{ 9 } Daj mi czas

   Do pokoju nauczycielskiego weszła kobieta o krótkich czarnych włosach. Była strasznie blada, a pod oczami miała sine cienie, spowodowane wycieńczeniem. Na jej twarzy malowało się zmartwienie, a zarazem przerażenie. Poczułem ukłucie w piersi, gdy tylko ją zobaczyłem. Zawsze tak samo, gdy patrzę na moją przepracowaną matkę. Zapewne telefon ze szkoły musiał ją zszokować.

   W pomieszczeniu poza mną i Utą, byli także wychowawca mojej klasy- pan Hirasaka, Kagetora i jego matka. Czerpałem satysfakcję ze skwarzonej mordy tego cwela. Niczego nie żałuję.

- Mokoto - powiedziała cicho matka. Spojrzała na mnie, a potem na Kagetorę. Przestraszyła się widząc jego stan. Przeniosła wzrok na moje dłonie, całe pozdzierane i czerwone.

- To prawda? - Podeszła do mnie, chcąc mi spojrzeć w oczy. - Pobiłeś go?

- Miałem powód - odparłem.

- Niby jaki!? - wrzasnęła wściekła matka Kagetory.

- Proszę się uspokoić - wtrącił nauczyciel. - Rozmawiałem z uczniami, którzy rozdzielili chłopców. Jeden z nich powiedział, że Hanamiya szukał Mizuno. Wtedy on znalazł ją w składziku razem z pani synem. I z tego co usłyszałem, Kagetora starał się odbyć stosunek z Mizuno wbrew jej woli.

- Sugeruje pan, że mój syn jest gwałcicielem? On nigdy by czegoś takiego nie zrobił! A jak pan wyjaśni stan jego twarzy!?

- Znam Hanamiye i wiem, że czasem sięga po drastyczne środki i w tym przypadku zareagował impulsywnie, lecz i jego kara nie ominie - Kobieta chrząknęła.

- Mam nadzieję, że jest pani dumna ze swojego syna, że wychowała go na takie coś - Kpiący uśmiech nie schodził jej z twarzy.

- A ja mam nadzieję, że pani w końcu zamknie mordę, albo zrobię to sam - Rzuciłem jej ostre spojrzenie.

- Proszę o spokój. Dyrektor zostanie powiadomiony o tej sytuacji i zdecyduje co dalej będzie z Kagetorą. A co do ciebie Hanamiya, zostajesz zawieszony na branie udziału w zajęciach klubowych na trzy tygodnie i nie zagrasz w przyszłym meczu - powiedział Hirasaka.

- Ale przecież jestem też ich trenerem!

- To będzie trzeba znaleźć tymczasowe zastępstwo.

***

   Razem z Utą i matką opuściliśmy pokój nauczycielski. Nie ukrywam, że jestem wkurwiony tym, że nie zagram w meczu. Ale to nie jest najważniejsze. Bezpieczeństwo Uty jest warte swej ceny.

- Mizuno - szepnęła moja matka. - Oh! Już pamiętam, przyjaźniłaś się z Makoto, gdy byliście mali - uśmiechnęła się.

- Tak. Miło mi panią znów widzieć.

- Uta, mogłabyś zostawić nas na chwilę samych? - spytałem. Wiedziałem, że matka nie miała odwagi tego powiedzieć. - Poczekaj na mnie przed szkołą, odprowadzę cię do domu.

- Dobra - Odwróciła się i odeszła. Matka jeszcze przez chwilę patrzyła na oddalającą się długowłosą. Po chwili przeniosła na mnie zbolały wzrok.

- Przepraszam, mamo... - szepnąłem.

- Czemu to robisz? Zawsze reagujesz agresją. Czy ja coś robię nie tak? - W jej oczach zebrały się łzy. Natychmiast ją objąłem.

- To nie twoja wina. Po prostu taki jestem.

- Czy to wina ojca?

- Nie wspominaj o tym chuju. Zapomnij o nim. Jest tylko śmieciem. Nie wybaczę mu, jak cię traktował.

- Czyli to jego wina. Widziałeś za dużo. Wybacz mi, synku - zaszlochała. - Tak mi przykro.

- Przestań już. Lepiej będzie, jak wrócisz do domu i odpoczniesz. Gdy wrócę, zajmę się pracą.

***

   Opuściłem szkołę, wychodząc na pomarańczowe promienie słońca. Powoli zaczynało się ściemniać.

- Długo ci zaszło, szukałeś swojej torby, prawda? - usłyszałem. Przy wejściu do szkoły stała Uta, trzymając dwie torby. Jedną z nich podała mi. - Widziałam, jak twoja mama niedawno wychodziła. Zdawała się czymś martwić.

