12. Pelargonium

Ares, wciąż zaciskając zęby z bólu i wściekłości, odskoczył w tył, próbując kontrolować krwotok. Jego spojrzenie płonęło nienawiścią, gdy ścisnął ranę po utraconej dłoni. Delia, stojąc tuż obok, czuła, jak drży cała jej istota. Nie wiedziała, czy bardziej przeraża ją Hades, który tak brutalnie rozwiązał problem, czy Ares, który jeszcze przed chwilą chciał ją zabić.

— Odejdź, Aresie — rozkazał Hades, nie ruszając się z miejsca, ale w jego głosie brzmiała groźba, której nie sposób było zignorować.

Ares zamarł, wpatrując się w Hadesa. Gdyby to zależało tylko od niego, rzuciłby się na wujka z pełną siłą, zignorowałby ból i straty. Ale wiedział, że Hades był w swoim żywiole, a jakakolwiek walka tutaj, na tej ziemi, skończyłaby się dla niego katastrofą.

— Jeszcze tego pożałujesz, wujku — warknął Ares, znikając w błysku czerwonego światła.

Delia przez chwilę stała nieruchomo, próbując zrozumieć, co się właściwie wydarzyło. Miała ochotę krzyczeć, płakać, ale jednocześnie czuła, że jeśli się załamie, straci resztki siły, które jeszcze jej zostały.

Hades, z niewzruszoną twarzą, podszedł bliżej, jakby nic się nie stało. Jego spojrzenie, zimne i obojętne, spoczęło na niej. Była zmuszona unieść wzrok, choć czuła, jakby pod jego spojrzeniem stawała się niewidzialna, zupełnie bezbronna.

— Ares chciał twojej śmierci — powiedział spokojnie, jakby to było coś oczywistego. — Nie miałem wyboru.

— Ale... odciąłeś mu rękę — wyszeptała Delia, wciąż zszokowana.

— A chciał odciąć twoją głowę — odpowiedział beznamiętnie Hades, jakby to była najlogiczniejsza rzecz na świecie.

Delia milczała, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Po raz pierwszy w życiu była tak blisko Hadesa. Mimo że jego obecność przyniosła jej ratunek, to jednocześnie wzbudzała w niej strach. Słyszała o nim wiele historii — o jego surowości, okrucieństwie, ale też o nieustępliwej sprawiedliwości.

— Musisz wyruszyć ze mną do Hadesu — powiedział, przerywając ciszę.

Delia uniosła głowę gwałtownie, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami. Jej serce zabiło szybciej. Poczuła, jak świat wokół niej się zatrzymuje. Słowa Hadesa rozbrzmiały w jej umyśle echem, które wywołało dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa. „Wyruszyć z nim do Hadesu?" Jej myśli zaczęły wirować. Hades, pan podziemi, krainy umarłych, teraz chciał, aby poszła z nim.

— Do Hadesu? — wyszeptała, nie do końca wierząc w to, co usłyszała. — Odmawiam.

Hades spojrzał na nią bez emocji, jedynie przyglądając się jej bladej twarzy, prawdopodobnie doszukując się jakichkolwiek zranień lub czegoś innego. Nie spodziewał się odmowy. Przecież taka była wola Mojr! Hades zmrużył oczy, a jego obojętność zastąpił cień zaskoczenia. Przez moment wydawało się, że nie usłyszał jej słów lub nie potrafił ich zrozumieć. Niewielu miało odwagę, by odmówić bogu, zwłaszcza takiemu jak on. Jednak Delia, choć czuła, że jej ciało drży pod ciężarem jego spojrzenia, wyprostowała się i patrzyła na niego twardo.

— Odmawiasz? — zapytał, jego głos brzmiący jak echo z odległej jaskini. Mimo jego spokojnej postawy, wyczuwała narastającą siłę, która powoli wypływała z jego osoby. Był niczym sztorm przed wybuchem — cisza, w której narastała groźba.

