Pierwsze spotkanie

Kᴜʀᴏᴋᴏ Tᴇᴛsᴜʏᴀ
👻

Westchnęłaś cicho, wychodząc z domu i wkładając słuchawki do uszu. Była chyba osiemnasta i generalnie to powinnaś się uczyć, ale miałaś dość przekrzykiwania się twoich rodziców. I tak byś się przy tym za bardzo nie skupiła.

Zaczęłaś biegać tylko i wyłącznie dlatego, żeby rodzice się ciebie nie czepiali, że jedyne co robisz to szlajasz się wieczorami nie wiadomo gdzie. A ty po prostu chciałaś uciec od nieznośnej rzeczywistości.

Po przebiegnięciu pewnej odległości od domu, zatrzymałaś się, opierając się ramieniem o drzewo, żeby odsapnąć.

- Przepraszam.

Wrzasnęłaś przestraszona i tak bardzo dostałaś zawału, że drzewo nagle jakby przestało istnieć i potoczyłaś się w dół jakiegoś pagórka. Na twoje jeszcze większe nieszczęście, kiedy już się zatrzymałaś poczułaś okropny ból w kostce. Cholera jasna...

- Nic ci nie jest? - Spojrzałaś w górę. Nad tobą pochylał się błękitnowłosy chłopak o tym samym odcieniu oczu. Podawał ci dłoń. Widać było, że jest trochę zmartwiony, no bo jednak to przez niego się sturlałaś z tego pagórka...poniekąd.

- Uch, chyba mam skręconą kostkę... - Spróbowałaś wstać z jego pomocą, ale skończyło się to tylko na tym, że usiadłaś z powrotem, więc nieznany ci chłopak wziął cię pod ramię.

- Przepraszam, że przeze mnie skręciłaś kostkę. Chciałem tylko spytać czy widziałaś może pieska. - Razem jakoś dotarliście na chodnik, a ty usiadłaś na najbliższej ławce.

- A jak wygląda ten piesek?

- Jest czarno-biały i ma podobne oczy do mnie. I ostatnio miał na sobie koszulkę z numerem jedenaście. - Zastanowiłaś się przez chwilę mimo pulsującego bólu w kostce.

- Nie, nie widziałam takiego, ale jeśli zobaczę to mogę dać ci znać. - Uśmiechnęłaś się.- A tak w ogóle to jak się nazywasz, Panie Duchu?

- Kuroko Tetsuya. - Podał ci dłoń, a ty ją uścisnęłaś.

- [Nazwisko] [Imię]. Miło mi poznać, mimo tego incydentu. - Zaśmiałaś się, a Kuroko podrapał się po głowie lekko zakłopotany.

Podaliście sobie numery telefonów w razie gdybyś znalazła jego szczeniaka i Tetsuya zaproponował ci odprowadzenie do domu, ale stwierdziłaś, że nie będziesz zajmować mu czasu i zadzwonisz po tatę. Pożegnaliście się jak tylko zobaczyłaś auto twojego rodzica.

Kᴀɢᴀᴍɪ Tᴀɪɢᴀ
🐯

Przyjmowałaś kolejne zamówienie w Maji Burgerze. Pracowałaś tutaj, bo twoja mama ledwo wiązała koniec z końcem i chciałaś jakoś dołożyć się do wydatków, mimo że protestowała. Na szczęście lokal akurat szukał pracowników, a godziny ci jak najbardziej odpowiadały. W dodatku nie miałaś żadnych problemów z nauką i mogłaś spokojnie powiązać to oraz swoją pracę.

Do twojego stanowiska podszedł wysoki nastolatek z włosami odcieniu bordo i podwójnymi brwiami.

- Dzień dobry.

- Dzień dobry. Trzydzieści burgerów poproszę. I colę. - Prawie zakrztusiłaś się własną śliną jak to usłyszałaś, ale posłusznie wystukałaś zamówienie na ekranie i podałaś mu paragon z numerkiem, na co kiwnął głową i się oddalił.

