Lalka 5 Scena 13

Niestety tego dnia Aysel spędzała wiele czasu w towarzystwie Sebastiana. Jej hrabina miała wiele rzeczy do omówienia z młodym paniczem, ich służba nieodłącznie czuwała obok. Upadła anielica starała się być jak najspokojniejsza i obojętna wobec demona, ale było to iście diabelsko trudne zadanie. Kamerdyner nie dawał spokoju pokojówce, zgodnie z zaleceniem Maribel. Oczywiście hrabina nie wyjawiła całej sytuacji, nieco ją skróciła i zniekształciła, dla dobra wspólnego. Szlachcianka ma nadzieję, że taka kara nauczy Aysel panowania nad sobą. Płacz z radości jest w stanie zrozumieć, ale resztę jej wierna służąca nie powinna nigdy powtarzać. Zwłaszcza siedzenia okrakiem na mężczyźnie w miejscu publicznym. 

Poza tym hrabina dawała swojej służącej chwile wytchnienia od Sebastiana. Tak jakby. Bowiem przed obiadem doszło do spotkania Edwarda z hrabiną. Tym razem młody rycerz był w towarzystwie damy, o której serce tak bardzo się ubiegał w ostatnich dniach. Josephine Walker, młoda dziewczyna ze szlacheckiej rodziny była zaskoczona spotkaniem z kobietą, o której tyle złego usłyszała. Maribel emanowała dumną i pewną siebie aurą. Biedna Josephine czuła się jak mrówka pod butem przy hrabinie, ale szybko przekonała się, że ta szlachcianka jej nie zagraża. Ciepła neutralność, z jaką powitała Maribel dziewczynę okazała się bardziej przyjazna niż nadmiar grzeczności. Spotkanie było udane, choć krótkie. 

Następnie reszta dnia zleciała na przygotowaniach do bankietu. Tym razem jej strój był w kolorze ciemnych odcieni brązu. Kasztanowa kamizelka z gorsetem, buty oraz suknia pod kolor, biała koszula z koronkowymi mankietami. Śnieżnobiała kokarda pod szyją, której środek przyozdobiony był herbem rodziny Lynx. Dopełnieniem stroju była kasztanowa marynarka ze złotymi guzikami. Piękny kok zdobił jej głowę, kilka kosmyków urokliwie opadało wzdłuż jej twarzy. Złote kolczyki w kształcie łez komponowały się z guzikami marynarki. 

Aysel uśmiechnęła się dumnie na widok hrabiny. Ponownie udało jej się wystroić panią w tak piękny sposób. 

      - Aysel, jestem gotowa? - spytała hrabina.

     - Oczywiście. 

Wreszcie udały się na bal. Odkąd hrabina pokazała swoje umiejętności taneczne, zawsze znajdował się ktoś, kto chciał z nią zatańczy. Było to miłe, ale nie w dużej ilości i przy szybkiej muzyce. Miała w takich przypadkach nowy zwyczaj odmawiania, bądź uciekania z zasięgu wzroku panów. Kiedy przybyła do sali bankietowej, Ciela jeszcze nie było, ale zjawili się wszyscy Midfordowie prócz Elizabeth. Maribel przyłączyła się do Francis, ucinając z kobietą przyjemną rozmowę. Aysel w tym czasie czuwała i czekała na sygnał Aurory do dołączenia na spotkanie. Szukała kelnerów z pustymi kieliszkami.

Niedługo po przybyciu hrabiny zjawił się młody panicz w towarzystwie swojego demona, kamerdynera i Elizabeth. Zgodnie z obietnicą zjawił się na balu w towarzystwie blondynki. Niestety do tego momentu Maribel i Aysel zdobyły swoje puste kieliszki, więc wymieniły z Cielem jedynie szybkie powitania, by uciec po schodach za innym szlachcicem zaproszonym na spotkanie. Ciel odprowadził matkę chrzestną uważnym wzrokiem. Nie podobał mu się plan arystokratki. Obawiał się, że coś się zdarzy na spotkaniu. Na szczęście niczego nie przysięgał hrabinie tamtego dnia, kiedy poinformowała go o swoim planie.

