sexto día • segunda parte

Jest godzina 20. Podjeżdżamy właśnie pod domek znajdujący się nad samym brzegiem ogromnego jeziora. Jest to dom letniskowy, który nasi rodzice kupili kilka lat temu. Nawet nie wiem czy mogę nazwać to domkiem.

Jest to biały dom, w którym znajduje się sześć sypialni, trzy łazienki, duża kuchnia oraz przestronny salon. Za domem znajduje się ogromny taras.

Drugi samochód zajechał do sklepu i zaopatrzył nas we wszystko co potrzebne, na dzisiejszą imprezę.
Całą drogę moi towarzysze mieli wybitnie dobre humoru, nabijali się ze mnie gdy tylko mogli. Matteo natomiast korzystał z każdej okazji, aby się do mnie zbliżyć, ciągle szukał mojego dotyku. Jego dłoń przez cały czas spoczywała na moim udzie, zataczał nią różne wzory. Nie powiem, ale była to czynność, która sprawiała mi ogromną przyjemność. Natomiast z jego twarzy ciągle nie schodził uśmiech.

Sypialnie zajmuje sama, Nina i Gaston są razem, tak jak Simon i Am. Flavio i Carlos również mają wspólny pokój, a Matteo i Fabián mają osobne pokoje.

Gdy tylko przekraczam próg mojego pokoju, zapiera mi dech. Jest on piękny i przestronny, a na samym środku stoi ogromne łóżko. Na prawo od drzwi znajdują się drugie, które prowadzą do mojej osobistej łazienki, z czego jestem strasznie zadowolona. A na przeciwko jest okno z drzwiami prowadzącymi na balkon, na którym znajduje się mały stolik i dwa fotele. Mój kolejny powód do zadowolenia.

Po szybkim odświeżeniu schodzę do salonu, skąd dochodzą głośne rozmowy i śmiechy. Gdy tylko tam wchodzę zauważam całą ekipę już sobie popijającą co nieco. Jak tylko mnie zauważyli, podpity Gaston natychmiast do mnie podlatuje. Biedaczek. Zawsze miał słabą głowę.

— Luncia! Ile można na Ciebie czekać?! — mówi do mnie z pijackim uśmiechem, po czym mocno mnie do siebie przytula. Ehh, ale od niego już śmierdzi.

— Gaston! Żeby wyglądać tak — w tym samym czasie obracam się dookoła własnej osi — trzeba się trochę poświęcić i stracić przyjemność upijania Cię. — Puszczam mu oczko i odwracam głowę w stronę towarzystwa. Wszystkie twarze są zwrócone w moją stronę. Co ja, jakaś atrakcja?

Gdy napotykam na intensywny wzrok Flavio szybko spuszczam głowę, zakrywając swoimi włosami moją zarumienioną twarz. Czemu on tak na mnie działa? Postanawiam jednak skorzystać z sytuacji i w ten weekend się zabawić. Siadam pomiędzy Flavio i Carlosem, uśmiecham się do nich promiennie, a następnie sięgam ze stołu butelkę czystej, z której ciągnę dużego łyka.

Po raz kolejny rozglądam się po towarzystwie i napotykam wzrok Balsano. Siedzi naprzeciwko mnie z chytrym uśmieszkiem, co mu chodzi po głowie? Również się się do niego uśmiecham.

— Nieładnie upijać się samemu. — Słyszę głos Flavio i tym razem, swoją uwagę skupiam na nim.

I cały czar pryska. Uśmiecha się do mnie szeroko, a jego zęby… każdy skierowany w inną stronę. Czy mówiłam już, jak bardzo odpychają mnie krzywe zęby? Jest to moje małe zboczenie, którego próbuje się wyzbyć, ale trudno mi to idzie. Moje zauroczenie jego osobą pryska jak bańka mydlana. Halo? Niech ktoś mi pomoże!

— Nie jestem przecież sama. — Na moją twarz wkrada się grymas, który miał być uśmiechem.

Zgarniam butelkę zimnego piwa i paczkę papierosów leżących obok. Swoje kroki kieruje na taras, gdzie po turecku siadam na huśtawce. Odpalam papierosa i mocno się nim zaciągam. Wypijam z pół butelki na raz, gdy czuję że ktoś się do mnie dosiada. Spoglądam w tamtą stronę i widzę uśmiechniętą twarz Fabiána.

