12
Bordowo włosy J-Hope po zalogowaniu zawsze potrzebował chwili, żeby przyzwyczaić się do otaczającego go świata. W przeciwieństwie do swoich kolegów z drużyny nie grał nigdy w gry, nie wychodziło mu to, nudziło go to i uważał to za stratę czasu. Jednak odkąd zaczął grać z chłopakami, teraz sprawiało mu to dużo przyjemności i w końcu zapragnął nie być najgorszym graczem.
Mapa, na którą się udał, była przystosowana dla graczy początkujących, a chodzące tutaj moby były nieagresywne, czyli dopóki ich nie zaatakowałeś, one same nie rzucały się na ciebie, albo po prostu uciekały.
J-Hope jak na razie strzelał tylko do innych graczy, których postacie przypominały ludzi. Moby były hybrydami. Zazwyczaj spotykało się tu połączenie głowy zwierzęcia z tułowiem innego stworzenia, w tym człowieka. Takich stworów bordowo włosy nigdy jeszcze nie widział, a teraz wydawały mu się nadzwyczaj prawdziwe.
– Hej, miło, że poprosiłeś mnie o pomoc. – Uśmiechnął się fioletowo włosy V, który po zobaczeniu chłopaka wstał.
– Dzięki, że się zgodziłeś – powiedział łagodnie – to, od czego zaczynamy?
– Od czegoś prostego. Zastrzel o "to". –Wskazał palcem na królika z rogami łosia, który skubał trawę.
– Mam zastrzelić królisia? – Wydymał policzki.
Zwierz był nad wyraz uroczy, wyglądał jak domowy pupil. Rozkazanie zastrzelenia takiego cudaka to jak strzelanie do kota bądź psa. Chłopak skrzyżował ręce na piersi i stanowczo sprzeciwił się wydanemu poleceniu.
– Przecież to mob, zaraz pojawi się kolejny. – Przewrócił oczami, ale chłopak dalej nie miał zamiaru strzelać do zwierzaka. – Wyobraź sobie, że to coś to Jungkook.
J-Hope przeładował broń i wycelował. Stwór jednak był szybszy i zauważył strzelającego chłopaka tuż przed oddanym strzałem. Szybko uciekł w pikselowe zarośla, a kula uderzyła w ziemię.
– Uh. Miało być proste. – Opuścił broń i zrezygnowany popatrzył na króliko-łosia, którego rogi były widoczne zza wysokiej trawy. Już zapomniał o próbie jego zamordowania i znowu zabrał się za skubanie roślin.
– Bo to jest proste, ale musisz trochę poćwiczyć. – Rozejrzał się dookoła i wskazał palcem na kamień. – Ten stwór Ci nie ucieknie.
Chłopak skrzywił się, gdy zobaczył, że V wskazuje mu na szarego otoczaka wielkości głowy. Pomyślał, że już uważa go za przegrywa i nawet kamień będzie dla niego dużym wyzwaniem.
J-Hope trafił nieruchomy cel, który z kamienia przemienił się w żółwio-pająka. Bordowo włosy krzyknął przerażony i zaczął uciekać przed stworzeniem. Bestia była mobem agresywnymi, a teraz jej celem był spanikowany chłopak. V śmiał się głośno, ale nie chcąc gnębić swojego przyjaciela oddał jeden celny strzał zabijając żółwia.
– Co to było?!
– Ciesz się, że to nie był wąż. – Chłopak spojrzał na niego przestraszony.
– Wolę króliki. – Zaśmiał się nerwowo i usiadł na pieńku. V dosiadł się do niego siadając na trawie.
– I tak nieźle Ci idzie. – Pocieszał go, ale chłopak tylko na te słowa westchnął. – Ja już spadam, spiszemy się później, mam dla was pewną propozycję, turniej.
– Jaki turniej? – J-Hope spojrzał zaciekawiony.
– Fajny – odpowiedział mu krótko – mamy szansę go wygrać, ale nie chce mi się tłumaczyć tego dwa razy, dlatego opowiem wszystko później. – Uśmiechnął się szeroko i pożegnał, machając energicznie dłonią.
Chwilę później wylogował się z gry zostawiając J-Hope samego.
Bordowo włosy nie czując teraz presji V, mógł na spokojnie poćwiczyć. Kilka razy usłyszał śmiechy innych graczy, gdy nie trafił w cel, który później go gonił, a ten uciekał z krzykiem.
Jednak J-Hope nie przejmował się niczym i dalej ćwiczył. Skoro ma być jakiś turniej to musi być lepszy, w końcu to zawsze jakaś nowa motywacja.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top