Kiedy obserwował znikającą kobietę w przejściu, jeden z jej pierścień błysnął pod kątem, jakby na pożegnanie. Blady, biały kolor oczka biżuterii idealnie ozdabiał palec hrabiny. Młody panicz nie miał więcej czasu na oglądanie pierścienia. Hrabina zniknęła z jego zasięgu wzroku.

       - Sebastian - zerknął jednoznacznie na ciemnowłosego służącego obok siebie. Demon uśmiechnął się lekko.

        - Wiem, mój lordzie.

Tymczasem hrabina kierowała się z Aysel do pokoju, w którym odbywać się będzie pokaz. Nie rozmawiały za dużo. Wiedziały, jak mają działać, nie trzeba było nic przypominać. Niemniej upadła anielica zauważyła drobny szczegół w zachowaniu swojej pani. Obracała na palcu sygnet rodzinny. Zazwyczaj robiła to w stresie. Ostrożnie przycisnęła przedramieniem rękę hrabiny, by zdobyć jej uwagę.

        - Wszystko będzie dobrze, moja hrabino - wyszeptała delikatnie. Ciemnowłosa arystokratka wydawała się chwilę zaskoczona, ale szybko uśmiechnęła się i podziękowała za miłe słowa. Nie denerwowała się śledztwem, bardziej przejmowała się tym, czy Stoker posłucha rad, jakie przekazała Undertakerowi. Nie wie co powinna zrobić jeśli doktor uczyni wszystko po swojemu.

Stanęły przed drzwiami strzeżonymi przez mężczyznę z dzbanem. Nalewał on przezroczysty płyn, na tyle drogi, by mogła z niego skorzystać wyłącznie szlachta. Maribel i Aysel dostały się do środka bez problemu. Tam zostały powitane przez pewnego arystokratę. Nie pozwolił im dalej przejść. Musiały podać hasło. Wypowiedziały magiczne słowa i wykonały pozę. Szlachcic odparł podobnym zawołaniem, po czym pozwolił kobietą wejść do środka.

       - Oto broszki członków zgrupowania - powiedział mężczyzna, przekazując Aysel dwie przypinki z podobizną feniksa. - Przedstawienie zacznie się za niedługo. Muszą panie poczekać - odparł.

       - Oczywiście. Dziękujemy - kiwnęła głową Maribel. Arystokrata odszedł, by powitać kolejnych gości. Służąca przypięła broszkę do marynarki hrabiny. - Co widzisz, Aysel?

       - Chociaż jest jeszcze czas do występu doktora, w sali jest już dużo ludzi. Pod organami znajduje się scena. Po dwóch stronach instrumentu są drzwi - jasnowłosa uważnie opisywała całe pomieszczenie swojej pani. Dzięki temu szlachcianka mogła łatwiej wyobrazić sobie swoje otoczenie.

       - Dobrze - kiwnęła głową. Upiła łyk wody z kieliszka i westchnęła. Zostało jej czekać na rozpoczęcie pokazu.

       - Tutaj hrabina jest - tuż za kobietami rozbrzmiał znajomy głos.

       - Pan Undertaker! - zaskoczona Aysel spojrzała wielkimi oczami na Żniwiarza. Nie przestaje jej zaskakiwać. Maribel z drugiej strony odczuła mały dreszcz i wzdrygnięcie, ale nic poza tym. Uśmiechnęła się lekko pod nosem.

       - Witaj, Undertaker - powitała grabarza. Odpowiedział tym samym. - Daj mi znać, kiedy przybędzie mój chrześniak, dobrze? - powiedziała ostrożnie. Białowłosa służąca rzuciła okien na hrabinę.

       - Myślałam, że młody panicz nie przybędzie na spotkanie?

       - Nigdy nie wierz mu na słowo, jeśli nie spisał umowy na papierze, Aysel. To było zbyt podejrzane jak szybko pozwolił nam działać - podpowiedziała szlachcianka swojej służącej. - Mogę na ciebie liczyć, Undertaker? - zwróciła się do Shinigami.

