2. Morał

Bądźmy poważni, a więc niech się nie zdaje
Że ten lichy wiersz pozwolenie ci daje
By pomyśleć, że do głowy możesz mi wejść
I z niej z powrotem na ziemię też zejść.

To co czytasz bowiem, czytelniku drogi
To jak twe stopy na powierzchni podłogi
Idziesz tam gdzie widzisz, nigdy przecież dalej
A więc widzisz fragment, urywek mnie całej

To co jest nagłębsze - tego nie dostrzeżesz
Nawet gdy ujęcie bezbłędnie wybierzesz
Tego zaś co płytkie, nie zobaczysz także
Bo ja to zostawię i ukryję wszakże

Wszakże to co piękne, to wnętrze człowieka
Na zderzenie z tą płytką maską czeka
To co na wierzchu, wcale więc nie ukryte
Powinno być często najszczelniej przykryte

Jaki więc morał z mojego gdybania?
Weźmy się my wszyscy raczej do kochania
Tych masek także, bo je właśnie widzimy
I całej tej głębi, bo jej nie zgłębimy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top