8








Fioletowo włosy V wesoło przechadzał się po mieście wirtualnego świata, do którego teraz wracał jeszcze częściej, od kiedy chłopaki postanowili z nim grać. Był jeszcze bardziej szczęśliwy i czuł, że lepiej być nie może. Znaczy, mogłoby być lepiej, mogliby lepiej strzelać, ale w końcu nie można mieć wszystkiego.

Odpalił półprzezroczysty ekran z listą przyjaciół, by zobaczyć czy któryś z nich jest online. Jedynym dostępnym graczem okazał się J-Hope. Postanowił od razu się do niego teleportować i tam zaznaczyć punkt ich zbiórki.

Bordowo włosy odskoczył na bok przestraszony, gdy nagle obok niego zjawił się V.

– Nie strasz, myślałem, że to Jungkook. – Położył rękę na klatce piersiowej i odetchnął głęboko.

– Młody próbuje Cię wykorzystać, nie daj się – zaśmiał się V, żartując z sytuacji – ale mam na to sposób, musisz stać się lepszy.

– Tak? Ale jak? –  Zaciekawiony J-Hope przechylił głowę lekko w bok.

– No. – Przytaknął. – Wiesz, możesz iść i postrzelać do jakiś słabszych mobów.

– I myślisz, że to coś da?

– Nie. – Zaśmiał się. – Ale warto spróbować.

J-Hope oburzony trącił go lekko w ramię i odpalił samouczek. Miał nadzieję, że ten będzie bardziej pomocny i nauczy go czegoś nowego. Teraz żałował, że wcześniej nie poświęcił paru chwil na przestudiowanie go, tylko na oślep naciskał "dalej" i narzekał, że za długo.

– Gotowi na dzisiejszą porażkę? – Pomachał im na przywitanie obiema rękoma RM.

– Od razu skazujesz nas na porażkę? – zapytał V z rękami założonymi na biodrach.

– Tak. Widziałeś, jak było ostatnio. – Wzruszył ramionami.

– Hej. Tu jesteś J-Hope. – Wskazał bronią na chłopaka Jungkook, na co ten uciekł wzrokiem w przestrzeń przed siebie, udając, że go nie widzi i nie słyszy.

– O patrz idą Suga z Jiminem! – J-Hope minął chłopaka i uciekł, podbiegając do nich.

– Nasza maskotka przyszła w końcu. – Zmarszczył nos Suga i się skrzywił. Spojrzał na obok stojącego Jimina.

– To o Tobie mówią.

Pomarańczowo włosy uderzył chłopaka i odsunął się od niego, nie chcąc, żeby ten mu oddał, w końcu granatowo włosy był do tego zdolny.

– Czekamy jeszcze na kucharza i lecimy! – Podekscytował się V i zaczął klaskać. – Jak myślicie jaka mapa nas dziś czeka?

Gra ma w ofercie miejsca z każdego zakątka świata. Praktycznie wszystkie większe miasta, do tego dostępne w każdej porze roku i każdej porze dnia. Wachlarz ofert zmusza graczy do przystosowania się do każdych warunków, co dla niektórych jest dużym atutem gry, gdyż nie ma w niej monotonii. Z każdą nową aktualizacją dodają nowe lokalizacje, dzięki czemu starzy zawodnicy nigdy się nie nudzą.

– Fajna by była pustynia. – Rozmarzył się Jungkook.

– Ciekawe gdzie byś się schował? Przykryłbyś się pisakiem? – powiedział z sarkazmem RM.

Jungkook posłał mu tylko cwaniacki uśmieszek i wskazał palcem na J-Hope. Ten orientując się, o co chodzi, pokazał mu środkowy palec.

– Jestem. Hej hej. – Przywitał się ze wszystkimi Jin. – Wszyscy już są?

– Co, w kuchni się przedłużyło? – zaśmiał się RM.

– Oj grabisz sobie, grabisz. – Pokręcił głową i wymierzył do niego z zabezpieczonej broni.

V nie przeciągając niepotrzebnych rozmów i nieudanego strzału Jina zaprosił wszystkich do grupy i teleportował do miejsca przyszłej rozgrywki.

Jungkook musiał być rozczarowany, bo nie była to pustynia, tylko zimowy las. Pełen śniegu i iglastych drzew. Słońce przebijało się przez igły, padając na biały puch, który raził w oczy.

– Aż mi się zrobiło zimno – skomentował Suga i złapał za ramiona, jakby naprawdę odczuwał chłód.

– Jakoś świątecznie tu. – Rozejrzał się dookoła Jimin. – Nic tylko wybrać odpowiednie drzewko na choinkę. – Uśmiechnął się szeroko, planując w głowie wygląd idealnego drzewka świątecznego.

– Szkoda, że zaraz rozegra się tu bitwa i umrzesz. Śnieżnobiały śnieg pokryje się Twoją czerwoną krwią. I koniec Świąt. – Wyszczerzył się Jungkook niszcząc marzenia Jimina o choince.

– Dobra chłopaki! Koniec pogawędek, zająć swoje pozycje – rozkazał RM i pobiegł przed siebie trącając J-Hope, który zachwycał się wirtualnym śniegiem, łapiąc spadające śnieżynki językiem.

– Zacznijmy ten shit.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top