14
Hejka misie kolorowe!
Wrzucam dziś kolejny rozdział, z racji tego że ostatnio trochę się z nimi spóźniałam, oraz za fajną aktywność pod poprzednim <3
Rozdział poprawiony przez fs_animri happ
Miłej niedzieli :3
Siwowłosy mężczyzna obserwował swojego przyjaciela z troską. Nie rozumiał jego zachowania. Próbował go ocucić z stanu w jakim się znalazł, ale ten nie reagował.
- Grzesiu! Słyszysz mnie? - mówił zlotooki, potrząsając jego ramieniem.
Mimo jego próby, brunet wciąż stał jak zamurowany, wpatrując się w jedno miejsce.
Erwin próbował dostrzec, co wprowadziło go w taki stan osłupienia, lecz na ich widoku znajdował się jedynie jakiś samochód wraz z nieznanym mężczyzną obok.
Nikogo mu on nie przypominał, wyglądał jak większość obywateli w tym mieście. Możliwość była również taka, że po prostu go nie zapamiętał. Nigdy nie miał do tego głowy, a już w ogóle do imion.
Brązowooki natomiast wiedział dokładnie kim był ten facet. Wielokrotnie pojawiał się w jego koszmarach.
Był to mężczyzna, który pomógł w porwaniu jego i Alexa.
Był za to częściowo odpowiedzialny. Dokładnie rozpoznał jego spojrzenie, te oczy.
Czarnowłosy ruszył w kierunku szpitala powolnym krokiem. Wzrok Gregorego podążał za nim, a gdy ten znalazł się obok, uśmiechnął się złośliwie w jego kierunku, wchodząc do budynku.
Dopiero po kilkunastu sekundach Montanha wyrwał się z zamyślenia, zauważając, że już nie widzi mężczyzny.
Dłonie bruneta trzęsły się dosyć mocno, a jego oddech stał się nierównomierny i płytki.
Siwowłosy zauważając jego zachowanie, oraz zbliżający się atak paniki, chwycił w dłonie jego policzki, starając się naprowadzić jego wzrok na siebie.
- Grzesiu, uspokój się.. Słyszysz? Spokojnie, nic ci nie grozi, tak? Jestem tutaj.. - mówił złotooki, starając się go uspokoić.
Starszy starał się skupić na niższym mężczyźnie przed sobą, lecz jego głowa podsuwała mu wspomnienia z tamtej nocy.
Widział krew na podłodze, oraz na rękach. Martwe ciało swojego dziecka w objęciach. Policyjne syreny za oknami. Wszystko do niego wracało że zdwojoną siłą.
Słysząc głos Erwina powoli wracał do rzeczywistości, kojące słowa uspokajały go, sprawiając, że jego oddech powoli się normował.
Dopiero po kilkunastu minutach, gdy obraz wrócił do normalności, poczuł jak młodszy go obejmuje, gładząc jego plecy, by bardziej go opanować.
Wtulił się w niego, wciąż będąc lekko roztrzęsionym. Przez to nawet nie poczuł jak Knuckles kieruje ich w stronę parkingu, a później sadza go na miejsce pasażera.
Po kilku minutach, byli w mieszkaniu. Dopiero gdy zasiadł na kanapie, odprowadzony przez siwowłosego, zorientował się, że jest u siebie w domu, bezpieczny i z dala od tego mężczyzny.
Rozejrzał się niespokojnym wzrokiem, jakby jednak czarnowłosy miał się gdzieś chować za rogiem. Na jego szczęście, nigdzie go nie widział, a jedyną osobą która była w jego zasięgu wzroku, to Erwin przyrządzający herbatę.
Złotooki stwierdził, że ciepły napój może uspokoi trochę jego przyjaciela. Dlatego ruszył do salonu z dwoma parującymi kubkami, by po chwili odstawić naczynia na stół.
Młodszy zasiadł obok bruneta, chwytając go niepewnie i delikatnie za dłoń, by zacząć ją gładzić.
- Wszystko w porządku Grzesiu? Co tam się stało? Chcesz o tym porozmawiać? - zapytał Knuckles, patrząc na niego zmartwionym wzrokiem.
Brązowooki walczył ze swoimi myślami, próbował sobie wszystko uporządkować, zanim zacznie tą rozmowę.
Dopiero po dłuższej ciszy, uniósł załzawione i niepewne spojrzenie na przyjaciela.
- On.. Ten facet.. On porwał mojego syna.. - wychrypiał Montanha.
Erwin zamarł, patrząc na niego z niedowierzaniem. Próbował przetrawić tą informację.
- Jesteś tego pewny? - zapytał ostrożnie Knuckles.
Wyższy tylko przytaknął, przełykając głośno ślinę. Jego ręce wciąż drżały, ukazując jego stres związany z całą tą sytuacją.
