4

Hejka misie kolorowe!

Witam was w kolejnym rozdziale, oczywiście poprawionym przez fs_animri <3

Miłej niedzieli :3

Minęło kilka dni od ponownego przyjęcia Gregory’ego do policji. Brunet spędzał kilka godzin na służbie, jeżdżąc na patrole samemu, bądź też z Hankiem.

Nie udzielał się on zbytnio na akcjach. Zazwyczaj po prostu jeździł, pomagając poszkodowanym, bądź też by odholować jakiś samochód. Ewentualnie, gdy znajdował się w towarzystwie przyjaciela, zatrzymywali ludzi, gdy ci przekroczyli prędkość, lub nie stosowali się do przepisów drogowych.

Montanha raczej unikał większych zbiorowisk ludzi, tym bardziej, gdy w pobliżu nie było nikogo, komu ufał.

Dlatego też, tego dnia brązowooki, od razu po założeniu munduru, oraz wzięciu niezbędnego wyposażenia, ruszył w kierunku parkingu. Zamierzał jak najszybciej opuścić budynek i udać się na patrol.

Gregory czując jak jakaś osoba łapie go za ramię, gwałtownie się obrócił i odsunął na bezpieczną dla niego odległość. Spojrzał zdezorientowany i przestraszony na policjanta, ktory przerwał mu jego spokój.

- Umm, Hej.. Słyszałem właśnie ostatnio, że wróciłeś na służbę. Chciałem trochę porozmawiać i ogólnie przeprosić, za to co kiedyś mówiłem. - odparł Shelby, ze słyszalną skruchą w głosie.

Gregory tylko panicznie się rozejrzał w poszukiwaniu Hanka. Niestety, nigdzie go nie mógł zauważyć.

Słysząc to, co mówi funkcjonariusz, przypominały mu się czasy z przed roku. Wszystkie wspomnienia do niego wróciły, a każde złe wypowiedziane słowo krążyło mu w myślach.

- Wszystko w porządku? - spytał Thomas, dotykając ramienia wyższego i marszcząc brwi.

Oddech brązowookiego stawał się coraz bardziej nierówny. Z przerażeniem patrzył wszędzie, byleby nie na mężczyznę przed nim. Próbował znaleźć coś, lub kogoś, co sprawi, że przestanie panikować.

Shelby nie rozumiał zbytnio co się dzieje. Cofnął swoją rękę, jak i całe swoje ciało, zauważając, iż Gregory przez nią stał się bardziej przestraszony.

- Grzesiu? Co się dzieje? Co mu zrobiłeś?! - Do ich dwójki podszedł Hank Over, który wybierał się ze starszym na patrol. Zmarszczył brwi, nie wiedząc, czy Shelby coś zrobił, czy wzbudził taką reakcję samą swoją obecnością.

- Nic mu nie zrobiłem! Chciałem tylko porozmawiać.. - mruknął Thomas, unosząc ręce w geście poddania.

Hank podszedł do swojego przyjaciela i uniósł jego podbródek, starając się wyłapać jego spojrzenie.

- Grzegorz, słyszysz mnie? Już jest okej. Spokojnie, wdech i wydech, tak? - mówił Over, uspokajając go.

Brunet posłuchaj się słów mężczyzny i po chwili, udało mu się przestać panikować. Był wciąż lekko roztrzęsiony, ale było lepiej niż przedtem.

Czarnowłosy wziął starszego pod ramię i zaczął się z nim iść na dolny parking.

Ominęli Shelbiego i ruszyli do radiowozu, do którego po chwili wsiedli, wyruszając spod komendy.

Przez dłuższy czas Over milczał, dając starszemu czas na odpoczynek i opanowanie.

- Zacząłem się uczyć języka migowego! Będę mógł cię w końcu rozumieć! - przerwał ciszę Hank, opowiadając entuzjastycznie. 

Gregory pokiwał głową i uśmiechnął się lekko w jego stronę. Chodź nie przyznałby tego, to sprawiło, że zrobiło mu się ciepło na serduszku. Świadomość, że komuś aż tak na nim zależy, wywołała w nim rozczulenie.

***

Po kilku godzinach jazdy po ulicach Los Santos, Montanha powrócił do domu.

Większość służby spędzał na słuchaniu opowieści Hanka, o jego życiu i ciekawych akcjach, jakie odwalał.

Nie przeszkadzało mu to, lubił go słuchać. Dzięki temu, chociaż nie myślał za dużo.

Brunet po przekroczeniu progu mieszkania, został wciągnięty do uścisku, przez swoją córkę. Oddał przytulasa, unosząc kącik ust ku górze.

- Nie przebieraj się, pojedziemy zjeść coś na mieście. Nie miałam czasu nic ugotować, a poza tym, spędzimy czas poza domem - powiedziała Nicole, odrywając się od niego.

Brązowooki przewrócił oczami i nieznacznie się skrzywił na myśl o interakcjach z innymi ludźmi, ale kiwnął lekko głową w zgodzie. Szatynka sięgnęła klucze z wieszaka, po czym oboje opuścili apartament.

