diecinueveavo día • segunda parte

Pokój wypełnia pomarańczowe światło zachodzącego słońca. Przez otwarte drzwi balkonowe do środka wpada delikatny, morski wiatr, który wprowadza w ruch śnieżnobiałe zasłony. Z dworu dochodzą do mnie dźwięki wydawane przez nadmorskie mewy. Jest tak abstrakcyjnie idealnie. Od dwóch godzin leżę na ogromnym łóżku i obserwuję śpiącego obok mnie bruneta. Jego klatka piersiowa miarowo unosi się i opada, pogrążony jest w głębokim śnie. Wpatruję się w niego jak zahipnotyzowana. Mój wzrok przyciągają jego widoczne kości policzkowe, długie rzęsy, zgrabny nos. Na jego brodzie dostrzegam trzydniowy zarost, który sprawia, że chłopak wydaje się jeszcze piękniejszy. Chciałabym, aby ta chwila spokoju trwała wiecznie. Niczego więcej mi teraz nie potrzeba oprócz tej błogiej ciszy i świadomości, że mam w nim wsparcie. Na moment się zapominam i moją zimną dłonią delikatnie zaczynam jeździć po policzku bruneta. Chciałam się upewnić, czy to aby na pewno jest prawdziwe. Czy mój zmęczony umysł nie płata mi figli, a ja zaraz nie obudzę się na sofie w salonie całkowicie sama. Gdy tylko moja lodowata skóra spotyka się z jego rozgrzaną, chłopak na chwilę marszczy swoje brwi. W obawie o przedwczesne jego obudzenie, szybko cofam rękę i postanawiam podziwiać go już tylko ze znacznej odległości. Jego osoba wzbudza we mnie wiele sprzecznych uczuć. Do końca nie jestem pewna tego, co do niego czuję. Jego wcześniejsze słowa wprowadziły mnie w takie zaskoczenie, że do końca sama nie byłam pewna swoich czynów. Ale czy to aby na pewno jest miłość? Czy to co nas łączy można określić, aż tak wielkim słowem? Dla niektórych wręcz bezcennym? Ja sama nie wiem co to za uczucie - obdarzyć kogoś miłością bezwarunkową. Nawet nie wiem, czy coś takiego w ogóle istnieje. Czy ja jestem w stanie poświęcić się dla drugiej osoby? Czy stać mnie na wiele wyrzeczeń? Tego nie wiem. Wiem jednak, że przy chłopaku, który leży właśnie koło mnie, czuję się sobą. Wiem, że nie muszę nikogo udawać. Przy nim czuję, jakby moje serce i życie było wypełnione jasnym światłem, gdzie nie ma miejsca na nic złego. Przy nim czuję się bezpiecznie. W jego ramionach odnajduję spokój i szczęście. Ale czy to wystarcza? Czy w tak krótkim czasie można obdarzyć człowieka tak silnym uczuciem?  Pod wpływem impulsu, krótkiej chwili, wypowiadam nieprzemyślane słowa, które nie powinny w ogóle paść z moich ust.

- Kocham Cię Balsano… - cichy szept, który wydostał się z moich warg wprowadza mnie w ogromne przerażenie. Moje serce na chwilę gubi rytm, który już po chwili odzyskuje, ponieważ uświadamiam sobie, że chłopak pogrążony we śnie nie mógł tego usłyszeć.

- Wiem Valente. - jego zachrypnięty głos sprawia, że zastygam w bezruchu. Moje oczy powiększają się do wielkości pięciozłotówek, a na moje poliki wkrada się ogromnych rozmiarów rumieniec. Chłopak szybko się przeciąga, a następnie przewraca się na prawy bok, tak że leży przodem do mnie. Jego jeszcze lekko zaspane oczy promieniują nieopisanym szczęściem, a na ustach gości jeden ze słodszych uśmiechów. Widok ten tak rozczulił moje serce, że bez wahania przesuwam się tak, że leżymy naprzeciwko siebie - twarzą w twarz, które dzieli kilka centymetrów. Na mojej wargach pojawia się nieśmiały uśmiech, jednocześnie staram się nie przerywać kontaktu wzrokowego.

