diecinueveavo día

Ayer todavía:

Zdenerwowany chłopak wpada do mieszkania, w którym obecnie mieszka. Ledwo powstrzymuje się przed rozwaleniem czegoś. Spotkanie, który odbył jeszcze kilka minut temu kompletnie wyprowadziło go z równowagi i sprawiło, że w jego głowie powstał wielki bałagan. Jednak nie to jest teraz najważniejsze. Próbuje się uspokoić, ponieważ na głowie ma teraz dużo ważniejsze sprawy. Dziewczyna, która teraz zapewne siedzi w swoim pokoju, nie jest potrzebne więcej zmartwień. Szybkim krokiem idzie do jej pokoju - chce już przy niej być. Z hukiem otwiera drzwi do jej królestwa, ale jedyne co tam zastaje to ogromny bałagan. Jakby ktoś pakował się w pośpiechu. Skoro nie ma jej tutaj to jest pewien, że albo siedzi dalej w salonie, albo na tarasie. Szybko się tam udaje, ale w żadnym z tych miejsc nie zastaje drobnej szatynki. Gdzie jesteś do cholery? Wkurzony do granic możliwości wpada do pokoju jej siostry, skąd dochodzą go głośne śmiechy.

- Gdzie Luna? - pyta dwójki siedzącej na łóżku dziewczyny. Ledwo powstrzymuje swoje emocje. Targają nim sprzeczne uczucia. Błaga w myślach, aby dziewczyna nie wpadła na żaden ze swoich pomysłów, pokroju wczorajszego. Zdezorientowani Simon i Ámbar patrzą na niego niezrozumiale.

- Siedzi w salonie? -  dziewczyna odpowiada mu pytaniem retorycznym z dziwnym wyrazem twarzy.

- Nie ma jej nigdzie! Simon, do jasnej cholery, prosiłem Cię! - chłopak już nie powstrzymuje żadnych emocji. Wręcz wrzeszczy na dwójkę nastolatków, a swoje dłonie brutalnie wplata we włosy, za które następnie mocno pociąga. Wygląda na wyjątkowo przejętego całą sytuacją.

- Jak to? - wyżej wymieniony chłopak gwałtownie zrywa się z miejsca i robi dokładnie to samo, co Balsano jeszcze kilka chwil temu.

- Nie ma jej. - wzrok Simona jest pełen poczucia winy, gdy wraca z powrotem do pokoju Ambar. Dwójka mężczyzn patrzy na siebie zrezygnowana i gorączkowo zastanawiają się co mogło stać się z dziewczyną. Oboje wiedzą, że Diego dnia dzisiejszego nie byłby w stanie nic jej już zrobić.

- Ktoś mi powie co się dzieje?! Przecież Luna mogła wyjść po prostu na spacer. Czemu aż tak panikujecie?! - po chwili i blondynka zrywa się z łóżka i wkurzona spogląda raz na jednego chłopaka, raz na drugiego.

- Ambar...jest coś o czym nie wiesz… - Simon spogląda na dziewczynę wzrokiem pełnym skruchy. Wie, że obiecał młodej Valente, że nic nie powie jej siostrze, jednak sytuacja go do tego zmusza. Nikt nie wie co mogło się z nią stać, a w ich głowach lęk o jej osobę jest coraz większy. Dziewczyna jest w takim stanie, że oboje są pewni, że zdolna jest do naprawdę wszystkiego.

- Czekaj! - Ambar gwałtownie mu przerywa i wyciąga ze swojej kieszeni telefon. Ze zmarszczonymi brwiami dokładnie analizuje treść wiadomości, jaką dostała.

- Luna napisała mi wiadomość… - niepewnym głosem zwraca się do swoich towarzyszy i kolejny już raz patrzy na nich niezrozumiale. Gdy tylko brunet słyszy te słowa, wyrywa z rąk dziewczyny telefon i robi dokładnie to samo co ona jeszcze chwilę temu.

- Gdzie macie te cholerne domki?! - wkurzony oddaje dziewczynie telefon. Martwi się o Lunę. Dobrze wie, że z jej stanem psychicznym nie jest za dobrze. Nie chce, aby stało się coś przez co wszyscy będą cierpieć. Dokładnie wie, że dziewczyna nie potrzebuje teraz samotności, a jego obecności. Wie, że musi jej pomóc.

- Nie wiem Matteo! Jest ich z 10, a każdy rozrzucony w innym zakątku kraju! - dziewczyna zrezygnowana unosi ręce do góry. Naprawdę nie ma pojęcia do którego mogła udać się jej siostra. Zaczyna powoli się martwić. Kompletnie nie rozumie co właśnie się dzieje.