- Jakim cudem on to wszystko zje? - mruknęłaś do siebie i zajęłaś się obsługiwaniem innych klientów. Ale kiedy już nikt do ciebie nie podchodził, poszłaś nakładać jedzenie na tacki. Oczywiście trafiło ci się zamówienie kolesia z podwójnymi brwiami.

Westchnęłaś ciężko, układając to w jakąś zgrabną piramidkę i na koniec stawiając koło swojego dzieła kubeczek z colą.

- Proszę, nie wiem jak zamierzasz to zjeść, ale smacznego. - Uśmiechnęłaś się lekko w stronę chłopaka.

- To mała porcja. - Wzruszył ramionami i odszedł, a ty zamrugałaś oczami, a potem parsknęłaś pod nosem. Może i był dziwny, ale w jakiś sposób przyciągnął twoją uwagę.

Kᴀsᴀᴍᴀᴛsᴜ Yᴜᴋɪᴏ
💣

Westchnęłaś, stojąc przed salą gimnastyczną i patrząc zrezygnowana na wielką grupę dziewczyn, które piszczały i skakały, żeby zobaczyć swojego „idola". Nie podobała ci się wizja, że miałaś przepchnąć się przez tę dzicz.

Wzięłaś jeden głęboki wdech, uniosłaś papiery do góry i wcisnęłaś się w rój dzikich nastolatek, cały czas krzycząc „przepraszam". Kiedy udało ci się w końcu dotrzeć na halę, poczułaś się jakby wielka bestia cię wyżuła, połknęła, a potem wypluła.

Otrzepałaś się zrezygnowana i poprawiłaś swój mundurek. Zaczęłaś skanować wzrokiem koszykarzy i trafiłaś w końcu wzrokiem na tego, którego szukałaś.

- Przepraszam, ty jesteś Kasamatsu-san, tak? - Podeszłaś do kapitana drużyny, który spojrzał na ciebie jakby zobaczył kosmitę.

- T-tak, to ja. - Wyprostował się jak struna i zarumienił, a ty się leciutko uśmiechnęłaś.

- Proszę, twój wychowawca wpadł na mnie na korytarzu i poprosił, żebym ci to dała. - Podałaś mu plik dokumentów, a on drżącą dłonią je odebrał.

- Dz-dziękuję. - Odchrząknął. Znowu nie mogłaś opanować uniesienia kącików ust, patrząc na jego reakcję.

- Och, Kasamatsu-senpai, czemu ty możesz rozmawiać z dziewczyną, a ja nie mogę poświęcać czasu swoim fankom? - Usłyszałaś praktycznie nad sobą i spróbowałaś powstrzymać się od zirytowanego mruknięcia.

- Wracaj do treningu, a nie nie wtykasz nosa w nie swoje sprawy! - krzyknął czarnowłosy, trafiając piłką prosto w głowę Kise. Parsknęłaś na to cicho.

- Cieszę się, że mogłam cię poznać, Kasamatsu-san. - Uśmiechnęłaś się i wykorzystałaś sytuację usunięcia się fanek blondyna z przejścia. Wyszłaś z hali w bardzo dobrym humorze.

Mɪᴅᴏʀɪᴍᴀ Sʜɪɴᴛᴀʀᴏᴜ
🐸

Czułaś się niekomfortowo. Bardzo niekomfortowo, stojąc w jakimś stroju wielkiego królika z fioletową chustką na głowie i w tym samym kolorze sukience.

No ale czego się nie robi dla [przedmiot związany z twoimi zainteresowaniami]. Naprawdę chciałaś w końcu to kupić, a rodzice stwierdzili, że masz sama sobie na to zapracować. No i skończyłaś jako maskotka jakiegoś horoskopu Oha-Asy, rozdając ulotki.

