17. Dahlia
Delia ledwo łapała oddech, czując, jak jej mięśnie drżą po intensywnym treningu. Zmęczenie, które rozlało się po całym ciele, nie pozwalało jej nawet swobodnie usiąść – z wysiłkiem opadła na kamienny stopień. Jej ręce, choć nieco drżące, wyciągnęły się po bukłak z wodą, który podał jej Hermes. Przyłożyła wargi do otworu i piła łapczywie, łyk za łykiem, aż w końcu poczuła, jak zimna woda zapełnia jej płuca niemal tak gwałtownie, że zaczęła kaszleć, próbując złapać powietrze.
— Powoli, Delio, powoli — zaśmiał się cicho Hermes, z troską patrząc na jej przemęczoną twarz. Gdy tylko przestała kaszleć, przyklęknął obok niej, kładąc rękę na jej ramieniu. — Praca z Ateną nie należy do najłatwiejszych. Ona... cóż, ma swoje podejście, ale jest niezawodna
Kobieta odetchnęła, przywołując ostatnie siły na uśmiech, choć jej płuca wciąż paliły, a ciało błagało o odpoczynek. Przez chwilę patrzyła w niebo, które rozpościerało się nad nimi, i mimo swojego zmęczenia poczuła coś na kształt spełnienia. Jeśli to mogło ją przygotować na Próby lub chociaż do ucieczki z Hadesu, godziła się na te męczarnie. Przez moment chciała nawet wyznać Hermesowi swój szalony pomysł z trucizną, ale być może odczuwałby wielką solidarność z innym bogiem niż z nią, śmiertelniczką i odwodziłby ją od tego pomysłu lub gorzej — wydał ją Hadesowi.
— Trudno nazwać to zwykłym treningiem. To... jakby walczyć z samą sobą, własnymi słabościami — przyznała cicho, podnosząc wzrok na Hermesa. — A Atena nie pozwala, by którakolwiek z nich ujrzała światło dnia.
Hermes spojrzał na nią z uwagą, a cień poważnego wyrazu przesunął się po jego twarzy.
— Atena nigdy nie dałaby ci nawet chwili na wątpliwości — przyznał, wpatrując się w nią intensywnie. — To część jej podejścia: zmusza do pokonania wszystkiego, co słabe i kruche. Tylko tak widzi prawdziwy potencjał.
Choć w sercu Delii rosła mieszanka niepokoju i determinacji, skinęła głową, próbując przyjąć jego słowa. Surowość bogów nie była dla niej zaskoczeniem; wiedziała, że będą próbowali ją złamać. Gdzieś jednak liczyła, że Hermes, nawet będąc częścią tego boskiego świata, okaże zrozumienie i wsparcie — tak, jak robił to od momentu, gdy po raz pierwszy pojawił się na jej drodze.
— Jeśli mogę coś ci poradzić — Hermes odezwał się nagle, przerywając ciszę, jakby czytając jej myśli — spróbuj przewidzieć, jakie Próby mogą szykować dla ciebie bogowie, tak jak robi to Atena, bogini mądrości. Czasem umysł może okazać się silniejszą bronią niż siła fizyczna, a nie każdy bóg będzie kazał ci walczyć.
— A ty? Jaką Próbę mi szykujesz? — spytała, unosząc brew i spoglądając na niego z lekkim uśmieszkiem.
Pokręcił głową, zerkając na nią z rozbawieniem, jakby spodziewał się tego pytania.
— Przykro mi, moja droga, ale to tajemnica — odparł, lekko pochylając się ku niej. Tajemniczy błysk w jego oku sugerował, że jego Próba mogła być równie nieprzewidywalna, jak sam bóg, choć Delia czuła, że nie zrobiłby jej krzywdy.
