décimo día • segunda parte

- Matteo… - z moich ust wydobywa się cichy szept. Mój oddech jest zadziwiająco głośny. Chłopak na mojej szyi pozostawia mokre ślady. Jego gorące pocałunki działają na mnie, mój oddech staje się urywany, a ja pragnę więcej. Moje smukłe palce lądują w jego brązowych włosach, a moją głowę odchylam jeszcze bardziej do tyłu, aby miał łatwiejszy dostęp do mojej szyi.

- Matteo. - ponawiam swój szept, gdy słyszę z daleka czyjeś kroki. Jednak jestem tak oczarowana doznaniem, jakie dostarcza mi chłopak, że niezbyt się tym przejmuje. Z nadal przymkniętymi powiekami skupiam się na działaniach bruneta. Zdaje mi się, że chłopak nic nie słyszy, bo ani myśli przerywać swojej czynności. Nagle kroki stają się dużo wyraźniejsze, a my zastygamy bez ruchu. Cholera. Niech Cię szlag Balsano. Jakiekolwiek szwędanie się po korytarzach naszej szkoły, gdy nie ma przerwy, jest całkowicie zabronione. Nie widzi mi się wizyta na dywaniku u dyrektora. Matteo jako pierwszy odzyskuje trzeźwe myślenie i ciągnąc mnie mocno za rękę, chowa nasze ciała za jedną z szafek. Całe szczęście, że światła w tej części nie działają.

- Halo? Jest tu kto? - jednak po chwili dociera do nas surowy głos naszej wicedyrektor. Stanowcza babka bez skrupułów. Mówiąc jaśniej, mamy przerąbane. Automatycznie wstrzymujemy oddechy, a ja zaciskam mocno powieki z nadzieją, że uda mi się zniknąć. Modlę się w duchu, aby kobieta sobie odpuściła i kontynuowała swój marsz. Nie wiem ile mija czasu, ale czuję gorący dotyk bruneta na mojej twarzy, który delikatnie odgarnia niesforny kosmyk moich włosów za ucho.

- Oddychaj Lu, bo zaraz mi tu zejdziesz. - słyszę jego cichy śmiech i wreszcie decyduję się na otwarcie oczu. Spoglądam w oczy chłopaka i dostrzegam w nich iskierki szczęścia. Z czego on taki zadowolony? Przez niego prawie wpadliśmy. Idiota.

- Kiedyś Cię zabiję Balsano, obiecuję. - mówię ostrym tonem, lecz nadal cicho obawiając się w dalszym ciągu nauczycielki.

- Przestań pieprzyć Luna. Podobało Ci zajebiście, a gdybyś to zrobiła, to już więcej nie mogłabyś doświadczyć takich doznań Skarbie. - odpowiada mi ściszonym głosem, a na twarzy gości ironiczny uśmiech. - Chodź. - całuje mnie w czoło, a następnie splata nasze palce łącząc dłonie w mocnym uścisku.

- Gdzie? - pytam lekko poddenerwowana i nie ruszam się póki co z miejsca.

- Mogłabyś choć raz mi zaufać Valente? - cicho wzdycha i patrzy na mnie błagalnym wzrokiem. Zgadzam się iść, tylko dla tego, że po raz kolejny zatopiłam się w tym czekoladowym spojrzeniu.

Wychodzimy właśnie ze szkoły cicho się śmiejąc na wspomnienie sytuacji sprzed chwili. Doszłam do wniosku, że nie ma co tego przeżywać skoro nic się nie stało. Na dziedzińcu mijamy się z Sofią, której włosy stoją każdy w inną stronę, a jeszcze cześć przyklejona jest do jej twarzy, na której można dostrzec jeszcze resztki mojego jogurtu. Tym razem nie powstrzymuje śmiechu, tak jak robiłam to w klasie. Dziewczyna patrzy na mnie morderczym wzrokiem od kilku minut, a po chwili jej wzrok pada na nasze splecione dłonie. Ups, nie przemyślałam tego. Moje spojrzenie mimowolnie też zatrzymuje się na uścisku. Moja mała dłoń idealnie wpasowała się w jego dużą i męską, a gorąco które od niej bije idealnie komponuje się z moim chłodem. Na moje usta wkradł się niepożądany uśmiech.

