decimotercero día • tres parte

Nie wiem co mną kieruje, ale po słowach bruneta zaprzestaje wszystkich czynności. Odsuwam się od niego gwałtownie i przypatruje mu się z bezpiecznej odległości. O co Ci tak naprawdę chodzi Valente?

- Lu? Co się stało? - dłoń chłopaka ląduje na mojej twarzy, z której delikatnie zgarnia mokre włosy. Jego głos jest pełen niezrozumienia i troski. Moje serce znacznie przyspiesza rytm. Nie potrafię odezwać się żadnym słowem. Nie wiem ile czasu stoimy tak naprzeciw siebie w kompletnej ciszy, ale w pewnym momencie moje ciało zaczyna trząść z zimna, jakie wywołała lodowata woda basenu. Szybkim ruchem wyskakuje z niego i nie oglądając się za siebie wchodzę do domku. Zamykam za sobą drzwi od sypialni i zdezorientowana padam na łóżko. Potrzebuję chwili dla siebie, muszę pozbierać myśli, które zaczęły biec w niepożądanym kierunku. Wściekła zaczynam ściągać z siebie mokre ubrania i sfrustrowana rzucam nimi o podłogę. Co się ze mną dzieje? Zrezygnowana padam na ziemię, a swoją twarz chowam w dłoniach. Uspokój się Luna. Moimi długimi palcami przeczesuje powoli włosy. Kolejny raz histeryzujesz. Biorę głęboki wdech i zrywam się z podłogi. Podchodzę do mojej torby i ubieram na siebie grubą bluzę i getry. Resztki makijażu zmywam w łazience, a swoje długie włosy związuje w kucyk. Pora wyjaśnić swoje irracjonalne zachowanie. Niepewna wychodzę z pokoju i nagle zatrzymuje się w pół kroku. Nie mogę oderwać mojego wzroku od umięśnionego torsu bruneta. Stoi on na samym środku i ręcznikiem wyciera swoje mokre włosy. Jeszcze nie zauważył mojej obecności, więc mogę robić to bez skrępowania. Nie wiem ile razy już widziałam jego klatkę piersiową, ale za każdym razem wzbudza u mnie ona taką samą reakcje. Jestem pewna, że właśnie w tym momencie mam otwartą buzię, a mój wzrok jest rozmarzony. Chłopak jakby wyczuł moją obecność, bo gwałtownie spogląda w moją stronę. Skutkiem tego jest moje spuszczenie głowy, a na policzki wkradają się ogromne rumieńce. Dlaczego to on tak na mnie działa? Twarz Balsano nie wyraża żadnych emocji, jego wzrok jest pusty.

- Przepraszam… - mój głos jest strasznie niepewny, przez co besztam siebie w myślach. - cholernie przepraszam, nie wiem już który raz… kompletnie nie rozumiem swojego zachowania… Ja… Ja nigdy wcześniej się tak nie czułam… - z każdym słowem mój głos jest coraz cichszy. Co się stało z nieustraszoną Luną Valente? Została stłamszona przez życie i uczucia.

- Chodź do mnie Skarbie. - chłopak stoi z wyciągniętymi ramionami w moim kierunku, a ja bez wahania korzystam z propozycji. Mocno się w niego wtulam i pragnę zostać w tej pozycji już na zawsze. Moje zdradzieckie ciało pomimo jego dotyku nie przestaje drżeć. Jednak moje prośby nie zostają wysłuchane i już po chwili słyszę jego szept. - Poczekaj tu na mnie Lu. - chłopak znika za drzwiami prowadzącymi na taras i zostawia mnie samą. Czuję ogromne uczucie zimna, dlatego podkurczam nogi pod brodę i mocno obejmuje się ramionami. Wróć już do mnie. Nagle widzę jak do domu wraca chłopak ze skrzynką pełną drewna. Kuca przy kominku i powoli zaczyna go rozpalać. Wspaniały pomysł. Wpatrzona jestem w ogień, który udało mu się wzniecić. Nawet nie wiem kiedy, a Matteo już znajduje się koło mnie i obejmuje mnie swoimi silnymi ramionami. Bez skrępowania opieram swoją głowę o jego ramię. Siedzimy na puchatym dywanie, oparci o kanapę, wtuleni w siebie i nieprzerwanie obserwujący palące się drewno. Jest tak idealnie. Dlaczego wszystko co z Tobą musi być tak idealne? Dlaczego ja i tak nie potrafię się z tego cieszyć stuprocentowo? Nagle do głowy przychodzi mi pewien pomysł, dlatego gwałtownie zrywam się z podłogi i nie spoglądając na chłopaka, idę do kuchni. Przeszukuje wszystkie szafki w poszukiwaniu tej aktualnie pożądanej rzeczy. Gdy już jestem całkowicie zrezygnowana, otwieram ostatnią i znajduję to czego szukałam. Z wielkim uśmiechem sięgam po kieliszki znajdujące się w szafce nad zlewem i zadowolona wracam do mojego towarzysza. Stawiam wszystko na małym stoliku koło łóżka, a on patrzy na mnie zdziwionym wzrokiem.

- Będziemy się upijać w samotności? - w jego głosie można usłyszeć rozbawienie.

- Nie. - w moim natomiast dumę z tego pomysłu. Jesteś dziwna Valente. - Nie w samotności, tylko we dwójkę. - w tym samym czasie palcem wskazuje na nasze osoby. - i nie będziemy się upijać tylko zagramy w grę. - szeroki uśmiech zagościł na moich wargach.

- W jaką znowu grę? - chłopak na twarzy ma wymalowane niezrozumienie.