Minął już tydzień od momentu, gdy Asphodelia Hadwyn została oddana swojemu przeznaczeniu — przeznaczeniu, które oznaczało jej zejście do podziemnego królestwa Hadesa. Hermes zawahał się, czując, jak w powietrzu wisi niewypowiedziane pytanie, które cisnęło mu się na usta, choć nie odważył się go zadać. Przez te dni ciszy i niepewności nie miał żadnych wieści, czy była bezpieczna, czy Hades dotrzymał słowa, a przede wszystkim, czy nie uczynił jej krzywdy.
Przyglądał się Delii teraz, jakby jej obecność mogła przynieść mu jakąś ulgę w tej niewiedzy. W końcu widział ją po raz pierwszy od powrotu na Olimp, bacznie obserwując każdy drobiazg — jej bladą skórę, która straciła zdrowy blask po długiej nieobecności w słońcu, lekko przygaszony wyraz oczu, których iskra wydawała się słabsza niż wcześniej. Mimo to nie wyglądała na ranną się ani torturowaną.
W końcu odchrząknął, starając się zapanować nad niepokojem.
— Wszystko... w porządku? — zapytał cicho, niemal niedosłyszalnie, jakby pytanie było zbyt trudne do wypowiedzenia na głos. — Czy Hades... — zawahał się, szukając właściwych słów. — Czy on w jakiś sposób cię skrzywdził?
— Poza odebraniem mi wolności, nie zrobił nic. Jadam sama w pokoju, nie nachodzi mnie, więc w sumie mam tak jakby spokój — odparła, wzruszając ramionami. W głębi serca obawiała się, jak długo ten stan rzeczy mógłby się utrzymywać, kiedy Hades straci cierpliwość, wparuje do jej komnaty i uzna, by dokonała swej powinności.
Hermes słuchał jej słów, ale widział, że spokój, który próbowała zachować, był jedynie cieniem czegoś o wiele bardziej skomplikowanego. Jego brwi zmarszczyły się lekko, a w oczach pojawił się cień troski.
— Cieszy mnie, że pozostawia cię w spokoju, ale... — zawahał się, jakby próbował dobrać właściwe słowa, by nie wzbudzać w niej dodatkowego niepokoju. — To może nie trwać w nieskończoność.
Powód, dla którego trafiła do podziemnego królestwa, stał się dla niej cieniem wiszącym nad każdym dniem i nocą. Delia skinęła głową, przyznając mu rację, choć trudno jej było przełknąć gorzką prawdę. Wiedziała, że jej obecny stan to tylko cisza przed burzą, że nie będzie mogła w nieskończoność przebywać w cichej izolacji, osłonięta od jego spojrzeń i pragnień.
— Wiem — wyszeptała, spuszczając wzrok na swoje stopy, by ukryć niepokój, który zdawał się wbijać w nią coraz głębiej. — Ale na razie... na razie cieszę się każdą chwilą tej samotności. Każda taka chwila jest dla mnie... ratunkiem.
Hermes, mimo poczucia bezsilności, postanowił nie drążyć tematu. Przez chwilę siedzieli w ciszy, pozwalając, by oboje przetrawili te niewypowiedziane obawy. Choć Delia starała się udawać, że wszystko jest pod kontrolą, Hermes wiedział, że w tej grze jest niewidzialną przeciwniczką, która czeka na odpowiedni moment, by wyłonić się z cienia.
— Jeśli kiedykolwiek... potrzebowałabyś wsparcia — zaczął ostrożnie — wystarczy jedno słowo. Jestem gotowy wparować do Hadesu i cię stamtąd wyrwać.
— Odważne słowa i wielka deklaracja wobec zwykłej ludzkiej kobiety, którą znasz dość krótko, nie uważasz?
Delia dostrzegła coś w spojrzeniu Hermesa, co sprawiło, że nagle poczuła się jak drobna postać w większej, starannie utworzonej przez bogów grze. Coś w jego niebieskich oczach — coś głębokiego, nieuchwytnego — wypełniło ją wątpliwościami, jakby nagle ujrzała przepaść tajemnic, które dzieliły ich od początku.