— Tak — odpowiedziała, starając się, aby jej głos nie zdradzał strachu. — Nigdzie się nie wybieram. — Hades otwierał usta, by coś powiedzieć, ale bezczelnie mu przerwała, odzyskując siłę. — Wiem, kim jesteś, wiem, czego chcesz i co ci obiecano, ale ja nie podlegam Mojrom i mam głęboko w dupie, co mi za to zrobicie, ale nie zamierzam zbyt długo zostać na Olimpie, a już na pewno nie zejdę do podziemi, nie zasiądę na tronie i nie będę twoją oblubienicą. Chyba żeś się z chujem na rozum zamienił.

Hades, który nigdy nie spodziewał się takiej odpowiedzi, zamarł, a jego oczy zwęziły się do wąskich szpar, w których migotał gniew. Cisza, która nastała, była ciężka, niemal namacalna, a Delia poczuła, jak napięcie w powietrzu narasta z każdą sekundą. Każdy jej oddech wydawał się zbyt głośny, a serce biło jak młot. Wiedziała, że przekroczyła granicę, której nie powinno się przekraczać w obecności boga, zwłaszcza Hadesa.

Na jego twarzy pojawił się nikły, zimny uśmiech — uśmiech, który nie sięgał oczu. W jego spojrzeniu było coś lodowatego, co przebiło Delię do szpiku kości.

— Jak śmiesz... — wyszeptał cicho, głosem, który brzmiał bardziej jak głębokie, odległe echo niż prawdziwe słowa. — Jak śmiesz rzucać mi wyzwanie? Czy naprawdę sądzisz, że możesz stanąć przeciwko przeznaczeniu, przeciwko mojej woli, i wyjść z tego cało?

Delia przełknęła ślinę, ale jej ciało wciąż stało nieruchome, jakby każda komórka w niej walczyła, by utrzymać pozory odwagi. Czuła, że jego moc rośnie, jak czarna chmura, która w każdej chwili mogła się nad nią rozszaleć.

— Nie obchodzi mnie, co ci obiecano — kontynuowała, próbując brzmieć pewnie, choć każdy kolejny wyraz wydawał się wyczerpywać jej siły. — Nie jestem twoją własnością. Ani Mojry, ani ty nie kontrolujecie mojego życia, więc wariatki szukaj sobie gdzieś indziej.

Hades zrobił krok do przodu, a jego obecność przytłoczyła Delię. Był blisko, zbyt blisko. Jego twarz wykrzywiła się w grymasie gniewu, a powietrze wokół niego zgęstniało. Kobieta wykorzystała tę chwilę, by mu się uważnie przyjrzeć — Hades był uosobieniem mrocznej, lecz majestatycznej potęgi. Jego ciemne, falujące włosy sięgały ramion, kontrastując z bladą, słabo opaloną skórą, co nadawało mu wyrazisty i groźny wygląd, jak przystało na władcę podziemi. Lekki zarost podkreślał rysy jego twarzy, dodając mu dzikiego, surowego uroku. Mimo że jego władza i rola mogły sugerować chłód i dystans, Hades był przystojny, jak przystało na greckiego boga — wysoki, o atletycznej sylwetce, umięśniony w sposób, który emanował naturalną siłą, ale bez przesady. Jego oczy, ciemne i przenikliwe, były najbardziej niepokojącym elementem — pełne tajemnicy, kryły w sobie coś, co sprawiało, że można było poczuć dreszcz, gdy spoczęły na rozmówcy.

— Olimp cię nie ocali, Asphodelio — wyszeptał, jego głos jak trucizna sączył się w powietrzu. — Nawet bogowie nie mogą sprzeciwić się losowi bez konsekwencji.

Krok naprzód. Ciało odmawiało jej posłuszeństwa, mięśnie sztywniały, jakby walczyły z niewidzialnymi więzami, które coraz mocniej oplatały jej duszę. Mimo to zebrała w sobie całą odwagę, aby zrobić ten jeden krok, skracając odległość między nimi. Stali teraz tak blisko, że niemal mogła wyczuć chłodny oddech Hadesa na swojej skórze. Serce waliło w piersi jak oszalałe, jego echo dudniło w jej głowie, w każdej żyłce nerwu. Pulsujący rytm strachu i adrenaliny mieszał się z gniewem, który napędzał ją do działania.