- Wszędzie bym go poznał.. - wymamrotał brunet, spuszczając wzrok.
- Widziałem go pierwszy raz na oczy. Dlaczego on to zrobił? Znasz go chociaż? - Siwy zadawał kolejne pytania.
- Nie mam pojęcia co im zrobiłem. To wszystko zaczęło się przez jebanego tweeta.. - prychnął Gregory.
- Jak to? - spytał złotooki, marszcząc brwi.
Mimo iż wiedział o części historii, to i tak wolał usłyszeć to od mężczyzny. W końcu, był raczej prawilnym źródłem informacji, skoro dotyczyło to jego samego.
- Jakaś osoba uzyskała zdjęcie z moim byłym chłopakiem. Na fotografii się całowaliśmy. Wszystko poszło na Twittera. Ludzie zaczęli się ze mnie wyśmiewać, wyzywać, nawet czasem proponowali mi seks - mówił brunet, przełykając ślinę. - Nie chciałem wchodzić przez to z domu, byłem wytykany palcami na każdym kroku. W końcu mój syn i Hank zaczęli ze mną jeździć na patrole. Nie chcieli, abym był sam, a ja z nikim innym się nie dogadywałem. To przez tą sytuację, mój syn nie żyje..
- Ale co to ma z tym wspólnego? - zapytał Erwin niepewnie.
- Przez to, że kiedyś spotykałem się z facetem, byłem lekko prześladowany i przez to jeździłem z moim synem na patrole - powtórzył się starszy. - On się po prostu o mnie martwił, dlatego tego dnia jeździł ze mną. Wtedy uderzył w nas samochód, a kilka osób, w tym ten mężczyzna sprzed szpitala, nas poddali, związali i porwali - odparł brązowooki.
- Nie mieli masek? - spytał ciekawy i zdziwiony siwowłosy.
- Mieli, poznałem go po oczach.. Zabrali nas do jakiejś piwnicy i przywiązali mnie do krzesła, a mojego syna podwiesili na linie zwisającej z sufitu. Mówili, że to wszystko przeze mnie. Wyzywali mnie, ale nie robili mi tak dużej krzywdy, do czasu, aż nie zaczęli ranić Alexa. Zrozumieli, że tym sprawiają mi największy ból. Wtedy wyciągnęli broń.. - Gregory przełknął głośno ślinę, a po jego policzku spłynęła łza.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz tego mówić Grzesiu.. - odparł zlotooki, patrząc na niego współczująco.
Mimo to brunet kontynuował, jakby nie słyszał jego słów.
- Powiedzieli, że przez to że zamknąłem ich człowieka w więzieniu za "niewinność", teraz zginie ktoś mi bliski, nawet jeśli jest niewinny. Zabili go.. Tak po prostu. Mimo, że ich błagałem. Mój syn przed śmiercią powiedział mi, że to nie moja wina. Ale jak do cholery może tak nie być?! - Pod koniec monologu się uniósł, wstając z kanapy gwałtownie. - Przecież gdybym nie został przyłapany czy gdybym jeździł na patrole samemu, to on wciąż by żył! Nic by mu się nie stało! Nie wyjechałby ze mną na patrol, gdy zachowywałem się jak pizda, nie wychodząc z domu. Gdybym nie był tym, kim jestem, nikt nie chciałby mu zrobić krzywdy. Wciąż mógłby pracować w policji.. Nicole wciąż miałaby brata.. - mówił coraz bardziej załamującym się głosem. - A ja się wcale nie zmieniłem, nadal zachowuje się jak pizda… Co jeśli to się powtórzy? Co jeśli tym razem będzie to Nicole? Albo… - Gregory urwał wywód, przygryzając mocno wargę.
Po policzkach mężczyzny płynęły łzy, a on sam chodził w kółko po salonie.
Jeszcze nigdy nikomu tego nie powiedział. Ani tej historii, ani tego, co czuje przez te wydarzenia. W końcu jego maska pękła, ujawniając wszystkie emocje.
Siwowłosy patrzył na niego z boku, nie wiedząc, co powiedzieć. Słuchał uważnie całej historii, widząc jak ważne to jest dla Gregorego.
Gdy zauważył jego złamanie, podniósł się z kanapy i podszedł do niego, obejmując go i wtulajac jego ciało w siebie.
Montanha tylko zacisnął pięści na jego ubraniu, starając się schować przed całym światem. Łkał cicho, opierając swoją głowe o ramię niższego.
- To nie była twoja wina.. Ani twojego zachowania, ani twojej orientacji. I taka tragedia.. nie powtórzy się już. Obiecuję. - Erwin rzekł szczerze. - Wiem, że jest ci ciężko, ale nie jesteś sam. Zawsze możesz na mnie liczyć. Dziękuję, że mi to powiedziałeś..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top