Próbowała sobie przypomnieć wszystkie zdawkowe rozmowy, przypadkowe spojrzenia, każdą chwilę, kiedy Hermes zjawiał się obok, oferując pomoc, uśmiech czy słowo pocieszenia. Dopiero teraz zaczęła dostrzegać w tych gestach pewną nić — coś, co wydawało się sięgać o wiele głębiej niż kilka tygodni znajomości. Czasem czuła, że Hermes był przy niej w sposób, w jaki inni nigdy nie potrafili. Jakby znał ją na wskroś, wiedział o jej wahaniach, o lękach, o czymś jeszcze głębszym, co nosiła w sercu i czego nie mówiła nikomu.
Grecja miała swoich bogów, miała sekrety, i miała bóstwa czuwające nad każdym najmniejszym losem. Bogowie wiedzieli, że jest wśród ludzi, i Zeus, jej własny los mając na oku, wiedział dokładnie, gdzie posłać Hermesa. Od dawna krążyły szepty na Olimpie, a Delia była tego świadoma, szepty mówiące, że wszystko, co ją spotkało, od dawna spoczywało w rękach bogów, jak pieczęć przypisana do niej jeszcze przed narodzinami.
Powoli docierało do niej, że Hermes widział w niej coś więcej niż tylko śmiertelną kobietę, zagubioną w boskiej intrydze. Może nie znała go długo, ale on ją znał — o wiele dłużej, niż mogła pojąć. Jak długo? Przez jak wiele lat, a może nawet wieków, Hermes podążał za nią jak cień, troszcząc się, chroniąc, czasem nawet wpływając na jej losy? Wydawało się, że jej życie było w jego dłoniach od tak dawna, że nie pamiętała już chwili, gdy decydowała sama o sobie.
Odruchowo przełknęła ślinę, odwracając wzrok, by skryć narastający niepokój. Jak długo to trwało? A jeśli Hermes znał ją od zawsze, czy rzeczywiście była w stanie zaufać mu teraz, gdy wszystko, co wiedziała o sobie, mogło być cieniem cudzej woli?
— Dlaczego? — spytała cicho, słabym głosem.
— Od chwili narodzin strzegłem cię, jestem Hermes, posłaniec bogów, niewykrywalny łącznik między światem bogów a śmiertelnych ludzi. Wielokrotnie odwiedzałem Korę i ciebie, sprawdzałem, co u was, chroniłem cię, i za każdym razem zapominałaś o tym.
Słowa Hermesa uderzyły Delię z mocą burzy, odsłaniając przed nią tajemnicę, która nagle nadała jej życiu inny wymiar. Jej umysł starał się pojąć, że to nie przypadek przywiódł Hermesa na jej drogę. Prawda była o wiele głębsza. Zrozumiała, że od zawsze czuwał nad nią, że jej życie było splecione z jego obecnością — cichą, niewidoczną, ale wszechobecną.
— Zapominałam? — Jej głos drżał, gdy wpatrywała się w niego, próbując odnaleźć w jego twarzy potwierdzenie tego, czego jeszcze nie chciała przyjąć. — Dlaczego miałabym zapominać?
Hermes spojrzał na nią z czymś w rodzaju smutku, a jego dłoń spoczęła na jej ramieniu, jakby chciał jej dodać otuchy, której sama nie mogła znaleźć.
— Bogowie mają sposoby na to, by śmiertelnicy nie pamiętali. Za każdym razem, gdy cię chroniłem, gdy czuwałem, Kora — dla twojego bezpieczeństwa — zlecała mi wymazanie tych wspomnień. Chciała, abyś dorastała, nie wiedząc, że świat, w którym żyjesz, pełen jest tajemnic i zagrożeń z krain, o których nie śniłaby żadna śmiertelniczka.
Delia przygryzła wargę, a jej wzrok osunął się na ziemię, gdy próbowała zrozumieć, ile razy mogła patrzeć na Hermesa, nie wiedząc, że był jej opiekunem i cieniem jej przeszłości. Poczucie zdrady, połączone z niepewnością, ściskało jej serce, a jednak była w nim również nuta ulgi. Hermes nie był więc tylko nieznajomym bogiem, który zjawił się przypadkiem, by teraz oferować pomoc.
