séptimo día
Sobota. Ze snu budzi mnie okropne pragnienie, jak i śpiew ptaków, który słychać przez otwarte okno balkonu. Już czuję ból głowy, który będzie towarzyszył mi cały dzisiejszy dzień. Czuję ciężar czyjejś ręki na moim brzuchu. Na początku jestem lekko przerażona, ale za chwilę przypomina mi się przebieg całej nocy. Może to oklepane, ale nie wiem jak to inaczej opisać. Była to najlepsza noc w moim życiu. I nawet moje dzisiejsze samopoczucie nie jest w stanie tego zmienić.
Powoli odwracam się w stronę chłopaka, który dalej śpi, pochrapując przy tym słodko. Gdy widzę jego spokojną twarz to uśmiech sam wkrada się na moje usta.
- Ile jeszcze czasu masz zamiar się tak na mnie gapić? - lekko się wzdrygam, gdy słyszę zachrypnięty głos bruneta. Byłam pewna, że jeszcze śpi.
- A co? Zabronisz mi Balsano? - uśmiech nie schodzi z mojej twarzy, humor dziś mi dopisuje.
- Może. Takie wspaniałe widoki to tylko za opłatą. - wreszcie odwraca się w moją stronę, otwiera oczy i przenikliwie mi się przygląda.
- Co masz na myśli? - swoje palce wplatam w jego lekko za długie loki i delikatnie się nimi bawię.
- Niech pomyślę. - z uśmiechem na twarzy udaje, że się zastanawia. Wywołuje to mój cichy śmiech. - Na przykład to Valente. - mówi, po czym podnosi się na łokciach i składa słodki pocałunek na moich wargach, spierzchniętych po całonocnych zabawach. Cicho wzdycham pod nosem.
- Słaby jesteś Balsano. - odpowiadam mu, a w jego oczach dostrzegam rozdrażnienie. Chłopak zawisa całym ciałem nade mną.- jaka to zapłata skoro będzie sprawiać mi to większą przyjemność niż Tobie? - nasze twarze dzieli centymetr, jego gorący oddech owiewa moją zimną skórę. Przymykam oczy i niecierpliwie czekam na to wspaniałe połączenie naszych warg. Gdy po chwili nadal nic się nie dzieję, uchylam powieki i napotykam intensywne spojrzenie Balsano. Wpatruje się we mnie jak w obrazek. O co mu chodzi?
- Widzisz Skarbie, bo mi zależy na przyjemności nas obojga. Więc w zupełności mi to wystarcza. - po tych słowach chce mnie pocałować, lecz ja szybko się odchylam. Wiem, że może to skończyć się źle, a ja w tym momencie nie mam na to czasu. Czuję na sobie palące spojrzenie bruneta, pełne wyrzutu.
- Wybacz, ale dobrze wiesz że nie skończy się to na jednym buziaku. A ja umówiłam się dziś z dziewczynami na spędzanie czasu razem. - wstaje z łóżka nie przejmując się swoją nagością. Sięgam z walizki czystą bieliznę, która od razu na siebie zakładam. Jestem potwornie głodna, dlatego najpierw postanawiam zejść na śniadanie, a dopiero później wziąć prysznic. Z podłogi podnoszę koszulkę bruneta i zarzucam ją na swoje ciało.
- Idziesz ze mną? - pytam chłopaka, gdy znajduje się już w drzwiach. On ochoczo kiwa głową, po czym nasuwa na siebie swoje bokserki, podchodzi do mnie i splata nasze palce razem. Na ten gest uśmiech sam wkrada się na moje wargi, ponieważ też lubię czuć jego obecność, ciepło.
Zanim jednak schodzimy na dół chłopak jeszcze idzie do siebie, aby założyć jakieś spodnie dresowe. Postanawiam na niego nie czekać i sama idę do kuchni, skąd dochodzą odgłosy rozmowy. Wchodzę do pomieszczenia, a wzrok wszystkich zgromadzonych pada na moją osobę. Są tutaj wszyscy, brakowało tylko mnie i Balsano.
