Epilog

____________________________________
Rozdział zawiera niecenzuralne słowa i przemoc. Czytasz na własną odpowiedzialność 🚫

Ps: jest też baaaaardzo długi xD

Miłego czytania!

______________________________________

No to do jutra?
-Tak do jutra-zaśmiał się cicho i tyle go widziałam.

____________________________________

Następnego dnia wstałam dość późno. Byłam strasznie wyczerpana wczorajszym dniem.
Wstając postanowiłam zabrać się za małe porządki. Szybko ubrałam się w pierwsze lepsze rzeczy a włosy związałam w mały rozczochrany kok. Po trzech godzinach cały dom był posprzątany. Popatrzyłam na zegar.
-Co?! Już trzynasta? Znowu zapomniałam o śniadaniu.
-Proszę. -Zobaczyłam uśmiechające się kwami. Miała w łapkach cały talerz kanapek.
-Dziękuje kochana.-uśmiechnęłam się i zabrałam moje śniadanie. Po chwili usłyszałam mój telefon.

Alya:

Może wybierzesz się ze mną na małe zakupy?

Ja:

Sama nie wiem...

Alya:

No proooszę...😣

Ja:
              Za 20 minut pod galerią

Szybko się przebrałam. Wzięłam pieniądze oraz telefon i wyszłam.
Gdy byłam już w autobusie dostałam wiadomość.

Nieznany:

       Dzisiaj, o 24.00 pod wieżą Eiffla. Będę czekał biedronko... Jeżeli nie przyjdziesz
Adrien zginie.

                                    W.C


Pomyślałam że to jakiś żart i dość długo tak myślałam, ale postanowilam o tym nie myśleć i miło spędzić czas z przyjaciółką. Po niecałych 4 godzinach byłam w domu z paroma rzeczami. Na dzisiejszy wieczór kupiłam sobię śliczną granatową sukienkę galaxy. I do tego z Alyą wpadłyśmy na mały manicure.
P

ostanowiłam coś zjeść oraz się odświeżyć. O 19.00 byłam już gotowa.
-I jak?-spytałam Tikki.
- Wyglądasz wspaniale!
-to będzie niesamowity wieczór.-opadłam na łóżko z uśmiechem. Postanowiłam napisać do Adriena.

Ja:

Co porabiaaaasz....?

Trzymałam chwilę telefon w ręce i czekałam na odpowiedź. Zazwyczaj odpowiadał natychmiast.
-Tikki...
-Co się dzieje?
-A jak ta "wiadomość" nie była żartem....
-Jaka wiadomość?-Pokazałam istotce o co chodzi.
-I co to za skrut?! Wc?
-Władca Ciem.
-Czy ty myślisz...
-Obawiam się że tak...Zadzwoń na ten numer.
-Dobra...- przepisałam podane cyfry i z lekką obawą kliknęłam zadzwoń.
Odezwał się pierwszy sygnał... Następnie drugi... Potem trzeci... Nagle przez jeden ułamek sekundy myślałam że ktoś odebrał, niestety po chwili zobaczyłam napis "połączenie zostało zerwane".
-Spróbuj jeszcze raz.- przekonywała mnie mała istotka. Uznałam że tyle mogę zrobić. Tak jak poprzednio pojawiły się trzy sygnały. W końcu ktoś się odezwał.
-dwudziesta-czwarta zero zero punktuzalnie pod wieżą Eiffla. Będę czekał...- potem nastała cisza a po chwili ukazał się napis. "Twój rozmówca zakończył połączenie"
Teraz stałam bez ruchu przy ścianie. Po chwili bezwładnie się po niej osunęłam. Dobrze wiedziałam co miało znaczyć to spotkanie. Z mojego punktu widzenia miało by to wyglądać tak; zjawiam się punktualnie. Naprzeciwko mnie pojawia się władca ciem. Żąda miraculum. Oddaje mu je bez wahania, ponieważ zależy mi na Adrienie. Potem złoczyńca nie dotrzymuje słowa i dzieje się coś strasznego.

~Adrien~

-JAK MOŻESZ!- teraz to ja krzyczałem.-
TY EGOISTO! A JA UWAŻAŁEM CIĘ ZA OJCA! TERAZ WIEM CO SIĘ STAŁO Z MATKĄ!!! TO TY JĄ ZABIŁEŚ!!!