— Dlaczego więc teraz? Dlaczego nie wymazujesz mi pamięci i tym razem?
Hermes odetchnął głęboko, a jego spojrzenie stało się bardziej poważne.
— Teraz musisz wiedzieć. Cokolwiek cię czeka, nie możesz więcej żyć w niewiedzy. Zawsze cię strzegłem i zawsze będę strzec, jako twój opiekun, jako twój przyjaciel.
— Przyjaciele nie wymazują sobie wspomnień — warknęła Delia, czując jak złość przejmuje nad nią kontrolę. — Przyjaciele się nie okłamują.
— Ja cię chroniłem!
— Chroniłeś mnie, ale odebrałeś mi coś równie cennego, Hermesie! Odebrałeś mi prawo do wyboru, prawo do wiedzy o sobie samej! — Jej głos zadrżał, a w oczach zalśniły gniewne łzy. Zdała sobie sprawę, że całe jej życie było uplecione z niedopowiedzeń i tajemnic. Hermes, Kora, Hades... Wszyscy skrywali przed nią prawdę, którą teraz musiała dźwigać sama.
Hermes westchnął, odwracając na moment wzrok, jakby ciężar jej zarzutów dotknął go bardziej, niż chciał przyznać. Gdy znowu na nią spojrzał, w jego oczach dostrzegła żal, ale także determinację.
— Delio, rozumiem twoje rozgoryczenie, ale nie mogę cofnąć tego, co zrobiłem. Gdybyś wiedziała wcześniej, czy nie szukałabyś odpowiedzi na pytania, które tylko sprowadziłyby na ciebie niebezpieczeństwo?
Nagle ich cichą, napiętą rozmowę przerwało wesołe gwizdnięcie. W blasku promieni słońca, które zdawały się tańczyć wokół jego postaci, zjawił się Apollo. Jego pojawienie się było jak powiew świeżego powietrza, radosne i beztroskie, zupełnie ignorujące ciężar emocji, który unosił się między Hermesem a Delią. Z szerokim uśmiechem, zbliżył się do niej, zawieszając ramię na jej ramionach z przyjacielską swobodą, jakby od zawsze byli sobie bliscy.
— Della, mój promyczku! — zawołał, rozpromieniony. — Wiedziałem, że prędzej czy później uda ci się wyrwać z Hadesu! Choćby na chwilę. Muszę przyznać, że nasze dni na Olimpie są o wiele mniej barwne bez ciebie! — Apollo posłał Hermesowi rozbawione spojrzenie, jakby próbował odciągnąć jego uwagę od wszystkiego, co między nimi się działo. — Och, Hermesie, ileż można mieć tej ponurej miny! Jesteście jak dwójka posępnych wróbli, jakbyście zapomnieli, że żyjemy na Olimpie, a nie w piekle Hadesu!
Hermes westchnął, ale kącik jego ust uniósł się nieznacznie. Delia, choć wciąż zaskoczona nagłym rozluźnieniem atmosfery, nie mogła powstrzymać lekkiego uśmiechu, kiedy Apollo ścisnął ją lekko, jakby chciał rozwiać wszystkie troski.
— Kto żyje, ten żyje — wymamrotała Delia, zdejmując z siebie ramię Apolla. — Przypominam ci, że ja tam mieszkam i wracam niebawem.
Apollo uniósł brwi, udając głębokie zmartwienie, ale jego uśmiech zdradzał, że nie zamierzał traktować sytuacji zbyt poważnie.
— Och, Della! — westchnął, teatralnie przykładając dłoń do serca. — Mieszkać wśród cieni to jeszcze nie powód, by stać się jednym z nich! — Rzucił jej rozbawione spojrzenie, jakby cała sytuacja była tylko drobnym nieporozumieniem, które z łatwością można rozwiać jednym promieniem słońca. — Zaufaj mi, mógłbym tam wpaść i rozświetlić ci mrok... choć przyznam, że Hades nie przepada za moimi wizytami.
