decimoséptimo día • segunda parte
Czas dnia dzisiejszego płynie mi koszmarnie wolno. Moje wszystkie myśli zapełnia chłopak o czekoladowym spojrzeniu. Kompletnie nie rozumiem co się z nim dziś dzieje. Po porannej sytuacji w kuchni nie zamieniliśmy ze sobą żadnego słowa. Na szkolnym korytarzu mogę dostrzec go tylko z daleka, jak co przerwę rozmawia z każdym tylko nie ze mną. Najwięcej jednak czasu poświęca Sofii, co lekko mnie niepokoi. Czuję się wyjątkowo nieswojo, bowiem jest to pierwszy taki dzień, gdzie muszę radzić sobie sama. Ciągle czuję na swoim ciele czyjś palący wzrok, co nie jest w ogóle miłym odczuciem. Nie mam dziś głowy do niczego, dlatego pod wpływem chwili postanawiam napisać krótką wiadomość.
“Nie dam rady się dziś z Tobą spotkać. Wybacz Lucas.”
Właśnie trwa długa przerwa, a ja siedzę na jednej z ławek, na dziedzińcu szkolnym z moimi przyjaciółmi. Nietrudno się jednak domyślić kogo nie ma z nami. Matteo stoi po jego drugiej strony i głośno śmieje z grupą osób, do tej pory kompletnie mi nieznaną. Czuję się zdezorientowana tym co się dzieję. Dlaczego tak się zachowujesz? Zrobiłam coś nie tak? Mój humor od rana zmienił się diametralnie - chodzę zamyślona, a na mojej twarzy nie można dostrzec nawet cienia uśmiechu. Bacznie mierzę wzrokiem bruneta i w tym momencie widzę coś, czego bym nie chciała. Chłopak z ogromnym uśmiechem zadowolenia przytula mocno do siebie jakąś dziewczynę i szepcze jej coś do ucha. W moich oczach momentalnie pojawiają się łzy i nie zwracając uwagi na moich przyjaciół, gwałtownie wstaję z ławki. Muszę zapalić. Szybkim krokiem kieruje się na ławkę za szkołą. Nie będę się prosić o cholerną uwagę, ale nie mam też zamiaru na to patrzeć. Zdenerwowana staję w miejscu i wyciągam z plecaka paczkę papierosów. Już po chwili mocno zaciągam się dymem papierosowym, przy czym odczuwam minimalną ulgę. Po moim policzku spływa pojedyncza łza. W ogóle nie radzę sobie z emocjami. A może raczej z uczuciami jakimi darzę bruneta? Pomimo, że jestem sama, szybko ją ścieram w obawie, że ktoś mógłby to zauważyć. Moje dłonie drżą, a oczy nieprzerwanie są pełne łez, które chcą się wydostać na wolność.
- Mówiłem. - słyszę za sobą tak dobrze znany głos, ale w tym momencie nie mam już nawet siły się bać. Jestem wyczerpana emocjonalnie. Bez Twojego wsparcia z niczym sobie nie poradzę. Jesteś moją podporą. To przerażające jak jeden chłopak, w tak krótkim czasie, zdobył tak ogromny wpływ na moje życie.
- Odpuść Diego. Nie mam już siły na Twoje gierki. - odpowiadam słabym głosem szatynowi po dość długiej ciszy.
- Dla mnie tym lepiej. - wzrygam się, gdy słyszę jego cichy szept tuż koło ucha. Nawet nie zauważyłam kiedy zdążył podejść aż tak blisko. Automatycznie chcę się od niego odsunąć, jednak on łapie mnie mocno za łokieć i z powrotem przyciąga bliżej siebie.
