarzy. 

     - Och, nie wiedziałem, że niewidomi również mogą tworzyć pisanki - skomentował hrabia na widok koszyka jajek trzymanych przez służącą Aysel.

     - Nie bądź niemądry, hrabio - prychnęła z uśmiechem ociekającym niewinnością. - Wyrazy uznania należą się mojej służącej. Ale jestem wdzięczna, że myśli pan tak wysoko o niewidomych osobach - jasnowłosy kamerdyner królowej prychnął arogancko, odchodząc od hrabiny. Maribel przestała się uśmiechać i ponownie westchnęła. Charles zepsuł całą atmosferę zabawy swoim przybyciem. W międzyczasie Sebastian dodał urozmaicenie zawodów. Każda drużyna musi szukać pisanek z jajkami w chochelkach. Ten, kto rozbije jajo, jest dyskwalifikowany. Przy wybieraniu drużyn Aysel nie brała udziału. Zamiast tego udała się z Elizabeth w głąb dworu, by ukryć swoje pisanki.

      - Odłożyłaś je tam, gdzie ci kazałam? - spytała dyskretnie Maribel swoją służącą. 

    - Oczywiście, hrabino.

     - Doskonale. Ciel na pewno znajdzie moją pisankę - i wtem ruszyli! Maribel została z Elizabeth i upadłą anielicą. Zostało im czekać na koniec zabawy. 

Walka była zacięta. Każdy chciał znaleźć jak najwięcej jajek albo mieć na tyle szczęście, by zdobyć pisanki dwójki dam. Prędzej czy później kolejni uczestnicy odpadali, eliminowani przez inne drużyny. Kiedy Ciel przemierzał kąty swojej posiadłości, zatrzymał się w kuchni na dłużej. Zauważył, że jego matka chrzestna ustalała ze swoją służącą miejsce ukrycia pisanki z uśmiechem na ustach. Mógł się jedynie domyślać, ale jej jajko może być ukryte gdzieś, gdzie tylko on może o tym wiedzieć. W pierwszej kolejności odwiedził więc kuchnię i tym razem jego intuicja go nie zawiodła. Pisanka znajdowała się dokładnie tam, gdzie słoik miodu. Jeszcze kiedyś przychodził tutaj z nią po kubek ciepłego mleka z miodem o późnej, nocnej porze, gdy nie mogli spać. Jeśli ktoś ich przyłapał, Maribel brała winę na siebie, mówiąc, że poczuła się spragniona, więc jej chrześniak zaprowadził ją do kuchni. To były jedne z najlepszych przygód jakie młodzieniec pamięta. Zgarnął więc pisankę i ruszył w dalsze poszukiwania. 

Po ostatniej walce i pokonaniu Greya, Ciel miał w swoich dłoniach dwie pisanki oznaczające zwycięstwo. Na zewnątrz w ogrodzie czekali pozostali, przy stole pełnym pysznego jedzenia. Aysel z uśmiechem poinformowała swoją panią o przybyciu młodzieńca i wyniku zawodów. Speszony pokazał jedną ze zdobyczy młodej narzeczonej i złożyli sobie życzenia. Ciemnowłosa hrabina była kolejna w kolejce. 

     - Znalazłem twoją pisankę, matko chrzestna - oznajmił wyciągając przed siebie piękne znalezisko. Maribel podniosła ręcę, aż napotkała jego dłonie z jajkiem. 

    - Wiedziałam, że je znajdziesz - obdarzyła chrześniaka pogodnym uśmiechem. Pozwoliła sobie podnieść jedną z dłoni i położyć ją na głowie chłopca. - Oby te święta wielkanocne były niezapomniane.

     - Dziękuję i nawzajem. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, matko chrzestna - pogłaskała jego włosy.

     - Dziękuję. 

Niepostrzerzenie nastolatek wpadł w dwie pułapki jednocześnie. Wyleciało mu z głowy, że jego brat bliźniak nigdy nie spędzał późnych wieczorów w kuchni ze swoją matką chrzestną. Nie wiedział, że Elizabeth nigdy wcześniej nie zrobiła swojej pisanki a mimo to powiedział, że "jak zawsze" znalazł jej jajko. Przez swoje słabe zdrowie nie brał udziału w poszukiwaniach pisanek w dzieciństwie. 

Niemniej hrabina nie zastawiła swojej pułapki z czystej arogancji. Niepokoił ją fakt, że jej chrześniak wpadł w jej sidła. Oznacza to, że zapomina i nie wie wszystkich faktów o osobie za jaką się podaje. Jeśli inni wyłapią te różnice, może się to skończyć niefortunnie. 

Nie widziała po minie Elizabeth, że blondynka już zaczęła podejrzewać. 

Przerwa autorska!

Od tej pory wszystkie wydarzenia, pomijające osobliwe śledztwa Maribel, będą w pełni zgodne z mangą. Dla czytelników, którzy nie mieli styczności z mangą postaram się je jak najlepiej opisywać, abyście wiedzieli na czym stoimy w fabule bez zbędnych spojlerów, by nie odebrać wam smaka na przeczytanie samodzielnie dzieła Yany Toboso. Jeśli wiadomość o bliźniaku Ciela nie była dla ciebie takim szokiem, to... Przygotuj się na emocjonalny roller coster. Nie będę w stanie uniknąć wszystkich spojlerów, więc ostrzegam. Czytajcie mangę. Jeśli przygody Maribel i Aysel was interesują oraz chcecie poznać jej finalne zakończenie, zapoznajcie się z mangą. Będzie nam łatwiej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top