- A klucze do nich? Musicie je trzymać w domu! - do głowy chłopaka przychodzi pewien pomysł. Jest to jego ostatnia deska ratunku. Jeśli się nie powiedzie, będzie w stanie odwiedzić każdy z tych domków, tylko po to aby odnaleźć dziewczynę.

- Są w szafce w przedpokoju, ale co Ci po nich? - Matteo coraz bardziej zaczyna irytować zdezorientowanie i jednocześnie dociekliwość Ambar. Nie ma czasu na takie rzeczy.

- Pokaż mi je! - unosi głos, już na maksa wkurzony, jednak od razu tego żałuję, gdy widzi reakcję dziewczyny na jego krzyk.

- Przepraszam… - jego głos jest skruszony, jednak on mimo wszystko w ogóle się nie uspokaja. Wie, że zaraz straci cierpliwość. Blondynka bez słowa kieruje się do przedpokoju i z jednej z szuflad komody, wyciąga pudełko pełne kluczy. Wszystkie wyciąga i każdy poszczególny dokładnie analizuje.

- Brakuje tego do domku nad morzem! - po chwili zadumy, wreszcie mówi podekscytowana tym, że udało się jej to odkryć. Nie jesteś taka sprytna, jak Ci się wydawało Valente. Balsano wywraca oczami, nie ma pojęcia czym dziewczyna tak się zachwyciła.

- Gdzie on jest? - pyta ją, a w tym samym czasie już zakłada swoje buty. Idzie do pokoju, aby spakować kilka najpotrzebniejszych rzeczy.

- Matteo… jest 23, a to jest dobre 6 godzin jazdy stąd… - dziewczyna mu odpowiada, jednak on nie oczekiwał takiej odpowiedzi, dlatego irytuje się jeszcze bardziej.

- Gdzie to jest?!! Ambar nie obchodzi mnie to ile czasu się tam jedzie! Chcę znać adres! - sfrustrowany odwraca się w stronę dziewczyny, a jego donośny głos rozchodzi się po całym mieszkaniu. Blondynka już lekko wystraszona, podaje mu adres oraz mówi, aby na siebie uważał. Balsano w odpowiedzi mamrocze tylko ciche "dzięki" pod nosem i w ekspresowym tempie opuszcza mieszkanie, a następnie kieruje się do swojego samochodu. Szybko do niego wsiada, a torbę rzuca wkurzony na miejsce pasażera. Wreszcie ma chwilę, aby trochę odetchnąć i pozbierać myśli. Opiera zrezygnowany swoją głowę o zagłówek i nabiera dużo powietrza, które po chwili ze świstem wypuszcza. Co Ty miałaś w głowie dziewczyno? Nie wie ile dokładnie tak siedzi, ale zdążył się uspokoić na tyle, aby bezpiecznie prowadzić auto. Zanim jednak jeszcze rusza postanawia wysłać dziewczynie krótkiego smsa. Chce, aby wiedziała, że przed nim nie ucieknie, a nawet jeśli to on będzie jej szukał dopóki nie znajdzie.

Ahora:

Nie mogłam spać całą noc. Myśli, które mnie męczą nie dają mi odpłynąć do krainy Morfeusza chociaż na chwilę. Za każdym razem, gdy zamykam oczy widzę te czekoladowe tęczówki pełne szczęścia. Miałam od Ciebie odpocząć, a nawet tutaj nie dajesz mi spokoju. Rezygnuję z dalszej walki i jednym ruchem zrzucam z siebie kołdrę. Na stopy nasuwam ciepłe bamboszki, a na ramiona zakładam gruby szlafrok. Zanim jeszcze wychodzę z pokoju to szybko zerkam na zegarek i dostrzegam, że jest dopiero 6. Czeka mnie długi dzień. Gdy tylko docieram do kuchni, zaparzam sobie duży kubek kawy. Jestem pewna, że po całej nieprzespanej nocy wyglądam jak zombie. Czuję się jakbym była na kacu po jakiejś trzydniowej imprezie - kompletnie wyprana z życia. Chwytam w swoje lodowate dłonie kubek z gorącą cieczą i swoje kroki kieruje w stronę tarasu. Siadam na jednym z foteli, przymykam powieki i biorę głęboki wdech. Na moje usta wkrada się mały uśmiech, uwielbiam nadmorskie klimaty. Odstawiam na stolik kubek, a dłonią sięgam do kieszeni mojego szlafroka. Ruch ten powoduje, że moje nogi zostają odkryte, a na nich pojawia się gęsia skórka.

- Dzień dobry. - słyszę po mojej prawej stronie cichy, zachrypnięty głos. Powoduje to, że z głośnym piskiem podskakuje w miejscu. Szybko spoglądam w tamtą stronę i widzę tak bardzo pożądanego i jednocześnie niepożądanego, człowieka. Chłopak siedzi nonszalancko oparty, a swój wzrok utkwił w mojej osobie.