Westchnęłaś, kiedy kolejny człowiek dziwnie na ciebie spojrzał i po prostu cię minął. Twoja praca chyba nie zostanie doceniona. A było ci już okropnie gorąco w tym kostiumie.

Nagle jednak ujrzałaś zielonowłosego chłopaka w okularach, który trzymał maskotkę owcy i patrzył na ciebie uważnie. Jakoś niekoniecznie ci się to spodobało.

- Dzień dobry...? - zaczęłaś, a okularnik jakby otrząsnął się z transu i wziął od ciebie z pięćdziesiąt ulotek, chowając je do torby. Spojrzałaś zaskoczona najpierw na chłopaka, a potem na swój koszyk, w którym zostało chyba tylko dziesięć ulotek. Mimo wszystko długo tu stałaś i kilka dzieciaków wzięło je dla zabawy.

- Jaki masz znak zodiaku, nanodayo? - zapytał zielonowłosy, a ty popatrzyłaś na niego trochę nie ogarniając. Potem załapałaś, że trafił ci się jakiś świr wierzący w horoskopy.

- Uch, mój znak to [znak zodiaku] - mruknęłaś, a nastolatek poprawił swoje okulary palcami owiniętymi taśmą. Co jest z nim nie tak?

- Słyszałem, że będziesz mieć dzisiaj szczęście. - I odszedł jakby w ogóle nie zaczął z tobą rozmowy, a tobie znowu wybuchł mózg.

Ale jedno mogłaś mu przyznać - faktycznie miałaś dzisiaj wielkie szczęście.

Tᴀᴋᴀᴏ Kᴀᴢᴜɴᴀʀɪ
🐰

Miałaś dzisiaj naprawdę zły dzień. Twoje włosy nie ułożyły się jak chciałaś, zaspałaś, przez co nie zdążyłaś zrobić sobie drugiego śniadania i pokłóciłaś się z mamą o jakąś pierdołę, bo byłaś poddenerwowana.

A teraz zobaczyłaś, że twój mundurek to jakaś porażka i musiałaś poprawić swoje zakolanówki i marynarską górę, bo zawiązałaś chustę nie tak jak trzeba.

Przeklinałaś w duchu na cały świat, zastanawiając się czy może być coś gorszego. I oczywiście było.

Kiedy miałaś na spokojnie wejść do sali i już otworzyłaś drzwi, spłynęła na ciebie zimna woda, a na głowę spadło ci wiadro.

Cisnęłaś zdenerwowana przedmiotem o ziemię, a potem rozglądnęłaś się po klasie. Już widziałaś sprawcę wypadku, ale najwyraźniej nie ty byłaś osobą, którą chciał „zaskoczyć" z rana zimną wodą za koszulką.

- Zapamiętam cię! - warknęłaś w stronę bruneta, który zaśmiał się nerwowo. Wychodząc do łazienki minęłaś w drzwiach zielonowłosego chłopaka.

Ten dzień należał do twoich najgorszych w życiu.

Mɪʏᴀᴊɪ Kɪʏᴏsʜɪ
🍍

Przeciągnęłaś się, wychodząc z klubu muzycznego, do którego należałaś. Przygotowywaliście się do występu na festiwal, a ty byłaś jedną z wokalistek.

Ten dzień był męczący i miałaś nadzieję na święty spokój, żeby tylko dojść do domu, zrobić swoje lekcje i odpocząć. Wyszłaś ze szkoły, wcześniej przebierając buty i poprawiając torbę na ramieniu.

Ziewnęłaś i nagle usłyszałaś jakieś przekrzykiwanie się. Westchnęłaś. Zdecydowanie nie chciałaś w tym uczestniczyć, ale działo się to jakoś blisko ciebie. Za blisko.

- TAKAO, WRACAJ TUTAJ, MASZ POSPRZĄTAĆ HALĘ TAK, ŻE BĘDZIE BŁYSZCZEĆ!

