Kąpiel
Drzwi otworzyły się z hukiem spotykając się z głuchym łoskotem z ścianą. Dwoje nastolatków wtoczyło się do środka z wycieńczonymi minami oraz ospałymi ruchami ruszyli przed siebie. Szatyn z bandażami owiniętymi chyba wokół większości ciała trzymał w dłoniach skrawek płaszczu i obracał go dookoła by przyglądać się nadszarpnięciami. Zmarszczył brwi zdając sobie sprawę z tego, że będzie musiał kolejny raz w tym tygodniu go zszywać co nigdy nie należało do jego ulubionych zajęć. Mimo wszystko jednak lubił ten ciuch i nie zamierzał z niego rezygnować. Symbolizował w jego oczach przynależność do organizacji i tak długo jak w niej będzie to tak długo będzie go nosił. Przenosił wzrok na pobrudzone od ziemi opatrunki i następnie poprawił sklejoną od krwi i posoki grzywkę wpadającą mu do oczu.
Niższy za to mrucząc ciche przekleństwa rozglądał się dookoła z przymrużonymi oczami. Nie lubił kiedy był cały w brudzie, a tym bardziej jeśli nie dało się tego szybko sprać czy zmyć. Resztki wnętrzności zdążyły już się zaschnąć więc będzie miał dość duży problem by się tego pozbyć co jednoczesnej przywołało irytację w stosunku do jego szefa za to, że w dzień wolny wysłał ich na misję i to na dodatek jeszcze taką. Westchnął przeczesując palcami pasemka przydługich włosów i z ukosa spoglądając na partnera. Umówili się, że dzisiaj nie angażuje się w walkę by jak najszybciej to skończyć. Może i brązowooki jest świetnym strategiem, ale pozwalając mu dołączyć na polu bitwy musieliby go osłaniać co zajęłoby więcej czasu, a obaj byli już i tak wyjątkowo zmęczeni.
Rudzielec przeciągnął się po czym szybko doskoczył do partnera, który próbował położyć się na kanapie i najwyraźniej po prostu zasnąć. Spojrzał na niego z jawną dezaprobatą. To właśnie była jedna z licznych wad chłopaka, a mianowicie lenistwo. Nawet jeśli wiedział, że jak zostanie tak na noc to pogorszy jeszcze bardziej sprawę to nie zamierzał się nigdzie ruszać puki ktoś go nie zmusi. Ryży prychnął pod nosem by następnie pociągnąć za sobą wyższego w stronę łazienki na co ten jęknął tylko głośno, wręcz teatralnie i powłóczył za nim nogami. Nacisnął włącznik światła by pomieszczenie zostało oświetlone i ukazało swoje białe kafelki, kilak szafek, umywalkę, pralkę oraz duży prysznic z poręczą w środku na wszelki wypadek. Kątem oka dostrzegł jak młodszy rozgląda się z zadowoleniem, no tak, raczej rzadko kiedy ma szansę skorzystać z normalnej łazienki. Rudowłosy nie oglądając się na drugiego zaczął powoli rozpinać guziki swojej koszuli i już po chwili usłyszał jak wychowanek Moriego robi to samo.
Nie robiło to na nim większego wrażenia, to nie miał być pierwszy raz kiedy będą się razem kąpać. Może i za pierwszym razem czuł się niekomfortowo pokazując się mu nago, tak samo jak Osamu kiedy zdał sobie sprawę, że będzie musiał zdjąć swoje bandaże jednak jakoś to przeżyli. Właściwe to po tym nic się jakoś specjalnie nie zmieniło w ich relacji, po prostu przestali się wstydzić okazywania się sobie bez ubrań, no bo przecież już raz się bez nich widzieli, a z czasem wręcz przyzwyczaili. Oczywiście czasami pozostawał na nich uczucie spięcia z tym spowodowane, ale z czasem było coraz mniejsze i rzadziej spotkane.