- Co Ty tu robisz?! - mój głos bardziej przypomina pisk. Jestem strasznie skołowana i jednocześnie zaskoczona. Nie tak to miało wyglądać. Nie sądziłam, że ruszysz za mną w pogoń.

- Siedzę i czekam aż zaproponujesz mi coś do picia, ponieważ strasznie zmarzłem czekając tu na Ciebie. Czekam również na wyjaśnienia. - głos chłopaka jest wyprany z jakichkolwiek uczuć, a wzrok całkowicie pusty. Spuszczam głowę w dół i przymykam powieki, próbuję uspokoić siebie i swoje rozszalałe serce.

- Nikt nie kazał Ci tu przyjeżdżać. - z moich warg wydostaje się cichy szept, jednak mam nadzieję, że na tyle głośny, że chłopak go usłyszał.

- Niby tak, ale chciałem Lu. Kompletnie nie rozumiem co się dzieje! - brunet gwałtownie zrywa się ze swojego fotela i nerwowo zaczyna przechadzać się po tarasie. Nagle zatrzymuje się, a swój wzrok utkwił w wzburzonym morzu.

- Sama chciałabym wiedzieć… - do moich oczu znowu napływają łzy, przez co mój głos jest jeszcze cichszy niż poprzednio.

- Dobrze w takim razie ja zacznę… Dlaczego nie powiedziałaś mi od razu o sytuacji z Diego w kuchni? - jego głos pełen wyrzuty sprawia, że uwalniam wreszcie łzy i zaczynają one powoli spływać po moich policzkach.

- Telefon, który odebrałeś strasznie Cię uszczęśliwił… uważałam za zbędne dzielenie się z Tobą tymi informacjami… - po tych słowach mocno zaciskam swoje ramiona. Przeraźliwy chłód przeszył moje ciało.

- To źle uważałaś! Gdybyś mi powiedziała, to moglibyśmy uniknąć tych wszystkich sytuacji!! - podniesiony głos chłopaka sprawia, że wreszcie mam odwagę na niego spojrzeć. Widzę jak kipi ze złości, jednak ja też mam jedno bardzo ważne pytanie.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że spotykasz się z Susaną? - pytam niepewnie, ale już na niego nie patrzę. Mój wzrok błądzi po niebie, po drzewach, żeby tylko nie napotkać jego osoby.

- CO? Chyba sobie ze mnie żartujesz. - brunet nagle się uspokaja, staje w miejscu i przestaje gestykulować swoimi rękami.

- Błagam Cię! Nie rób ze mnie idiotki! - tym razem to ja nie wytrzymuje, gwałtownie wstaję z krzesła i podchodzę do niego.

- Kompletnie nie rozumiem o co Ci chodzi… - jego głos jest pełen skruchy i zdezorientowanie, jednak ja w to nie wierzę.

- Przecież widziałam na własne oczy! Też chcesz zobaczyć?! - moje całe ciało zaczyna się trząść ze zdenerwowania. Już ledwo nad sobą panuje, jestem wykończona psychicznie i fizycznie. Chłopak delikatnie przytakuje głową, a ja wyciągam z kieszeni telefon i pokazuje mu zdjęcie, które dostałam wczoraj. Zdegustowany brunet przygląda mu się dłuższą chwilę.

- Luna… jak zwykle wyciągasz pochopnie wnioski… - Matteo patrzy na mnie z troską, dłonią w której nie trzyma telefonu, próbuje dotknąć mojej twarzy. Jednak ja gwałtownie się odsuwam.

- Proszę, z chęcią posłucham Twoich bajek. - posyłam mu krzywy uśmiech, naprawdę jestem ciekawa tego co ma mi do powiedzenia. Chłopak nie zwracając uwagi na moje protesty, szybko do mnie podchodzi i obejmuje swoimi ramionami, po czym mocno mnie do siebie przyciąga.

- Puść! Nie chcę… - z moich warg wydobywa się żałosny jęk, a ja na marne się z nim szamocze, aby tylko mnie puścił.

- Przestań. Oboje tego potrzebujemy… - cicho szepcze wprost do mojego ucha. Wystarczyło tylko to, a ja już miękne. Swoimi rękami niepewnie obejmuje chłopaka w talii, a twarz wtulam w jego klatkę piersiową. Czuję tak długo wyczekiwany spokój, moje wszystkie mięśnie się rozluźniają i dopiero teraz dochodzi do mnie to, jak bardzo jestem zmęczona. Kolana uginają się pod ciężarem mojego ciała, jednak Matteo nie pozwala mi upaść. Szybko bierze mnie na ręce, tak że bez problemu wtulam się w jego szyję. Wchodzi do wnętrza domku i swoje kroki kieruje do sypialni na górze. Podchodzi do łóżka i delikatnie mnie na nim kładzie.