        - Jak najbardziej, moja hrabino - kiwnął głową na zgodę.

       - Liczę na ciebie.

Maribel i Aysel postanowiły znaleźć swoje miejsce w rzędzie ludzi. Udało im się przecisnąć na przód, bliżej prawych drzwi. Aysel miała w swoim zasięgu całą scenę, na której odbędzie się pokaz. Mogła w spokoju mówić swojej pani wszystko, co się będzie działo. Idealnie. Podczas czekania na pojawienie się doktora Stokera, Maribel delektowała się wodą. Była to miła odmiana od szampana, którego tak znienawidziła w przeciągu ostatnich dni. Dookoła niej grała symfonia szeptów gości. Stali w grupkach, rozmawiając dyskretnie i nikt nie odważył się podejść do niej, by chociażby wymienić skromne powitania. Choć upokarzali ją plotkami, dalej chowali ogony między nogi jak podkulone kundle. Bali się. Mieli ku temu wiele powodów. 

Chwilę przed rozpoczęciem spotkania, do hrabiny przybył Undertaker z wieścią, że młody hrabia jest pośród gości ze swoim kamerdynerem. Westchnęła ciężko, pomimo przewidzenia tego kroku, dalej czuła się zakłopotana. Musi wobec tego wierzyć, że Stoker nie zacznie wykraczać poza scenariusz, jaki mu podyktowano. Niestety nie miała wystarczającej pewności, że Stoker okaże się posłuszną marionetką, nie znosiła tej obrzydliwej niepewności. Była osobą, która ceniła sobie skrupulatny plan, wyjścia awaryjne, porządek.

Tymczasem Ciel wypatrzył w tłumie swoją matkę chrzestną. Nie stała daleko od niego, był pewien, że Aysel poznała Sebastiana i właśnie poinformowała hrabinę o ich obecności. Nie mógł na to zadziałać. Z niewielkiej reakcji Maribel wywnioskował, że podejrzewała go o pojawienie się na spotkaniu. Westchnął cicho. Akurat wtedy na scenie pojawił się doktor, który zaczął wygłaszać swoją podniosłą mowę. Uwaga Lalkarza i Psa Królowej skupiła się na nim.

Wniesiono do pomieszczenia trumnę a za nią żałobną parę małżonków. Aysel dyskretnie opisywała wszystko swojej pani, która niebezpiecznie się spięła. Żałobnicy nie powinni się tutaj znajdować. Zaczęła się niepokoić. Rozpoczęła się procedura ożywienia. Nim naładowano urządzenie odpowiednią dawką prądu, by wybudzić trupa dziewczyny ze śmiertelnego snu, Maribel zbliżyła się do służącej.

        - A co z rodzicami zmarłej? Gdzie są? - spytała zbyt szybko.

       - Obok trumny, obserwują cały zabieg - serce hrabiny na moment podeszło do jej gardła. Od początku uważała ten pokaz za niebezpieczny. Nie mogła już dłużej słuchać listów Stokera, że to zachęci szlachtę do finansowania w badania, więc zgodziła się na to, pod warunkami, które teraz doktor bezczelnie łamał. Reanimowany trup miał się znajdować z dala od ludzi, najlepiej za czymś oddzielającym widownię od niego.

Nastąpiło wyładowanie elektryczne. Arystokratka wzdrygnęła się gwałtowanie, zbyt zamyślona, by przewidzieć nagły hałas. Aysel złapała jej ramię ze zmartwioną twarzą. Maribel zapewniła ją, że to nic.

       - Widzisz gdzieś Undertakera? - spytała jasnowłosą. Upadła anielica próbowała się szybko rozejrzeć za Shinigami.

       - Nie ma go w pomieszczeniu.

Uderzenie prądem ustało. Zapanowała cisza. Ludzie wyczekiwali momentu ożywienia trupa. Niech się poruszy, przemówi, chociażby drgnie. I ruszył się. Ciało młodej dziewczyny podniosło się samo z siebie, przy pomocy własnych mięśni.

