=Chapter 1=

W pomieszczeniu słychać było tylko spokojny oddech i mieszanie czegoś w naczyniu. Powoli, ociężale uniosłaś powieki. Koszmarnie paliło cię w gardle, a kończyny za nic nie chciały się poruszyć. 

- Już się obudziłaś? - Do twoich uszu dotarł przyjemny, kobiecy głos. Z trudem odwróciłaś głowę, odzyskując władzę nad ciałem, jednocześnie orientując się, że leżysz na naprawdę wygodnym łóżku.

- Tak mi się wydaje... - Odparłaś nieco zachrypniętym głosem. 

- To świetnie. - Kobieta wstała ze swojego krzesła, po czym ruszyła w twoją stronę. Teraz dokładnie mogłaś jej się przyjrzeć. Miała krótkie, czarne jak smoła włosy, które idealnie podkreślały jej krwisto czerwone oczy. Była całkiem wysoka. Ubrana była w czarną, prostą yukatę. Mimo dość ostrego koloru tęczówek, kobieta patrzyła na ciebie z ciepłem i troską. 

Usiadła na krawędzi łóżka i pomogła ci usiąść.

- Masz. - Podała ci naczynie, w którym był dziwny, fioletowy napój. - Wypij, poczujesz się lepiej.

Posłałaś jej niezbyt przekonane spojrzenie, aczkolwiek wykonałaś polecenie. Natychmiast palące uczucie w gardle ustąpiło, a twoje ciało zrobiło się jakby lżejsze.

- Dziękuję... - Odetchnęłaś cicho. - Kim jesteś?

- Nazywam się Yuki. - Czarnowłosa odebrała od ciebie naczynie i odłożyła na komodę obok. - Za to ty pewnie nic nie pamiętasz, co?

- Pamiętam tylko... - Przerwałaś na chwilę, by się zastanowić. - ... że potrącił mnie samochód. Pamiętam swoje imię, nazwisko, a nawet wiek, ale... nic po za tym.

- Rozumiem. - Yuki wyciągnęła w twoją stronę dłoń. - W takim razie, przedstaw się.

- [Imię]. [Imię] [Nazwisko]. - Uśmiechnęłaś się niemrawo, podając jej dłoń. - Jakim cudem w ogóle... przeżyłam?

- Nie przeżyłaś. - Odpowiedziała poważnie czerwonooka, a ty od razu się wzdrygnęłaś. - Ale podarowałam ci nowe życie, przez wiążący nasz kontrakt. 

- K-kontrakt? - Jęknęłaś przerażona. W tym momencie kobieta wyszczerzyła zęby w uśmiechu, przez co zauważyłaś dwa widoczne, ostre kły.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top