decimoséptimo día

Wtorek. Ze snu wybudzają mnie promienie słoneczne padające na moją twarz oraz czyjś delikatny dotyk na moich nagich plecach. Chłopak leżący koło mnie kreśli swoimi miękkimi palcami nieokreślone wzory na mojej skórze, czym powoduje moje ciche mruknięcie. Po chwili słyszę jego cichy śmiech.

- Dzień dobry Skarbie. - w jednej sekundzie odwracam się w stronę chłopaka i posyłam mu lekko zaspany uśmiech. - A raczej śpiochu… - dodaje rozbawiony, a ja na to stwierdzenie gwałtownie zrywam się z łóżka zapominając o tym, że jestem całkowicie naga.

- Nigdy mi się to nie znudzi… - słyszę jego rozmarzony głos, więc szybko odwracam się w jego stronę. Leży oparty o zagłówek mojego łóżka i patrzy na mnie maślanym wzrokiem. Zerkam na zegarek znajdujący się po jego lewej stronie i dostrzegam, że mamy jeszcze dużo czasu do rozpoczęcia lekcji.

- Idioto! Myślałam, że zaspaliśmy! - zwracam się do niego lekko zdenerwowanym tonem i rzucam w jego stronę poduszkę, która znajdowała się blisko mnie. Gdy dociera do mnie, że stoję przed nim naga, szybko chwytam jego koszulkę i naciągam na siebie. Wystawiam w jego stronę środkowy palec i sfrustrowana rzucam się na łóżko. Nie wiem co jest śmiesznego w moim zachowaniu, ale śmiech bruneta stał się jeszcze głośniejszy. Nie zaprzestając swojej czynności, mocno przyciąga mnie do siebie tak, że nasze głowy znajdują się na tej samej wysokości.

- Kocham Twoje roztargnienie. Dajesz mi tyle przyjemności. - mówi szeptem, a następnie całuje mnie delikatnie w nosek, który lekko marszczę.

- Ale z Ciebie słodziak Balsano… - wywracam oczami, po czym wtulam się w jego klatkę piersiową w taki sposób, że moja głowa ląduje tuż przy jego sercu. - Ja natomiast kocham słuchać bicia Twojego serca. - wyznaje szeptem, mając nadzieję że chłopak tego nie słyszał.

- Ale z Ciebie romantyczka Valente! - chłopak po raz kolejny dzisiejszego ranka wybucha głośnym śmiechem. Zniesmaczona odrywam się od niego i odsuwam się na drugi koniec łóżka.

- Nie to nie. - odpowiadam mu naburmuszonym tonem i kładę się tyłem do niego. Długo jednak nie zostajemy w takiej pozycji, ponieważ już po sekundzie czuję jak chłopak wtula się w moje plecy i przerzuca swoją rękę przez moją talię. Swoją twarz chowa w moich włosach, a ja czuję na szyi jego gorący oddech. Swoją drobną dłonią chwytam jego dużą i silną. Mimo takiej różnicy pasują się siebie idealnie. Są jakby stworzone do wspólnego uścisku. Zapatrzona w nasze ręce odpływam do świata natrętnych myśli. Co z Susaną? Co wczoraj się stało? Co chłopak o tym myśli? Co z nią robił tyle czasu? Jakie dziewczyna ma zamiary? Wczoraj nawet nie miałam czasu, aby o tym myśleć. Tyle pytań, a na żadne z nich nie znam odpowiedzi. Cicho wypuszczam powietrze z ust i przymykam delikatnie powieki. Próbuję zebrać siły na zadanie jednego z nich. Nie jestem tylko pewna, czy chcę usłyszeć odpowiedź.

- Co sobie pomyślałeś, jak zobaczyłeś ją wczoraj? - z moich warg wydobywa się cichy, niepewny głos, za co karcę siebie w duchu. Tym razem mocniej zaciskam powieki obawiając się odpowiedzi.