- Zdzira. - nie do końca przytomna nie reaguje na to słowo, nie myśląc że jest ono skierowane w moim kierunku. Z letargu budzi mnie dopiero mocne szarpnięcie dłoni, ponieważ chłopak gwałtownie się zatrzymał. Co jest? Zaskoczona podnoszę wzrok i widzę jak brunet mocno zaciska swoje szczęki i nieciekawym spojrzeniem wpatruje się w Sofie. - wiedziałam Valente, że z Ciebie to niezła szmata, ale przegięłaś i uwierz mi, że tego pożałujesz. - jedyne co robię słysząc te słowa, które ociekają jadem, to wybucham głośnym śmiechem.

- Widzisz Sofia, to się nazywa raczej inteligentna gra z umiejętnym skutkiem zdobycia korzyści dla siebie. Zemsta na Tobie była nad wyraz słodka, a przy okazji uwolniłam Matteo od Twojego uciążliwego towarzystwa. Musisz mi uwierzyć, że ze mną bawi się o wiele lepiej. - uśmiecham się do niej kpiąco i delikatnie ściskam dłoń bruneta, ponieważ czuję że nadal jest spięty.

- Jesteś tak łatwa, że nietrudno mi w to uwierzyć. Mam nadzieję, że chociaż go ostrzegłaś przed zagrożeniem zachorowania. - jej ciało aż kipi ze złości. Jestem pewna, że jakbyśmy byli w jakiejś kreskówce to z jej uszu właśnie leciała by para.

- Wiesz, Twoje życie musi być albo strasznie nudne, albo jestem jakiś Twoim autorytetem, bo zaskakująco dużo o mnie wiesz, skoro nawet ja nie wiem, że jestem chora. - jej słowa nawet do mnie nie trafiają, zdania osób z tak niskim ilorazem inteligencji raczej są dla mnie powodem do śmiechu, aniżeli złości. Dlatego z mojej twarzy nie schodzi kpiący uśmiech skierowany w jej stronę. - Mój styl życia jest MÓJ, zajmij się prowadzeniem swojego, bo nie powiem, ale ostatnio jedyne co się koło Ciebie kręci to muchy. - puszczam jej oczko i kiwam głową w jej stronę, gdy widzę jak lata koło niej kilka much polujących na jogurt znajdujący się na jej bluzce. Wybucham głośnym śmiechem na ten widok i nie słuchając już jej wrzasku, ciągnę bruneta za sobą, idę w kierunku wyjścia z terenu szkoły.

- Pyskata. Lubię takie. - twarz bruneta wyraża, takie zadowolenie, że aż trudno się nie uśmiechnąć. Jego ręką ląduje na moim ramieniu w skutek czego szybko się odsuwam. Wolę czuć jego ciepło na dłoni niż smród jego pachy koło nosa. Jak można w ogóle chodzić w taki sposób. Obleśne.

- Nie wiem czy zauważyłeś, ale jestem tak perfekcyjna, że lubisz we mnie wszystko, bo nie da się inaczej. - uśmiecham się pewnie, puszczając mu oczko.

- Taaak, a najbardziej Twoje cholernie dobre pocałunki. - chłopak skrada mi szybkiego buziaka, a następnie niezwykle zadowolony z siebie rusza naprzód. Idiota. Uroczy idiota.

- A gdzie idziemy? - pytam starając się dorównać mu kroku. Ledwo nadążając, przebieram szybko nogami i spoglądam w dół, aby o nic się nie potknąć. Nie moja wina, że Balsano ma tak długie nogi, a moje są zadziwiająco krótkie.

- Na loda. - szeroki uśmiech przyozdabia jego twarz, a ja ciągle się zastanawiam z czego on jest taki dumny.

- Serio? Nie stać Cię na coś ambitniejszego?

- Mam wrażenie, że chyba mnie nie zrozumiałaś Skarbie. - po tych słowach nachyla się nade mną, a jego spojrzenie niebezpiecznie ciemnieje. On sobie, ze mnie żartuje, prawda?

- Jesteś cholernym idiotą, Balsano. - mój głos jest ostry, chcę się odsunąć jednak on mi to uniemożliwia, obejmując mnie ramieniem w talii. Co jest do cholery? Nachyla się jeszcze bardziej, a ja coraz bardziej czuję się zdezorientowana. Myślałam, że ten chłopak ma w sobie więcej klasy.

-;Hahaha, Valente to był żart. - puszcza mnie i wybucha głośnym śmiechem. - idziemy na zwykłe lody do kawiarni. Jak będę chciał inne, to uwierz mi, ale poproszę Cię w innych okolicznościach. - puszcza mi oczko, dalej głośno się śmiejąc.