Ryży po zdjęciu z siebie ostatniej partii ciuchów podszedł do prysznica i włączył wodę ustawiając słuchawkę tak by nie padała jeszcze na niego ze względu na zimną wodę. Dopiero kiedy ten miał pewność, że będzie ona dostatecznie ciepła obejrzał się na gołego już partnera siedzącego na koszu na brudne ciuchy, który schował się gdzieś w kącie i o którym Chuuya czasami zapomniał. Powieki miał lekko przymknięte i mimo wyraźnej potrzeby snu, co nie zdarzało się w jego przypadku za często, to jego spojrzenie pozostawało bystre i przytomne. Ziewając głośno wstał z swojego miejsca i bez jakiegokolwiek wstydu ruszył do niebieskookiego. W jasnym świetle idealnie dało się zobaczyć długą i trochę szeroką bliznę na środku jego klatki piersiowej. Została ona po walce, którą stoczyli w wieku piętnastu lat. Nadal pamiętał jak kilka dni później szatyn skakał dookoła jak gdyby nigdy nic choć przez większość wieczoru po pojedynku był zszywany bo nie można było użyć na nim nie inaczej zdolności. A przynajmniej tak powiedziała mu Ane-san gdy ją o to zapytał.
Brązowooki przeszedł koło niego jednak przez to, że ryży nadal stał w przejściu otarł się swoim ramieniu o te jego. Ten zmierzył go tylko wzrokiem który sunął od góry do dołu po czym westchnął. Miał wrażenie jakby jego partner znikał na jego oczach. W ostatnim czasie jadł jeszcze mniej przez to jego i tak chude ręce i nogi wydawały się być jeszcze bardziej przylegające do kości, a brzuch jakby bardziej dociskał się do żołądka. Jeśli dobrze się przyjrzał mógł dostrzec też rysujące się pod skórą żebra. Nie zaczynał jednak tematu no bo po co miałby to robić? Nie byli dla siebie nikim więcej niż kolegami jeśli trochę to naciągnąć, nie pytali się o swoje problemy czy zmartwienia mimo iż sobie ufali. Nie chcieli by drugi spojrzał na nich inaczej i było to po prostu zwyczajnie wygodne.
Zamknął za sobą kabinę ukierunkowując wodę tak by padała na ich brudną skórę i miał już sięgać po olejek kiedy poczuł uścisk na nadgarstku. Spróbował wyszarpać swoją dłoń z uścisku, ale zrobił to od niechcenia, nie miał siły by się wygłupiać z drugim. Ten jeden raz nawet nie miał siły by go po prostu uderzyć go w tą pustą głowę i powrócić do tego co chciał zrobić. Aż dziw co wyczerpanie potrafi zrobić z ludźmi. Spojrzał więc na niego tylko chłodnym wzrokiem unosząc jedną brew jednak zmieniło się to w zaskoczony wyraz kiedy ten go puścił, a następnie wycisnął sobie na dłoń olejek do ciała uprzednio otwierając i chwytając jego nową tubkę. Otwierał usta by coś powiedzieć jednak w tym samym momencie poczuł na sobie zimne dłonie partnera. Mruknął z dziwnym zadwoleniem kiedy chłód spotkał się z jego aż nazbyt nagrzaną skórą. Osamu powoli sunął po jego skórze czasami tylko się zatrzymując by potrzeć miejsce mocniej z powodu zaschłej cieczy, która nie chciała zejść za pierwszym razem.
Rudzielec obrócił się powoli w stronę partnera. W sumie, dlaczego by nie? Sięgnął po najbliższy specyfik który miał pod ręką, jak się okazało było to mydło, po czym również dotknął chłopaka naprzeciwko. Cisza była przerywana tylko odgłosem słuchawki od prysznica nadal oblewającej ich ciepłą wodą. Nakahara skupiał się w całości na dotyku na jego ciele z czasem przyłapując się na tym, że myślał o tym, że musiało to dziwnie lub dwuznacznie wyglądać z perspektywy osoby trzeciej. Powietrze wokół nich coraz bardziej ciążyło mu na płucach powodując u niego głębszy oddech, a poliki przybierały co chwila coraz to mocniejsze odcienie czerwieni. Energia unosząca się wokół nich była wręcz elektryzująca, a on sam zaczął się gubić w swoich myślach. Z labiryntu jego własnego umysłu wyrwało go dopiero poczucie palców na jego udzie. Jego mięśnie się napięły, a on sam spojrzał z niezrozumieniem na Dazaia który zrobił dodatkowy krok w jego stronę. Spoglądał na niego zza długich rzęs pozostawiających cień na swoich policzkach co sprawiało, że czuł dziwne ukłucia w brzuchu.
