7

Gabriel w końcu zjawił się w gabinecie, gdzie ja siedziałam i od paru godzin juz robilam papiery. Jego rozmowa w kuchni wciąż siedziala mi w głowie. Nie mialam pojecia co mam o tym wszystkim myśleć. Każdy element tej niepoukładnej i skomplikowanej "gry" stawał się coraz bardziej nierozumiany. Nic nie było dla mnie bliżej końca, a nawet gorzej, mialam wrażenie, ze z każdym słowem które padalo w tym domu oddalałam się od prawdy coraz bardziej.

Zaczelam nerwowo uderzać paznokciami o biurko, wpatrujac się po prostu w ekran komputera. Nawet nic nie robilam, po prostu czułam, że muszę to wszystko powoli przeanalizowac.

-Nathalie? słyszysz mnie? - Zapytał mężczyzna, który teraz stał obok mnie. Momentalnie przestalam stukać o blat biurka i zdezorientowana na niego spojrzalam.

- tak, jasne, po prostu sie zamyśliłam - wyznałam poprawiając się deliktanie na krześle.

- nad czym? - Wszyscy w tym domu ostatnio zadawali za dużo pytań.

- o czym rozmawiałeś z Tomoe? Dlaczego musiałam wyjść? - Ja z resztą też. Byłam zbyt ciekawska na trzymanie języka za zębami.

- Nathalie... o tobie. Musiałaś wyjść bo ja tak chciałem - odparł, jednak w jego glosie było coś dziwnego.

- kłamiesz. Dlaczego ciagle mnie okłamujesz? - Kolejne pytania. Naprawdę robi sie tu za duzo pytań...

- Nie okłamuje cie, nigdy cie nie okłamałem... - Zaczął, jednak ja kompletnie nie mogłam go słuchać. Nigdy mnie nie oklamal? Nawet w tak prostej rzeczy kłamie mi prosto w oczy.

- Więc jak wytłumaczysz mi tego, ze nie moge używać broszki? Z reszta oklamales mnie nawet w tym momencie - Spytałam patrząc mu się w oczy. Chciałam choć raz zobaczyć u niego zaklopotanie.

- miraculum wciaz jest uszkodzone - znów pocieral swoją skroń dłonią. Chyba zaczęłam go irytować.

- jakby bylo to bys go sam nie uzywal tylko dal mi, poniewaz sam nie umiesz sie poświęcić. Okłam mnie kurde jeszcze raz... - Powiedzialam wściekła, a gardło mi sie zaciskało. Ledwo co wydawalam z siebie jakikolwiek wyraz.

- kocham Emilie - przerwal mi Agreste, a ja aż wytrzeszczyłam oczy. Skad on wziął to gowno praktycznie wysrane z kontekstu bez skaldu i ladu?

- co kurde jest z toba nie tak Gabrielu... - zapytalam zszokowana, świdrując wzrokiem po jego tęczówkach.

- Nathalie. Wszystko od zawsze, dziwne, że jeszcze tego nie zauważyłaś - nie wiem jakim cudem, ale teraz wydawal sie rownie zszokowany co ja. Albo i mi sie zdawało.

- racja. Ale co ma piernik do wiatraka?

- kazałaś mi oklamać sie jeszcze raz - stwierdził, mówiąc tak jakby każda jego odpowiedz była przewidywalna i powinnam się wszystkiego domyślić w ogole pare lat wcześniej.

- ale nie dałeś mi dokoń... zaraz zaraz, jak to nie kochasz Emilie? To po jakiego grzyba ta szopka z władca ciem i innymi tego typu gównami? - Spytałam coraz bardziej zdezorientowana.

- dla zabawy - odpowiedzial wzruszając ramionami.

Gabriel nie wiem co ćpales, ale chce też.

- Mam tego kurde dosc - wymamrotalam pod nosem wstając od biurka, by następnie wyminąć go i wyjsc z gabinetu.

Przy wyjściu doslownie spotkalam Amelie, tak jakby już od godziny na mnie czekała. Wysunęła w moja stronę woreczek z alkoholem. Zaczynam sie chyba poważnie zastanawiać ile ich ona kurde kupiła i jak dobrą ma głowę do picia. Ja wciąż czuje jak mnie boli dosłownie wszystko. Mozliwe w sumie ze sie jeszcze wywalilam w trakcie powrotu do pokoju na schodach.

- tu nawet upicie się nie pomoże, Am - westchnelam cicho, po czym ja również wyminęłam i udałam się prosto do swojego pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top