12. Nie wierzę, Theo.
Stiles usiadł na łóżku. Czuł się jakoś... dziwnie. Uczucie straty najlepszego przyjaciela, nie było przyjemne. Chociaż, na pewno ich znajomość się nie skończyła. Przecież byli braćmi, a to coś znaczyło.
Spojrzał na zegarek. Jego tata już dawno powinien wrócić, jednak nie martwił się. Często zdarzało się, że musiał zostać po godzinach, więc był do tego przyzwyczajony.
Chwycił maść i zaczął smarować swoją stopę, która odrobinę go bolała. Chodził o kulach, ale i tak było to uciążliwe. W mieście tyle się działo, a on ledwo szedł.
Zgasił światło, położył się i po chwili już spał.
*
Rano szeryfa nadal nie było w domu. Trochę zmartwiony zrobił sobie śniadanie i poszedł na posterunek.
Theo też do niego nie pisał. Stiles nie wiedział czy zrobił ostatnio coś nie odpowiedniego, złego. Może po prostu potrzebował odpoczynku? Albo przestraszył się jego małego wyznania?
Wszedł do pomieszczenia i rozejrzał się. Jego taty nie było w biurze szeryfa.
- Hej. - Podszedł do Parrisha, który siedział przy biurku.
Mężczyzna uśmiechnął się do niego i również przywitał się.
- Wiesz może gdzie jest mój tata?
Jordan wydawał się być zdziwiony jego pytaniem.
- Po pracy poszedł do domu.
Stiles podniósł jedną brew do góry. Serce zaczęło mu mocniej i szybciej bić, był zdenerwowany.
O co chodzi? Zapytal siebie w myśli.
- Wszystko dobrze, Stiles? - Parrish wstał ze swojego miejsca. - Czy szeryf wrócił do domu?
Brunet tylko odszedł. Jego przerażenie tylko wzrosło.
Nie wiedząc, co robić wrócił do domu. Nie miał do kogo zwrócić się o pomoc.
*
Wieczorem ktoś zapukał do jego drzwi. Omal nie spadając ze schodów, szybko je otworzył. Jego oczom ukazał się Theo.
- Boże, Theo! Mojego taty nie ma i nie wiem...
Przerwał, bo blondyn wyglądał na zadowolonego.
- Theo? - zapytał niepewnie.
- Dobrze wiem gdzie jest szeryf, ale nie jestem pewien czy jest bezpieczny - powiedział.
Stiles spojrzał na niego, nic nie rozumiejąc.
- Co?
- Jedna chimera uwolniła się ze smyczy - mruknął do jego ucha.
- Nie rozumiem za bardzo. Gdzie jest mój tata? - Mówiąc to, odsunął się.
- Dziś dowiesz się tylko jednego. Nigdy cię nie kochałem - powiedział to z ogromnym uśmiechem na twarzy, co sprawiło, że Stilesowi pękło serce.
- Nie wierzę, Theo.
- To uwierz. Dałeś się nieźle wrobić - zaśmiał sie cicho. - A teraz idź znajdź ojca, bo nie jestem pewien czy żyje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top