— Mogę? — pyta pewnym siebie głosem wskazując na papierosa trzymanego w mojej dłoni. Bez żadnego słowa mu go oddaje i przyglądam mu się z ogromnym uśmiechem. Może to on będzie moim dzisiejszym towarzyszem? Chłopak wyciąga z mojej ręki butelkę i jej zawartością również się częstuje.

- Co powiesz na coś mocniejszego? - odwraca w moją stronę twarz i obdarza mnie pięknym uśmiechem.

- W sumie, czemu nie? - po czym brunet wstaje i łapie moją dłoń ciągnąc mnie za sobą.

Siedzę właśnie na blacie w kuchni i obserwuje jak brunet polewa mi już 5 kolejkę. Kolejny, który chce mnie upić? W mojej głowie już jest niezły zamęt. Sięgam po kieliszek i wypijam go do dna. Słyszę muzykę, którą ktoś załączył w salonie, dlatego łapę szybko Fabiána za rękę i kieruje się w tamtą stronę. Mam ochotę potańczyć. Brunet nie jest zbyt chętny, więc na prowizorycznym parkiecie ląduje sama. Tańczę w rytm muzyki nie przejmując się niczym. Muszę wyglądać komicznie, ale nie bardzo się tym przejmuje w tym momencie. Przystaje na chwilę, aby rozejrzeć się po pokoju. Wszyscy siedzą na kanapie i dalej piją. Jedyną osobą, która zwróciła na mnie uwagę, jest Balsano. Spoglądam w jego oczy, a pożądanie jakie w nich dostrzegam sprawia, że kolana się pode mną uginają. On chyba dostrzega moją reakcje, ponieważ jego usta wyginają się w zwycięskim uśmiechu. Nagle czuję na swoich biodrach czyjś dotyk. Odwracam się w tamtą stronę i napotykam, zamglony przez alkohol, wzrok Fabiána. Chłopak nachyla się nade mną najprawdopodobniej w celu pocałowania mnie, jednak ja odsuwam szybko głowę i jego usta natrafiają na moją szyję. Wybucham głośnym śmiechem, ponieważ jego oddech przeraźliwie mnie łaskocze. Odchylam się coraz bardziej do tyłu i o mało co się nie wywracam, przez alkohol płynący w moich żyłach. Po chwili nie czuję już na swoim ciele ciepła spowodowanego dotykiem drugiej osoby. Uchylam moje powieki i widzę Flavio, który szarpie się z Fabiánem. O co tu chodzi do cholery?

- Stary, co Ty odpierdalasz?! - blondyn zwraca się do Fabiána. Jestem totalnie skołowana. - Dobrze wiesz, że spodobała mi się od początku. - przepychają się jeden przez drugiego, a oboje ledwo stoją na nogach. Flavio mocno wstawiony, chyba sam nie wie co robi, ale zamachnął się mocno i z impetem uderzył bruneta w twarz. Alkohol, który wlałam w siebie powoduje, że wybucham śmiechem. Mężczyźni to idioci. Mimo, że powinnam się przejąć tym co dzieję się teraz przede mną, nie robie nic innego oprócz śmiania się. Akcja nabiera tępa, więc wkracza Simon. Rozglądam się po pokoju i na widok tych wszystkich przerażonych min, chcę mi się śmiać jeszcze bardziej. Na moim ramieniu czuję tak dobrze mi znane ciepło. Oglądam się w tą stronę i napotykam czekoladowe spojrzenie Balsano. Chłopak splata nasze dłonie razem i ciągnie mnie w stronę mojego pokoju. Po drodze zgarnia pół litra czystej i dwa kieliszki.

Siedzimy w ciszy na fotelach na moim balkonie i obserwujemy rozgwieżdżone niebo. Mogłoby być miło gdybym była trzeźwa. Obecnie nudzi mi się niemiłosiernie i mam nadzieję, że brunet za chwile coś zaproponuje. Jednak on wybucha głośnym śmiechem.

- O co Ci chodzi Balsano? - pytam, bo jestem całkowicie zdezorientowana.

