7
Hejka misie kolorowe!
Wiem, że tydzień temu nie było rozdziału, ale trochę miałam na głowie.
Rozdział poprawiony oczywiście przez fs_animri :3
Miłej soboty <3
*A few days later*
Siwowlosy mężczyzna wbiegł sprintem na burgershota. Jak najszybciej podszedł do kasy, zerkając w międzyczasie na menu.
- Co będzie dla pana? - spytała pracowniczka zza lady.
- Dwa duże zestawy z chickenburger’em. - powiedział chłopak po chwili zastanowienia.
- Jaki napój do tego? Kawa, herbata, cola, Sprite? - zapytała blondynka.
- Dwa razy cola, to wszystko dziękuję. Ile płace? - mruknął zlotooki, wyciągając z kieszeni portfel.
- Pan jest z ZS'a? Będzie zniżka 50%. Wychodzi łącznie $90 - stwierdziła kobieta. - Zaraz przyniosę zamówienie - dodała, gdy otrzymała zapłatę.
Erwin oparł się o jeden stolik, nerwowo wystukując palcami na nim rytm. Nienawidził czekać.
Obrócił swoją głowę, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Zauważył białą czuprynę, wchodzącą do lokalu.
- O! Cześć siwy! Co ty tu robisz? - zapytał Nicollo, podchodząc bliżej niższego i przytulając go na przywitanie.
- Kupuje obiad dla mnie i dla Grzesia. Już i tak jestem spóźniony.. - burknął Knuckles.
- To dlatego ostatnio tak często znikasz? - spytał Carbonara.
Siwowłosy przewrócił tylko oczami, odpychajac się rękoma od blatu, by odebrać jedzenie, które pracownica właśnie przyniosła.
- Dziękuję bardzo, miłego dnia - powiedział Erwin, uśmiechając się lekko.
Złotooki ruszył do wyjścia, zatrzymując się na chwilę przy Nicollo.
- Pozdrów Grzecha ode mnie.. - mruknął białowłosy.
- Pozdrowie, do zobaczenia Carbo! Kocham cię braciszku! - odparł siwy i szybkim krokiem opuścił lokal.
Nicollo patrzył jescze chwilę w miejsce gdzie przed chwilą stał jego przyjaciel. Rozmyślał nad jego dobrym humorem, czemu takowy posiada, oraz co mu się stało, że jest taki miły.
Chociaż nie ciężko było się domyśleć..
***
Wchodząc do mieszkania policjanta, siwowłosy szybko zdjął buty i ruszył do salonu z papierowymi torbami w rękach.
- Już jestem Grzesiu! - powiedział głośniej Knuckles, rozglądając się w poszukiwaniu mężczyzny.
Już po chwili brunet stanął przed nim, ubrany jeszcze w piżamę.
- Myślałem, że już nie przyjdziesz.. - mruknął niepewnie brązowooki.
Erwin zmarszczył brwi na jego słowa, potrząsając głową.
- Przecież wiesz, że przychodzę codziennie. Trochę się spóźniłem, bo byłem jeszcze na Burger Shocie po jedzenie dla nas - stwierdził złotooki, prowadząc za rękę starszego na kanapę.
Gregory zajął miejsce obok młodszego, który wyciągał jedzenie z torby układając je na stoliku.
- Nie musiałeś.. - szepnął łagodnie Montanha.
- Ale chciałem. Wiem, że Nicole gdzieś pojechała. Jestem wręcz pewny, że jeszcze nic dzisiaj nie jadłeś! - prychnął siwowłosy, wciskając w dłoń policjanta burgera.
Brunet nie zaprzeczył, zaczynając jeść swoją część "obiadu". Spędzali czas w przyjemnej atmosferze, napominając co jakiś czas różne tematy.
Erwin zaczął zauważać, że starszy coraz częściej zaczyna się do niego odzywać. Cieszyło go to bardzo.
- Aaa! Mam dwie sprawy. Pierwsza to, że Carbo cię pozdrawia. Widziałem go na Burgerze.
- Oh, miło z jego strony. Przekaż mu, że dziękuję i również go pozdrawiam - odparł brązowooki.
- Dobra, przekaże. A druga sprawa to.. mam pomysł co będziemy dzisiaj robić! Tylko nie bądź od razu na "nie", proszę - zaczął siwowłosy.
- Postaram się.. - stwierdził Montanha niepewnie.