- Ah, tak? Niby skąd Balsano? - pytam cichym głosem. Nie chciałam, żeby usłyszał te słowa, na pewno nie teraz.

- Bo widzisz Luna, ja wiem wszystko. A Tobie, zadziwiająco trudno jest ukryć uczucia przede mną. Wszystko mogę wyczytać z Twoich pięknych, zielonych oczu. - odpowiada mi na pytanie patrząc prosto w moje oczy. Jego głos brzmi, jakby był pewien tego co mówi. Nie zastanawiając się długo, przysuwam się jeszcze bliżej i swoimi wargami delikatnie muskam jego. Matteo bez wahania podłapuje zabawę i mocno chwyta mnie za tył głowy, nie pozwalając bym się odsunęła i przy tym natychmiast pogłębia nasz pocałunek. Jest on inny niż wszystkie poprzednie. Mój świat się zatrzymuje, a wszystko dookoła przestaje istnieć. Jesteśmy tylko my. Złączeni w miłosnym uniesieniu. Teraz bez wahania mogę to tak nazwać. Nasz pocałunek jest pełen miłości. Ale czy prawdziwej i szczerej?

Po dość długim czasie niechętnie się od siebie odrywamy i łapczywie łapiemy powietrze, którego zaczynało nam powoli brakować. Moja głowa ląduje na jego klatce piersiowej, jak najbliżej serca. Uzależniłam się od jego bicia i rytmu. Chłopak swoją dłoń wplata w moje włosy, którymi zaczyna się bawić. Nawija na palce kosmyki moich włosów, aby po chwili je puścić i zrobić dokładnie do samo. Chwilę takie jak ta są czymś co chciałabym zapamiętać do końca życia. Jednak sprawa, która siedzi z tyłu mojej głowy wciąż nie daje mi spokoju i dopóki jej nie wyjaśnimy, nigdy nie będę mogła z tych chwil czerpać szczęścia pełnymi garściami.

- Wyjaśnisz mi tą sytuację? - pytam niepewnym głosem, ponieważ przeraźliwie boję się tego co mogę usłyszeć w odpowiedzi. - Sytuację z Susaną? - słyszę jak chłopak ciężko wzdycha, a ja ze zdenerwowania mocno zaciskam swoje powieki.

- Telefon, który dostałem przedwczoraj nie miał z tym nic wspólnego Skarbie. - mówi, a ja czuję lekką ulgę, ponieważ obawiałam się tego, że to właśnie ta blond dziewczyna mogła go tak uszczęśliwić. Tak, jak mi się jeszcze nigdy nie udało. Jednak nie to mnie najbardziej trapi. Oczekuje jakichkolwiek wyjaśnień co do sytuacji z wczoraj.

- A jeśli Ci chodzi o to zdjęcie… Ehh, Luna… Dostałem wczoraj od niej smsa z prośbą o pilne spotkanie. Napisała w nim, że już sobie nie radzi, że nie wie co ma robić, że jest zrozpaczona i nie widzi już dla siebie przyszłości… Co miałem zrobić? Jak najszybciej pojechałem się z nią spotkać, dlatego tak szybko opuściłem mieszkanie... - Matteo przerywa swoją wypowiedź, aby wziąć głęboki oddech. - Spotkałem się z nią, a ona zaczęła płakać mi i użalać się nad sobą… Teraz już wiem, że to była tylko kolejna z jej głupich gierek… Rzuciła mi się w ramiona i nie chciała w ogóle puścić. Już wtedy wydawało mi się to podejrzane, ponieważ powody z jakich płakała były tak błahe, że jedyne co miałem ochotę zrobić to wywrócić oczami. I właśnie wtedy ktoś zrobił nam zdjęcie, które szczerze przyznam, że mogłaś odebrać za dwuznaczne… Ale uwierz mi! Mnie z nią nic nie łączy… -  chłopak kończy swoją wypowiedź, całuje mnie lekko w czoło, a później obejmuje swoimi silnymi ramionami. Jednak ja szybko zrywam się do pozycji siedzącej i próbuję wszystko powoli przeanalizować.