Hermes przyglądał się tej wymianie z cieniem rozbawienia, choć nadal zachowywał pewną powściągliwość.
— Twoje... oświecające wizyty mogłyby ściągnąć na Delię więcej kłopotów, niżby chciała. W Hadesie podczas wyboru mentora kipiałeś ze złości, a Hades to widział i nie omieszka użyć tego przeciwko tobie, nie teraz, to później — dodał, podnosząc brwi z wymownym wyrazem twarzy.
— To prawda? — zdziwiła się Delia, przerywając ich żartobliwą wymianę. — Byłeś wtedy zły, Apollo?
Apollo wzruszył ramionami, choć w jego oczach pojawił się błysk niezadowolenia, który zdradzał, że nie był to temat, z którego chciałby się śmiać.
— Może lekko wyprowadzony z równowagi... — przyznał z westchnieniem, a jego uśmiech znikł, ustępując miejsca poważniejszemu wyrazowi. — Sposób, w jaki Hades cię tam traktował... wystroił jak lalkę, trofeum do zaprezentowania i obłapiał cię bezczelnie, jakbyś już całkowicie była jego. To było irytujące, wręcz zniechęcające, widzieć cię... taką skazaną na jego łaskę. — Przerwał na chwilę, zaciągając powietrze. — Ale ty zasługujesz na więcej niż bycie ozdobą na jego tronie.
Delia przyjęła te słowa z mieszanką wdzięczności i zakłopotania. Słysząc jego uznanie, poczuła się ważniejsza, ale jednocześnie zmartwiona, że Apollo postrzegał ją w takim świetle. Mimo to, ciepło w jej sercu wzrosło, a w jej oczach pojawiła się iskierka odwagi. Apollo, widząc, że Delia potrzebuje wsparcia, postanowił wprowadzić trochę lekkości do rozmowy.
— A co powiesz na to, żebyśmy zrobili jakiegoś psikusa, na przykład Hefajstosowi? Myślę, że trochę rozrywki ci nie zaszkodzi, ba! To jest nawet zalecane w twoim przypadku! — zaproponował, uśmiechając się szeroko.
Delia zaśmiała się, czując, jak napięcie między nią a Hermesem zaczyna ustępować. Uśmiech Apolla, jak promień słońca, rozświetlał mrok, a ona z wdzięcznością przyjęła tę chwilę ulgi.
— Ty i twoje pomysły... — zaczęła, ale nie dokończyła, ponieważ nagle powietrze wokół nich zgęstniało, a słońce na chwilę jakby przygasło. Jej śmiech zamarł na ustach, gdy poczuła narastającą presję, jakby zbliżał się burzowy front.
Hades pojawił się w ich pobliżu, jego obecność natychmiast dała o sobie znać. Ciemna aura otaczała go jak nieodłączny cień, a jego spojrzenie było równie przenikliwe, co poważne. W miarę jak zbliżał się do nich, można było odczuć, jak powietrze staje się gęste i mroczne, wypełniając przestrzeń wokół mrokiem, który zdawał się przenikać do ich serc. Ciemny płaszcz, który nosił, falował jak chmury burzowe Spojrzenie Hadesa, zawsze zimne i obliczone, błądziło między Apollo a Delią, przerywając ich chwilę radości.
— Przerywam w czymś? — zapytał, jego głos brzmiący jak echo w opustoszałej jaskini. Nie było w nim cienia wątpliwości; był czymś mocno zdenerwowany.
Apollo natychmiast spiął się, starając się zapanować nad sytuacją, ale jego swobodny uśmiech, który wcześniej rozświetlał ich rozmowę, teraz zbladł. W miarę jak Hades zbliżał się do nich, jego postać zdawała się emanować niesamowitym ciężarem, który zmieniał atmosferę wokół.