- Mogę? - Niby jedno proste pytanie, a ryżemu zabrakło na moment słów.
Uchylał delikatnie pełne wargi jakby chciał coś powiedzieć jednak szybko je zamykał. Nigdy nie patrzył na partnera w ten sposób, w sensie pod kątem romantycznym. Nigdy też by nie pomyślał, że kiedykolwiek znaleźliby by się w takiej sytuacji jednak podobało mu się to i byłby okropnym kłamcą gdyby chciał zaprzeczać. Zanim zdążył dobrze pomyśleć jego głowa już przytaknęła jako oznaką zgody niemalże w tym samym czasie poczuł delikatny, wręcz subtelny uścisk na wewnętrznej stronie uda. Wciągnął szybciej powietrze do ust, a jego tęczówki spotkały się z tymi młodszego.
- Cholera.
Wspiął się gwałtownie na palce by chwycić nastolatka za kark i pociągnąć go w dół ku sobie. Wpił się w jego usta, a przez chwilę dostrzegł wyraz zaskoczenia widniejący na licu drugiego co wywołało w nim dreszcz satysfakcji. Gęsia skórka pokryła jego ciało kiedy ten coraz bardziej przybliżał się do partnera oraz mocniej napierając na niego swoimi wargami. Ten nie pozostawał obojętny na pieszczoty i oddawał je niemalże z równą pasją. Bez uprzedzenia wepchnął swój język pchając go do gardła rudego co wywołało zdezorientowany i zduszony odgłos wypadający z jego ust. Czuł jak przez jego kręgosłup przechodzą przyjemne dreszcze, a uczucie ciepła w dolnych partiach coraz bardziej postępowało. Krew huczała mu w uszach, a on sam miał wrażenie jakby się palił. Bał się spojrzeć w dół bo wiedział co tam zastanie jednak w końcu mimowolni zetknął na dół. Obecność jego penisa zwiększyła się oraz stał się sztywniejszy, a on sam był wstanie po chwilowym przyjrzeniu się dostrzec jak pulsuje. Ogarnęło go poczucie wstydu. Szatyn podążył spojrzeniem za niebieskookim po czym uśmiechnął się z dziwnym zadowoleniem.
- Chuu... - mimo lekkiego rozbawienia starał się być choć trochę poważny. - Idziemy z tym dalej?
Mimo iż miał wiele wątpliwości to jakby wszystkie zniknęły w chwili w której padło pytanie. Spojrzał mu hardo w oczy utrzymując kontakt wzrokowy z wyższym by po chwili jego buzie wypełnił potok przekleństw rzucanych pod nosem. Ciągnęło się to dobrą minutę i już brązowooki był pewny, że przerywają na tym momencie kiedy drzwi do kabiny otworzyły się powoli za sprawą niebieskookiego. Od razu zrozumiał przekaz. Z niemalże dziecięcym szczęściem wyszedł z niej stając na chłodnym podłożu i ciągnąc za sobą starszego który przy okazji wyłączył wodę. Szli w ciszy przed siebie nie przejmując się ubraniami rzuconymi na podłogę. Przechadzali się krótkimi korytarzami kawalerki starszego mijając kuchnie oraz salon i toaletę dopóki nie stanęli przed otwartymi drzwiami sypialni. Ich spokojny chód kiedy podchodzili do łóżka nie wskazywał na to co miało się wydarzyć.
Po chwili jednak rzucili się na siebie niczym wygłodniałe zwierzęta. Ich ciała ocierały się o siebie, paznokcie zostawiały zaczerwienienia na skórze, czasami również małe zadrapania. Pot powoli pojawiał się z powrotem na ich skroniach, a oddechy się mieszały kiedy padli razem na łóżko. Chuuya brał szybkie, płytkie oddechy kiedy sięgał do szafki nocnej by po chwili wyjąć lubrykant. Czuł jak zażenowanie ogarnia całe jego ciało. Jakby na to nie patrzeć nie miał czego się wstydzić to przecież nic nienaturalnego, że czasami zdarzało mu się siebie dotknąć w taki sposób. Był przecież niemalże pełnoletni i miał swoje potrzeby jednak nie zmienia to faktu, że zaczął obawiać się wyśmiania choć było to całkowicie irracjonalne. Rzucił jednak butelkę na materac bez większych emocji wymalowanych na twarzy. Dazai nie skomentował tylko popchnął go na materac tak, że znajdował się kompletnie pod nim.