Odwróciłaś się w stronę głosu, ale jedyne co zobaczyłaś to uchylający się brunet i lecący w twoją stronę ananas. Co się kurna dzieje?

Dostałaś owocem prosto w głowę i padłaś jak długa na plecy. Chyba zobaczyłaś całą galaktykę w minutę.

- NO I CO ROBISZ, DEBILU?!

- SKĄD MIAŁEM WIEDZIEĆ, ŻE KTOŚ ZA MNĄ STOI?!

- A OD CZEGO MASZ TE SWOJE OCZY?!

Zmarszczyłaś brwi, słysząc te krzyki, które wydawały ci się zdecydowanie za głośne. A ból głowy zdecydowanie ci nie pomagał.

- Hej, żyjesz? - Uchyliłaś jedno oko, patrząc na chłopaka o przydługich włosach o odcieniu ciemnego blondu.- Wybacz za tego ananasa, chciałem trafić w tego idiotę, nie w ciebie. - Wskazał do tyłu na bruneta, który wyglądał jakby chciał zniknąć, ale mu coś nie wychodziło.

- Jest...w porządku. - Jakimś cudem usiadłaś i złapałaś się za głowę.

- Będziesz mieć guza. - Szatyn dotknął twojego czoła i zagryzł wargę.- Chodź, zaprowadzę cię do pielęgniarki, przyłożymy ci do tego lód. - Chłopak wziął cię pod ramię, a ty nie oponowałaś. Wolałabyś nie mieć wielkiego guza na czole.

- Tak w ogóle to nazywam się [Nazwisko] [Imię]. Chyba lepiej znać dziewczynę, którą się prowadzi do pielęgniarki. - Zaśmiałaś się, a on ci zawtórował.

- Zgadzam się, ja jestem Miyaji Kiyoshi.

- Miło mi poznać, Kolego od Ananasa. - Wyszczerzyłaś się, a on tylko westchnął, poprawiając sobie twoją torbę na ramieniu.

Kiedy dotarliście do gabinetu to na szczęście miła pani pielęgniarka się tam znajdowała, więc Miyaji zostawił cię bez wyrzutów sumienia, że się tobą nie zajął.

Aᴏᴍɪɴᴇ Dᴀɪᴋɪ
🏀

Zawiązałaś bandanę na głowie, postanawiając ruszyć się z domu. W głębi serca potrzebowałaś jakiegoś zajęcia, a u siebie nic nie mogłaś znaleźć. Poprawiłaś jeszcze swoją [kolor] koszulę, podciągnęłaś swoje obcisłe rurki i zawiązałaś buty, a potem wyszłaś, wcześniej zamykając drzwi.

Włożyłaś dłonie do kieszeni spodni, kierując się do centrum miasta. Miałaś dość blisko, więc nie korzystałaś z autobusu.

Mogłaś poszukać prezentu na zbliżające się urodziny twojej przyjaciółki. No i przy okazji czegoś dla siebie. Upiekłabyś dwie pieczenie na jednym ogniu. Oczywiście, jeśli starczy ci pieniędzy.

Dotarłaś do alejki ze sklepami i zaczęłaś rozglądać się za czymś, co twoja przyjaciółka chciałaby dostać. Perfumy? Nie, to trochę zbyt klasyczne. Chciałaś wbić się w jakieś ciekawe pomysły, coś nietuzinkowego.

Lecz kiedy tak się zastanawiałaś, nie zauważyłaś, że ktoś ci się przygląda od dłuższego czasu. Byłaś zbyt skupiona na szukaniu czegoś idealnego.

No i szlag jasny cię trafił, bo poczułaś nagłe klepnięcie w tyłek. Odwróciłaś się w stronę niezbyt doświadczonego chłopaka w podrywaniu dziewczyn. Był czarnoskóry i miał granatowe włosy.

