decimosexto día • segunda parte

- Zrywamy się? - słyszę zachrypnięty głos bruneta, gdy tylko się od siebie odrywamy. Nie zostało mi za dużo lekcji, dlatego bez wahania kiwam głową. Nie stać mnie na nic innego, ponieważ dalej buzują we mnie emocje wywołane przez wyznanie chłopaka i ten pocałunek. Matteo chwyta mnie mocno za rękę i w ciszy kierujemy się w stronę wyjścia z terenu szkoły. Pogrążona w myślach nie mam ochoty wdawać się z nim w jakąkolwiek dyskusję. Co tak naprawdę jest między nami? Myślę, że układ jaki mieliśmy na samym początku już dawno przestał istnieć. Znacznie zbliżyliśmy się do siebie i już nie potrafimy bez siebie długo wytrzymać. Ale czy ja jestem na to gotowa? Gotowa na poważne deklaracje i obietnice? Na razie podoba mi się tak jak jest. Bez żadnych zobowiązań, ale jednak razem. Zamyślona spoglądam na chłopaka i delikatnie uśmiecham się pod nosem. Co Ty ze mną zrobiłeś Balsano?

- Śmiało, rób zdjęcie. Na tapetę i będziesz mogła już bez żadnych przeszkód wpatrywać się we mnie tymi maślanymi oczkami. - rozbawiony zwraca mi uwagę, po czym puszcza mi oczko. Wybudza mnie tym z transu w jaki wpadłam. Sama cicho śmieję się pod nosem i delikatnie uderzam go w ramię.

- To nie prawda! - udając oburzenie zakładam ręce na klatkę piersiową, a głowę odwracam w drugą stronę.

- Owszem, prawda Skarbie. - czuję jak obejmuje mnie ręką wokół talii i mocno przyciąga do siebie i szepcze te słowa wprost do mojego ucha. Zwinnym ruchem wyswobadzam się z jego uścisku i staję naprzeciwko niego.

- To poproszę to zdjęcie. - uśmiecham się do niego uroczo i spoglądam na niego wyczekująco. Matteo jedyne co robi to wyciąga w moją stronę dłoń.

- Daj telefon. - gdy nie wykonuję żadnego ruchu, chłopak sam sięga do tylnej kieszeni moich spodni i wyciąga z niej urządzenie. On, jak to on, zanim zrobi zdjęcie dokładnie poprawia swoje włosy. Na ten gest jedyne co robię to wywracam oczami i cicho prycham pod nosem. Laluś. Brunet uroczo uśmiecha się do telefonu, co powoduje mój głośny śmiech. Szybko klika coś na telefonie i z nietęgą miną oddaje mi go z powrotem.

- Teraz już nie będę w ogóle na Ciebie patrzeć! - rozbawiona wystawiam w jego stronę język, jednak chłopak nie reaguje na moją zaczepkę.

- Dostałaś wiadomość. - jego głos kolejny raz dzisiejszego dnia jest bez żadnego wyrazu, skutecznie unika mojego wzroku, a ja po raz kolejny załamuje ręce. Co tym razem? Czy my nie możemy mieć chwili spokoju tylko dla siebie? Szybko odblokowuje telefon i spoglądam na wyświetlacz.

“Już nie mogę się doczekać! Jutro u Ciebie o 18 pasuje mi idealnie!”

Na moje wargi wkrada się mały uśmiech, staram się, aby chłopak go jednak nie zauważył. Czy Ty musisz być taki zazdrosny?

- Ahh, tak… To Lucas, prosił mnie dzisiaj żebym wytłumaczyła mu kilka zagadnień z chemii, bo on kompletnie sobie z tym nie radzi. - mój radosny głos sprawia, że chłopak aż czerwienieje z zazdrości. Nie wiem czemu, ale uwielbiam patrzeć jak jest zazdrosny bez powodu. Jesteś wtedy tak cholernie uroczy. Mocno łapę go za dłoń, aby choć trochę go uspokoić. - Uspokój się głupku! To tylko kolega…

- Jesteś zdecydowanie zbyt ufna! - myślałam, że to tylko chwilowe, ale jego zdenerwowany i podniesiony ton głosu sprawia, że natychmiast puszczam jego dłoń i odsuwam się od niego na pewną odległość.

