33

Część 2 - J-Hope, Jin, Xiumin, Kay, Sehun i D.O. 


Jin cały czas obserwował Xiumina. Na turnieju widział jak precyzyjnie i ze stoickim spokojem zabił Sugę. Podziwiał go za opanowanie i precyzję, był jego idolem.

- To może powiecie coś o sobie na początek - zaczął Kay, wybijając chłopaka z zamyślenia.

- Um - zaczął niepewnie - jestem Jin.

- To już wiemy - zaśmiał się Sehun.

- Mam AK-47 - dodał i wyciągnął karabin. Wiedział też, że wszyscy widzieli jego nóż, więc nie ma sensu tego przed nimi ukrywać. - Mam jeszcze nóż.

Wyciągnął przedmiot, a od ostrza odbiły się promienie sztucznego pikselowego słońca.

- Jak ty go zdobyłeś? - zapytał Sehun.

Jin zaśmiał się głupkowato.

- Za gotowanie.

- Ta jasne - skomentował D.O niedowierzając w to, co usłyszał. 

Chłopak wiedział, że mu nie uwierzą, ale nie miał zamiaru wyprowadzać ich z błędu. Jeszcze sami by specjalnie robili umiejętność gotowania, żeby zdobyć niezwykły nóż. Tak, dla Jina był to niezwykły nóż. Traktował go jak trofeum.

Chłopaki spojrzeli na J-Hope.

- Teraz twoja kolej.

- J-Hope. Falafel znaczy Famas - powiedział krótko.

- To ty zastrzeliłeś Chanyeola i Chena. Serio niezła robota. I ta heroiczna śmierć. Poświęciłeś się dla kogoś, ale wiesz co - zatrzymał się D.O., by podejść bliżej J-Hope - nie warto.

- Co? - Zdziwił się chłopak.

- Nie warto. Nie rób tego więcej. Chroń siebie albo jak już chcesz kogoś osłaniać, to rób to z ukrycia. Taka śmierć jest bezsensowna. Nic tym nie zdziałałeś.

- Jak to nie? - J-Hope obrażony podniósł brwi do góry. - Jungkook dzięki mnie przeżył.

- I co z tego? Chwilę później również padł.

J-Hope zacisnął dłoń w pięść gotowy do rękoczynów.

- Spokojnie - powiedział Xiumin i zaśmiał się zdenerwowany. - Jeśli chcesz tak bardzo robić za tarczę i przynętę, to nauczymy cię jak to dobrze robić.

J-Hope po prostu nie chciał być ciężarem dla swojej drużyny. To dla nich nauczył się grać i teraz nie miał zamiaru przegrać. Jeżeli jego rolą jest bycie osłoną dla mocniejszych graczy, to był w stanie to zrobić.

- Okej - powiedział krótko.

- A ty Jin? - zapytał go Xiumin. - Co chciałbyś robić?

- Chciałbym zabijać po cichu. - Chłopaki na jego słowa odsunęli się o krok do tyłu.

To zdanie wypowiedziane z jego ust brzmiało strasznie, a do tego ten tajemniczy uśmiech, który zmroził wszystkim krew w żyłach.

- To może poćwiczymy celność? - zaproponował mu. - Jednym strzałem jesteś w stanie zabić. Tylko najlepiej, żebyś skończył wszystko tym jednym strzałem...

- Wiem - przerwał mu Jin - inaczej usłyszą mnie.

- To zrobimy tak - powiedział Kay i patykiem zaczął pisać po ziemi - Jin i Xiumin pójdziecie na wieżę czerwoną, J-Hope i D.O. na niebieską. Ja i Sehun i zieloną. Na dole będzie chodzić jeden mob. Która wieża pierwsza go zastrzeli, zdobywa punkt. Każdy celny strzał i zmiana gracza. Jedna osoba z dwójki może tylko celować. Ten z was, który będzie miał mniej punktów, dostanie karę. Wszystko jasne?

- Okej! - zgodził się Jin i złapał Xiumina pod ramię.

Wszyscy rozeszli się na swoje miejsca i czekali na dźwięk startu.

Budowle były wysokie. Nie łatwo było trafić do celu oddalonego o kilkanaście metrów, szczególnie do ruszającego się celu. Wieże, żeby było sprawiedliwie, były identyczne, różniły się jedynie kolorami.

- Pierwszy chcesz strzelać? - zapytał Xiumin Jina.

- Mogę spróbować. - Chłopak ustawił się w okienku i zaczął celować.

Xiumin obszedł go dookoła i poprawiał jego złe ustawienie. To tu trzymał pod złym kątem, a tam miał źle wygięte ramię. Wszystko było do poprawy.

- Skup się - powiedział poważnie - masz tylko jeden strzał.

Jin z uśmiechem na ustach przytaknął i wytężył wzrok. Traktował ten trening jak świetną zabawę. Był rozluźniony, ale jednocześnie podekscytowany. Miał zamiar skorzystać na tym jak najwięcej, żeby później wykorzystać to przeciwko nim.

