{ 3 } Oszczędzić?

   Było tak, jak przeczuwałem. Wymyślenie planu zemsty nie zajęło mi długo. Wpadłem na niego raptem wczorajszego ranka, i to dzięki ofierze mojej zemsty. 

   Oczywiście będzie on wymagał poświęcenia z mojej strony, lecz dla upragnionego efektu będzie warto. Pierwsze co będę musiał zrobić to stać się dla niej bliską osobą. Jest to pierwsze zadanie, które muszę zrealizować. Tylko, jak się z nią zaznajomić?

   Stałem przy automacie z napojami, zastanawiając się, jak tu zdobyć przyjaźń tej dziewczyny. Moje rozmyślenia zostały rozwiane, gdy nagle ktoś na mnie wpadł. Spojrzałem na tego kogoś z morderczym wzrokiem. Co mnie trochę zaskoczyło, to to, że niebieskie oczęta ucieszyły się na mój widok. 

- Co ty odwalasz, głupia babo? - chrząknąłem. Przypomniałem sobie, żeby stać się jej kolegą powinienem być milszy. Jest to jednak trudne, gdy jest się chamskim chujem, jak to kiedyś wuj mi powiedział. 

- Schowaj mnie, zanim... -

- Mizuno! - Dziewczyna zbladła jeszcze bardziej niż jest naturalnie, słysząc gardłowy męski wrzask. Jak poparzona przeskoczyła za mnie, wtulając się w moje plecy.

   Zza rogu wybiegło kilku starszaków, którzy byli znani jako szkolni łobuzi. Chciało mi się śmieć dowiedziawszy się, że im podpadła. Ta mała kruszyna jest taka głupia. Aż ciekawość mnie zżera czym sobie i nich nagrabiła. 

   Ich, tak zwany, "lider", wysoki kołek z tlenionym łbem staną przede mną, automatycznie robiąc groźną minę. Czymś takim starał się mnie przestraszyć? Cóż, coś mu nie pykło. 

- Oddaj ją po dobroci - zażądał. Normalnie bym się zgodził, gdyby nie to, że mam plan do zrealizowania.

- Bo co mi zrobisz? - spytałem beznamiętnie. Nieważne, jak bardzo by się starał, nie zasieje we mnie strachu. Dla mnie jest skończonym debilem, który zostanie w tej budzie przez najbliższe pięć lat. 

- Chcesz się stawiać, gówniarzu? - 

- Odsuń się bo czuję twój oddech. I radzę wam spierdalać, inaczej wasze łby będą nowym towarem do zakupu w tym automacie - Skinąłem głową na sprzęt. Jak się spodziewałem, nie wzięli moich słów na poważnie. Grupka zarechotała kpiąco. 

- Możesz być mocny w gębie, ale z nami nie masz szans - Strzelił mi z palca w czoło. - Te twoje zmarszczone brewki tylko wyglądają na groźne - 

- Popełniłeś błąd - odezwała się czarnowłosa. 

- He? A niby co on mi moż... - Nie dane mu było skończyć, gdyż jego czoło ucałowało z mocnym hukiem szybę automatu, robiąc na niej pajęczynkę. Blondyn osunął się nieprzytomny na ziemie. 

   Spiorunowałem wzrokiem pozostałych idiotów. Nawet nic nie musiałem mówić, do razu znikli mi z oczu, zabierając ze sobą tleniony łeb. 

   Obejrzałem się za siebie, napotykając dwa niebieskie ogniki. Uśmiechała się do mnie uroczo, ale to w ogóle mnie nie ruszyło.

- Dzię... - Nie dokończyła. Przykryłem jej twarz dłonią, sygnalizując tym samym, że ma się zamknąć i nie dziękować. Odszedłem, zostawiając ją samą przy automacie.

***

   Chcąc zaczerpnąć chwili spokoju udałem się na dach szkoły. To jedyny czas, gdy mogę poczytać książkę w ciszy, a nie miałem go wiele. 

   Śledząc wzrokiem linijki tekstu, coraz to bardziej zagłębiając się w lekturze, nareszcie dotarłem do najciekawszego momentu w książce. 

   "Mężczyzna wszedł do ciemnej uliczki. Dostrzegając w oddali cień przemykający pod oświetlonym murem, natychmiast zareagował kryjąc się za zakrętem. Po chwili, gdy oddech wrócił mu do normy, wyjrzał ukradkiem zza rogu, lecz nie zobaczył nic. Nagle na swoim policzku poczuł..." Coś zimnego. 

   Aż włosy zjeżyły mi się na głowie, gdy poczułem chłód i wilgoć na skórze. Natychmiast spojrzałem w górę i coś znów ukuło mi nerwa. Dziewczyna stała nade mną, trzymając puszkę zimnego napoju.

- Czego znowu? - spytałem.

- Wypadło to z automatu, gdy przywaliłeś łbem tamtego gościa - Postukała mnie tym kilka razy po policzku. Złapałem jej nadgarstek, starając się kontrolować, by przypadkiem nie ścisnąć za mocno.

- Nie chcę - Odtrąciłem jaj rękę razem z puszką od mojej twarzy.

- He he... - Kucnęła obok mnie. - Przyjmij to jako podziękowanie. Inaczej skończysz jak bohater tej książki -

- Nie spojleruj - 

- To? - Uniosła puszkę. Zabrałem od niej napój stawiając go obok siebie.

- I bądź cicho, a najlepiej stąd idź - Wróciłem do lektury.

    Po jakiejś godzinie czytania i opuszczenia zajęć, skończyłem czytać książkę. Była nawet ciekawa, szkoda tylko, że koniec autor trochę spieprzył.

   Zdałem sobie sprawę, że na moim ramieniu coś jest. Spojrzałem na osobnika, którym okazała się być Mizuno. Spała sobie w najlepsze. Dodatkowo lekko się śliniąc. Już chciałem ją odepchnąć, mając gdzieś, że może przywalić głową o beton, ale zatrzymałem rękę. Przypatrywałem się jej spokojnemu wyrazowi twarzy. 

   Myślałem wcześniej, że wali sobie tapetę jak inne, ale jej cera była czysta. Grube, ciemne rzęsy, zawijały się naturalnie ku górze. Blada cera kontrastowała z czernią jej włosów, zupełnie jak u laleczki. Dłuższą uwagę przykułem ustom, które mieszały się z kolorem różu i czerwieni, plus śliny z nich cieknącej.  

   Kciukiem starłem stróżkę śliny, po chwili samemu oblizując palec, jakby była na nim czekolada. Zdałem sobie sprawę co zrobiłem i w żaden sposób nie umiałem tego wytłumaczyć. Ten gest mógł wyglądać bardzo uwodzicielsko, i możliwe zadziałałby na nią w sposób, jak to robiłem przy innych, gdyby tylko nie spała. 

   Pora chyba zadzwonić do starej znajomej i się umówić. Bo widok tego śpiącego osobnika podziałał na mnie inaczej niż dotychczas.

***************

Komentarze zostawiam wam :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top