       - Niemożliwe - Aysel nie wierzyła własnym oczom. - To nie może być prawda. To przeczy wszelakim prawom - komentowała cicho upadła anielica. Jej nadludzkie zmysły wyczuwały niepokojącą woń wskrzeszonego ciała. Choć martwe, ruszało się i żyło, ale nie był to do końca ludzkie. Dusza nie była podobna do tych, które mieli żyjący ludzie. Była zniekształcona, jakby była cieniem samej siebie. Niewyraźna, zamglona, odległa. - Nie rozumiem sensu tej istoty - dodała do samej siebie.

       - Aysel, co widzisz? - spytała gorączkowo hrabina. Upadła anielica została przywołana do porządku.

      - Rodzina podchodzi do ożywionej. Obejmują ją i--

      - Niech odejdą... Niech nie zbliżają się do niej! - niestety krzyk Maribel zakłócił inny. Pełen przerażenia, bólu jęk kobiety. Duszony okrzyk udoskonalony warknięciami potwora, przegryzającego się coraz głębiej w mięso. Tłum wpadł w panikę. Wszyscy rzucili się do ucieczki. W szaleńczym natłoku goście omal nie staranowali niewidomej arystokratki. Jeden z mężczyzn tak się spieszył, że zamachnął się i uderzył łokciem kobietę w twarz. Hrabina zachwiała się, zakrywając twarz dłońmi.

       - Moja hrabino! Hrabino! - Aysel brzmiała ciszej i dalej niż wcześniej. Ludzie rozłączyli je od siebie. Maribel czuła spływającą, lepką substancję na wardze. Zlizała ją. Metaliczny smak, to krew. Jej nos krwawił. Była w szoku.

      - Aysel, pozbądź się jej! - warknęła ciemnowłosa szlachcianka nim tłum kompletnie połknął jej sylwetkę. Upadła anielica była targana wieloma uczuciami. Powinna wypełnić rozkaz, czy rzucić się za hrabiną? Jednak słowo pani było święte.

Tymczasem Maribel została wyłowiona z oszalałego tłumu przez Undertakera. Początkowo nie poznała go, ale kiedy odezwał się do niej, znacznie się uspokoiła i udała się za nim. Wyszli przez jedne z drzwi.

       - Undertaker, ten szaleniec nie posłuchał mojego rozkazu - była wściekła. Wszystko szło nie po jej myśli. W dodatku musiała desperacko tamować krwotok. - Gdzie on jest? Gdzie jest Stoker?! Ach, nieważne. Może się pożegnać z pieniędzmi i przywilejami! - warknęła groźnie.

      - Zapewne zajmie się nim młody hrabia i jego kamerdyner - zapewnił Undertaker kontynuując ucieczkę. - Zostaw go hrabiemu. Musimy zaopiekować się kimś ważniejszym niż doktor - przypomniał Żniwiarz. Ciemnowłosa oprzytomniała. Młody Phantomhive w trumnie pod pokładem.

       - Jak miał dokładnie wyglądać pierwszy plan tej wyprawy? - spytała, specjalnie zwalniając, by zaczerpnąć powietrza i porozmawiać. Grabarz wciągnął ją do małego pomieszczenia, gdzie byli sami.

       - Krwawa masakra. Taki miał być plan, dopóki nie dowiedzieliśmy się, że ty i młody hrabia również płynięcie - oznajmił Undertaker, upewniając hrabinę w najgorszym scenariuszu. - Stoker rozpoczął falę. Reszta zacznie się wybudzać, musimy zabezpieczyć naszego młodego panicza - Maribel rozchyliła usta, by coś powiedzieć, ale ostatecznie zamilkła, by zmarszczyć czoło w zamyśleniu. 

      - Masz rację. Mój chrześniak zajmie się Ryanem, naszym priorytetem jest jego brat.

Tymczasem Aysel stała w opustoszałym pokoju i patrzyła jak ożywiona dziewczyna podnosi się z ziemi po śmiertelnych ciosach ostrzy Sebastiana. Stała tuż obok młodego hrabiego i demonicznego kamerdynera.