-NIGDY WIĘCEJ NIE WAŻ SIĘ TAK DO MNIE MÓWIĆ!- ryknął. Tym razem nic mu nie odpowiedziałem. Miałem całkowicie zdarte gardło po tym jak poznałem jego drastyczny plan. Jedyne co mnie w tej chwili interesowało to biedronka. Modliłem się z całych sił aby nie przyszła...

00:00

Znając jego cały plan. Nie mogłem być spokojny. Przywiązany metalowym łańcuchem szarpałem się coraz pardziej. Nie zważałem na to że z każdym szarpnięciem wbijał on się jeszcze mocniej. Agreste już dawno wyszedł by być na czas w umówionym miejscu. Wyglądało na to że nie ma już  wyjścia z tej sytuacji. W końcu to przeze mnie naraziłem moją Marinette na niebezpieczeństwo. To była tylko i wyłącznie moja wina. Bo w końcu jaki głupek wiedzący o tajemnicy swojej pani zapisuje jej numer telefonu jako
"moja biedronsia Mari"
A no tak ja...ja jestem tym ch*le*nym głupkiem...

~Marinette~

Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Mniej więcej miałam określony plan działania, ale kto wie co wymyśli ten parszywiec...

Czekałam pod wieżą Eiffla. Miałam jeszcze 2 minuty. Nigdy się tak nie bałam... Byłam podenerwowana i roztrzęsiona. Po chwili przedemną przebiegło coś czarnego. Po paru sekundach powtórzyło się to samo.
Obruciłam się. Nie uwierzyłam w to co widzę.
-Kocie!! Nic ci nie jest?-wtuliłam się w jego. O dziwo nie odwzajemnił gestu. Nigdy przedtem nic takiego się nie zdarzyło...
-Nareszcie jesteś!
-To tobie nic nie jest?
-No przecież widzisz-Coraz bardziej mam wrażenie że to nie on... Nigdy nie odzywał się do mnie w takim stylu... Może jestem przewrażliwiona.
-Czy może masz coś wspólnego z tą wiadomością?
-Ach tak! Wiadomość. -Czarny kot pierwsze co by zrobił to wspomniał by właśnie o niej. Wiedziałby że się martwię.
-Jesteś jakiś inny...-Popatrzyłam mu w oczy. Dostrzegłam iskierkę złości.
-Być może. - przytulił mnie. Ale gest ten był wykonany w taki sposób jakby się czegoś bał.- Wybacz mi kochanie ale musiałem przełożyć godzinę spotzkania.
-okej ale po co napisałeś tą wiadomość tak... Tajemniczo?
-Chciałem aby było romantycznie...
Ale to już nie ważne! Przejdźmy do rzeczy!-złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę windy. Kiedy byliśmy na samej górze zobaczyłam piękny stolik. Znajdowały się na nim świece, talerze i jakieś pudełko. Cała ta sytuacja sprawiła że nie wiedziałam co mam zrobić. Usiąść z nim tam? A może jednak wyznać że nie wierze że to on.
-Mam ostatnie pytanie.
-Jesteś dziś dzisiaj bardzo podejrzliwa biedronko. Coś się stało?
-Zapytałam pierwsza.
-Poprawka ty tylko coś oznajmiłaś.-Nagle wpadł mi do głowy genialny pomysł. Ja tylko coś oznajmiłam tak? Ma racje teraz zacznę więcej oznajmiać. Muszę go sprawdzić...
-A więc tak. Coś się stało. Przejrzałam Cię.
-Nie rozumiem o czym mówisz?
-Doskonale rozumiesz.-zaczęłam się do niego zbliżać.
-Nie, nie rozumiem.- zrobił dwa kroki w tył.
-Kot by zrozumiał...

~Władca Ciem~

Misja zaczęła wymykać się spod kontroli. Muszę szybko coś wymyślić... Mhm... Już wiem ten tani chwyt wszystko załatwi, tym razem już nie będzie taka mądra.
-Kochanie ja naprawdę niczego nie rozumiem. Pewnie zauważyłaś że jestem jakiś inny. Ale ty tylko dlatego że się denerwuję! Za chwile miałem Ci się oświadczyć. Oczywiście nie mogliśmy przejść do tej chwili bo ty masz podejrzenia! To że jesteś bohaterką paryża to nie znaczy że musisz na wszystko tak uważać... Nawet na mnie. Marinette... Ja cię kocham. Uwierz mi. Siądźmy w końcu i porozmawiajmy...-To ją kompletnie zatka. Mam nadzieję. Teraz usiądzie i bum w pułapce! Jej miraculum będzie moje. Nareszcie posiądę boską moc.