Widzę jak Nina i Ámbar cichą chichoczą pod nosem. A Simon z Gastonem kolejny raz wymieniają się plikiem banknotów. Zaczyna już irytować mnie to, że ostatnio jestem powodem wszystkich śmiechów.
- Z czego śmiejecie się tym razem kochane moje? - pytam sarkastycznie.
- Ładna koszulka… i szyja. - odpowiada mi wesoła Nina. I to jest takie śmieszne? Przecież to było raczej do przewidzenia.
- No i co w tym takiego śmiesznego? - zadaje kolejne pytanie lekko zdezorientowana.
- W sumie to nic, gdyby nie to, że Gaston już drugi raz przegrał 200 złotych. - wszyscy wybuchają głośnym śmiechem, z wyjątkiem Peridy.
- Za co tym razem? - pytam lekko rozbawiona. Może za pierwszym razem mnie to trochę wkurzyło, ale teraz nie przejmuję się tym jakoś bardzo.
- No bo kurde… wczoraj Matteo był tak na Ciebie wkurzony, to myślałem, że tym razem Ci nie ulegnie. - odpowiada mi naburmuszony Gaston. - a Ty tu sobie jak gdyby nigdy nic wchodzisz w jego koszulce i kilkoma malinkami na szyi! - kończy wypowiedź już trochę bardziej wkurzony.
- O proszę! Jest i sprawca mojego bankructwa! - kuchni wchodzi Balsano, a wszyscy włącznie ze mną, wybuchają głośnym śmiechem.
- Nie wiedziałam, że jesteś takim zazdrośnikiem. - szepcze do jego ucha, gdy tylko znajduje się koło mnie.
- Bo jesteś moja. - odpowiada mi również szeptem, abym tylko ja mogła to usłyszeć, po czym całuję mnie czule w czoło i siada do stołu. Okeej, nie było to zbyt osobiste wyznanie? Nie podoba mi się to, choć nie będę ukrywała, że gdzieś w głębi zrobiło mi się cieplej na sercu. Jedyne wolne miejsce przy stole dla mnie jest pomiędzy Flavio, a Fabiánem. Co za ironia losu. Chwilę zastanawiam się czy ryzykować, ale jednak postanowiłam usiąść między nimi. Czego po chwili żałuję, ponieważ ciągle czuje na sobie ich palące spojrzenia.
- Więc chłopcy, jakie macie plany na dzisiaj? - uśmiecham się nerwowo, chcąc przerwać ciszę jaka zapanowała w pomieszczeniu.
- My od samego rana plażing, smażing i te sprawy. - odzywa się do mnie Simon ze szczerym uśmiechem. - Właśnie Matteo idź się przyszykować, ponieważ czekamy tylko na Ciebie.
Chłopaki wyszli z domu jakieś dwie godziny temu, a ja z dziewczynami korzystamy z ich nieobecności i popijając drinki, smażymy się na leżakach znajdujących się na tarasie.
- Luna. - słyszę głos mojej siostry. Otwieram oczy, zakładam moje okulary przeciwsłoneczne na głowę i spoglądam w kierunku mojej siostry. - jak tam z Matteo? Nic nam o nim nie mówisz, a widzę, że tam ostro między Wami. - unosi dwuznacznie brwi i razem z Niną wybucha głośnym śmiechem.
- W sumie to nie wiem dziewczyny. - naprawdę nie wiem co mam im powiedzieć. - To niezobowiązująca relacja z korzyściami dla obu stron. - parskam cicho śmiechem na te słowa. To dowaliłam.
- Nie podoba Ci się? - pyta zaciekawiona Nina.
- W sumie to nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Muszę przyznać, że jest niesamowicie przystojny, a do tego niewyobrażalnie dobry w łóżku. Ale tak szczerze, to ja nawet nie znam jego charakteru. - po tarasie kolejny raz roznosi się głośny śmiech. - a jak tam z Simonem Am? Bo też nie za dużo o tym mówisz. - nie chcąc ciągnąć dłużej rozmowy na mój temat, zadaje pytanie do siostry.
