13

Hejka misie kolorowe!

Dzisiaj troszkę później wlatuje rozdział, poprawiony przez fs_animri kc <3

Miłego wieczoru/nocy :3

Brązowooki mężczyzna siedział wygodnie na kanapie w swoim mieszkaniu, zerkając co jakiś czas w telewizor, na którym wyświetlał się jakiś film.

Nie poświęcał mu całej swojej uwagi, raczej sporadycznie wsłuchiwał się w pojedyncze ciekawsze słowa.

Robił to tylko po to, aby zabić nudę. Tego dnia skończył służbę wcześniej, a jego córka wyjechała na trzy dni w sprawie delegacji w pracy.

Ziewając, uniósł swoją dłoń, zerkając na zegarek, który wskazywał popołudniową godzinę.

Jego wylegiwanie i obijanie się przerwało mu wtargnięcie kogoś do środka mieszkania.

Ostatnimi czasy rzadziej zamykał od niego drzwi, wiedząc, że w każdej chwili może do niego przyjść siwowłosy mężczyzna.

Nie było to zbyt rozsądne, ale wygodniejsze, gdyż nie musiał się podnosić ze swojego miejsca.

Właśnie ten "niespodziewany gość", okazał się jego przyjacielem, który po szybkim zdjęciu butów wtargnął do salonu.

Knuckles szybkim krokiem podszedł do kanapy, stając przed Gregorym, zasłaniając mu tym ekran.

- Nie nauczyli cię pukać do... - zaczął brunet, lecz przerwały mu usta młodszego na jego własnych.

Z cichym mruknieciem zaczął oddawać pocałunek, unosząc się trochę na rękach, by móc się do niego zbliżyć.

W tamtym momencie nie przejmował się już niczym, po prostu oddał się przyjemności.

Po dłuższej chwili siwy odsunął się od starszego, by złapać oddech, uśmiechając się przy tym głupio.

- Coś mówiłeś? - zapytał Erwin, unosząc brew ku górze.

Brązowooki tylko przewrócił oczami, również unosząc kącik ust.

- Co cię do mnie sprowadza o tak wczesnej godzinie? - spytał Montanha, patrząc na niższego wyczekująco.

- Nicole powiedziała mi o twojej wizycie u terapeuty. A dlatego, że jej nie ma, a zapewne sam byś się tam nie wybrał, radziłbym ci się zbierać - stwierdził złotooki głosem nie znoszącym sprzeciwu.

Brunet tylko jęknął cierpniczo i zakrył twarz poduszką z kanapy, starając się w nią wtopić.

- Nie chcę tam iść. To nic nie daje, nawet się tam nie odzywam - burknął starszy stłumionym przez materiał głosem.

- Grzesiu.. Proszę cię. Nie zachowuj się jak dziecko, to ja w tym gronie mam mentalność pięciolatka - parsknął siwowłosy, odsuwając poduszkę od twarzy mężczyzny.

- Ale to mi nic nie daje. Chodzę tam bezsensownie - prychnął Gregory.

Siwy westchnął, łapiąc wyższego za dłonie, oraz siadając obok niego.

- Monte, musisz dać sobie pomóc. Będę tam z tobą i będę cię wspierał, ale musisz się otworzyć. Inaczej nigdy tego nie przerobisz i będziesz się zadręczał do końca życia.. - wyjaśnił mu Knuckles, patrząc na niego z wyraźną troską.

- W porządku.. - westchnął ciężko brunet, podnosząc się z kanapy i ruszając do sypialni po ubrania.

***

Dwójka mężczyzn wysiadła z pojazdu, ruszając w kierunku szpitala. Weszli do środka, wchodząc na konkretny oddział, by usiąść w poczekalni na ich kolei.

Siwowłosy obserwował Gregory’ego, który nerwowo poruszał swoją nogą. Był stanowczo zdenerwowany.

Złotooki, nie wahając się dłużej, złapał jego dłoń, splatając ich palce razem, delikatnie gładząc kciukiem jego zewnętrzną część.

Brązowooki mimo, że tego nie przyznał, poczuł się lepiej, dlatego zacieśnił ten gest, uspokajając się trochę.

Po kilkunastu minutach podeszła do nich terapeutka Grzegorza, stając przed nimi z notatnikiem w ręce.

- Dzień dobry Gregory, widzę że dzisiaj z kimś przyszedłeś? - Zapytała blondynka.

- Dzień dobry, Erwin Knuckles, przyjaciel Grzesia.. - odparł siwowłosy, uśmiechając się lekko, oraz podając rękę kobiecie.

- Cassandra Davis. Dobrze, w takim razie zapraszam cię do gabinetu - odparła terapeutka, wskazując ręką na gabinet.