- Szczerze? - chłopak przygarnia mnie bliżej swojego ciała, tak że między naszymi ciałami nie ma już żadnej odległości. Cicho przytakuje pod nosem i niecierpliwie czekam na dalszą część wypowiedzi. - Nie wiem… Na początku byłem zdezorientowany. Nie miałem pojęcia co ona tu robi. Później byłem zły, ponieważ nieświadomie przerwała nam w ważnej rozmowie. Nie czułem nic jak ją zobaczyłem, była jak obca osoba. Wszystko co do niej czułem już dawno przeminęło. Jeszcze później byłem sfrustrowany, że się w ogóle pojawiła. A na sam koniec zobaczyłem Twoją minę na jej widok… - przerywa swój monolog, aby wybuchnąć cichym śmiechem, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemię. Myślałam, że byłeś tak w nią zapatrzony, że nie widziałeś nic innego. - i postanowiłem z premedytacją wykorzystać fakt, że wzbudziła w Tobie taką zazdrość. Myślałem, że zaraz wybuchniesz. Chciałem, żebyś teraz Ty trochę poczuła się jak ja, gdy gadasz z jakimkolwiek facetem. Muszę przyznać, że to całkiem zabawne, jak jesteś zazdrosna.

Leżymy w kompletnej ciszy, każdy pogrążony we własnych rozmyślaniach. Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam. Próbuję poukładać sobie wszystko w logiczną całość. Chłopak leżący koło mnie bierze głęboki wdech i kontynuuje swój wywód, który myślałam że już skończył.

- Ale wiesz co w tym wszystkim było najgorsze? Że pomyślałaś chociaż przez chwilę, że ona jest lepsza od Ciebie… - jego cichy szept wprowadza mnie w otępienie.

- Skąd to wiesz? - pytam przerażona, moje oczy powiększają się do wielkości pięciozłotówek. Chyba nie mówiłam tego wszystkiego na głos, prawda?

- Dokładnie widziałem, jak mierzysz ją wzrokiem, a następnie strasznie smutniejesz. Nie jesteś już w stanie niczego przede mną ukryć Skarbie… Jednak chcę, żebyś wiedziała, że dla mnie jesteś perfekcyjna w każdym calu. - po tych słowach składa na mojej szyi gorący pocałunek. Sprawiają one, że z kącika mojego oka wypływa pojedyncza łza, który zdobi mój policzek. Szybko odwracam się w jego stronę. Napotykam jego intensywne spojrzenie i zatracam się w nim bez pamięci. Chłopak powoli unosi swoją dłoń i zgarnia z mojej twarzy niesforne kosmyki włosów. Skradam mu krótki pocałunek i szybko podnoszę się z łóżka, ponieważ dostrzegam, że już nie zostało nam za wiele czasu.

- Kto ostatni w kuchni ten nie śpi dziś ze mną! - krzyczę wesołym tonem, gdy jestem już przy samych drzwiach i pędem ruszam do wyżej wymienionego pomieszczenia. Jestem wręcz pewna, że chłopak nie ma szans, ponieważ był całkowicie nagi. Cicho śmieję się pod nosem. Gdy jestem już prawie w kuchni czuję jak chłopak podnosi mnie do góry, co powoduje mój głośny pisk oraz wybuch radości. Opatulam go swoimi nogami wokół bioder i uradowani razem wpadamy do kuchni.

- I co teraz cwaniaro? Co jak nikt nie był ostatni? - brunet pyta zaciekawionym tonem i wyzywająco spogląda w moje oczy.

- Domyśl się Idioto. - odpowiadam mu, po czym wbijam się w jego, spierzchnięte po całonocnej zabawie, wargi. Chłopak bezceremonialnie wpycha język do mojej buzi, a swoje ręce z mojej talii powoli przesuwa w dół pleców. Opatulam go rękami wokół szyi, sprawiając że nasze twarze znajdują się na tej samej wysokości. Całą powierzchnią swojego ciała przylegam do jego klatki piersiowej.

- Eghem… - z tego transu w jaki wpadliśmy, wybudza nas głośne chrząknięcie. Jak poparzeni natychmiast odrywamy się od siebie, chłopak odstawia mnie na ziemię i oboje spoglądamy w stronę, z której dobiega dźwięk. Dostrzegamy, jak przy wyspie kuchennej siedzą trzy osoby. Rozbawiony Simon i Ámbar oraz śmiertelnie poważny Diego… Brunet, gdy tylko dostrzega chłopaka, obejmuje mnie ramieniem i przyciąga bliżej siebie.

- Ymm… Hej? - zwraca się do nas Am, która już nie powstrzymuje śmiechu.

- Przepraszamy Was… Strasznie mi głupio. - kończąc swoją wypowiedź, wybucham nerwowym śmiechem. Czuję się wyjątkowo zdenerwowana obecnością szatyna. Co on w ogóle tutaj robi?

