vigésimo día

Piątek. Od rana słońce grzeje niemiłosiernie, dlatego postanowiliśmy skorzystać z tego, że obecnie znajdujemy się nad morzem. Od dobrych dwóch godzin leżymy na plaży i po prostu leniuchujemy. Korzystamy z tych chwil odpoczynku, jak najwięcej. Zbieramy siły na mocne zderzenie z rzeczywistością i problemami, jakie na nas czekają w Buenos Aires. Właśnie leżymy na dużym kocu obok siebie. Matteo jest bezustannie wpatrzony w swój telefon, a ja zaczytana w książce, którą znalazłam na jednej z półek w salonie. Fabuła wciągnęła mnie na tyle, że mało obchodzi mnie co się dzieje w świecie zewnętrznym. Po chwili czuję, jak coś delikatnie uderza mnie w głowę. Nie jestem jednak w stanie oderwać się od lektury, dlatego ignoruje to zdarzenie. Słyszę, że chłopak leżący koło mnie coś chrupie. Sytuacja się powtarza. Już wiem, że to Balsano znudziła się zabawa i postanowił we mnie porzucać swoimi chrupkami. Nie zwracam na to uwagi, ponieważ mam nadzieję, że brunetowi za chwilę i to się znudzi. Nic z tego, nie mija dziesięć sekund, a już czuję kolejny strzał.

- Matteo… - mówię ostrzegawczym tonem nawet na niego nie patrząc. Chłopak zaczyna mnie irytować i brakuje tylko momentu, żeby wyprowadzić mnie z równowagi. Brunet nic nie robiąc sobie z mojego ostrzeżenia robi dokładnie samo. - Matteo przestań. Nie widzisz, że jestem zajęta? - zwracam się do niego sfrustrowana po raz kolejny.

- Widzę. - słyszę jego rozbawiony ton, jednak nadal na niego nie patrzę. Chłopak znowu we mnie rzuca, a ja wkurzona do granic możliwości mocno zamykam książkę i szybko siadam na kocu. Otwieram już buzię, aby dać mu porządny opierdziel oraz wywód. Jednak on mi przerywa zanim zdążę cokolwiek powiedzieć. - Ale może w końcu zajmiesz się mną, co? - widzę jego niewinny uśmiech i moja cała złość właśnie gdzieś ulatuje. Wpatrzona w niego, jak leży z gołą klatką piersiową, z okularami na nosie i słodkim uśmiechem, odpływam do innego świata. Nie zamierzam tak szybko spełnić jego prośby.

- Na to trzeba sobie zasłużyć! - puszczam mu oczko i odwracam się do niego tyłem, tak że siedzę przodem do morza. Swoje nogi prostuję i wyciągam przed siebie, chcę aby one też złapały trochę słońca. Nasuwam na nos okulary i wystawiam twarz w stronę nieba. Uwielbiam taką pogodę jak ta, człowiek jest pełen energii i chęci do życia. Mój spokój nie trwa długo, już po chwili czuję na swojej szyi gorący oddech bruneta, na co wywracam oczami.

- Ja niby nie zasłużyłem, tak? - mówi szeptem, a następnie zaczyna składać delikatne pocałunki na moim karku, czym powoduje moje ciche mruknięcie. Czuję jak chłopak zmienia swoją pozycję i teraz siedzi tak, że moje plecy opierają się o jego tors, a ja znajduje się pomiędzy jego nogami. Nie zaprzestaje swojej czynności, a swoimi dłońmi zaczyna jeździć po moim nagim ciele. Przymykam powieki i odchylam głowę do tyłu, aby dać mu łatwiejszy dostęp do mojej szyi. Jedna z rąk chłopaka powoli przesuwa się z mojego brzucha na plecy, gdzie bawi się sznureczkami od mojego bikini. Po chwili pociąga mocniej za jeden z nich, powodując tym, że mój biustonosz nieco się poluźnił. W automatycznym odruchu szybko za niego łapę i zdenerwowana rozglądam się po plaży, czy przypadkiem nikogo tutaj nie ma. Oddycham z ulgą, gdy nic nie dostrzegam i lekko wkurzona odwracam się w jego stronę.

- Idioto! A jakby ktoś tu był?! - pytam zirytowana, ponieważ zdenerwowało mnie jego lekkomyślne zachowanie. - Chcesz żebym polatała z gołymi cyckami po plaży? Było mówić, możemy się jakoś… - nie dane jest mi jednak dokończyć. Chłopak szybko zrywa się ze swojego miejsca i gwałtownie wpija się w moje wargi. Chcę się od niego odsunąć, jednak on mi na to nie pozwala - łapie mnie za głowę i pogłębia nasz pocałunek. Zatapiam się w nim bez pamięci i już nie myśląc o moim kostiumie, przysuwam się do niego tak, że moje ciało przylega do jego klatki piersiowej. Obejmuję jego szyję i w ten sposób napieram na niego z jeszcze większą siłą. Nie przerywając naszego zbliżenia chłopak powoli się podnosi i gdy jest już na kolanach, mocno chwyta mnie pod pośladkami i unosi do góry. Pewna tego, że zamierza udać się do domku, bez wahania obejmuję go swoimi nogami wokół bioder. Matteo ma jednak kompletnie inne plany i po chwili słyszę, jak coraz bardziej zbliżamy się do morza. Gwałtownie się od niego odrywam.

