{ 8 } Furia
Kurwa. Gdzie ona jest? Przeszukałem całą szkołę, ale nigdzie nie znalazłem tego babsztyla. Rozpłynęła się w powietrzu, czy co?
Chodziłem zdenerwowany po korytarzach szkoły. Zajrzałem w najciemniejszy zakamarek, a po niej ani śladu. Normalnie miałbym w dupie gdzie obecnie przebywa. Siedziałbym w klasie i przeglądał notatki w spokoju lub czytał książkę. Co ja pieprzę. Zawsze interesuje mnie gdzie ona przebywa. I kurwicy dostaję, gdy odchodzi bez słowa. A ta sytuacja jest iście wkurwiająca. Gdy zadzwonił dzwonek Uta sobie poszła, a po chwili przychodzi ten śmieć z równoległej klasy i pyta się jakiegoś chłopaka gdzie ona jest? Krew mnie zalała. Postanowiłem znaleźć czarnowłosą przed tym dupkiem.
Zaraz. Jakie jest ulubione miejsce Uty? W bibliotece jej nie było, więc zostaje jeszcze... Dach! Wystrzeliłem biegiem jak z procy. Oby tam była. Nie zauważyłem kiedy pokonałem schody. Wszystko działo się zbyt szybko. Otworzyłem drzwi i rozejrzałem się dookoła. Ani śladu. W takim razie, gdzie?
Podszedłem do barierki. A co jeżeli tamten frajer z tlenionym łbem ją dorwał? Chociaż nie. Szczeniak już powinien wiedzieć, że ma się trzymać od niej z daleka.
Wodziłem wzrokiem po uczniach znajdujących się na dziedzińcu. Pierwszaki o tej porze zbierają się do domu. A mi pozostało jeszcze siedzenie w budzie trzy godziny.
Nagle z oddali dostrzegłem czarną taflę długich kłaków. To Uta! Stoi na dziedzińcu i z kimś rozmawia. Przyjrzałem się dokładniej. No nie. Ten chuj Kagetora! Śmieją się. Kurwa! Zabiję gnoja, że śmie wywoływać na jej ustach ten piękny uśmiech.
Zadzwonił dzwonek, tym razem za lekcję. Zastygłem w bezruchu, gdy usta tego chuja pocałowały jej policzek. Myślałem, że ona się wkurzy za takie coś i strzeli mu liścia, ale nie. Nawet z tej odległości dostrzegłem jej rumieniec. Odwróciła od niego wzrok, a ten się uśmiechną.
Nie poczułam napadu furii, nic z tych rzeczy. Raczej przeszył mnie okropny ból w piersi. Boli mnie to, że Uta powoli zaczyna się w nim podkochiwać. a on ją i tak chce wykorzystać. Choć z trudem, byłbym w stanie zaakceptować, gdyby na jego miejscu był ktoś inny. Osoba, która nie spowoduje, że Uta będzie płakać. Ale co mogę zrobić? Nic. Nie ma takiej osoby. Ani mnie. Ona nigdy nie spojrzy na mnie w inny sposób niż na przyjaciela. Jedyną osobą, którą mogę nienawidzić jestem ja sam. Nienawidzę siebie za tą bezsilność i strach w wyznaniu swoich prawdziwych uczuć.
***
- Brewko - Dobiegł mnie głos. Uchyliłem zaspane powieki. Obok mnie siedziała Uta, wpatrująca się we mnie. - Czemu nie było cię na lekcji? - spytała.
- Nie ważne - bąknąłem. No tak, po zobaczeniu całej sytuacji zostałem na dachu i tak jakoś mi się przysnęło. Na samo wspomnienie odczuwam ból.
- A ty gdzie byłaś całą wcześniejszą przerwę? - zwróciłem się ku niej.
- Szwendałam się tu i tam. O! I spotkałam Kagetore - Wypowiadając jego imię uśmiechnęła się. Odwróciłem wzrok, opuszczając głowę.
- Czy ty... jesteś w nim zakochana? -
- Hę? Cóż, jest przystojny i miły. Lubię go, ale nie powiedziałabym, że się w nim zakochałam. Bardziej zauroczyłam. I dziś zaprosił mnie na ciastko po szkole -
- Nie idź z nim - powiedziałem.
- Co? Dlaczego? - Zmarszczyła brwi.
- To dupek. Kiedy dostanie to czego chce, od razu cię rzuci -
- Skąd to możesz wiedzieć!? -
- Wiem jaki jest naprawdę. A jeśli mi nie wierzysz, to popytaj się jego ostatnich dziewczyn. Eiko z 3c, na przykład -
- Skąd mam mieć pewność, że nie zmyślasz? Dlaczego mi to mówisz? Zazdrosny jesteś, czy co? - Podniosłem się.
- Po prostu chcę dla ciebie jak najlepiej - odparłem, znikając za drzwiami.