Czy to może być prawda? Brunet nieraz mi udowodnił, że już nie zależy mu na dziewczynie. Udowodnił, że zależy mu na mnie… Muszę w końcu zacząć wierzyć w jego słowa i nie szukać w nich drugiego dna. Nagle do głowy przychodzi mi pewien pomysł. Teraz wszystko układa się w logiczną całość. Przecież im od początku zależy na tym samym.

- Myślę, że wiem o co chodzi… - odpowiadam mu wreszcie, po dość długiej ciszy, pewnym siebie głosem. - Matteo! Przecież to wszystko jest jasne! - uradowana odwracam się w jego stronę i zauważam, że chłopak siedzi oparty o zagłówek łóżka i bacznie mi się przygląda.

- Co takiego Skarbie? - odpowiada mi rozbawiony moim zachowaniem. Na jego ustach błąka się mały uśmiech.

- To sprawka Carmen! Ona to wszystko ukartowała… Sprowadziła tu Susanę i sprowokowała już drugą taką sytuację. - mówię podekscytowana tym, że chłopak najprawdopodobniej nie zrobił nic złego. A ja jak głupia uciekłam… Teraz jest mi z tym naprawdę źle, ale to właśnie tutaj udało nam się wreszcie normalnie porozmawiać, wszystko wyjaśnić. Na moje usta wkrada się ogromny uśmiech, wreszcie czuję się w pełni wolna. Nie myślę na razie o problemach, które czekają na nas, gdy tylko wrócimy do szarej rzeczywistości. Tutaj żyjemy w innym świecie. Widzę jak chłopak zamyka powieki i ciężko wypuszcza powietrze z płuc. Po chwili na mnie spogląda, a w jego oczach mogę dostrzec lekkie rozbawienie.

- Wszystkim usilnie zależy na tym, żebyśmy nie byli razem. - rzuca wesołym tonem, a ja natomiast gromie go wzrokiem.

- My nie jesteśmy razem! - z udawanym zbulwesrowaniem mu odpowiadam, ledwo co powstrzymując swoje rozbawienie.

Balsano natychmiast reaguje, zrywa się ze swojego miejsca i rzuca się na mnie. Dosłownie. Przygważdża mnie swoim ciałem do materaca, dłońmi chwyta moje nadgarstki, a jego głowa zwisa nad moją.

- Już niedługo! - krzyczy na cały pokój, a w jego oczach dostrzegam tak wiele iskierek szczęścia. Ja również czuję się szczęśliwa. Z nim.

- Yhmm… Za marzenia nie karają Mattuś. - odpowiadam ironicznie na jego głośne wyznanie i wybucham donośnym śmiechem, gdy tylko chłopak zaczyna mnie łaskotać.

Cofam swoje słowa. Dopiero teraz jest idealnie.

• • •

Witam moje Kochane i Mateusz oczywiście!
Na samym wstępie chciałabym życzyć Wam wszystkich wspaniałych wakacji!👊
Juhuu!
Co do rozdziału, hmmm...
Sami oceńcie.
Wreszcie wracamy do szczęśliwego Lutteo! Hurraaa!
Mam jednak nadzieję, że szczęśliwi wzbudzą w Was takie samo zainteresowanie, jak Ci nieszczęśliwi!
No i wreszcie  mamy tak długo wyczekiwane wyznanie Luny... 🙈
Niecierpliwie czekam!
Przepraszam za błędy, ale dodaje na szybkości.
Buziak 💋💋💋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top