- Pojedziemy na wycieczkę rowerową! Wypożyczymy sobie rowery i pojeździmy po jakiś lasach, czy coś.. Brzmi dobrze? - zaproponował siwowłosy.
- No nie wiem.. nie jestem przekonany - mruknął Gregory, drapiąc się po karku.
- No proszę, Grzesiu.. - prosił złotooki, mrugając błagalnie oczami. - Nie możesz spędzić całego życia w mieszkaniu! Proszę cię, jutro będziemy mogli zagrać w tego przeklętego Chińczyka - rzekł przekonująco Knuckles.
Brunet patrzył na niego, zastanawiając się nad odpowiedzią. Przypomniał sobie, swoje wycieczki rowerowe z Nicole. Naprawdę świetnie się wtedy bawił. Mógłby to powtórzyć..
- Okej, ale przez następny tydzień, to ja wybieram nam filmy i seriale! - odparł brązowooki, uśmiechając się zadziornie.
- No dobra.. - westchnął teatralnie Erwin - To co? Zabieramy się! Przebieraj tą piżamę i idziemy do wypożyczalni! - zarządził Knuckles.
Montanha jęknął niezadowolony, ale podniósł się z kanapy, ruszając do sypialni.
Podszedł do szafy, by wyciągnąć z niej ciemne dresy, oraz bezrękawnik.
Po chwili był już przebrany w przygotowane ubrania i stanął w salonie przed siwowłosym.
- Idziemy? - spytał brunet uśmiechając się niepewnie.
Złotooki oddał uśmiech, podnosząc się z mebla i ruszając do wyjścia. Starszy za nim podążył.
***
Mężczyźni poruszali się spokojnymi krokiem w stronę wypożyczalni rowerów. Siwowłosy większość czasu opowiadał starszemu różne historie ze swojego życia, chcąc umilić im drogę.
Mijali różne budynki Los Santos, obserwując przejeżdżające samochody oraz słuchając dźwięków miasta.
- Nie uwierzysz w ogóle, co się wczoraj zdarzyło, zanim do ciebie przyjechałem! - Erwin zaczął opowiadanie energicznym głosem. - Jechałem sobie ulicami i zatrzymałem się na chwilę przy CarZonie, chciałem tylko odpisać na SMS'a Carbo. No i stoję i pisze, aż tu nagle ktoś puka mi w szybę. No to uchylam ją, a tam jakiś pracownik tego warsztatu. No i on do mnie "Potrzebna jakaś naprawa?". Za nim stoi drugi typ, przyglądając się mi. Rozumiesz, że te miernoty szukają klientów na ulicy?! Pojebana akcja Grzesiu.. - parsknął siwowłosy.
Brunet kiwnął tylko głową, okazując tym samym, że słuchał jego wypowiedzi.
Erwin spojrzał na niego niepewnie, zastanawiając się, dlaczego jest taki cichy. Zauważył, że starszy był zestresowany, oraz miał opuszczony i przestraszony wzrok wbity w chodnik.
Złotooki zrozumiał, że ciężko jest mu się przyzwyczaić do ponownych wyjść i że bardzo się tym przejmuje.
Duży wpływ na jego zachowanie, mieli też ludzie ich mijający. Za każdym razem, gdy obok kogoś przechodzili, ten zacisnął mocniej pięści.
Siwowłosy delikatnej chwycił nadgarstek bruneta, splatając ich palce ze sobą.
Brązowooki, czując dotyk, od razu uniósł na niego swoje spojrzenie, by po chwili przenieść je na ich splecione dłonie.
- Czy to w porządku? Nie przeszkadza ci to? Pomyślałem, że będziesz czuł się pewniej.. - spytał zawstydzony złotooki.
- Jest okej, dziękuję.. - mruknął Gregory, unosząc lekko kącik ust ku górze, tak, by młodszy tego nie zauważył.
Nie przyznałby tego, ale rzeczywiście czuł się lepiej. Wiedział, że ma w nim oparcie i może na niego liczyć.
Już po kilkudziesięciu minutach, mężczyźni znaleźli się pod budynkiem docelowym. Weszli do środka, podpisując formularz, by wypożyczyć pojazdy.
Gdy tylko skończyli, pracownik dał im dwa ciemne rowery, życząc miłej podróży.
Oboje wyszli na zewnątrz, ustalając kierunek jazdy i ruszając przed siebie..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top