- Poczekaj tu na mnie chwilę  Skarbie… - tym razem jego głos jest pełen różnych uczuć. Nasze spojrzenia się ze sobą spotykają, a chłopak zastyga w bezruchu. Zwisa nad moim ciałem i dokładnie skanuje moją twarz. Po chwili delikatnie całuję mnie w czoło i znika za drzwiami łazienki. Przewracam się na lewy bok, a swój wzrok zatrzymuje na owych drzwiach. Nie wyjaśniliśmy sobie tak naprawdę nic. Jednak dzisiaj nie mam siły na więcej. Chcę żebyś za chwilę do mnie wrócił i żebyśmy mogli poleżeć razem w tym ogromnym łóżku. To będzie najlepsza forma odpoczynku dla mnie. Czas na rozmowy jeszcze przyjdzie. Na razie już nie chcę się tym zadręczać.

Po kilkunastu minutach Matteo wraca do pokoju. Powoli podchodzi do łóżka i ponownie bierze mnie w swoje ramiona. To w nich czuję się najlepiej. Błagam, nie puszczaj mnie już nigdy. Wchodzimy razem do łazienki, a do moich nozdrzy dociera lawendowy zapach olejków. Zaskoczona spoglądam w stronę wanny - wypełniona jest po brzegi wodą i pianą. Anioł, nie człowiek. Z moich ust wydobywa się cichy jęk na ten widok, co powoduje śmiech bruneta. Stawia mnie na samym środku łazienki i rozwiązuje sznurek mojego szlafroka. Powoli zsuwa go z moich ramion, a po chwili ląduje już na podłodze. Widzę, jak chłopak uśmiecha się szeroko pod nosem, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemię, gdy uświadamiam sobie, że spałam w jego koszulce. Na moją twarz wkradają się dwa duże rumieńce.

-.Kocham, gdy się rumienisz. A najlepiej z mojego powodu. - mówi spokojnym głosem, a następnie delikatnie całuje mnie w nos. Tym razem już szybkim ruchem pozbywa się koszulki i powoduje, że stoję przed nim całkowicie naga. Chłopak nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego sam zaczyna się rozbierać w pośpiechu. Gdy stoimy przed sobą całkowicie nadzy, chwyta moją dłoń i prowadzi nas do wanny. Siada w niej pierwszy, a następnie ciągnie mnie za sobą, tak że siedzę oparta plecami o jego klatkę piersiową. Chłopak obejmuje mnie swoimi silnymi ramionami, a ja mrucze pod nosem. Woda jest idealna. Wszystko jest idealne. Matteo zaczyna składać na mojej szyi gorące pocałunki, czym wywołuje przyjemny dreszcz na moim ciele.

- Kocham Cię Lu… Błagam nie zapominaj o tym. - z jego warg wydobywa się cichy szept. Słowa, które powiedział sprawiają, że gwałtownie odwracam się w jego stronę, powodując przy tym to, że z wanny wylało się mnóstwo wody. Patrzę na niego zaskoczona. Kompletnie nie spodziewałam się takich słów. Przysuwam się do niego na taką odległość, że nasze twarze dzielą milimetry. Widzę jak chłopak otwiera usta, aby powiedzieć coś jeszcze jednak ja szybko przykładam do nich palec, nie pozwalając mu na to.

- Shhh… Nie mów nic. - nachylam się nad jego twarzą i łącze nasze wargi w bardzo powolnym, lecz namiętnym pocałunku.

• • •

Witam!
Witam się i chyba żegnam...
Bo właśnie umieram!
Dziewczyny!
Może dla niektórych nie będzie to żadne osiągnięcie czy powód do dumy... Ale dla mnie tak!
60 miejsce w fanfiction...
Wow.
Serio tylko na tyle mnie stać.
Nie wiem ile razy jeszcze będę to powtarzać, ale tak strasznie się cieszę, ze podoba Wam się moja praca!
To dzięki Wam, moja książka ma aż tak wysokie miejsce w tej kategorii, za co ogromnie Wam dziękuję!
Nigdy się tego nie spodziewałam, naprawdę!
Jestem przemile zaskoczona tym wszystkim.

Wracając do rozdziału...
Ponad 2100 słów...
Kolejny mój mały rekord haha 💪
Jak już wzięłam się za pisanie to nie mogłam przestać.
Mam nadzieję,  że Wam się spodoba!
Czekam!
Kocham Was! Buziak! 💋💋💋💋💋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top