~Marinette~

Co on właściwie powiedział? On chce...co?! Nie... Co? Ugh... Nie rozumiem... Przyznam bez bicia... Totalnie mnie zatkało.

-Ym... Dobrze- odpowiedziałam cicho. Tak naprawdę to pierwszy raz podniósł na mnie głos. On usiadł pierwszy, ja nie pewnie stałam naprzeciwko niego.
-Usiądź. - Zachęcił mnie. Już miałam siadać kiedy w kącie oka dostrzegłam coś błyszczącego. Popatrzyłam na jego pierś. Delikatnie spod kamizelki (którą miał od samego początku) wystawała broszka.
-O nie...-szepnęłam i cofnęłam się do tyłu.-Teraz dopiero zorientowałam się w co on ze mną pogrywał. To NIE był mój kot. Fu... Jak ja mogłam dać się przytulić władcy ciem... Przynajmniej się nie całowaliśmy... FU!!
-biedronko?
-MÓW DO JASNEJ CHO*E*Y GDZIE ADRIEN!
-Co? Uspokój się!-związałam go moim joj'em i chwyciłam go za kamizelkę.
- Przejrzałam cię władco ciem. Kompletnie nie potrafisz udawać. A teraz GADAJ! Gdzie. On. Jest.?!!-Niespodziewanie nadepnął mi na nogę w skutek czego poliźniłam trochę jojo by się od niego odsunąć. On wykorzystując moment wydostał się z mojej "zabawki"  i po chwili nie był już w stroju kota. Moje przekonania się potwierdziły.
-Nie masz ze mną szans! Poza tym to ja w dalszym ciągu przetrzymuję Adriena!! Jeśli Ci nie powiem gdzie on jest umrze z głodu i wykrwawienia!
-Co ty mu zrobiłeś...?!
-A kogo to interesuje? Nie traćmy czasu.
-Czego ty chcesz?!! Miraculum?! Mnie?!
-Nie do końca złotko. Przede wszystkim miraculum. Po drugie ofiary. Inaczej kogoś kogo mógłbym zabić.
-jesteś potworem.... Trzymasz Adriena tylko po to by go zabić!!!
-Trzymałem. To nie trwa tylko dziś - chwalił się.- Jestem jego ojcem.- zaśmiał się. Jak on mógł.... Nie mogłam w to uwierzyć. Jak człowiek może być taki bezduszny.
-Zaprowadź mnie do niego...-miałam łzy w oczach.
-Coś za coś. Miraculum poproszę.
-Skąd mam pewność że mnie nie oszukasz?!!
-Niech Ci będzie przyprowadzę go tu, ale gdy tylko zobacze że coś kombinujesz ginie on natychmiast. Zrozumiano?!!
-W przeciwieństwie do Ciebie rozumiem co znaczą poszczególne słowa.-Po chwili zostałam sama...Nie mogłam go śledzić i tak to by nic nie dało, ale postanowiłam napisać do Alyi miałam max. 2 minuty.

Do Alya;

Kochana... W razie gdyby coś mi się stało wiedz ,że będzie to wina Gabriela to właśnie on jest...

Nie dokończyłam szybko zamknęłam jojo klikając wyślij. Po prostu czułam że ON się zbliża. Miałam rację po tym jak dotknęłam biodra by przyczepić "zabawkę" ujrzałam Adriena którego rzucił na ziemię. Był cały skrwawiony. Oplatał go gruby metalowy łańcuch miał też zalepione usta. Chciałam do niego podbiec , ale ten potwór właśnie przyłożył nóż do jego gardła.
-Oddaj miraculum to odzyskasz Adriena. Oddasz siebie uratujesz go przed śmiercią.
-Ależ to bez sensu skoro go odzyskam to ty i tak go potem weźmiesz!
-Takie życie kotek. Podejdź do tej ściany. JUŻ!- Posłusznie wykonałam polecenie. Po chwili zaczął się do mnie zbliżać. Chciałam się odsunąć ale gdy to dostrzegł zwrócił narzędzie w stronę Adriena. Dobrze wiedziałam co to oznacza. Był tak blisko że niemal stykaliśmy się ciałami. Przysunął nóż do mojego ramienia i pojechał nim w dół. Posączyła się krew. Zacisnęłam zęby.
-Dzielna dziewczynka. Widzę ,że zrobisz dla niego wszystko.