- Nic specjalnego. Przed każdą kolejką każdy z nas mówi jedną szczerą rzecz o sobie, ale taką której o sobie nie wiemy! W ten sposób lepiej się poznamy. - nie wiem czemu, ale strasznie mi na tym zależy, a nic lepszego do głowy mi nie przyszło.

- Niech Ci będzie Valente. - chłopak wywraca przy tym oczami i sięga po butelkę czystej, którą zaczyna rozlewać do kieliszków. Coś czuję, że na jednej się nie skończy. Dobrze, że w szafce znalazłam jeszcze kilka.

- Dobra, to ja zacznę. - niepewnym ruchem sięgam po kieliszek. Moja pewność co do tej gry właśnie gdzieś się ulotniła. - Nigdy nie miałam chłopaka.

- To już wiemy Valente, no ale niech Ci będzie na rozgrzewkę. - i w tym samym czasie oboje przechylamy kieliszek. Moja twarz wkurzywia się w grymasie. Ale ciepła. Matteo szybko nalewa kolejną kolejkę.

- Miałem jedną dziewczynę, którą bardzo kochałem. - nie dając mi dojść do słowa szybko wypija swój kieliszek. Jestem zaskoczona, tego się nie spodziewałam.

- Opowiesz mi o niej? - Dlaczego mój głos jest bez żadnego wyrazu?

- Nie dziś Lu. - po tych słowach i ja wypijam zawartość kieliszka. Czuję jak po moim ciele rozchodzi się paląca ciecz i rozgrzewa mnie od środka.

Po niezliczonej liczbie wypitego alkoholu już czuję, jak w mojej głowie szumi. Właśnie głośno śmieje z czegoś co powiedział brunet, który nie jest wcale w lepszym stanie niż ja. Już sporo o sobie wiemy, ale jeszcze nie mamy zamiaru przerywać tej zabawy. Teraz moja kolej na jedną z moich prawd. Alkohol buzujący w moich żyłach dodaje mi odwagi.

- Miałam kilkunastu partnerów łóżkowych. - mój głos się zawahał, ponieważ w głowie szybko próbuje obliczyć dokładną liczbę ilu ich było.

- Ilu? - chłopak gwałtownym ruchem wypija zawartość swojego kieliszka i poważnie na mnie spogląda. Między nami zapada chwila ciszy, ponieważ dalej próbuję ich zliczyć.

- Ponad 17? - niewinnym głosem zwracam się do niego i z nieśmiałym uśmiechem patrzę się na niego.

Chłopak gwałtownie wstaje i bierze z moich rąk kieliszek, który odstawia na stolik. Bierze mnie za ramiona i doprowadza do pozycji pionowej. Stoimy naprzeciw siebie mierząc się poważnym wzrokiem. Nie ma w nim ani krzty rozbawienia.

- Więcej nie będzie. - poważny głos chłopaka sprawia, że wybucham głośnym śmiechem.

- Bo? - mój głos jest pełen rozbawienia. O co mu chodzi?

- Ja będę Twoim ostatnim Skarbie. - jego głos stał się zachrypnięty. Swoją dłonią delikatnie zgarnia włosy, które wpadły mi do oczu.

- Co to za poważne deklarację? - po raz kolejny wybucham głośnym śmiechem. Co z Tobą Balsano? Brunet lekko zirytowany przybliża maksymalnie swoją twarz do mojej.

- Już nikt inny. - z jego warg po raz ostatni wydobywa się cichy szept. Następnie mocno przywiera do moich warg, co wywołuje mój głośny jęk. Popycha mnie na ścianę i jeszcze bardziej napiera na moje usta. Zimna powierzchnia ściany sprawia, że po moim ciele przechodzi dreszcz. Nie mogąc się już doczekać uchylam delikatnie moje zęby, co bez wahania wykorzystuje chłopak i wpycha swój język do mojej buzi. Moje dłonie lądują w jego lekko przydługich włosach. Na oślep zaczynamy kierować się do naszej sypialni. Nie odrywając się od siebie, co rusz potykamy się o różne rzeczy, które znalazły się na naszej drodze. W pewnym momencie nie wytrzymuje i wybucham śmiechem, tym sposobem przerywając nasz pocałunek. Zirytowany chłopak szybko przerzuca mnie sobie przez ramię, co powoduje mój jeszcze głośniejszy śmiech. Jego rękę mocnym uderzeniem ląduje na moim pośladku, co tym razem powoduje mój pisk, a dopiero następnie śmiech. Gdy już znajdujemy się w pokoju chłopak rzuca mnie mocno na łóżko, a mój śmiech wcale nie ustaje. Brunet stoi i tylko się na mnie patrzy nie mając zamiaru do mnie dołączyć. Szybko się podnoszę i łapiąc go za szyję ciągnę za sobą na łóżko. Matteo ląduje na mnie i bez ostrzeżenia wbija się w moją szyję. Jego pocałunki są gwałtowne, jest on spragniony mojego ciała. Nagle odrywa się ode mnie i jednym ruchem ściąga moją bluzę. Nie mogąc już wytrzymać zachłannie wpijam się w jego wargi, a dłońmi dobieram się do zapięcia jego spodni.

- Pamiętaj, tylko ja kochanie.

• • •

Witajcie kochane!
Wybaczcie, ale miałam strasznie zarobioną sobotę i pisałam ten rozdział tak po kawałeczku.
Dopiero teraz udało mi się wszystko sprawdzić i dodać.
Ciąg dalszy wyjazdu?
Co z nimi będzie?
Jak Wam się podoba takie rozwinięcie?
Niecierpliwie czekam!
Przepraszam za błędy.
Buziak 💋💋💋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top