- Pij. - wskazuje na pełny kieliszek stojący przede mną i sam wychyla swój do dna. Myślę, że jest równie wcięty co ja. - Wiesz Luna, doprowadzałaś mnie dziś do szewskiej pasji. - wyznaje z pijackim uśmiechem, a następnie przechyla kolejny kieliszek.

- Możesz jaśniej? - nie za bardzo rozumiem o co mu chodzi, mój umysł zaćmiony przez alkohol mało co ogarnia. Co mogło nie spodobać mu się w mojej zabawie?

- Byłem już w stanie interweniować, ale moja konkurencja pozbyła się siebie sama nawzajem. - po czym po raz kolejny wybucha śmiechem. Na mojej twarzy pojawia się kpiący uśmiech. Balsano był zazdrosny. - Noc spędzisz ze mną Skarbie. I z nikim innym. - puszcza mi oczko i głową nakazuje znowu się napić.

- Twoje motto na dziś to “upić Valente, będzie łatwiejsza”? - pytam z pijackim akcentem, a brunet w odpowiedzi tylko rozbawiony kiwa głową. Podchodzę do niego powoli, ciągle patrząc w jego oczy i delikatnie siadam na jego kolanach. Łapę go moimi, jak zwykle - zimnymi dłońmi, za kark i przysuwam bliżej siebie. Czuję jak po jego ciele przechodzi dreszcz. Z premedytacją zaczynam się wiercić i patrząc w jego oczy pełne pożądania, szepcze:

- Nie musisz Balsano. Już jestem Twoja. - po czym mocno przygryzam dolną warge. Brunet widząc to ze świstem wciąga powietrze i swoimi dłońmi mocno ściska za moje pośladki.

- Nawet nie wiesz Lu, jakie to jest podniecające. - chłopak przymyka oczy i jego ręce wędrują po moim ciele z pośladków na biodra, a następnie na talię i plecy. Mój wzrok pada na jego lekko rozchylone wargi, a we mnie wybucha ogromna ochota aby ponownie ich skosztować. Nachylam się nad jego twarzą, co powoduje mój delikatny ruch, więc brunet otwiera swoje oczy. Nasze wargi dzielą milimetry, a nasze urwane oddechy mieszają się ze sobą tworząc jedność. Napięcie jakie wyrosło między nami jest nie do wytrzymania. Nie mija sekunda, a ja gwałtownie wbijam się w jego pełne usta. Tęskniłam za tą pieszczotą, która daje mi niewyobrażalną przyjemność. Tym razem chłopak przygryza moją warge, co powoduje mój stłumiony jęk. Czuję jak się uśmiecha. Nasze języki łączą się w ognistym tańcu, który trwa bez końca. Jego dłonie lądują pod moją bluzką, a na moim ciele pojawia się gęsia skórka spowodowana jego parzącym dotykiem. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam dlatego szybko łapę koszulkę bruneta i ściągam ją przez głowę, przy czym nasze wargi rozstają się na chwilę. Chłopak patrzy na mnie z wyrzutem, po czym gwałtownie łapie moją twarz i przysysa się do moich warg. Matko, jak on całuję, jeszcze chwila i będzie po mnie. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym czegoś nie odwaliła. Aby nas trochę ostudzić - odrywam się od chłopaka i szybko wbiegam do pokoju. Tym razem nie dzieje się tak jak ostatnio i Balsano nie pozwala mi uciec. Przyciąga mnie do siebie mocno, tak że pomiędzy naszymi ciałami nie ma nawet milimetrowej odległości. Delikatnie kładzie mnie na łóżku, uprzednio zdejmując moją koszulkę. Składa gorące pocałunki wzdłuż mojej żuchwy, schodząc na szyję, gdzie zostawia po sobie czerwone ślady. Pokój wypełnia mój głośny jęk.

To będzie niezapomniana noc dla nas obojga.

• • •

Przepraszam, że dopiero teraz, ale powstrzymała mnie siła wyższa, czyli brak internetu i niestety nie dałam rady wcześniej.
Nie wiem czy spodziewałyście się czegoś innego, ale mam nadzieję, że to też Wam się spodoba.
Z niecierpliwością czekam na komentarze i opinie.
Kocham i buziak 💋💋💋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top