Jeździł chwilę palcami po jego mostku, a następnie i po klatce piersiowej dopóki nie pochylił się ostrożnie nad nim i nie złożył na jego brzuchu czułego pocałunku by zjechać nim niż przy okazji rozchylając nogi starszego. Ten tylko wciągnął szybciej powietrze zaciskając powieki choć po chwili i tak je uchylił. Czuł przelotny dotyk warg na jego udach i po ich wewnętrznej stronie coraz bliżej wrażliwszych regionów jego ciała. Szatyn jednak niczym na złość ominął jego prącie wciskając swoje dłonie pod pośladki rudego i unosząc jego biodra. Niezbyt dbając oto, że stojące przyrodzenie niższego obija mu się czasem o głowę i twarz, co wywołało drżące wdechy u niebieskookiego, wystawił język by dotknąć nim pulsującego wejścia Nakahary. Ten tylko zagryzł zęby zaciskając dłonie na pościeli. Obrócił głowę w bok, a z jego ust wypadło stłumione mruknięcie kiedy drugi przyssał się do otworu z rozchylonymi ustami i pozostawiając do okoła niego mokre ślady.
Mieli wrażenie jakby całe zmęczenie, które jeszcze tak niedawno tak mocno odczuwali wyparowało w jednym momencie zastąpione przez żądze. Chuuya czuł jak preejekulat pojawiał się na jego przyrodzeniu w coraz większych ilościach, a oczekiwanej stawało się niemalże bolesne. Spojrzał z na wpół przymkniętych powiek na partnera by podnieść jedną nogę i zginając ją w kolanie uderzyć nią w czubek głowy szatyna.
— Chuu się niecierpliwi? — Zapytał z złośliwym uśmiechem, a Nakahara był już gotowy żeby jak zajdzie konieczność uderzyć drugiego tak, że straci przytomność.
— Kurwa po prostu rób co do ciebie- Ah! — Szybko zakrył twarz dłonią wgryzając się w nią zębami i z prawdziwą żądzą mordu spojrzał na brązowookiego który spoglądał mu w oczy mając w ustach główkę jego penisa. — Cholera — szepnął jeszcze mimowolnie kiedy poczuł delikatny ruch warg do przodu, a następnie do tyłu.
Nastolatek jednak wyraźnie znudził się takim drażnieniem partnera bo już po chwili rozsunął jego nogi jeszcze bardziej i zaczął przygryzać jego nogi po wewnętrznej stronie, najbardziej upodobając sobie miejsca blisko krocza. Ryży czuł jak pozostawia po sobie przyjemne pieczenie i częściowo widział mocne zaczerwienienia tam gdzie przed chwilą znajdowały się jego usta. Sam nie wiedział dlaczego się na to zgadzał jednak obiecał sobie, że jeśli nastąpi druga sytuacja taka jak ta to on sprawi, że nie będzie mógł chodzić przez kolejny tydzień, on już tego dopilnuje. Otworzył oczy, które nieświadomie zacisnął kiedy poczuł jak szatyn siada na materacu. Zdezorientowany spojrzał na niego, a jego ciało delikatnie się napięło kiedy dostrzegł jak chłopak sięga po lubrykant. Zagryzł wargę obracając głowę w bok jednak nadal spod przymkniętych powiek obserwował młodszy obficie oblewa sobie palce specyfikiem, w pewnym momencie zorientował się, że podczas tej czynności wyższy nadal nie odwracał wzroku od jego tęczówek. Jeszcze raz spojrzał na jego długie palce i dłoń z której żel ciekł na prześcieradło. Był pewny, że na pewno większość zawartości opakowania zostało właśnie z niego wyciśnięte.
— Jesteś obrzydliwy — warknął wykrzywiając rysy twarzy.
— Wiesz, zawsze mogę cię pieprzyć na sucho jeśli tylko zechcesz — odpowiedział z niewinnym uśmiechem na co tylko usłyszał kilka kolejnych przekleństw.