- Diego! Co Ty tutaj robisz? - brunet jakby czyta mi w myślach. Udawanie miłego jednak nie wychodzi mu za dobrze, bo jego głos jest tak przesadnie przesłodzony, że aż lekko się krzywię.

- Przyszedł wczoraj do nas wieczorem, ale Wy jak to Wy, jesteście jacyś aspołeczni i w ogóle nie wychodzicie z tego swojego pokoju… Wyszło tak, że został na noc. - Ámbar puszcza mi oczko i wraca do przerwanej czynności, czyli konsumowania jedzenia. Nie mam ochoty wchodzić w głębsze dyskusje dotyczące tego tematu, dlatego odwracam się do lodówki z zamiarem przyrządzenia śniadania sobie oraz brunetowi. Zanim jednak się za to zabieram słyszę jak chłopakowi dzwoni telefon. Spogląda na wyświetlacz i nikogo nie informując, szybkim krokiem opuszcza pomieszczenie. Nie zastanawiam się jednak nad tym długo i wracam do przygotowywania kanapek. Nie wiem ile mija czasu, ale słyszę jak moi towarzysze w ciszy opuszczają właśnie kuchnie. Oddycham z ulgą, wdzięczna że obyło się bez żadnej bliższej konfrontacji z Diego. Jednak i tym razem nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca. Czuję obcy dotyk na moich biodrach, który mocno się zaciska. Cicho sycze z bólu, jaki to wywołało. Jestem pewna, że jutro będą siniaki. Stoję nieruchomo obawiając się dalszych poczynań chłopaka, ponieważ ostatnim razem nie skończyło się to za dobrze.

- Ciesz się póki możesz… Już niedługo nie będziesz z nim taka szczęśliwa Złotko. - chłopak szepcze wprost do mojego ucha, po czym składa obleśny pocałunek na mojej szyi. Zamykam oczy i modlę się w duchu, aby to jak najszybciej się skończyło. Po chwili dochodzą do nas czyjeś kroki z głębi korytarza, dlatego chłopak szybko mnie puszcza i znika w drzwiach prowadzących do salonu. Czuję jak moje dłonie całe drżą ze zdenerwowania. Mocno zaciskam je na brzegu kuchennego blatu i spuszczam głowę próbując uspokoić swój urywany oddech. Mam powoli tego wszystkiego dość, nie wiem ile jeszcze wytrzymam. Dlaczego my to w ogóle trzymamy w tajemnicy? To już robi się coraz bardziej przerażające. Gdy słyszę, że do kuchni ktoś wchodzi, szybko podnoszę się do pozycji pionowej, a na usta przybieram sztuczny uśmiech. Z udawanym zadowoleniem odwracam się w stronę drzwi. Stoi w nich szczęśliwy brunet.

- Chciałbym Cię gdzieś zabrać później. - zwraca się do mnie, jednak ja mam wrażenie, jakby był w innym świecie. Dlaczego ten telefon aż tak Cię uszczęśliwił?

- Nie mogę, przychodzi do mnie Lucas. - z niechęcią mu odmawiam, staram się żeby mój głos brzmiał normalnie. Jednak chłopak chyba niczego nie zauważa. Taka dobra z Ciebie aktorka Valente? W jednej sekundzie chłopak znajduje się tuż przede mną. Jego nieobecny wzrok błądzi po mojej twarzy.

- Chyba chciałaś powiedzieć do nas. Nie zostawię Cię z nim samej… - Jego głos również jest nieobecny, a dłoń która ląduje na mojej szyi, zadziwiająco zimna. - Odbijemy sobie wieczorem albo jutro Skarbie. - kończy swoją wypowiedź i całuję mnie delikatnie w czoło. Po mojej głowie krąży tylko jedna myśl.

Gdzie jesteś? Wróć do mnie, błagam.

• • •

Witam, witam i o zdrowie pytam!
Co tam u Was kochane?
Dlaczego za każdym razem jak w głowie mam już ułożony plan całego rozdziału, to jak go piszę to wychodzi kompletnie inaczej?!
To jest chyba pierwszy rozdział, który nie za bardzo przypadł mi do gustu.
Jest średni.
A Wy co o tym myślicie?
Czekam.
Chciałam Wam też jeszcze raz podziękować za tyle gwiazdek!
Kocham Was!
Buziak 💋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top