- To ciebie nie dotyczy, przynajmniej w połowie. Chodź - ruszyłem przed siebie.

- To może powiesz mi to, co mnie dotyczy?

- Nie.

- Czemu?

- Bo nie zrozumiesz.

   Jeszcze trochę i będziemy przed domem Uty, a raczej świątynią. Przechodziliśmy przez most, a obok nas ciągnęła się ulica. Nagle zatrzymałem się, przez co Uta uderzyła w moje plecy.

- Co ty robisz? - spytała.

- To miejsce, przywiewa kilka wspomnień.

- O czym ty mówisz?

- Uta, pamiętasz dlaczego zaczęliśmy się tak świetnie dogadywać?

- Ponieważ oboje zdobyliśmy piaskownicę i nie pozwalaliśmy się w niej nikomu bawić?

- Nie o tym mówię - Odwróciłem się w jej stronę. - Ponieważ nasi ojcowie opuścili nasze matki.

- I wtedy one dwie się zaprzyjaźniły, a razem z nimi i my. Pamiętam, jak się nawzajem pocieszaliśmy, gdy któreś wspomniało o ojcach.

- Dużo cierpiałaś. Powiedz, czy ja cię przerażam?

- Co?

- Doskonale wiem jaki jestem. Potrafię być agresywny i przy tym krzywdzę wiele osób. Jeszcze trochę i pewnie bym zabił tego śmiecia. Przestałem trzeźwo myśleć, gdy wtedy ciebie zobaczyłem. Stało się to, co kiedyś ci opowiadałem. Zrobiłem to samo, gdy zobaczyłem jak ktoś krzywdzi bliską mi osobę.

- Ale masz to już wszystko za sobą.

- Nie wszystko. Ojciec odszedł. Ale nie przestanę martwić się o ciebie i matkę. Ona haruję dniami i nocami byśmy mieli za co żyć i spłacić wszystkie długi. Widziałaś w jakim jest stanie, ledwo daje sobie radę. Zawsze staram się trochę odciążyć ją w obowiązkach. Ale z czasem sam przynoszę jej zmartwień. Często bywało tak, że miałem tego po prostu dość. Po tym, jak wyjechałaś, gdy było mi naprawdę ciężko przychodziłem na ten most. Chciałem skoczyć, myśląc, że śmierć rozwiąże te problemy. I nie będę odczuwał tego okropnego bólu w sercu. Ale za każdym razem rezygnowałem, bo wiedziałem, że przyniesie to jeszcze więcej cierpienia mojej matce, jak i tobie gdy się dowiesz. Przy życiu podtrzymywała mnie myśl, że jesteś gdzieś tam i kiedyś wrócisz do mnie i... - Zamilkłem, ponieważ zostałem do tego zmuszony przez pocałunek. Byłem w szoku. Ciepłe usta Uty stykały się z moimi. Czemu?

   Odsunęła się ode mnie, przejeżdżając kciukiem po moim policzku, jak się okazało, by zetrzeć łzę. Byłem tak zajęty mówieniem, że nawet nie zauważyłem kiedy zaczęły płynąć.

- Makoto, nadal mnie kochasz? - spytała. Jeszcze poprzedni szok nie minął, a nadszedł kolejny. - Pamiętam, jak przed wyjazdem wyznałeś mi swoje uczucia, a ja tylko się pożegnałam. Zraniłam cię, wiem o tym. Później żałowałam, że nie odpowiedziałam ci niczym innym. Myślałam, że byliśmy tylko przyjaciółmi, a ja byłam ślepa na twoje uczucia wobec mnie. Wystraszyłam się. Nie umiałam ci odpowiedzieć. Byliśmy niemalże dziećmi. Przez ostatnie lata szukałam odpowiednich słów, by odpowiedzieć na twoje uczucia. I chcę wiedzieć, czy nadal mnie kochasz, Makoto? - Przyglądała mi się, jakby szukała w moich oczach odpowiedzi. I jak teraz zareagować? Co powiedzieć?

   Wziąłem głęboki wdech. Te dwa słowa nigdy nie przejdą mi przez gardło.

- Tak - odparłem. Niebieskooka westchnęła, wtulając się w mój tors.

- I chcesz być ze mną?

- Na zawsze.

- A więc... - Uniosła głowę, spoglądając mi w oczy. - Czy dasz mi czas zanim ci odpowiem?

- Oczywiście - Ucałowałem jej czubek głowy.

********************

I jak się podoba delikatna strona Hanamiyi?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top