Brunet podniósł się z siedzenia, zmuszając młodszego do wstania, przez ich splecione ręce.

- Um.. Grzesiu, nie wiem, czy mogę z tobą wejść.. - odezwał się złotooki niepewnie, spoglądając na lekarkę.

- Proszę, niech pan wejdzie, jeśli Gregory sobie tego życzy.. - powiedziała kobieta, uśmiechając się lekko.

Całą trójką usiedli w gabinecie na siedzeniach, czekając na rozpoczęcie terapii.

Po chwili blondynka otworzyła notatnik i spojrzała na mężczyzn.

- Dobrze, w takim razie może zacznijmy. Jak się czujesz Gregory? - zapytała zielonooka, cierpliwie się mu przyglądając.

Brązowooki nigdy do tej pory nie odezwał się na żadnej z sesji terapii. Uważał, że to bezsensowne, dlatego milczał.

Tym razem chciał się postarać, chciał, aby Erwin był z niego dumny. Dlatego próbował przezwyciężyć swój strach. Toczył wewnętrzną walkę z samym sobą.

Złotooki uważnie go obserwował, a gdy zauważył jego zawahanie, uścisnął jego dłoń we wspierającym geście.

- Chyba jest lepiej... - mruknął Montanha, spuszczając swój wzrok.

Blondynka zdziwiła się i to dość mocno. Wcześniej starała się z niego cokolwiek wyciągnąć, ale nigdy jej się nie udawało.

Mimo to, powstrzymywała swoje emocje na wodzy, by zadać kolejne pytanie:

- Cieszę się, że postanowiłeś się do mnie odezwać. Jak się czujesz w nowym otoczeniu? Czy znalazłeś sobie jakieś zajęcie?

- Nie jest tak źle. Myślałem, że będzie gorzej wracając tutaj. Staram się coś robić, dlatego wróciłem do starej pracy, jeżdżąc na sporadyczne patrole.. - wyjaśnił cicho Gregory. Nadal nie czuł się komfortowo mówiąc tyle, ale był w stanie to przecierpieć dla Erwina.

- W porządku. A jak się czujesz podczas pracy? Wciąż sprawia ci to przyjemność? - zapytała zielonooka.

- Szczerze mówiąc, wcześniej się nad tym nie zastanawiałem, ale cieszę się, że mogę pojeździć sobie po mieście i robiąc małe interwencje - odparł Montanha.

- Postanowiłeś dzisiaj się pojawić ze swoim przyjacielem. Nigdy wcześniej z nikim nie przychodziłeś.. - stwierdziła kobieta.

- Tak.. Nicole wyjechała w delegację. Szczerze mówiąc, gdyby nie Erwin, prawdopodobnie bym tu dziś nie przyszedł.. - wyjaśnił zawstydzony policjant.

- Czy wchodzisz gdzieś jeszcze, nie licząc pracy? Przebywasz na zewnątrz? - spytała blondynka.

- Wcześniej, raczej nie. Teraz trochę się to zmieniło. Dużo czasu spędzam z Erwinem, często wyciąga mnie na spacery, czy w różne miejsca.. - rzekł brunet spoglądając na młodszego i lekko się uśmiechając, co drugi odwzajemnił.

- Dobrze, w takim razie może powiedz mi..

*One hour later*

Po zakończonej terapii, mężczyźni wyszli z gabinetu, uprzednio żegnając się z terapeutką.

Powolnym krokiem ruszyli do wyjścia z budynku, rozmawiając cicho.

- Chyba nie było aż tak źle, prawda? - zapytał siwowłosy, uśmiechając się lekko.

- Nie, nie było strasznie - stwierdził brunet.

- Chodź, weźmiemy gorącą czekoladę z automatu. Zasłużyłeś, jestem z ciebie dumny.. - odparł Erwin, wrzucając do maszyny drobniaki.

Gregory roześmiał się cicho i ostentacyjnie przewrócił oczami, przyjmując kubek z ciepłym napojem.

Gdy siwowłosy odebrał własny napój, ruszyli do samochodu, wychodząc ze szpitala.

Gdy tylko stanęli przed drzwiami, Montanha rozejrzał się wokół, w poszukiwaniu samochodu, lecz to co zauważył, sprawiło że zamarł.

Z jego dłoni wyleciał papierowy kubek, upadając na ziemię i rozlewając na niej czekoladę.

Złotooki widząc jego stan, natychmiast się zatrzymał, patrząc na niego ze zmartwieniem.

Jednak Gregory nie był w stanie skupić się na niczym innym, a jego głowę przyjęły wszystkie wspomnienia...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top