25

Usiadłam na krześle obok łóżka Adriena. Kciukiem delikatnie gładziłam jego dlon, patrząc na to jak jeszcze spal. Gabriel w tym czasie podpisywał papiery na jakieś szpitalne zgody, by mogli mu podać jakieś tam rzeczy. Nie słuchałam ich za bardzo, ponieważ malo mnie to obchodzilo. W tym momencie chcialam być po prostu blisko nastolatka, który przez to wszystko cierpiał. Czulam się również po części winna. Gdybym nie zaczela tego wszystkiego Adrien by tu nie leżał, a był razem z nami w rezydencji.

- nie myśl o tym Nathalie - powiedziala Amelie, kładąc mi rece na ramiona. Czasem mialam wrazenie, ze czyta mi ona w myślach. Jednak w rzeczywistości mysle ze czyta mi prosto z oczu czy twarzy. Po dlugich rozmowach z nia na poważne tematy potrafila odgadnąć moje uczucia lepiej niż ja sama. To trochę dziwne..

- żeby to bylo takie łatwe... - mruknelam pod nosem, sciskajac delikatnie dlon Adriena - wiesz,  czasem mam wyrzuty sumienia. Właściwie to nie czasem, cały czas praktycznie - dodalam, patrząc jak siada obok mnie.

- Zrobiłaś to co wtedy uwazalas za słuszne, nie mówię ze bylo zle, sama w to weszłam. I powiem ci, że nie żałuję. Gdyby nie ona to teraz ty leżałabys dwa metry pod ziemia a Adrien strącił by drugą matke - stwierdziła zakładając mi wlosy za ucho. Na rozmowach z nia czulam się troche jak u mamy. Byla wyrozumiala, zawsze miala coś do powiedzenia i tak właściwie to mnie nie oceniala.

- Ale Kagami... - zaczelam, jednak ona od razu mi przerwala.

- Kagami to szmata która wcale nie była lepsza od Tomoe. Laska ma nasrane w łbie i nie wie co robi, chce sie po prostu ze mścić - zmarszczyla delikatnie brwi. Ujęła to trochę agresywnie, ale nie moge się nie zgodzić. Byla okropna, jednak ona również nie zasługiwała na strate mamy...

Rozmawiałyśmy tak praktycznie godzine, aż do momentu w którym wybudzil się Adrien po podaniu odpowiednich przez lekarza leków.

- Nathalie? Tato? - Zapytał zachrypnietym glosem. Ledwo co miał otwarte oczy, wiec domyslalam sie, że widzial nas trochę rozmazanych. Ciągle trzymałam jego reke, obserwujac jego twarz oraz to jak powoli był coraz bardziej przytomny.

- szpital? - Zapytał po paru sekundach ciszy w pomieszczeniu - nie zabraliscie mnie to domu?..

- nie mieliśmy jak Adrien... Kagami cie tu zabrala. Co do Felixa... sama nie wiem, ciocia Amelie ma z nim pogadać - wyjaśniłam zgarniając wolną ręką włosy z jego twarzy. On jedynie delikatnie przytaknął. Był dość wyczerpany, tak wiec doktor podlaczyl mu jeszcze kroplówkę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top