18
Pov: Kagami
Szłam ciemnym korytarzem w towarzystwie jednego ochroniarza. Czułam się trochę jakbym szła na skazanie. Jednak to nie ja byłam skazańcem.
Stanęłam przy kratach, patrząc na swojego dotychczasowego jedynego wspolnika. Mial jedynie pomścić moją matke. A nawet nie umiał ogarnąć trzech kobiet slabszych od niego. Czasem mam wrażenie, że on nie ma żadnego planu na to co ma zrobic.
- Jestes z siebie dumna? - Zapytał kpiąco, wstając ze swojego łóżka.
- ze mnie tak. Z ciebie Nathanielu nie - Odparłam po czym spojrzalam na ochroniarza. Wiedzialam, ze to przez niego musze hamować się ze słowami. By się nie domyślił.
Teraz za jego błąd musi troszkę się ponudzić. Zamiast zabić je oddzielnie musial kurde wszystkie naraz. Nathalie nie tknął nawet palcem, Amelie ledwo co poczula nóż. Nie stop, scyzoryk kurde w sobie. Natomiast Audrey stracila okulary, przez co wygląda jak jakiś kurde kret.
- pogadamy jak stąd wyjdziesz, póki co twierdzę, że nie mam na tyle swobody, by powiedzieć ci to co myślę - stwierdziłam. Chcialam mu wygarnąć to jak bardzo durny jest. Jednak to było wykluczone ze względu na ochroniarza. Tak samo reszta kwestii. Będę musiala znaleźć kogoś innego.
Wyszlam z tego budynku, by isc prosto to domu Felixa. Teraz doslownie jego, ponieważ Amelie zostawila go dla Nathalie. Czasem smiesza mnie ludzkie uczucia. Szczególnie nieodwzajemniona miłość. To jest szczególny poziom uczucia na poziomie upośledzenia umysłowego.
Chodzi glowie o samo pojecie miłość. Trzy osoby, dwie zakochane w sobie, a trzecia zakochana w jednej, jednak nie ma u niej szans. I wciąż jak glupia owieczka chodzi za tą osobą.
W takich rozmysleniach dotarlam pod drzwi domu felixa. Nie wiem w sumie czy to mozna było nazwać domem. Z własnych pieniedzy wynajął sobie tymczasowe mieszkanie.
Jakieś pare sekund po zapukaniu otworzył mi blondyn. Elegancka wersja Adriena, to ta, która wolałam bardziej.
- Kagami... wejdź proszę - Powiedzial gestem dłoni zapraszając mnie do środka. Od razu weszlam, lustrując wzrokiem otoczenie w którym się znalazlam.
- nie zwracaj uwagi na ten syf. Zielonej herbaty mam rozumieć? - Zapytał gdy ja siadałam przy stole, strzepując reka okruchy jedzenia. No właśnie, nie przejmuj sie tym Kagami. To zwykly syf.
- dokladnie tak, mogę prosić w tym kubku ci zwykle? - Spytalam patrząc na wielkanocny kubek. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, ze takie istnieją do póki nie dowiedzialam się, że Felix dostał taki na urodziny od Gabriela Agreste. Wybitny człowiek od wybitnych prezentów.
Blondyn tylko pokiwał głową, a ja po chwili czekania dostalam swoja ulubiona herbatkę w wyśmienitym kubku.
- wiem, ze sie domyślasz, ze nie przyszlam tu tylko na herbatke. Mam do ciebie sprawę Felixie - powiedzialam powaznym tonem glosu, tak jakbym przechodziła do najważniejszego ukladu w naszym życiu. I w sumie to tak było.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top