O nie, to, że jesteś przystojny nie daje ci prawa do klepania mnie w tyłek. - I to właśnie myśląc chlasnęłaś miłego kolegę z liścia w twarz. A potem odeszłaś jak najszybciej, mając nadzieję, że „podrywacz" nie będzie za tobą szedł.

Na szczęście do końca dnia miałaś już spokój i mogłaś skupić się na szukaniu prezentu.

Mᴜʀᴀsᴀᴋɪʙᴀʀᴀ Aᴛsᴜsʜɪ
🍭

Nuciłaś pod nosem, wchodząc do sklepu, a potem zabierając koszyk na zakupy. Jak zawsze mama dała ci listę, a ty sobie dokupowałaś trochę słodyczy, żeby mieć zapasy.

Powrzucałaś sery, śmietanę i jajka. Dorzuciłaś tam jeszcze ryż i schowałaś listę z powrotem do kieszeni. W końcu nadeszła ta chwila, kiedy mogłaś pójść do swojej krainy tęczy i dobra na świecie - działu ze słodyczami i innymi przekąskami.

Zabrałaś trzy tabliczki czekolady, bo wiedziałaś, że inaczej twój młodszy brat zje ci wszystko. Wzięłaś jeszcze paczkę żelków, truskawkowych pocky i pianek.

Lecz tym co najbardziej rzuciło ci się w oczy był czekoladowy batonik. Jednak znajdował się dość wysoko, a ty byłaś na tyle niska, że nie sięgałaś słodycza nawet stojąc na palcach.

Westchnęłaś i zdesperowana podskoczyłaś. Udało ci się go strącić na podłogę, co potraktowałaś jako swoje małe zwycięstwo. Schyliłaś się i złapałaś batonika w tym samym czasie co jakiś inny osobnik, który okazał się bardzo wysokim chłopakiem o długich, fioletowych włosach i tego samego koloru oczach.

Wasze spojrzenia mówiły same za siebie - nikt nie puści nawet jeżeli macie tu siedzieć do wieczora.

- Puść, bo inaczej cię zmiażdżę. A nie chcę cię miażdżyć, bo jesteś mniejsza ode mnie.

- Nie ma mowy, byłam pierwsza. - I tak upłynęło wam kilka minut, podczas których przechodziło bardzo dużo ludzi, którzy dziwnie się na was patrzyli.

W końcu westchnęłaś, postanawiając pójść z nim na kompromis.

- Słuchaj, może po prostu kupię tego batonika i podzielimy się nim na pół? - zaproponowałaś, a fioletowowłosy zaczął się zastanawiać.

- No dobrze. - Puścił batonika i zrobiliście jak zaplanowaliście. Przy okazji zauważyłaś jaki pełny ma koszyk twój nowy kolega.

Kiedy wyszliście przed sklep od razu rozpakowałaś przysmak i podzieliłaś go na pół, dając pierwszą część bez papierka nastolatkowi.

- Ach, w ogóle jak się nazywasz? - spytałaś, zadzierając głowę do góry.

- Mm, jestem Murasakibara Atsushi - wybełkotał, mając w buzi już inny smakołyk.

- A ja jestem [Nazwisko] [Imię]. Miło było cię poznać, Murasakibara. - Uśmiechnęłaś się i mu pomachałaś, odchodząc w swoją stronę.

Hɪᴍᴜʀᴏ Tᴀᴛsᴜʏᴀ
😎

Usiadłaś na ławeczce koło boiska do kosza i westchnęłaś, patrząc na Alex, która ćwiczyła z jakimś czarnowłosym chłopakiem. Kobieta ściągnęła cię tutaj, bo chciała cię komuś przedstawić. Kompletnie nie wiedziałaś po co, ale czego się nie robi dla przyjaciółki.

