Rozdział 18
Czkawka PoV
Jak zwykle po przespanej nocy w środku lasu, udałem się do wioski na śniadanie. Przez cały czas siedzę w lesie, wypatruję przelatującą nocną furię. Potrzebuję transportu, za dwa tygodnie ma być atak na Berk. Nie wiadomo kogo... A ta wioska sama się nie obroni, co z tego, że mają smoki skoro, tylko kilka jest wytresowanych. Bez alfy, który wie jak dawać rozkazy, podczas walki te smoki nic nie zrobią. Polecą prosto na nich i zginą, chcę temu zapobiec. Chcę polecieć, chociaż po Yasuo, który pomoże na ziemi, w powietrzu dam sobie radę. Nie wiem co z Nightem, nie dostałem żadnej informacji, że żyje albo nie żyje... Wziąłem kilka ryb na talerz i powoli zacząłem je jeść.
- Hej. - Usłyszałem kobiecy głos, który znam od dobrych kilku lat.
- Co chcesz? - Zapytałem prosto mostu, patrząc w oczy Astrid. Albo mi się wydaję, ale chyba nie są już tak ładne, jak kiedyś...
- Co nawet się nie przywitasz Czkawka? - Powiedziała pewnie, siadając obok mnie.
- Mam do ciebie kilka niewygodnych pytań. - Ja dalej jadłem rybę niezbyt zwracając na nią uwagę. Ciekawe skąd niby wie, że ja to ja. Oczywiście się do tego nie przyznam.
- Skąd pochodzisz? - Gdy połknąłem kawałek ryby, odpowiedziałem.
- Z wyspy Puerto Rico. - Na szybkości wymyśliłem pierwszą lepszą wyspę. Na moją odpowiedź westchnęła zirytowana.
- Słuchaj, czemu przed nami ukrywasz, kim jesteś? Przecież jest pokój ze smokami, co ci tu grozi? - Zacisnąłem szczękę.
- Może jestem Czkawka może nie. W ogóle po chuj o to pytasz? Czy to coś zmieni, wasz pogląd na mnie drastycznie się zmieni? - Wstałem z krzesła, odłożyłem talerz, po czym wyszedłem, z jadali, zaraz za mną była Astrid.
- Wiesz, jak Stoik się załamał, kiedy Valka wróciła i musiał jej powiedzieć, że nie żyjesz? Co myślałeś, kiedy sobie uciekałeś?! - Stanęła przede mną, zignorowałem ją, po prostu ją przepchnąłem.
- Nie wiem, o czym mówisz, jego syn dawno nie żyje. - Warknąłem, przyspieszając kroku, Astrid nie odpuszczała.
- Ciekawe czy taki cwany, też byś był na arenie. - Tak kusi mnie się jakoś pozbyć, może nie zabić, ale po prostu niech się odpierdoli.
- Przekonajmy się, jeżeli wygram z trzema najlepszymi wojownikami z waszej wyspy, z opaską na oczach, odpierdolisz się ode mnie i pójdziesz zając się sobą. - Przyjmie to, jestem pewny, od zawsze myślała, że jest najlepsza.
- Zgoda, idziemy teraz. Nawet ze mną nie wygrasz, a reszty nie ma co wołać. - Drugie zdanie mruknęła pod nosem, następnie pociągnęła mnie w stronę areny. Gdy już weszliśmy na arenę, wyciągnąłem bandaż schowany w jednej z kieszeni, następnie owinąłem go sobie kilka razy wokół oczu.
Dwa lata temu
- Lekcja dwudziesta pierwsza. Instynkt. Nie zawsze będziesz walczyć z jednym przeciwnikiem albo go widzieć, wtedy będziesz musiał zaufać samemu sobie, co zrobić, żeby przeżyć. - Wtedy wszystkie zasłony w sali opadły, blokując światło. Lekko zdezorientowany zacząłem rozglądać się dookoła, próbując cokolwiek zobaczyć. Wtedy usłyszałem ciche przecięcie powietrze, zaraz po tym dostałem deską w głowę. Jęknąłem z bólu, zaraz po tym skupiłem się na otoczeniu...
Koniec flashbacku
Wyciągnąłem katanę z pochwy i przyjąłem pozycję do walki. Skinąłem głową, dając znak, że jestem gotowy. Astrid od razu bezmyślnie, pobiegła w moją stronę, zamachując się toporem z całej siły.
Pyskacz PoV
Idąc w stronę kuźni, zauważyłem duże zbiorowisko dookoła areny. Od razu się tam udałem, przedarłem się przez lud, aż zobaczyłem jej środek. A był tam Ryu z Astrid. Walczyli, tylko pół smok miał zasłonięte oczy. Pomimo tego, jego walka wyglądała, jakby dokładnie wiedział gdzie będzie następny cios Astrid. Praca nóg też całkiem niezła, nie dało się go wybić z równowagi. Gdyby nie bronie, to ich pojedynek wyglądałby jak taniec. Do czasu aż Astrid nie uderzyła z góry, gdy już jej topór miał się zetknąć z głową Ryu, ten zablokował to swoim mieczem i wykorzystując, uderzył ją w mostek. Astrid odleciała na kilka metrów do tyłu. Nie wyobrażalna siła, kiedy wojowniczka nie ruszyła się po dziesięciu sekundach. Ryu schował miecz na tył kostiumu, po czym zaczął odwiązywać bandaż. Powoli podszedł do Astrid, wystawił rękę w jej stronę.
Ryu PoV
Kiedy wystawiłem jej rękę, próbując pomóc jej wstać, spojrzała na mnie wściekłym wzrokiem.
- Co teraz już nie jesteś taka pyskata co? - Podniosłem jedną brew, wstała, ignorując moją pomóc, od razu udała się do wyjścia. Wtedy spojrzałem na lud dookoła, każdy się na mnie patrzył.
A macie kurwa rozdział, wczoraj miałem humor napisać to dziś wrzucę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top