- Jest wspaniale! Chyba zaczyna się dziać wreszcie między nami coś poważnego! - zachwyca się podekscytowana, cieszę się gdy widzę ją taką szczęśliwą.
- To super! Nina, a co słychać w małżeństwie? - pytam rozbawiona przyjaciółki, która na moje słowa jedynie przewraca oczami.
- Luna wiesz, że nie lubię rozmawiać o tym co dzieję się pomiędzy nami, to nasza sprawa. Mogę Ci jedynie powiedzieć, że jestem szczęśliwa jak nigdy. - uśmiecha się do mnie krzywo, a ja mimo wszystko wiem, że mówi prawdę, ponieważ to szczęście widać w jej oczach.
- A co powiecie na małe śledztwo? - zwraca się do nas Ámbar i podekscytowana klaszcze w dłonie.
- Nie bardzo rozumiem. Co masz na myśli? - Nina pyta Am, marszcząc przy tym śmiesznie brwi.
- Pójdziemy nad jezioro i zobaczymy co robią chłopaki! - siostra wybucha śmiechem niezmiernie dumna ze swojego planu. Z tej strony to jej jeszcze nie znałam.
- W sumie to czemu nie. I tak nie mamy co robić, a może zaliczymy jeszcze kąpiel w jeziorze. - zwracam się do niej, nie chcąc zabierać jej radości z tego pomysłu, który dla mnie był trochę głupi.
Jesteśmy już prawie na plaży, z daleka możemy dostrzec, że chłopcy nie są sami. Koło całej szóstki siedzą ze cztery dziewczyny. Ámbar i Nina, gdy tylko to zauważają zaczynają się gotować ze złości, na co ja wybucham głośnym śmiechem, za co po chwili zostaje skarcona przez wyżej wymienioną dwójkę. Jak tak dłużej się przyglądam to zauważam, że Balsano z jakąś blondynką całkiem dobrze się dogadują. Widać, że chłopak ma na nią ochotę. Na mojej twarzy pojawia się chytry uśmiech. Już mam plan na kolejną zabawę. Gdy tak dziewczyny stoją i się zastanawiają co mają zrobić, ja ruszam w stronę chłopaków. Przerzucam swoje włosy, a na twarz przybieram jeden z moich najpiękniejszych uśmiechów. Gdy jestem już wystarczająco blisko z wielką gracją siadam okrakiem na kolanach chłopaka i na jego ustach składam dość krótki, ale czuły pocałunek.
- Cześć kochanie. - z uroczym uśmiechem odwracam się w stronę dziewczyny, przez co o mało nie spadam z kolan bruneta. O matko i córko, Balsano gdzie Twój gust? Dziewczyna ma na sobie z pół tony tapety, a jej platyna, aż razi w oczy. Po chwili mój wzrok pada na jej dekolt i już wszystko staję się jasne. Idiota. Dziewczyna natomiast jakby mogła to zabiłaby mnie wzrokiem. Uśmiecham się do niej sztucznie, a ona już chyba zrozumiała i podnosi się szybko z piasku zabierając ze sobą swoje przyjaciółki. Gdy są wystarczająco daleko wybucham głośnym śmiechem, przez co zostaje zgromiona wzrokiem przez całe towarzystwo. Matteo opiera czoło o moje ramię i ciężko wzdycha, przy okazji mocno zaciska swoje duże dłonie na moich nagich udach.
- Ja przysięgam, że kiedyś Cię zabije Valente!
• • •
Dzisiaj przychodzę do Was z drugim rozdziałem. Mam trochę wolnego więc, udało mi się go dodać.
Matteo coraz trudniej wytrzymać bez Luny. A co z Luną? Ona sama nie wie czego chcę. Chyba, że można zaliczyć do tego zabawę!
Niecierpliwie czekam na relacje i komentarze!
Duży buziak ode mnie dla Was 💋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top