- A Ty jesteś zdecydowanie zbyt nieufny… Nie ufasz innym to zaufaj mi! - powoli i ja zaczynam się denerwować. Chłopak pozwala sobie na zdecydowanie za dużo.

- Już raz zaufałem i jak to się skończyło?! Twoim płaczem i histerią… - Matteo zaczął zdenerwowany gestykulować rękami, a jego głos z każdym słowem jest coraz bardziej pełen złości.

- Nie wszyscy są tacy jak Diego… - w moich oczach pojawiają się łzy, a głos chwilowo się załamuje. Nie chcę, aby chłopak to widział dlatego szybko spuszczam głowę.

- Skąd Ty to możesz wiedzieć do cholery?! Diego na początku też był fajny i sympatyczny! A Carlos? Nie wiadomo co jemu w głowie siedzi! - widzę jak brunet już ledwo powstrzymuje emocje. Na twarzy jest cały czerwony ze złości. Swoim dłońmi gwałtownym ruchem zaczesuje włosy i mocno za nie pociąga. Tego dla mnie już za dużo. Z moich oczu zaczynają lecieć gorące łzy, które zdobią moje chłodne policzki.

- To teraz nie pozwolisz mi się z nikim spotykać?! Czy będziesz strzelał fochy jak panienka w okres? Chyba trochę się zapędzasz kolego! Bo my w żadnym związku nie jesteśmy i raczej masz mało do gadania, jeśli chodzi o moje życie i moje sprawy! - wykrzykuje zdenerwowana w jego stronę i dostrzegam, że tym razem chłopak stoi zdezorientowany i już nie ma mi nic do powiedzenia. Odwracam się na pięcie z zamiarem odejścia do domu. Mam dość tej cholernie głupiej wymiany zdań. Jednak na moim nadgarstku czuję delikatny uścisk, co powoduje mój cichy jęk. Moje siniaki po incydencie z Diego dalej bolą. Chłopak słysząc to szybko zabiera rękę, ale chwytając mnie za ramię, szybko odwraca mnie w swoją stronę i zgarnia do silnego uścisku. Bez wahania się w niego wtulam i przymykam delikatnie oczy.

- Przepraszam Luna… Ja się po prostu o Ciebie boję… i boję się też o siebie, że w końcu Ci się znudze… po prostu sobie z tym nie radzę i właśnie w tym momencie to wszystko ze mnie wyszło. Cholernie nie chcę, żeby sytuacja się powtórzyła… przecież wiesz jak było źle… - wypowiedź chłopaka jest chaotyczna, głos urywany. Jednak ja wszystko dokładnie rozumiem. Mocniej wtulam się w jego szyję, a moją jedyną odpowiedzią na jego wyznanie jest delikatny pocałunek w szyję.

- Zdecydowanie zbyt szybko wybaczamy Balsano. - cicho śmieję się przez łzy, które ciągle lecą z moich oczu. Brunet szybko odsuwa mnie od siebie i teraz stoimy twarzą w twarz, a on delikatnie trzyma moją w swoich dłoniach. Swoimi długimi palcami dokładnie ociera moje łzy, a ja w skutek tego dotyku przymykam lekko powieki.

- Mi to w ogóle nie przeszkadza. - jego cichy szept sprawia, że moje serce przyspiesza swój rytm. Delikatnie całuje mnie w czoło, a następnie chwyta mnie za rękę. - Chodź. Przejdziemy się po parku i trochę ochłoniemy.

Od jakichś dwóch godzin bez celu spacerujemy po parku. Nie odzywamy się do siebie słowem, a każde z nas jest pogrążone we własnych myślach. Wcześniejsza beznadziejna sytuacja poszła w niepamięć. Nawet nie wiem z czego wyniknęła aż tak ostra wymiana zdań. Przecież nie było nawet żadnego powodu.

- Usiądźmy na ławce. - po chwili słyszę lekko zestresowany głos chłopaka. Czym się stresujesz? Bez wahania wykonuje jego prośbę. Siedzimy tak, że swoje nogi przerzuciłam przez jego udo, a on delikatnie smyra moje swoją dłonią. Bez słowa wpatrujemy się w krajobraz przed nami.