- Gdzie?! - warczy przez zaciśnięte zęby tuż przy moim uchu. - Twój kochaś już Cię nie uratuje. Sofia spisała się idealnie, choć i tak nie musiała robić za dużo. - kontynuuje, a następnie wybucha kpiącym śmiechem. Zaciskam mocno powieki, nie chcąc, żeby jakiekolwiek łzy się spod nich wydostały. Chłopak swoją drugą dłonią mocno łapie mnie za twarz i ściska, powodując ogromny ból oraz otwarcie moich zaciśniętych ust. Wystraszona otwieram oczy i widzę, jak chłopak oblizuje swoje wargi. Już nie powstrzymuje się przed płaczem. Jestem przerażona. Chłopak bez ostrzeżenia wbija się w moje wargi, przy tym nie zwalniając uścisku swojej dłoni. Od razu wpycha język głęboko do mojego gardła co powoduje u mnie odruch wymiotny. Szybko chcę się odsunąć, jednak już po chwili tego żałuję, ponieważ chłopak wplata swoje palce w moje włosy i przeraźliwie mocno za nie ciągnie, co powoduje mój głośny jęk. Tego też po chwili żałuję - na policzku czuję mocne uderzenie, a następnie ogromne pieczenie. Siła była tak duża, że moje ciało zatacza się delikatnie do tyłu. Łzy, które spływają ciurkiem po mojej twarzy całkowicie przysłaniają mi pole widzenia. Zdenerwowana i wystraszona, nie potrafię wziąć żadnego pożądnego oddechu. Ból w klatce piersiowej nie pozwala mi się wyprostować. Kucam i chowam swoją głowę między kolanami w nadziei, że chłopak odpuści. Moje całe ciało drży. Moje prośby jednak nie zostają wysłuchane i już po sekundzie czuję jak chłopak mocno ciągnie mnie za włosy do góry. Po raz kolejny z moich warg wydobywa się głośny jęk.
- To jeszcze nie koniec Luna. - rzuca oschłym tonem w moją stronę, a następnie lekko mnie od siebie odpycha. Odwraca się na pięcie i odchodzi jak gdyby nigdy nic. Jestem zdruzgotana. Nie do końca dociera do mnie jeszcze to co właśnie się tu stało. Adrenalina powoduje, że nie czuję jeszcze żadnego bólu. Nie zważając na nic, ocieram szybko łzy i wychodzę tylnym wyjściem z zamiarem pójścia do domu. Nie wytrzymam tu ani minuty dłużej.
Do mieszkania wpadam jak huragan, nie wiem ile czasu zajęła mi droga do domu, ale na dworze jest już ciemno. W duchu dziękuję, że apartament dalej pozostał pusty. Spacer jednak nic mi nie pomógł - z moich oczu dalej lecą łzy, a w głowie panuje ogromny bałagan. Jednak wiem co będzie w stanie mi pomóc zapomnieć. Jak opętana wpadam do mojego pokoju. Szybkim ruchem związuje moje poplątane włosy. Na ciało zarzucam pierwszą lepszą sukienkę, a usta przyozdabiam bordową szminką. Nie martwię się o cały makijaż, ponieważ wiem, że spłynął by razem z moimi łzami. Na nogi zakładam wygodne trampki, a na ramiona zarzucam swoją ramoneskę. Do kieszeni wrzucam plik banknotów i nie martwiąc się nawet o zabranie telefonu, wychodzę z domu. Nie chcę się z nikim spotkać.
Siedzę na wysokim krześle barowym i uważnie rozglądam się po klubie, w którym się znajduję. Przychodzi mi to jednak z niemałym trudem. Nie wiem ile wypiłam, ale szum i chaos, jakie panują w mojej głowie, niczego nie ułatwiają. Nie przejmuję się tym jednak i po chwili zamawiam kolejnego drinka, którego ponownie wypijam na raz.
- Nieładnie tak upijać się samemu. - słyszę przyjemny głos po mojej prawej stronie i nawet na niego nie patrząc, obieram sobie chłopaka za dzisiejszy cel. Chryste, jak dawno tego nie robiłam. Z uwodzicielskim i jednocześnie lekko pijackim uśmiechem powoli odwracam się w stronę skąd dochodzi głos. Zauważam przed sobą nieziemsko przystojnego blondyna, a jego zielone oczy sprawiają, że na chwilę zapominam o bożym świecie.
- Już nie jestem sama. - puszczam mu oczko, a swoją dłoń subtelnie kładę na jego udzie.
- Szybka jesteś. - chłopak wybucha głośnym śmiechem, a ja niemalże od razu do niego dołączam.
- Nie bawię się w żadne gierki. - szepczę i lekko się chwiejąc wstaję z krzesła i staję przed nim. W myślach gratuluję sobie tego, że dziś nie założyłam szpilek, bo jestem pewna, że właśnie leżałabym na podłodze. Chłopak szybko łapie mnie w talii, a ja po raz kolejny wybucham śmiechem.