***
I następny dzień w szkole. Od wczorajszej rozmowy z Utą na dachu, ta nie odezwała się do mnie ani słowem. Za chwilę zacznie się trzecia lekcja, a ona się spóźnia. Przecież wiem, że dziś jest w szkole. Może i nie odzywała się do mnie ani słowem, ale była, siedziała przecież przede mną. Zapytała się nauczyciela czy może do pielęgniarki i wyszła. Niedługo po tym zadzwonił dzwonek na przerwę. Czyżby coś się jej stało? Źle się poczuła? Spróbować jej poszukać?
Wstałem z krzesła, opuszczając salę. Kierowałem się w stronę gabinetu pielęgniarki.
- Kapitanie - Usłyszałem. Obróciłem się, spoglądając na Seto.
- Widziałeś Utę? - spytałem. Nie byłem zbyt chętny do rozmowy.
- Hm? Em, chodzi o tą czarnowłosą? - Uniósł dłoń pokazując jej wzrost. - Szła w stronę gabinetu pielęgniarki -
- Dobr -
- A i jeszcze po drodze spotkałem Kagetorę. Mówił coś, że idzie się na tobie zemścić. Powiedziałem, że jesteś w klasie. Wiedziałem, że zrobisz z niego miazgę, więc mu to powiedziałem. Ale on odszedł w przeciwnym kierunku -
- A przeciwny kierunek to... - mamrotałem. Nagle mnie olśniło. Pobiegłem do gabinetu pielęgniarki.
Z impetem otworzyłem drzwi, płosząc kobietę siedzącą w pokoju.
- Nie strasz mnie tak - jęknęła pielęgniarka.
- Była tu czarnowłosa dziewczyna? -
- Jestem tu od rana i nikt nie przyszedł -
- Dobrze. Dziękuję - Zamknąłem za sobą drzwi. Na korytarzu rozbrzmiał dzwonek na lekcję. Zignorowałem to. Muszę znaleźć Ute. Poszedłem w stronę schodów prowadzących na dach. Gdy byłem już przy nich, zatrzymałem się. Usłyszałem coś. Dźwięk dochodził ze składzika obok. Pewnie woźny.
- Aaah! - zza drzwi dobiegł dziewczęcy wrzask. Szybko podbiegłem do drzwi, szarpiąc za klamkę. Kurwa, zamknięte. Pozostało mi tylko je wyważyć. Cofnąłem się kilka kroków i z rozbiegu uderzyłem z całej siły barkiem drzwi. I jeszcze raz. I jeszcze. Udało się. Gdy drzwi się uchyliły, zobaczyłem coś co sprawiło, że krew we mnie zawrzała.
Ten skurwiel stał z suniętymi spodniami do ud, nadal pozostając w bokserkach. Przed nim na stoliku leżała Uta z rozłożonymi nogami. Miała skrępowane ręce i usta zawinięte chustką. Dostrzegłem łzy w jej oczach. I wtedy coś we mnie pękło.
- Zdechniesz - wycedziłem. Rzuciłem się w jego stronę, powalając na ziemię. Natychmiast moja pięść spotkała się z jego twarzą. I kolejny raz. Z moich ust wypuszczałem kolejne wiązanki przekleństw, nadal okładając jego, już nie tak przystojną mordę. Szmaciarz dalej był przytomny. W tym momencie kompletnie straciłem kontakt z rzeczywistością. Byłem zbyt zaślepiony gniewem. Nie zwracałem uwagi, że w ten sposób, gdy dalej będę okładał go pięściami, on zginie. Chuj mnie obchodzi co z nim będzie. Chciał sobie ulżyć na Ucie, a ja ulżę sobie na nim piorąc go.
- Kapitanie! - Nagle coś pociągnęło mnie do tyłu. Dopiero teraz dostrzegłem ile krwi jest na podłodze i na moich rękach. Spojrzałem na Kagetore. Przeturlał się na bok, czyli nadal żyje.
Szarpnąłem się gwałtownie, chcąc się znów na niego rzucić, ale żelazny uściska na moich ramionach mi to uniemożliwiał. Dopiero po chwili zrozumiałem, że przylecieli tu wszyscy z mojej drużyny. Odciągnęli tego skurwiela najdalej ode mnie, wynosząc z pokoju. Wzrok powędrował na stolik, na którym siedziała Uta, patrząca na mnie ze łzami w oczach. Momentalnie gniew ze mnie uleciał. Wyrwałem się z uścisku Seto, podchodząc do niej. Zsunąłem jej chustkę z ust. Chciałem ująć jej twarz w dłonie i otrzeć łzy, lecz były całe we krwi. Za to objąłem ją, przy okazji uwalniając skrępowane ręce. Szlochała. Czułem, jak cała się trzęsie.
- Już dobrze. Nic ci więcej nie zrobi - Starałem się ją uspokoić. Wzmocniłem delikatnie uścisk, który powoli odwzajemniła.
- Makoto - jęknęła, wtulając twarz w mój tors.
Nie chcę myśleć co by się stało, gdybym przyszedł chwilę później. Tyle dobrego, że ją znalazłem. I nie zwracam uwagi na konsekwencje. Ważne jest teraz to, że moja ukochana jest bezpieczna.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top