— Przestań gadać tylko rób co masz robić — w jego głosie pobrzmiewało zrezygnowanie jednak nie potrafił do końca ukryć cienia zniecierpliwienia w jego oczach. Jego ciało zostało dość mocno pobudzone i jakby to teraz przerwali to nie wiedział co by zrobił wyższemu.
— Już, już. Nie denerwuj się.
Pochylił się nad rudym by złożyć pocałunek na jego ustach tym samym pochłaniając stęknięcie kiedy pierwszy palce znalazł się we wnętrzu niebieskookiego. Przez jego ciało przeszedł dyskomfort, a nawet ból. Jego ciało zdążyło się odzwyczaić od tego typu rzeczy więc potrzebował chwili żeby się przyzwyczaić. Dazai dał mu niecałe dwadzieścia sekund po czym zaczął powoli krążyć nim dookoła nie zagłębiając się jeszcze zbyt głęboko. Ciche sapnięcia raz za razem wydostawały się z gardła starszego co próbował zdusić kiedy wyższy dołączył również drugi palec. Starał ukryć twarz w poduszce jednak szybko ten pomysł stał się niemożliwy do realizacji kiedy szatyn odkrył jego zamiary i odrzucił ją na bok, tak by zniknęła z ich pola widzenia. Zaczął wiercić biodrami dookoła bardziej się wypinając przez co myślał, że ze wstydu zapadnie się pod ziemię. Kiedy brązowowłosy dołączył trzeci palec i wypchnął je do samego końca nie mógł powstrzymać przeciągłego jęku opuszczającego jego usta. Zacisnął palce na barkach nastolatka, a kiedy ten zachichotał donośnie nawet nie próbując się z tym kryć to ryży z niezadowoleniem pochylił się do przodu tak by natrafić na klatkę piersiową kawookiego po czym z całą siłą jaka została w nim po kilkugodzinnej misji ugryzł go w sutek ciągnąc trochę do przodu. Z ust herszta wydobył się głośny okrzyk bólu, a kiedy szafirowoki spojrzał na jego lico kątem oka bez problemu dostrzegł malujący się na nim, dość wyraźny grymas.
— C-chibi~ — zajęczał, a jego partner z lekkim obrzydzeniem zrozumiał, że drugiego równocześnie to podnieca. — Puść, już.
— To przejdź do rzeczy — warknął, a wszelaki dyskomfort zniknął w tej chwili.
Nie odezwał się już jednak wyjął palce z wnętrza rudowłosego co poskutkowało u niego nieprzyjemnym poczuciem pustki. Kiedy już się przymierzał do wejścia w niego swoim przyrodzeniem niższy oplótł się wokół jego talii nogami po czym przewrócił tak, że to Dazai znajdował się aktualnie na dole. Kiedy młodszy zrozumiał do czego zmierzał kapelusznik to poprawił się do pozycji siedzącej, a następnie oparł się o ścianę za nim. Spoglądali sobie chwilę w oczy po czy starszy uniósł się trochę do góry trzymając się za kark partnera za to szatyn chwycił swojego nabrzmiałego członka w dłoń i ustawił go całkowicie do pionu. Nie przerywając kontaktu wzrokowego ryży opuścił się w dół z cichych plaskiem nadziewając się w pełni na męskość brązowookiego. Z pomiędzy jego warg wydostał się okrzyk, a w kącikach oczu zalśniły łzy, które powoli się formowały. Na nowo nieprzyjemne odczucia zawładnęły jego ciałem choć nie były tak nasilone jak wcześniej zanim został rozciągnięty. Zostali tak na chwilę, Chuuya chcąc przywyknąć do tego, że znajduje się nim coś większego niż palce za to Dazai rozkoszując się przyjemną ciasnotą wnętrza drugiego.
Kiedy ryży kiwnął głową na znak, że jest gotowy i uniósł się z powrotem w górę, brązowooki wyszedł naprzeciw jego ruchom. Przez to, że Nakahara nie miał prezerwatyw, a co za tym idzie Dazai tym bardziej, musieli się obejść bez nich. Rudowłosy był boleśnie świadomy, że jeśli brązowooki jest na coś chory będzie możliwość, że przez to co aktualnie robi zarazi się. Wiedział, że po wszystkim najpewniej będzie robił testy na wszystko i pewnie samemu drugiemu będzie kazał się przebadać jeśli nie uznają, że nie będą o tym rozmawiać i była to jednorazowa sytuacja jednak nie potrafił o tym aktualnie myśleć kiedy przez brak zabezpieczenia czuł w drugiego intensywniej niż gdyby miał założone zabezpieczenie. Ich ruchy stawały się coraz szybszego, bardziej rytmiczne i zgrane.