Wzrok Hadesa przebił się przez Apolla jak zimny nóż, a jego intensywność sprawiła, że Delia wstrzymała oddech, czując, jak serce jej przyspiesza. Wiedziała, że nie może pozwolić, by to napięcie zdominowało ich rozmowę, ale słowa ugrzęzły jej w gardle. Każde z nich ważyło więcej w obliczu Hadesa, a ona nie była pewna, czy powinna w ogóle coś mówić. Hades skupił wzrok na Delii, a w jego oczach czaiła się troska zmieszana z dominującą władzą.
Z każdym krokiem, który stawiał w jej kierunku, Delia czuła, jakby cała jej odwaga topniała pod ciężarem jego obecności. W jej umyśle kłębiły się myśli: dlaczego musiała wracać do Hadesu, dlaczego nie mogła zostać tutaj, w tym momencie, w tej chwili spokoju? Apollo mimowolnie starał się zasłonić swoim ciałem kobietę, odcinając Hadesowi dostęp do niej.
— Nie musisz jej zabierać — powiedział, jego głos był stanowczy, ale Delia dostrzegła w nim cień obaw. — Della potrzebuje czasu, aby się zregenerować. Jej powrót do Hadesu może poczekać, prawda?
Hades spojrzał na Apolla, a jego spojrzenie było lodowate, ale jednocześnie pełne irytacji. Na chwilę zdawało się, że atmosfera się zagęszcza, a powietrze między nimi staje się jeszcze cięższe.
— To, co potrzebuje Asphodelia, to powrót do domu — odparł Hades z wyraźnym naciskiem na ostatnie słowo. — Nie możesz jej zatrzymywać. Nie w tej chwili.
Cisza, która zapadła, była gęsta od napięcia. Wzrok Hadesa przesunął się na Delię, a w jego oczach dostrzegła coś, co ją zaskoczyło — nie tylko władzę, ale również zmartwienie, które zdawało się głęboko zakorzenione.
Hades zatrzymał się w pół kroku, a jego spojrzenie stało się intensywniejsze. Wydawało się, że zrozumiał jej potrzebę i chociaż nie był zadowolony, jego postawa nieco się rozluźniła.
— Na dziś koniec twoich ćwiczeń, wracamy do domu — powtórzył Hades, wyciągając ku Delii dłoń. — Atena oczekuje cię tu jutro o tej samej porze.
Przez moment Delia drżała, czując, jak w niej narasta wewnętrzny konflikt. Wolała, aby Hades ugnął się do woli Apolla i pozwolił jej zostać na Olimpie, ale walka z nim, właśnie tu i teraz była bezsensowna, nie mogła z nim wygrać. Nie dziś. Jeszcze nie. Pragnienie wolności, które tliło się w jej sercu, zderzało się z poczuciem obowiązku. Chociaż nie chciała wracać do Hadesu, wiedziała, że w tej chwili nie miała innego wyboru. Chcąc kupić sobie trochę czasu oraz zrealizować swój plan, niechętnie przyjęła dłoń boga podziemi, pozwalając, aby ją przyciągnął bliżej siebie.
Gdy jej palce zetknęły się z jego, poczuła jakby prąd przeszedł przez jej ciało. Jego dłoń była chłodna, ale nie odpychająca; raczej przypominająca o zimnej rzeczywistości, która ją otaczała.
Apollo, wciąż starając się zapanować nad sytuacją, zrobił krok naprzód, jakby chciał coś powiedzieć, ale Hades spojrzał na niego z takim wyrazem, że nawet najodważniejszy z bogów powstrzymał się od interwencji.
— Della, myślałem, że... — zaczął, ale jego słowa zostały mu odebrane przez ciemność, która zaczęła otaczać Hadesa, jakby oczekiwała na zaproszenie do ich rozmowy.
— Nie martw się, Apollo. To nie koniec — odpowiedziała Delia, starając się nadać swemu głosowi pewność, której nie czuła w sercu. — Wrócę.
🌹🌹🌹
Będąc już w Hadesie, Delia odczuwała przytłaczający ciężar zmęczenia, które nagromadziło się w jej ciele podczas intensywnych ćwiczeń. Każdy krok, który stawiała, był jak walka z nieustannym zmęczeniem, które zdawało się zagnieżdżać głęboko w jej mięśniach. Po powrocie do swojego pokoju, który w tej chwili wydawał się jej bardziej jak więzienie niż azyl, przywitała ją Eura.