Już po kilkunastu minutach znajdowali się przed Burger Shotem. To tutaj jego córka ich zabrała.

Wysiedli z samochodu i weszli do środka, usiedli przy stoliku, przeglądając menu, by wybrać swój dzisiejszy obiad.

- Ja wezmę veggie burgera, frytki i colę. A ty co byś chciał? - zapytała Nicole, spoglądając na ojca.

Brunet zmarszczył brwi, przyglądając się karcie dłuższą chwilę. Gdy tylko się zdecydował, wskazał na papierze zestaw z chicken burgerem.

Dziewczyna tylko pokiwała głową i ruszyła do kasy, aby zamówić jedzenie. Gdy tylko skończyła, wróciła z powrotem do swojego taty.

- Skoczę jeszcze do toalety, zaraz przyjdę - odparła szatynka.

Gregory głośno westchnął, widząc jak kobieta się oddala. Podparł głowę na dłoni, oczekując na jedzenie i swoje dziecko.

Przyjemną melodie i ciche rozmowy w lokalu, zostały zagłuszone przez głośny śmiech mężczyzn, wchodzących do środka budynku.

Tymi osobami byli Erwin Knuckles, Nicollo Carbonara oraz David Gilkenly. Wracali właśnie z udanej akcji, więc wskoczyli do restauracji, aby coś zjeść z racji odniesionego sukcesu.

- Jak zobaczyłem tego Powera, który wyjebał się na dach, to myślałem, że się popłaczę ze śmiechu! - parsknął białowłosy.

Siwowłosy tylko się zaśmiał, rozglądając się po pomieszczeniu. Jego złote oczy, zatrzymały się na policjancie, który siedział w rogu.

Zastanawiał się, czy to nie zwidy. Nie widział go od ponad roku, nie miał pojęcia, co się z nim stało, do czasu aż Dante Capela nie poinformował go o jego wyjeździe. Nawet wtedy nie dowiedział się, co było tego przyczyną, gdyż czarnowłosy policjant nie chciał mu tego zdradzić.

Erwin podszedł do bruneta ze zmarszczonymi brwiami. Stanął centralnie przed nim. Dwójka jego przyjaciół, stanęło obok, przyglądając się jego czynom.

- Grzesiu? - zapytał Erwin, na co starszy podnosi niepewnie głowę. - Gdzie ty tyle byłeś? Nawet nie dałeś znaku, że wyjeżdżasz! Jeszcze numer zmieniłeś! - prychnął pretensjonalnie Knuckles, krzyżując swoje ręce na klatce piersiowej.

Brązowooki spojrzał na niego, próbując jakoś wymigać się z tej sytuacji. Zaczął nerwowo postukiwać palcami o swoją nogę, w oczekiwaniu na przyjście swojej córki.

- Grzechu, wszystko git? Jakiś taki blady jesteś.. - wtrącił się Carbonara. Montanha spuścił wzrok.

- Ja rozumiem, że trochę czasu minęło, no ale chyba nie postarzałem się tak bardzo - parsknął Knuckles.

Szarowłosy, nie słysząc odpowiedzi zwrotnej, oraz zauważając strach w oczach bruneta, był lekko skołowany. Niezbyt rozumiał co się dzieje i dlaczego brązowooki mu nie odpowiada.

Widząc wzrok Montanhy skierowany w jedno miejsce, spojrzał w ten sam punkt, zauważając Nicole.

Dziewczyna, gdy tylko zobaczyła zaistniałą sytuację, szybkim krokiem do nich podeszła. Złapała swojego ojca za ręce, przykucając przed nim.

- Tato, już jestem. Słyszysz? - mówiła cicho dziewczyna, starając się go uspokoić.

- Co mu jest? - zapytał niepewnie Gilkenly.

- Grzesiu, wszystko okej? - spytał siwowłosy, próbując złapać jego ramię.

- Nie dotykaj go, bo pogorszysz sprawę! - Szatynka warknęła w kierunku Erwina, odsuwając go.

Po kilku minutach brunet się uspokoił, czując się już lepiej.

- Co mu się stało? - zapytał Nicollo, który został perfidnie olany.

- Już wszystko w porządku? - zapytała dziewczyna, patrząc wprost w oczy swojemu ojcowi.

~ Tak. Czy możemy z tąd iść, proszę? ~ zamigał Gregory, z widoczną prośbą.

- Tak, chodź odprowadzę cię i wezmę jedzenie na wynos - stwierdziła szatynka.

Trójka mężczyzn tylko im się przyglądała, zastanawiając się co się odwaliło. Dlaczego Grzesiek nie mówił i tak reagował?

Dziewczyna wzięła policjanta na zewnątrz, pomagając mu wsiąść do samochodu.

Erwin tylko obserwował ich pustym wzrokiem. Czuł potrzebę dowiedzenia się przyczyn zachowania bruneta.

Miał już nawet pewien plan…



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top