Rozdział 16

Ryu PoV

- Czym on w ogóle jest? Co z nim zrobimy? - Te pytania słyszałem, ale nic nie wiedziałem. To był jakiś kobiecy głos. Nie wiem co się ze mną teraz dzieje ani gdzie jestem. A najgorsze jest to, że nie wiem, czy Night w ogóle żyje...

Yasuo PoV

- Night, musisz coś jeść. - Powiedziałem, wchodząc do pokoju, w którym leżał mój smutny smoczy przyjaciel. Jak zwykle leżał na łóżku, pusto patrząc w sufit.

- A co jeżeli on nie żyje i nigdy go nie zobaczę? - Mruknął cicho, uronił jedną łzę, która popłynęła po jego czarnym policzku.

- Wiesz, dlaczego wybrałem Ryu jako ucznia? - Zapytałem go, gdy je usłyszał, skierował wzrok na mnie. - Zobaczyłem w nim coś, czego prawdziwy samuraj potrzebuje. Spokój i determinacje, te dwie cechy biły z jego oczu. Miałem wrażenie, że jego oczy mówiły „Naucz mnie!" Uwierz mi, dopóki on może chodzić, zrobi wszystko, żeby ciebie znaleźć. Gdyby miał przez te dwa lata kopać dziurę, do ucieczki kopałby ją, chociaż miałyby mu ręce odpaść. - Smok zmienił swoją pozycję, po czym się wtulił w mój bok. Lekko go objąłem i tak siedzieliśmy przez jakiś czas.

Ryu PoV

Przez kolejny dni, te same pytania odbijały mi się w głowie. Nie dając mi spokoju, co ze mną zrobią? Czy przez te dwa lata cierpiałem tylko po to, żeby tak, czy tak zostać zabity? Nie mam zamiaru się teraz poddać. Skupiłem się, na poruszeniu, chociażby palcem. Kiedy mi się to udało, zaczynałem poruszać coraz większą częścią ręki. Pewnego razu w końcu udało mi się otworzyć oczu. Gdy skupiłem swój wzrok, zobaczyłem kobietę w brązowych włosach siedzącą na krześle. Patrzyła się na mnie, powoli zmieniłem swoją pozycję na siedzącą. Cały czas czułem na sobie spojrzenie nieznajomej.

- Emm możesz się tak na mnie nie patrzeć? - Postanowiłem przełamać ciszę, przy okazji ziewnąłem, rozciągając moje skrzydła na całą długość.

- Jesteś niesamowity. - Kobieta uśmiechnęła się w moją stronę, patrząc na moje skrzydła. - Wybacz, że tak się na ciebie gapię, ale pierwszy raz widzę takie stworzenie jak ty. - Gdy skończyła swoją wypowiedź, wstałem z łóżka. Na początku kilka razy się zachwiałem, przez co brązowowłosa do mnie podeszła, ale koniec końców złapałem orientacje. Nie miałem na sobie zbroi, jedynie zwykłe ubrania, które zawsze pod nią ubieram.

- Wiesz co, ja muszę iść, tutaj masz rybę, pewnie jesteś głodny, ja już nie będę ci przeszkadzać. - Powiedziała, następnie wyszła, zamykając drzwi. Bez pośpiechu, zjadłem rybę, po czym znów usiadłem na łóżku. Nie wiem, czy to dobry pomysł wychodzić, może ona jako jedyna chciała, żebym przeżył. W rogu zobaczyłem moją czarną zbroję, włożyłem ją. Nawet katana była, czego się totalnie nie spodziewałem. Zaryzykowałem, powoli uchyliłem drzwi, wyślizgując się z domku, znajdywałem się w jakimś lesie. Dobrze, że była noc. Jak ktoś mnie zauważy to mam cień szansy na ucieczkę. W oddali zobaczyłem światło, udałem się w jego stronę. Im bliżej byłem, tym światło stawało się mocniejsze. Okazało się, że to była jakaś wioska, dookoła niej było pełno smoków. Na początku myślałem, że to był najazd smoków na wioskę. Duże było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem, jak smoki idą obok ludzi, pomagając im przenosić ciężkie przedmioty.

- Obudziłeś się! - Usłyszałem głos za mną, od razu sięgnąłem po katanę, przyjmując pozycję do walki.

- Hej hej, nie tak ostro. Nic ci nie zrobię. - Spojrzałem na niego podejrzliwie, następnie schowałem katanę. - Rzadki widok co? Nie ma drugiej takiej wyspy jak nasza. Jestem Arlik. - Podał mi rękę, ścisnąłem ją.

- Ryu. - Mruknąłem krótko, zobaczyłem za nim parę niebieskich oczu. Gdy smok wyszedł zza cienia, zobaczyłem co to za smok. Nocna furia... Czyli Night nie był jedyny. Zgiąłem się w pół, zachęcając furię, żeby ode mnie podeszła. Samiec powąchał moją smoczą dłoń, jego źrenicę się rozszerzył do maksymalnych rozmiarów. Lekko mnie polizał, zaśmiałem się, na to wszystko patrzył Arlik.

- To jest Szczerbatek, jedna z trzech furii na całym świecie. Wszystkie mają niebieskie oczy, jest dwóch samców i jedna samica. - Powiedział, poklepując mnie po plecach, po czym udał się w stronę lasu. Furia przez chwile, była jeszcze mną zainteresowana. Po chwili pobiegła za nim.

- Arlik! - Usłyszałem kobiecy głos, po chwili zza rogu wyszła blondynka z morskimi oczami. Szukała go wzrokiem, do czasu aż nie natknęła się na mnie.

- Widziałeś go? Przysięgam, przed chwilą słyszałem tu jego głos. A tak w ogóle gdzie moje maniery. Jestem Astrid Hofferson. - Uśmiechnęła się w moją stronę, a ja się zdziwiłem.

- Emm poszedł w stronę lasu, jak się nazywa ta wyspa? - Nie mogłem uwierzyć, że to ta sama Astrid, o której myślę.

- Berk, dzięki wielkie, jakbyś coś chciał, to powiedz, ja lecę, hej. - Pożegnała się ze mną, zostawiaj mnie osłupionego.



Napisany pięć minut temu :) Za zakończenie weekendu

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top