— Chodź, musisz się umyć — powiedziała nimfa, jej głos był pełen ciepła i troski. — Przygotowałam dla ciebie kąpiel z kwiatowym olejkiem, moja pani. Myślę, że ci się spodoba.
Eura podeszła do Delii, wciągając ją w delikatny uścisk, jakby chciała zapewnić jej bezpieczeństwo i wsparcie. Jej obecność była jak promień słońca w mrocznych korytarzach Hadesu.
— Po takim dniu zasługujesz na chwilę relaksu — dodała, a Delia skinęła głową, czując, jak zmęczenie ją przytłacza.
Nimfa z naturalną gracją prowadziła ją do łazienki, gdzie czekała już przygotowana kąpiel. Para unosiła się nad wodą, a kwiatowe aromaty wypełniały pomieszczenie, tworząc atmosferę ukojenia. Woda błyszczała w blasku niewidzialnych źródeł światła, które rozpraszały ciemności otaczające ich w tej podziemnej krainie.
— Połóż się, wszystko będzie w porządku — powiedziała Eura, pomagając Delii zdjąć ubrania. Jej dotyk był łagodny, a w jej oczach widać było zrozumienie. Delia czuła się nieco zawstydzona, ale również wdzięczna za to, że ma przy sobie kogoś, kto naprawdę się o nią troszczy.
Kiedy Delia zanurzyła się w ciepłej wodzie, poczuła, jak napięcie z dnia znika. Woda otulała ją jak miękki koc, a parujący zapach olejków eterycznych wprowadzał ją w stan błogiego relaksu. Eura usiadła obok niej, przynosząc ziołowy napar, który miał dodatkowo zrelaksować mięśnie i uspokoić umysł.
— Wiem, że Hades potrafi być surowy — zaczęła Eura, wpatrując się w Delii z empatią. — Ale nie musisz się bać. On nie jest zły. Po prostu jest... inny. Mówi się, że w jego sercu skrywa się więcej, niż można by pomyśleć. Czasami nawet najciemniejsze dusze mają swoje powody.
Delia uniosła brwi, zaskoczona słowami nimfy.
— Chciałabym to zrozumieć — przyznała szczerze. — Czasami wydaje mi się, że nie potrafię znaleźć w nim człowieka, tylko władcę. I to takiego, który widzi we mnie nie partnerkę, ale po prostu swój los.
Eura uśmiechnęła się, jakby widziała coś, czego Delia jeszcze nie dostrzegała. Jej pewność siebie była dla Delii pocieszająca. Kiedy Delia kończyła kąpiel, Eura przyniosła świeże, lekko połyskujące tuniki, które idealnie pasowały do jej sylwetki. Ubranie było miękkie i wygodne, a kolor przypominał zieleń wiosennej trawy — kojący dla oczu i ducha.
— Być może wkrótce zrozumiesz, moja pani — powiedziała Eura, pomagając Delii usiąść przed toaletką i od razu zaczęła rozczesywać jej długie włosy. Ich naturalny blask zdobił ramiona dziewczyny, a każdy ruch Eury był pełen delikatności. — Pan Hades długo był sam, musi po prostu od nowa nauczyć się, że tu mieszka ktoś inny poza nim...
— Nigdy nikogo tu nie było? — Słowa nimfy zaskoczyły Delię. Na Olimpie mieszkało wielu bogów, zawsze było tam tłoczno, ale także głośno i wesoło, podczas gdy w Hadesie panowała cisza. Zawsze tak było?
Eura zafalowała delikatnie, jej twarz przybrała poważny wyraz.
— Ja... nie wolno nam o tym mówić. Mojra Atropos zabroniła — wyjaśniła cicho, kończąc prostą, ale wygodną fryzurę. — Z pytaniami odnośnie Hadesa najlepiej iść do niej.