      - Gdzie jest hrabina? - spytał Ciel, mierząc złym wzrokiem upadłą anielicę. Odważnie skrzyżowała z nim spojrzenia.

      - Ewakuowała się najpewniej z tłumem. 

      - Dlaczego nie idziesz za nią więc? - irytacja młodzieńca była zrozumiała.

     - Kazała mi zająć się doktorem - oziębły wzrok jasnowłosej padł na mężczyźnie. Zadrżał z dyskomfortu. Jego ludzie próbowali pozbyć się ruchomego ciała, ale ze strachu i dezorientacji zostali szybko pokonani. Stoker nie miał żadnej lini obrony. Z przekleństwem na ustach rzucił się do ucieczki.

      - Nie tak szybko! - Aysel rzuciła się do gonitwy za przestępcą, jednak zatrzymał ją ryk silnika i pewna znajoma sylwetka wskakująca w jej zasięg wzroku. Kosiarka bezproblemowo wwierciła się w głowę nieumarłej dziewczyny. Znała tylko jednego Żniwiarza z taką bronią. - Ronald?!

      - Kto? - spytał Ciel. 

      - Shinigami - wyjaśnił Sebastian, obserwując uważnie przybysza podczas pracy. Służąca zwróciła całą swoją uwagę na blondyna.

      - Aysel? Och - Ronald wreszcie spojrzał na trójkę obecnych widzów. - Więc to ty jesteś tym "Sebusiem"? - Shinigami zwrócił chwilowo uwagę na kamerdynera, jedynego demona w pomieszczeniu. Słyszał o nim od Grella. Po krótkiej wymianie zdań, Żniwiarz zaczął wyjaśniać specjalne śledztwo jakie zostało rozpoczęte w związku z żywymi trupami. Dlatego tutaj jest. By zbadać bliżej całą sytuację. Sytuacja nie wyglądała dobrze. Skoro nawet Departament Żniwiarzy nie jest do końca pewny jak doszło do ożywienia trupów. Aysel przyznała, że nigdy wcześniej nie odnotowano niczego podobnego w Królestwie Niebieskim. Anioły posiadały w swoich archiwach podobne zapisy życia śmiertelników w formie kopii rolek filmowych zbieranych przez Żniwiarzy. Na ich podstawie dokonywano osądu dusz. Aysel nie miała wielu wspomnień z tej części pracy, ona była aniołem stróżem, starającym się chronić swojego podopiecznego przed złymi duchami takimi jak Sebastian. Tym, który odbierał kopie taśm był Gazardiel, bratnia dusza Aysel.

      - Musimy odnaleźć Ryana, by dowiedzieć się jak tego dokonał - podsumował Ciel. On, jak i Sebastian i Aysel zaczęli wycofywać się w ślady doktora, ale wtem nastąpił atak Ronalda. Nie był skierowany na upadłą anielicę, bardziej na demona i jego pana. Niemniej jasnowłosa stanęła w miejscu w szoku. 

      - Administracja nie będzie się czepiać, jeśli upadła anielica zacznie interesować się tą sprawą, ale demon... - Żniwiarz napierał na Sebastiana coraz mocniej swoją bronią. - To już inna sprawa - Aysel nie dbała o Sebastiana, skoro ma wolną rękę, nie zamierza się wahać. Rzuciła Ronaldowi ostatnie spojrzenie, by uważał na siebie jeśli chce zaczynać walkę z demonem i ruszyła do drzwi. Niespodziewanie dołączył do niej młody hrabia.

       - Jak skończysz zabawę, dołącz do nas, Sebastian. Pójdę przodem z Aysel - oznajmił w pospiechu. 

      - Dzieci w dzisiejszych czasach - westchnął obraźliwie Żniwiarz odprowadzając wzrokiem Aysel i hrabiego nim walka między nim a demonem zaczęła się na dobre. Musi się jednak pospieszyć. Nie zniesie żadnych dodatkowych nadgodzin po tym rejsie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top