8. Pizza
8
Pizza
– Cholerka, Elli. — Jordan się uśmiechnął. – Gdzie nauczyłeś się grać w piłkę?
– Kiedyś dość często grałem z ojcem. — Wzruszyłem ramionami dryblując piłką między stopami.
– Grałeś? — Jordan przechylił głowę jak ciekawski mały szczeniak.
Znów wzruszyłem ramionami przekazując mu piłkę z rękami głęboko w kieszeniach. Nie chciałem rozmawiać o moim tacie. Czy chociażby o kimkolwiek z mojej rodziny.
– Cóż, jesteś w tym cholernie dobry, gdy nie ma tych dupków, którzy przez cały czas podkładają ci nogi.
– Dzięki. — Po raz kolejny wzruszyłem ramionami, gdy Jordan podał mi piłkę.
Wyskoczyliśmy do pobliskiego parku prowadzącego w dół ścieżki. Park ten posiada kilka odrębnych miejsc, włącznie z boiskiem do piłki nożnej i przyzwoicie wielkim placem do gry w kosza, ale większość to po prostu zielona trawa i ścieżki rowerowe. Zabraliśmy piłkę z bagażnika auta należącego do Jordana i po intensywnym meczu jeden na jednego w piłkę nożną, stoimy teraz podając sobie leniwie piłkę tam i z powrotem, na środku boiska.
Bez namysłu przekazałem piłkę Jordanowi, a on zatrzymał ją stopą. Pochylił się by podnieść piłkę, wsadził ją pod pachę i położył rękę na brzuchu.
– Czy jestem jedynym głodnym tutaj? — zapytał, wyciągając swój telefon z kieszeni, by sprawdzić godzinę.
– Mógłbym coś zjeść. — mówię, wzruszając ramionami. Nie jadłem śniadania, a jest już prawdopodobnie około trzynastej. To oznacza, że w ciągu dwudziestu minut będę głodny.
– Jest tutaj w pobliżu jakiś dobry lokal z jedzeniem? — zapytał z uniesioną brwią.
– To zależy. — zwęziłem usta w zamyśleniu. – Lubisz Pizzę?
– Kto nie lubi? — Jordan zapytał z lekkim chichotem. Nie mogłem się powstrzymać i kiwnąłem głową w odpowiedzi. Ludzie, którzy nie lubią Pizzy, są bardziej szaleni, niż Holly.
– W porządku. Znam jedno miejsce.
Lokal znajdował się tylko kilka minut wzdłuż drogi, odległość krótkiego spacer od mojego domu. Za ich Pizze można umrzeć. Bywam tam często. Uważam właściciela lokalu, Antonia, za dobrego przyjaciela.
– Choć. — mówię, czując ekscytację na myśl o ponownych odwiedzinach u Antonia. Minęło sporo czasu odkąd byłem tam ostatnio i coś czuję, że skarci mnie za tak długą nieobecność.
– Gdzie jedziemy? — zapytał Jordan z zaciekawieniem wypisanym na twarzy, gdy weszliśmy do auta.
– Wzdłuż drogi. Zjedź na lewo stąd, a powinien to być drugim lub trzecim budynkiem na prawo. Lokal nosi nazwę "Pizza Wuja Tony'ego"
– Oh. Myślę, że przejeżdżałem obok tego miejsca, parę razy. Mają dobrą Pizzę? — zapytał odpalając auto.
– Najlepszą. — zapewniam go, zdając sobie sprawę z tego, że spędzam zdecydowanie zbyt duża czasu na słuchaniu Antonia przechwalającego się dumnie na temat swojego małego, jedynego w swoim rodzaju, lokalu z Pizzą.
– Naprawdę?
– Może na to nie wygląda, ale robią cholernie dobrą Pizzę. — mówię, gdy Jordan parkował na parkingu obok Pizzerii.