Poznałaś blondynkę przez przypadek, bo wylała na ciebie colę, kiedy wracałaś ze szkoły. Tak jakoś od słowa do słowa zaczęłaś uważać ją za bardzo sympatyczna osobę i się z nią zaprzyjaźniłaś. Uważałaś, że czasem zachowywała się tak, jakby była w twoim wieku.

- Hej, [Imię]! - Okularnica podbiegła do ciebie i się szeroko uśmiechnęła.- Cieszę się, że przyszłaś. To jest Tatsuya Himuro, jeden z moich uczniów. Jesteście w tym samym wieku i oboje pochodzicie z Japonii, więc stwierdziłam, że czemu by was nie poznać, skoro oboje za niedługo wracacie do ojczystego kraju! - Kiedy skończyła nawijać, zwróciłaś wzrok w stronę chłopaka. Mogłaś mu się teraz dokładniej przyjrzeć. Jego czarne włosy zaczesane były na prawą stronę, a pod lewym okiem miał charakterystycznego pieprzyka.

- Cześć, nazywam się [Imię] [Naziwsko]. Miło mi cię poznać, Tatsuya. - Uśmiechnęłaś się, podając mu dłoń na co odwzajemnił gest, uściskając ją.

- Ciebie też miło poznać, [Imię]. Więc wracasz do Japonii?

- Tak, do mojej babci. Jest już stara i chcę z nią być przez ostatnie lata jej życia. - Pokiwał na to głową. Zaczęliście rozmawiać o tym do jakiej szkoły planujecie pójść i o praktycznie wszystkim co wam się nawinęło. Alex co chwilę się wtrącała i się do was głupio szczerzyła (ona wie).

Potem Himuro musiał już iść do domu, więc zostałaś z blondynką, która zaciągnęła cię do gry w kosza, chociaż nie radziłaś sobie jakoś świetnie. Przynajmniej nie miałaś nudnego popołudnia.

Aᴋᴀsʜɪ Sᴇɪᴊᴜᴜʀᴏᴜ
🍅

Ułożyłaś kupę papierów na biurku i odetchnęłaś. Było ich okropnie dużo, a ty dopiero skończyłaś je segregować. Nie byłaś w samorządzie szkolnym, ale dumnie służyłaś jako zastępca klasowy. Przewodniczący był chory, więc musiałaś odwalić całą robotę sama i zanieść wszystko do pokoju nauczycielskiego. Ale nie było aż tak źle, jak się na początku spodziewałaś.

- No to teraz trzeba postarać się z tym nie wywalić... - Westchnęłaś, patrząc na to wszystko. Na szczęście byłaś na tyle mądra, że wcześniej otworzyłaś sobie drzwi od klasy.

Wzięłaś papiery i uważając, żeby nic ci nie wyleciało zaczęłaś iść w stronę pokoju nauczycielskiego. Nie widziałaś za dużo przez całą tę górę, więc nic dziwnego, że w końcu na kogoś wpadłaś. Ale dziwne było to, że nic ci nie spadło, a ty się nie przewróciłaś.

- W porządku? - Usłyszałaś, a potem dane ci było zobaczyć twarz twojego wybawcy, bo wziął od ciebie połowę papierów. Serce prawie podeszło ci do gardła, kiedy zdałaś sobie sprawę, że wpadłaś na Akashiego Seijuurou.

- T-tak, wszystko w porządku. - Odchrząknęłaś.- Nie musisz... - Czerwonowłosy pokręcił głową i łagodnie się uśmiechnął. Dopiero teraz zauważyłaś, że jego oczy nie były dwukolorowe, jak wtedy kiedy ostatnio go widziałaś na korytarzu. Coś się w nim zmieniło.

- Byłbym na siebie zły, gdybym nie pomógł komuś w potrzebie. - Zamrugałaś na to oczami, ale kiedy ruszył do przodu to podążyłaś za nim. Zdecydowanie coś się w nim zmieniło.

W milczeniu doszliście pod odpowiedni gabinet zdecydowanie szybciej, niż sama byś to zrobiła.