- Ughh, irytujący idiota. - chłopak ponownie łapie moją dłoń i ruszamy do parku znajdującego się niedaleko naszego apartamentu.

Właśnie wybucham głośnym śmiechem w skutek jakiegoś kolejnego żartu Matteo. Od jakiejś godziny chodzimy bez celu po parku i tak po prostu rozmawiamy. Muszę przyznać, że jest on naprawdę zabawny i miło mi się spędza z nim czas. Przez cały ten okres nasze dłonie są ze sobą splecione, to taka jakby potrzeba czucia swojego dotyku, który na każdego z nas działa paraliżująco. Już nawet nie jestem w stanie policzyć ile razy po moim ciele przebiegł delikatny dreszcz, co jest bardzo przyjemnym odczuciem.

- Luna? - nagle słyszymy, za sobą tak dobrze znany głos i oboje zamieramy w bezruchu.

- Matteo?! - tym razem głos jest pełen pretensji. Jednocześnie obracamy się w stronę skąd dociera dźwięk. Napotykam pełne wyrzutu spojrzenie Diego, które po chwili ląduje na naszych splecionych dłoniach. Szybko wyrywam rękę z uścisku, lekko się przy tym rumieniąc i spuszczając głowę.

- Miałem Cię za przyjaciela. - w głosie chłopaka słychać tyle żalu, że moje serce rozpada się na pół. - Dobrze wiedziałeś, że podoba mi się od dwóch lat. Zwierzałem Ci się ze wszystkiego! To z Tobą przeżywałem największą radość w życiu, gdy zgodziła się na spotkanie! A Ty tak sobie po prostu ze mnie zakpiłeś… cholernie się na Tobie zawiodłem Balsano. - wzrok Diego, którym obdarzył bruneta jest pełen udręki i zawodu. Spoglądam na Matteo i doznaje ogromnego szoku. Jego twarz jest całkowicie obojętna, nie wyraża żadnych emocji.

- Wybacz Diego. Może uważasz, że zachowałem się źle, ale uwierz mi że nie da się nikogo zmusić do uczucia. Ja jestem niestety nauczony tego, że rzadko kiedy obchodzą mnie uczucia innych. Nie będę poświęcał mojej znajomości z Luną dla Ciebie. Tym bardziej, że cała nasza trójka wie, że z Was nic by nie było. - przez całą tą wypowiedź jego twarz nawet nie drgnęła. Co jest do cholery? To nie jest Matteo, którego znam. A może ja go wcale nie znam?

- Niestety, ale ja tego nauczony nie jestem. - Diego odpowiada chłopakowi, a w jego głosie można wyczuć mnóstwo jadu. Wkurzony odwraca się na pięcie i prędko od nas odchodzi. No pięknie, dwóch wrogów jednego dnia, lepiej być nie może.  Matteo, gdy tylko to zauważa łapie mnie za rękę, którą szybko wyrywam.

- Co jest? - na jego twarzy znowu gości uśmiech, a głos ocieka radością. Jestem coraz bardziej zdezorientowana.

- Co to miało być? - mówię lekko podniesionym głosem ręką wskazując na oddalającego się chłopaka.

- Sama prawda Lu. - wzrok chłopaka po raz kolejny staje się pusty. Niech ktoś mi powie co tu się dzieje!

-,Powiedziałeś, że nie obchodzą Cię uczucia innych. Przecież to nie prawda! Co ze mną? Przy mnie zawsze jesteś miły i martwisz się o to jak się czuję! - przy mojej wypowiedzi szalenie gestykuluje rękami, co jest moim złym nawykiem. Chłopak szybko łapie mnie za dłonie i przyciąga mocna do swojego ciała. Tak, że nasze nosy się stykają.

- Powiedziałem “rzadko”. Ty jesteś moim wyjątkiem. - cichy szept wydobywa się z jego ust, a moje serce na moment przestaje bić.

• • •

Hejka najklejka!
Jak mija Wam dzień?
Tym razem Luna i Matteo poznali się z trochę innych stron. Z czego chłopak jest zadowolony, a Luna już nie bardzo.
Niemały wyczyn zdobyć dwóch wrogów jednego dnia, ale oni potrafią!
Czekam! Niecierpliwie czekam na to co o tym myślicie.
Wasze komentarze motywują mnie do prądy, za co ogromnie Wam dziękuję!
Przepraszam, jeśli pojawią się błędy, ale już nie chciało mi się sprawdzać haha  🙈
Kocham i buziak 💋💋💋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top