Wyszliśmy z auta w tym samym czasie, a ja szczęśliwie poprowadziłem Jordana w stronę małej Włoskiej restauracji. Zapach jaki nas przywitał, gdy otwarłem drzwi, był absolutnie boski i nie mogłem powstrzymać się przed zamknięciem oczu, wciągając głęboko unoszący się zapach. Usłyszałem jak Jordan chichocze widząc moją głupią minę, ale zignorowałem go, gdy żywiołowy głos z Włoskim akcentem rozniósł się po Pizzerii.
– Elliote! — Jego akcent sprawił, że do mojego imienia dodał jedną dodatkową sylabę. – Czyżbyś w końcu wrócił?
– Antonio! — Uśmiechnąłem się radośnie i podbiegłem do krzepkiego Włocha, by przywitać go uściskiem. Był trochę wyższy ode mnie, prawdopodobnie coś około 190 cm, a jego gabaryty służyły jedynie do tego, by sprawiał wrażenie jeszcze większego w porównaniu do mnie.
– Przyprowadziłeś kolegę, widzę. — Antonio uśmiechnął się spoglądając w stronę Jordana. – Je dobrze?
– Musimy się przekonać. — Wzruszyłem ramionami z wciąż utrzymującym się uśmiecham, gdy Antonio podał nam menu. – Choć Jordan.
Zaprowadziłem go w stronę mojego ulubionego stanowiska, po czym, wślizgnąłem się na miejsce, które od lat nieoficjalnie należało do mnie. Jordan usiadł naprzeciw mnie.
Przeskanowałem swoje menu, choć wiedziałem już czego chcę. Zawsze wiem czego chcę.
Jednak Jordan prawdopodobnie nie, więc pozwoliłem mu wybrać.
Po paru minutach rozważań, Jordan zorientował się co zamówić i obydwoje podaliśmy Antoniowi nasze zamówienia.
Gdy zniknął w kuchni, jego córka, Siena wyłoniła się, by obsługiwać kontuar. Pomachała do mnie, gdy mnie zobaczyła, a ja odmachałam jej z uśmiechem.
– Kto to? — zapytał Jordan w kolejnym przypływie ciekawości.
– To córka Antonia, Siena. Ma dwadzieścia parę lat i pracuje tutaj tak długo, jak tu przychodzę.
– Jest ładna. — powiedział bezinteresownie, mieszając słomką w swoim napoju.
– Tak myślę. — Wzruszyłem ramionami. Nigdy tak naprawdę, o tym, nie myślałem. Ma czarne włosy i ładnie opaloną skórę, ale zawsze uważałem, że jest bardziej jak siostra dla mnie, nic więcej.
Zadrwiłem lekko z siebie. Ona jest bardziej jak siostra dla mnie, niż moja własna siostra.
– Więc. — Jordan umilkł, wciąż mieszając w swoim napoju. – Masz dziewczynę, czy coś?
Parsknąłem, co spowodowało, że Jordan spojrzał znad swojego napoju z uniesioną brwią.
– Czy wyglądam ci na chłopka, który może zdobyć dziewczynę?
– Wiesz, to nie tak, że jesteś nieatrakcyjny, czy coś. — Zwyczajnie wzruszył ramionami, sprawiając, że znieruchomiałem lekko i spojrzałem przez okno.
– Jestem szkolnym przegrywem. Chodzeniem ze mną to praktycznie społeczne samobójstwo. Dlaczego ktokolwiek chciałby to sobie zrobić? Cholera, nie wiem nawet dlaczego ty chcesz być moim przyjacielem. Mógłbyś zaprzyjaźnić się dosłownie z każdym.
Jordan znów wzruszył ramionami, patrząc w dół na swój napój. – Wyglądasz mi na całkiem fajnego chłopak.
– Dzięki. — powiedziałem, jednak mój głos brzmiał nieco gorzko.
– Mówię poważnie. — powiedział, spoglądając na mnie w górę tymi niebiesko-zielonymi oczami, jak morze karaibskie.
To dziwne uczucie znów mną owładnęło i nagle poczułem chęć, by uciec gdzieś bardzo daleko i ukryć się. Prawdopodobnie pod kamieniem lub w dziurze.
– Dzięki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top