- Chciałbym Ci coś powiedzieć… Pamiętasz jak byliśmy w domku i graliśmy w grę? - nie rozumiem do czego dąży, ale szybko kiwam głową ponieważ dokładnie to pamiętam. - Obiecałem Ci wtedy, że opowiem Ci o mojej dziewczynie i chciałbym to zrobić teraz… - na chwilę wstrzymuję oddech. Czy jestem pewna, że chcę tego słuchać?

- Wiesz… Kiedyś wcale nie byłem taki jaki jestem obecnie. Zmieniłem się i to przez nią… Susanę znałem od podstawówki. To ona zawsze była tą najładniejszą, najbogatszą i w ogóle najlepszą. Ale przy tym wszystkim była też cholernie skromna, miła i uprzejma. Ideał. Tak myślałem wtedy. Zaiskrzyło coś pomiędzy nami w gimnazjum, w związku byliśmy do połowy pierwszej klasy liceum… - na chwilę się zawiesił. Przymyka delikatnie oczy, a ja widzę jak próbuje pozbierać swoje rozszalałe myśli. - Wiem, że teraz sobie pomyślisz, że to szczeniacka miłość. Może i masz rację, ale ja ją naprawdę całym sercem kochałem. Spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę, a wszystko w naszym związku było idealne… Do czasu. W pewnym momencie dziewczyna wpadła w złe towarzystwo. Stała się taka, jakby pusta. Nie obchodziły jej uczucia innych, liczyła się tylko ona i jej wygląd. Ja niestety tego nie zauważałem i dalej wpatrzony jak w obrazek, pozwolałem jej na wszystko. Właśnie wtedy wbiła mi nóż w serce i na moich oczach dobierała się do spodni mojego przyjaciela… Nie wiem czy rozumiesz. To była moja idealna, nieskazitelna Susana… a robiła takie rzeczy... Moje serce rozpadło się na kilka części, a ja w tym momencie postanowiłem sobie, że nie dam się już skrzywdzić żadnej dziewczynie. Stałem się chłopakiem, który nie pragnie jakichś zażyłych relacji z dziewczynami. Zależało mi na seksie, tym razem to ja raniłem i nie przejmowałem się niczym. - po raz kolejny przerywa swoją wypowiedź. Mam chwilę na to, aby przetrawić wszystkie informacje jakich mi dostarczył. Nie wiem kompletnie co mam o tym wszystkim myśleć. Wzrok chłopaka wreszcie zatrzymuje się na mojej osobie. Wpatrujemy się w swoje oczy, a on postanawia dokończyć swoją wypowiedź.

- W końcu pojawiłaś się w moim życiu Ty i wszystko zmieniłaś. - słowa te sprawiają, że moje serce mięknie, a ja natychmiast łącze nasze wargi w namiętnym pocałunku. Jednak brunet szybko się ode mnie odrywa i ponownie chwyta moją twarz w swoje dłonie.

- Ja chciałbym Ci powiedzieć coś jeszcze… - głos ma zachrypnięty od tych wszystkich emocji. Wpatruje się w moje oczy i widzę jak bije się z myślami. - Ja… Nie wierzę… - jego wzrok pada na coś co jest za mną. Gdy chłopak zabiera swoje dłonie również odwracam się w tamtą stronę. Dostrzegam tam dwie dziewczyny. Carmen i jakąś drugą, którą widzę pierwszy raz na oczy. Czuję jak chłopak szybko wstaje z ławki, przy tym zrzucając moje nogi ze swoich kolan. Stoi bez ruchu i bezustannie wpatruje się w dziewczynę, która stoi razem z moją byłą przyjaciółką. Błagam tylko nie mów, że to jest…

- Susana… - z ust Balsano pada to jedno, tak bardzo niepożądane słowo, które sprawia, że mój świat powoli zaczął się rozpadać. Kawałek po kawałku.

• • •

Cześć i czołem!
Dość długo zbierałam się do napisania tego rozdziału, ale w końcu się udało!
Strasznie źle się czułam, ale gdy tylko zrobiło mi się lepiej to się za to zabrałam.
Długo też zastanawiałam się co umieścić w tym rozdziale i uważam, że to jest całkiem odpowiednie haha.
Kto się tego spodziewał? Bo ja tak ✋
Czekam na komentarze i na to co o tym wszystkim sądzicie Wy.
Jak myślicie, co zrobi Balsano?
Dużo buziaków 💋💋💋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top