Jin był cwany. Udawał miłego i nierozumnego chłopaka, a tak naprawdę obserwował ich każdy ruch. Najlepsze było to, że nikt by go o to nie podejrzewał.

W tym czasie J-Hope bez słowa również ustawił się, szykując do oddania strzału. Uklęknął i włączył celownik. Nie miał zamiaru słuchać rad D.O., który potępił jego zachowanie na turnieju.

Był zły i zdenerwowany jego obecnością. Jungkook przecież tak mu dziękował za uratowanie i ze łzami w oczach obejmował go, dziękując za poświęcenie, a ten teraz będzie mu mówił, że źle zrobił. Dobre żarty.

- Źle - rzucił chłopak i kopnął J-Hope w kolano, ten przewrócił się i upuścił broń.

Wstał i otrzepał ubranie z paprochów.

- A nie mogłeś mi powiedzieć, co jest źle, tylko musiałeś kopnąć mnie w nogę, hm? - wycedził przez zęby J-Hope, ewidentnie obrażony.

- To nie tak, że uważam, że to, co zrobiłeś, jest złe. - Chłopak na te słowa wyprostował się i spojrzał przez okienko na dół. - Tylko to było bezsensowne. Jak chcesz go bronić, to rób to z głową.

J-Hope spuścił głowę. D.O. miał rację. Musiał nauczyć się strzelać z ukrycia, żeby pomóc innym. Jego śmierć nie przysłuży się nikomu, nawet jeśli będzie heroiczna. Złapał pewniej broń i jeszcze raz stanął przy punkcie widokowym.

- Naucz mnie w takim razie.

D.O. uśmiechnął się usatysfakcjonowany, że J-Hope zrozumiał, o co mu chodziło. Wiedział, że teraz uda mu się stać lepszym graczem. Może i ci, który są w centrum uwagi i każdy ich zauważa ją ważni, ale to ci ukryci są najbardziej niebezpieczni. Trzeba mieć oczy dookoła głowy i modlić się, żeby taki snajper nie miał cię na celowniku.

Gdy tylko wyświetlił się neonowy napis "start", na środku pojawił się mały fioletowy kurczaczek. Nieświadomy tego ile graczy do niego celuje, skubał sobie trawę.

Poleciał pierwszy strzał. Nie wiadomo dokładnie skąd, jedynie było słychać charakterystyczny dźwięk. Przez niecelny strzał zwierzątko zaczęło biegać w popłochu, utrudniając zadanie.

J-Hope niezadowolony z przebiegu zdarzeń, zacisnął mocniej dłonie na broni. Nie mógł się skupić i jego celownik cały czas gubił ofiarę. Kurczak ani trochę się nie uspokoił i dalej szalał, zaczął również machać małymi skrzydłami, które delikatnie unosiły go do góry.

Poleciał drugi strzał, chłopak spojrzał na zwierzę, które zaraz zniknęło trafione przez gracza z wieży czerwonej. J-Hope kalkulując, kto jest teraz w tej wieży, nie mógł uwierzyć, że zrobił to Jin.

Jeszcze bardziej poczuł na sobie presję i jeszcze mocniej zacisnął karabin.

Jin wydał z siebie okrzyk radości i zbił piątkę z Xiuminem. Szczęśliwy usunął się ze swojego miejsca, udostępniając je koledze z tymczasowej drużyny.

Teraz przy broni było dwóch graczy z EXO i J-Hope. To nie tak, że chłopak w siebie nie wierzył, jednak czuł, że ma małe szanse z nimi. I wiele się nie pomylił, gdy tylko nowy kurczak, tym razem czerwony pojawił się na dole, został natychmiast zdjęty.

Pojawił się komunikat, że śmiertelny cios znowu zadała wieża czerwona.

Po paru rundach wygrywała wieża czerwona z dziesięcioma zabójstwami, co wcale nie było zaskoczeniem. Na drugim miejscu była wieża zielona z sześcioma zabójstwami, a ostatnia niebieska miała na swoim koncie zaledwie dwa.

- Na dziś koniec - oznajmił wszystkim Xiumin. - Ja i Jin wygraliśmy.

Jin klasnął w ręce i pokazał palcem na J-Hope, który stał załamany obok.

- Jaka kara dla J-Hope? - zapytał zadowolony Jin.

J-Hope tylko przewrócił oczami zniesmaczony.

Było mu to obojętne. Był po prostu zasmucony, że cokolwiek by nie zrobił i tak jest najgorszy. Stara się jak za dwóch, a mimo to nie przynosi to żadnych efektów. Tracił nadzieję i żałował tego czasu, który poświęcił na bezsensowne treningi. Powoli tracił wiarę w siebie i myślał nad rezygnacją, jednak nie chciał zostawić chłopaków samych.

- Skoro już ma kocie uszy to damy mu jeszcze koci ogon - powiedział zadowolony z pomysłu Kay.

[ a/n a ja się dalej opierdzielam i nie wstawiam rozdziałów. Ktoś to jeszcze czyta??? ;-; ]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top