- Nie rób tego Balsano, woda jest zimna… - zwracam mu odwagę ledwo dysząc.

- Przestań Valente, straszna nudziara się z Ciebie zrobiła. Muszę przecież jakoś ostudzić Twój zapał. - puszcza mi oczko, a następnie posyła cwany uśmiech. Idiota.

- Mój, czy raczej swój? Bo bym była raczej za tym drugim… - tym razem to ja puszczam mu oczko i w akcie zemsty zaczynam się delikatnie wiercić.

- Ughh, przestań Lu… - widzę jak chłopak zaciska zęby próbując powstrzymać się przed rzuceniem na mnie. Na moje usta wkrada się satysfakcjonujący uśmiech. W tej samej chwili czuję, jak moje stopy zaczyna obmywać woda. Przez moje ciało przechodzi dreszcz, więc przylegam do bruneta jeszcze bardziej. Mocno obejmuje jego szyję i zaciskam powieki, nienawidzę uczucia zimna. Nasze ciała coraz bardziej zagłębiają się w wodzie, a gdy znajdujemy się na takiej głębokości, gdzie woda sięga mi do mostka, chłopak wreszcie mnie puszcza. Odsuwam się od niego i próbuję powoli oswoić się z chłodem. Posyłam mu nienawistne spojrzenie, które spotyka się z jego rozbawionym. Zatapiamy się w swoich oczach, a połączenie między nami można wyczuć na kilometr. Wzrok chłopaka zmienia się i teraz jest on pełny pożądania. Jego źrenice powiększają się, sprawiając, że jego oczy stają się niemalże czarne. Pod wpływem chwili, zapominam się na moment i mocno przygryzam swoją dolną wargę. Dla bruneta jest to impuls, który sprawia że w jednej sekundzie znajduje się tuż koło mnie. Nie czekając już dłużej, ponownie mocno wbija się w moje wargi, a jego nadal gorące dłonie, zaczynają błądzić po całym moim ciele. Chłopak tym gestem sprawia, że z moich ust wydobywa się cichy jęk, a na nasze usta chcą się wkraść małe uśmiechy.

Czy nie może tak być już zawsze?


- Chooooooodźmy gdzieś… - z moich warg wydobywa się głośny jęk. Z plaży wróciliśmy jakąś godzinę temu, gdy zaczynało się powoli robić ciemno. Właśnie leżymy na łóżku w sypialni i w sumie nic nie robimy. Chłopak leży na plecach z zamkniętymi oczami i delikatnie bawi się moimi włosami. Natomiast ja, leżę w poprzek łóżka i swoje nogi trzymam w górze. Wymachuje moimi stopami i bezustannie się w nie wpatruje, bo to przecież takie interesujące. Strasznie mi się nudzi i już od jakiegoś czasu próbuję chłopaka gdzieś wyciągnąć.

- Jest piątek! Na pewno gdzieś jest jakaś impreza! - na moje usta wkrada się ogromny uśmiech. Dumna ze swojego pomysłu, szybko zrywam się na proste nogi. Gdy widzę, że brunet nawet nie zmienił swojej pozycji, cicho wzdycham pod nosem. - Ale z Ciebie leń Balsano! Nie, to nie! Idę sama. - chytrze uśmiecham się pod nosem i natychmiast odwracam się w kierunku mojej torby. Usilnie szukam czegoś co mogłoby się nadać na imprezę. Wrzucałam tam tyle rzeczy na oślep, że jakimś cudem udaje mi się z niej wygrzebać jakąś czarną, obcisłą, krótką spódniczkę oraz zwykły luźny top. Bez skrępowania zrzucam z siebie ubranie i od razu zakładam wybrane przed chwilą rzeczy.

- O nie! Nigdzie nie wyjdziesz w tej spódniczce! - słyszę oburzony ton Balsano, co powoduje że wybucham głośnym śmiechem.

- Bo? - rzucam kpiąco w jego stronę, nawet na niego nie patrząc.

- Bo wszystkie wygłodniałe samce zaraz się na Ciebie rzucą?! - brunet gwałtownie podnosi się z łóżka i powoli do mnie podchodzi.

- To chodź ze mną. - posyłam mu niewinny uśmiech i już wiem, że wygrałam. Matteo jedynie wywraca oczami, a następnie kieruje się łazienki, aby choć trochę się ogarnąć. Przybijam sobie w myślach piątkę.

Już nie mogę się doczekać dzisiejszego wieczoru.

• • •

Cześć i czołem!
W końcu udało mi się zebrać i coś tam wyskrobałam.
Strasznie ciężko było mi się dziś zabrać za ten rozdział.
Ale mam nadzieję, że mimo wszystko spodoba się Wam.
Tyle szczęśliwego Lutteo, że aż chyba trzeba co zepsuć.
Co Wy na to?
Czekam niecierpliwie na opinię. Potrzebuję motywacji, bo już mam plan na cały kolejny rozdział, ale nie chcę mi się pisać haha.
A może się uda i jeszcze dziś coś dodam? Kto wie.
Buziak moi KOCHANI. 💋💋💋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top