- Całe szczęście, bo ja też. - mówi wprost do mojego ucha, a następnie delikatnie przygryza jego płatek. - Chodź. - chwyta mnie za nadgarstek i ciągnie za sobą. Na mojej twarzy pojawia się delikatny grymas spowodowany bólem, jaki ten uścisk wywołał. Siniaki dały o sobie znać, a w moich oczach momentalnie pojawiają się łzy. Szybko mrugam, aby jak najszybciej się ich pozbyć. Udaję mi się to zanim docieramy do loży, którą blondyn wynajął razem ze znajomymi. Nie fatygując się nawet o żadne powitania, szybko popycham go na jedną z kanap i nie zważając na moją krótką sukienkę, siadam okrakiem na jego kolanach. Bez ostrzeżenia wpijam się w jego usta i od razu wpycham język do jego buzi. Chłopak wcale nie protestuje, a wręcz przeciwnie - z jego warg wydobywa się głośny jęk. Jego duże dłonie błodzą po moich plecach, a ze swoimi pocałunkami przenosi się na moją szyję, gdzie zostawia kilka widocznych śladów. Mruczę cicho, a swoje paznokcie wbijam w jego kark. Wiem, że już długo nie wytrzymam. Nagle czuję mocne szarpnięcie i już po sekundzie nie znajduję się na kolanach chłopaka. Stoję, jeśli w ogóle można to tak nazwać, obok kogoś kto mocno ściska moje ramię. Spoglądam w stronę owego osobnika i widzę poczerwieniałą ze złości twarz Balsano.
- Znajdź sobie własną dziewczynę! A nie do cudzych będziesz się dobierać! - dostrzegam jak chłopak ledwo powstrzymuje swoje emocje, ale tym razem ja mam to głęboko w dupie. Wyrywam rękę z jego uścisku i chwiejnym krokiem kieruje się w stronę wyjścia z klubu. Gdy jestem na zewnątrz, szybko idę w kierunku domu. Po chwili czuję mocny uścisk na moich biodrach, a w moich oczach kolejny raz tego dnia pojawiają się łzy. Cholerny Diego. Cholerne siniaki. Ból jaki chłopak sprawił mi tym uściskiem sprawia, że pochylam się delikatnie do przodu.
- Nie dotykaj mnie! - krzyczę w jego kierunku i czuję jak gorące łzy spływają po moich policzkach.
- Co Ty odpieprzasz Luna?! - jest wściekły, słyszę to po jego głosie.
- Gówno Cię to obchodzi Balsano! - wyraz jego twarzy zmienia się diametralnie, tym razem dostrzegam na niej zmartwienie i złość.
- Każdy się o Ciebie martwi! A Ty przyszłaś sobie zaliczyć kolesia do klubu! Cholerna z Ciebie egoistka Valente!
- Gówno o mnie wiesz i nie udawaj, że Cię to obchodzi. - mój głos ocieka jadem. Emocje skumulowane przez cały dzień właśnie powoli ze mnie uchodzą.
- Jesteś pijana, idziemy do domu! - jego wściekły ton głosu nie robi już na mnie wrażenia. Chłopak mocno chwyta mnie za nadgarstek i ciągnie w kierunku mieszkania. Z moich warg wydobywa się głośny jęk bólu, a w oczach pojawia się kolejna porcja łez.
- Mówiłam coś! Nie dotykaj! - wyrywam nadgarstek z uścisku i delikatnie próbuję go rozmasować. Spoglądam na chłopaka i dostrzegam jak stoi zdezorientowany. Jego wzrok pada na moją twarz, a jego oczy powiększają się do wielkości pięciozłotówek. W tym momencie przeklinam się w myślach za brak makijażu. Dokładnie zdaję sobie sprawę z tego, że mój policzek jest cały czerwony. Brunet jednym krokiem znajduje się tuż przede mną i swoimi palcami delikatnie dotyka bolącego miejsca. Moje łzy nie przestają płynąć, a ja automatycznie odchylam głowę. Boję się Twojego dotyku.
- Kto Ci to zrobił? - z jego warg wydobywa się cichy szept. Wzroku nie spuszcza z mojego policzka. Moja broda zaczyna drżeć, a ja już nie jestem w stanie powiedzieć żadnego słowa. Z moich ust wydobywa się głośny szloch, który roznosi się po całej ulicy. Chłopak zwinnym ruchem przyciąga mnie do siebie i delikatnie gładzi moje włosy. W tym momencie już nie potrafię powstrzymać swojego płaczu. Mocniej wtulam się w jego klatkę piersiową i dochodzi do mnie pewna bardzo ważna rzecz.
To jest to czego potrzebowałam cały dzień.
- Obiecuję, że zabiję gnoja… - chłopak mówi szeptem, a następnie całuje mnie w czubek głowy.
• • •
Witam kochane!
Tym razem nie będę się rozpisywać.
CO TU SIĘ WŁAŚNIE ODPIEPRZYŁO?
Czekam niecierpliwie co o tym myślicie haha.
Jakieś pomysły co będzie dalej?
Czekam.
Buziak 💋💋💋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top