Chuuya żałował, że w tej chwili nie miał jak używać swojej zdolności. Zdecydowanie by mu się przydała kiedy musiał podskakiwać cały czas w górę i w dół i to jeszcze wtedy kiedy jego nogi tak niemiłosiernie drżały z wysiłku. Wynagradzały mu to jednak coraz mocniejsze i przyjemniejsze doznania z aktualnej aktywności. Pomieszczenie wypełniały coraz głośniejsze i śmielsze jęki oraz westchnienia. W pewnym momencie poczuł jak Osamu przewraca go na plecy jednak nadal z niego nie wychodząc. Zdezorientowany nie miał siły oraz czasu utrzymać się w poprzedniej pozycji więc bez oporów dał się położyć na miękkim materacu. Teraz to szatyn zaczął się w nim poruszać dając odpocząć jego mięśniom dzięki czemu wynosił jeszcze więcej pozytywnych fizycznych doświadczeń z zaistniałej sytuacji. W pewnym momencie przestał się hamować z tym jakie dźwięki wydostają się z jego gardła nie dbając nawet o to, że znajdował się aktualnie w mieszkaniu, które gwarantowała mu portowa mafia w jej głównym budynku. Nie interesowało go teraz czy ktoś go usłyszy z korytarza czy zza ścianą i nie będzie chciał się pokazywać na oczy dosłownie nikomu. Nawet patrzeć w lustro. Skupiał się całkowicie na tym momencie, a przez jego głowę przelatywały mu wszystkie wspomnienia z chłopakiem nad nim. Ich pierwsze spotkanie, pierwsza misja, ich wspólna walka. To jak młodszy przychodził do niego z niewidomych przyczyn często w zimę na noc, a w lato przesiadywał cały dzień przed jego wiatrakiem lub klimatyzacją. Albo jak poszli razem na lody, a szatyn rzucił niby przypadkiem swoim w włosy jeden dziewczyny, która znęcała się nad młodszym od niej chłopcem.
Wtedy też poczuł mrowienie w dolnych partiach i od razu zorientował się co nadchodzi. Chciał uprzedzić swojego partnera o tym co za chwilę nastąpi jednak nie zdążył i wytrysk jego spermy splamił brzuch wyższego. Ten jakby tym całkowicie niezrażony zagłębił się całym sobą w ryżym tym samym wzmacniając jego odczucia do orgazmu. Ekstaza która ogarnęła jego ciało przymgliła całkowicie jego umysł, a po policzku spłynęła pojedyncza łza rozkoszy. Brązowooki zaczął na nowo się poruszać jednak przestał po około dziesięciu sekundach kiedy i również on osiągnął swoje szczytowanie. Rudowłosy czuł jak zostaje wypełniony ciepłym nasieniem i przez chwilę rozkoszował się tym uczuciem dopóki nie przypomniał sobie, że będzie musiał przecież wyczyścić z tego swoje wnętrze i całkowicie pozbycie się tego nie zajmie tylko kilka kilkudziesięciu sekund. Westchnął i przymknął powieki w tym samym czasie kiedy męskość drugiego z niego wyszła. Czuł jak jego przyrodzenie staje się sflaczałe i opada w dół, a sperma wycieka przez jego wyjście plamiąc prześcieradło. Powinien iść się wykąpać jednak resztki energii całkowicie już z niego uleciały tak samo zresztą jak z młodszego.
Czuł jak materac obok się pod nim ugina, a na tamto miejsce opada ledwo kontaktujący chłopak resztki sił przykrywający ich obu kołdrą. Gdzieś na pograniczu snu i jawy zaczynał się zastanawiać czy to wszystko uda mu się sprać tak łatwo oraz poprawił w roztargnieniu poczochrane i nadal wilgotne kosmyki włosów wyższego. Zanim zdążył się zorientować zapadł w sen tak samo jak jego kochanek i partner w zbrodni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top