~Adrien~

Otworzyłem oczy. Po tym jak mnie pobił byłem nie przytomny.  Nagle mój zwrok utkwił w nim i biedronce. Mojej kochanej. Nagle zobaczyłem co jej robił, ale ona nie ruszała się. Nie uciekała. Nie rozumiałem tego. Bez żadnego chałasu przekręciłem się na bok. I powoli próbowałem wstać. Udało mi się. Zobaczyłem teraz jak wbija jej nóż w drugą rękę. W małych podskokach bezszelestnie dodarłem za niego.
-A teraz powiedz biedronko na co Ci to było? I tak nie możesz nic zrobić. A było się z nim wiązać? Przez niego cierpisz.- spojrzałem na nią. Miała zamknięte oczy.
-Poprawka nie przez niego tylko dla niego!! -Widziałem jak szybko unosiła nogę (pewnie by go kopnąć) ale w połowie ją zatrzymała a potem dostawiła do tej drugiej.
-Mądra dziewczynka.-Oznajmił ten przedemną. Po jej policzku spłynęła łza. Uznałem że nie ma na co czekać. Popchnołem gościa swoim ramieniem z całych sił. Na szczęście to wystarczyło przewrócił się prosto na betonowy komin w skutek czego stracił przytomność. Chciałbym teraz krzyknąć do mojej kochanej żeby uciekała ale nie mogłem... Po chwili zdarzył się cud otworzyła oczy! Były całe czerwone i pełne bólu.

~Marinette~

Usłyszałam huk. Powoli otworzyłam oczy. I zobaczyłam Adriena! Szybko uzyłam szczęśliwego trafu aby go rozwiązać. Szybko jednym ruchem oderwałam też taśmę z jego ust... (musiało boleć) Potem szybko podbiegłam do władcy ciem. Zerwałam mu broszkę, a z palca zdjęłam pierścień kota. (Wc zabrał go wcześniej Adrienowi by mógł być kotem- dop. Autorki)
-Łap!-rzuciłam miraculum Adrienowi.A on szybko się przemienił- Kocie mam prośbę zaniesiesz go tam gdzie jego miejsce? Byle szybko bo zaraz odzyska przytomność.
-Nie zostawie Cię znowu!
-A chcesz by znowu zrobił coś podobnego?!- powiedziałam zdenerwowana. -Jak widzisz ja nie dam rady tego zrobić...
-Zaraz wracam- wziął nieprzytomnego osobnika a nastęnie
oddalił się z nim w stronę więzienia.

Po kilku minutach zobaczyłam mojego bohatera, który zaniósł mnie do szpitala. Siedział przy mnie całe 3 dni. Miał gdzieś,że sam jest obolały i potrzebuje odpoczynku. Po prostu był i trzymał mnie za rękę.







Miesiąc później

Wszystko znowu wróciło do codzienności. Po tym incydencie ojciec Adriena został skazany na dożywocie.

A my? My z Adrienem mamy w planach rodzinę. Nikt oprócz nas dalej nie wie kim naprawdę jesteśmy. Miasto już nas nie potrzebuje, ale mimo to chodzimy na patrole. Kto wie może kiedyś przygoda się powtórzy?




Jeśli Adrien w końcu puści moją rękę....




-Biedrąsiu?
-Tak?
-A nic nic...
-Matołku jeden depczesz mnie...!!!! Tak jak kiedyś 😬😏 gdy byłam na randce z tobą... Ale nie z tobą...
-Nie wspominaj mi o tym...
-Chciałeś mi się oświadczyć...
-Marinette przestań! To był mój debilny ojciec.
-Przytulaliśmy się...
-CICHO!
-Jestem w ciąży...
-Z nim?! Przesadziłaś!!! Czekaj co...?
-Też Cie kocham :3
-Jesteśmy w ciąży?!!!
-No może nie ty ale ja tak.
-Mamy dziecko?!!!
-tak.
-KOCHAM CIĘ!
-tylko szkoda że odziedziczy po tobie głupotę...
-😐











Koniec kochani! Dziękuje wam serdecznie za przeczytanie tej książki 💕💕 I za to że byliście rozdział ma ok. 2000 słów (bez notki)


Życzę miłego dnia/nocy!

Wasza Gosiaxz :3



Ps: ZA WSZYSTKIE BŁĘDY PRZEPRASZAM! (pisze na telefonie...)






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top