- Przepraszam. - Zastukałaś w drzwi, a chwilę potem już otworzył wam twój nauczyciel.

- Ach, to ty [Nazwisko]. Wejdź. Połóż te papiery na moim biurku. - Skinął ci głową, a potem zauważył kto z tobą jest.- Och, nie spodziewałem się ciebie, Akashi.

- Ja też nie spodziewałem się, że tak szybko znowu tu zawitam. - Zaśmiał się cicho i odłożył kupkę dokumentów zaraz po tobie.

Popatrzyłaś na zegarek i zdałaś sobie sprawę, że mama musi się o ciebie już trochę martwić. Nie myślałaś, że tak długo ci to zejdzie.

- Przepraszam, ale muszę się już zbierać. Do zobaczenia, miłego wieczoru. - Skinęłaś głową wychowawcy i Akashiemu, a potem wyszłaś z pomieszczenia i pobiegłaś w stronę twojej klasy.

Nie myślałaś, że kiedykolwiek normalnie porozmawiasz z Seijuurou przez to co o nim słyszałaś. Ale jednak życie potrafi zaskakiwać.

Nɪᴊɪᴍᴜʀᴀ Sʜᴜᴜᴢᴏᴜ
🌈

Popatrzyłaś na wielką tablicę z rozpiską samolotów i westchnęłaś. Czekałaś aż z Ameryki wróci twoja starsza siostra, która wyjechała tam na studia. Nie mogłaś się doczekać, żeby ją w końcu zobaczyć, no bo nie oszukujmy się - same rozmowy z kamerką nie wystarczą.

Kiedy jednak usłyszałaś komunikat o tym, że samolot z Ameryki wylądował to zaczęłaś skakać w miejscu i patrzeć w stronę, skąd mieli wychodzić przyjezdni. Pisnęłaś, kiedy zobaczyłaś swoją siostrę i podczas gdy odbierała już swój bagaż to zaczęłaś biec w jej stronę. Nie zwróciłaś nawet uwagi na to, że rozmawia z jakimś chłopakiem.

- [IMIĘ SIOSTRY]!! - krzyknęłaś i rzuciłaś się na nią, prawie miażdżąc jej żebra.

- O b-boże, [Imię], n-nie mogę o-oddychać... - Odsunęłaś się od niej natychmiast, ale zaraz potem znowu zaczęłaś się cieszyć, na co kobieta się zaśmiała.- Kiedyś mnie zabijesz.

- Może... Tęskniłam za tobą! - Znowu ją przytuliłaś, ale tym razem bardziej delikatnie niż wcześniej.

- Ja za tobą też. - Pokręciła głową, obejmując cię. Stałyście tak może z kilka minut, aż siostra cię od siebie odsunęła. I dopiero teraz zauważyłaś, że dalej stoi koło niej jakiś chłopak.

- A to kto? Twój chłopak? Czegoś mi nie powiedziałaś? - Wskazałaś na czarnowłosego, który parsknął.

- Nie, no co ty, poznałam go w samolocie. - Machnęła dłonią.- [Imię] to jest Nijimura Shuuzou, Nijimura to jest [Imię].

- Hej, miło mi poznać. - Uśmiechnął się w twoją stronę. Uścisnęliście sobie dłonie.

- Tak, mi też.

- Słyszałem, że chodzisz do Rakuzan. - Kiwnęłaś głową.- To świetnie, bo ja też się tam wybieram. Przynajmniej będę znał jedną osobę. - Zaśmiał się. (Nie tylko jedną).

- W takim razie życzę ci powodzenia. - Uśmiechnęłaś się.- Może spotkamy się w poniedziałek. A teraz zabieram [Imię siostry] do domu! Masz mi wszystko opowiedzieć! - Objęłaś ją ramieniem i pomachałaś Nijimurze, idąc w stronę wyjścia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top