— Dziękuję, Eura. Naprawdę to doceniam — powiedziała Delia, czując w sercu ulgę i nadzieję na to, co może przynieść przyszłość. W obliczu trudności, które mogły ją czekać, wsparcie Eury było dla niej nieocenione.
Kiedy Eura opuściła pokój Delii, czuła się lekka, jakby zrzuciła z siebie ciężar. Tuż po jej odejściu, drzwi do komnaty otworzyły się z cichym skrzypieniem, a do środka wkroczyła Rise. Druga nimfa skradała się, chowając za sobą mały woreczek, uważnie rozglądając się dookoła, czy nie ma w pobliżu niepożądanych świadków. Widok nimfy zaskoczył Delię, bo nie spodziewała się jej powrotu tak szybko i to... z tym, co poprosiła. Rise wręczyła jej woreczek, cierpliwie czekając, aż Delia w końcu zdecyduje się zajrzeć do środka, uniosła lekko kąciki ust na widok drobnej zmarszczki na czole kobiety.
Delia otworzyła woreczek z drżeniem rąk, a zapach rośliny uderzył ją od razu. W jej wnętrzu zapanowało ożywienie, gdy ujrzała upragnioną roślinę. Belladonna. To była jej szansa na wolność, klucz do wydobycia się z mrocznych czeluści Hadesu. Skoro Rise nie zgłosiła tego do Hadesa, to znaczyło, że miała idealną okazję, by spróbować zmienić swój los.
Rise, zauważywszy, jak Delia wpatruje się w roślinę, ukłoniła się nisko, a następnie opuściła komnatę, pozwalając Delii na chwilę samotności i przemyślenia swojego planu. Czuła, że nadszedł czas działania. Wzburzenie emocji, które ją ogarnęło, było nie do opisania — to była szansa, ale także ogromne ryzyko. Gdyby zaczęła, nie mogłaby się już cofnąć.
Zamknęła oczy, wyobrażając sobie, jakby to było być wolną, odrzucić kajdany, które trzymały ją w Hadesie. Ale do tego potrzebowała planu, strategii, by Hades nie miał najmniejszych podejrzeń. Jak mogła nakłonić go do wypicia herbaty, którą sama przygotowała, bez wzbudzania niepokoju?
Ponownie przywołała Rise, prosząc ją, aby ta pomogła jej przedostać się do zamkowej kuchni. W jej umyśle pojawiły się różne wymówki, które mogłyby ułatwić jej zadanie. Może mogłaby zasugerować, że chciałaby go poczęstować czymś wyjątkowym? Przecież od kiedy przebywała w Hadesie, unikała Hadesa i odmawiała wspólnego spędzania czasu. Jak więc mogła nagle zaprosić go na herbatę?
— Rise, pomóż mi — powiedziała, przyciągając uwagę nimfy. — Muszę przedostać się do kuchni. Chcę zrobić dla Hadesa herbatę. Co o tym myślisz?
Rise spojrzała na nią z zaskoczeniem, ale również z rosnącym entuzjazmem.
— To odważne, pani, ale musisz być bardzo ostrożna. W jaki sposób przekonasz Hadesa do wypicia herbaty? Przecież nie jadacie razem.
Delia zastanowiła się przez chwilę, przeszukując w pamięci wszystkie rozmowy, które miały miejsce pomiędzy nią a Hadesem.
— Po prostu zdecydowałam, że pora się trochę przełamać i zjeść razem kolację? — Rise pokiwała głową, banalne, ale może wystarczyłoby do oszukania boga podziemi.
Z nadzieją, która tliła się w jej sercu, Delia wiedziała, że z odrobiną szczęścia i precyzyjnie opracowanym planem, mogłyby na zawsze odmienić swój los.
Ona i Rise.
* * * * *
Dahlia — dalia; w niektórych tradycjach dalie są kojarzone z negatywnymi emocjami, takimi jak nienawiść, zazdrość lub uraza, zwłaszcza w kontekście nieodwzajemnionej miłości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top