Cisza, która zapadła na ułamek sekundy, była gęsta jak mgła. Nieustannie analizowała każde drgnienie na jego twarzy, starając się zrozumieć, z kim tak naprawdę ma do czynienia. Mroczny władca podziemi, znany z surowości i bezwzględności, wydawał się być nieporuszony, jakby każde jej słowo tylko go bawiło.

— A ja ci powtarzam — zaczęła, starając się, by głos pozostał twardy, mimo że drżał pod naporem jej własnego lęku. — Nigdzie z tobą nie pójdę.

Każde słowo, które wypowiadała, było jak uderzenie w potężny mur, który Hades zdawał się stawiać wokół niej. Nawet jeśli jej ciało chciało się cofnąć, umysł walczył, by stać mocno na ziemi. Nie mogła, nie pozwoliła sobie na słabość.

Jej spojrzenie, twarde, ale pełne desperacji, napotkało lodowaty wzrok Hadesa. Czuła, że jeśli przegra tę konfrontację, nie będzie już odwrotu. Jego obecność przytłaczała ją, jakby sam mrok podziemi wyciągał swoje cienie, by wciągnąć ją w otchłań, z której nie było powrotu.

— Jeśli chcesz, walcz ze mną tutaj, teraz. — Jej słowa były niczym wyzwanie, brzmiące odważnie, choć wnętrze miała napięte jak struna. Gdyby doszło do walki, wiedziała, że szanse są znikome. Był bogiem, władcą krainy umarłych, istotą o niemal nieograniczonej potędze. Jednak świadomość tego tylko wzmagała jej determinację. — Ale nie zrezygnuję z mojego życia tylko dlatego, że tego chcesz.

Zimny wiatr przetoczył się przez okolicę, jakby sama natura wyczuła napięcie między nimi. Nie było odwrotu. Słowa Deli, choć wypowiedziane z trudem, były jak wystrzały w ciemność — desperackie, pełne buntu.

— Pieprzyć przeznaczenie! — Krzyk wydobył się z jej gardła, pełen emocji, których już nie mogła powstrzymać. — Nie jestem twoja!

Nie należała do nikogo. Była władczynią swojego losu, nawet jeśli miała przeciwko sobie samych bogów. 

Powietrze wokół nich zgęstniało, niemal drżąc od napięcia, które wzrastało z każdą sekundą. Hades, stojąc naprzeciwko niej, nie ruszył się ani o milimetr. Jego oczy, zimne jak najgłębsze czeluście podziemia, patrzyły na nią bez emocji, jakby jej słowa były tylko ledwie słyszalnym szumem wiatru. Na jego twarzy nie drgnął żaden mięsień, jakby jej bunt nie miał najmniejszego znaczenia. A może miało? Może to była część tej gry, którą tak niechętnie z nią prowadził?

— Pieprzyć przeznaczenie? — powtórzył z zimnym uśmiechem, jakby delektował się smakiem tych słów. — Czyżbyś sądziła, że możesz odrzucić coś, co już zostało zapisane przez Mojry? Że możesz uniknąć swego losu, Asphodelio? — Zrobił krok do przodu, a ziemia pod jego stopami zdawała się zapadać pod niewidzialnym ciężarem jego mocy. — Jesteś głupia, jeśli sądzisz, że twoja wola może przeważyć nad potęgą przeznaczenia.

Delia poczuła, jak ciarki przeszły po jej ciele, a jej instynkty krzyczały, by uciekać, by cofnąć się o krok. Jednak stała tam, twarzą w twarz z bogiem podziemi, nie pozwalając sobie na ani jeden ruch, który mógłby zdradzić jej słabość.

— Nie jesteś Mojrami — odparła, jej głos znów twardniejąc. — To, co zostało zapisane, można przepisać. Nie poddam się bez walki.

— Walka? — Hades wybuchnął zimnym, cichym śmiechem, który przypominał szelest liści na wietrze. — Czy naprawdę sądzisz, że masz szansę walczyć przeciwko mnie? Przeciwko bogu?

— Będę walczyła z każdym, kto będzie próbował dyktować mi jak żyć! Zbyt długo mieliście wpływ na moje życie — warknęła wściekle, zaciskając mocno pięści. — Jeśli będzie trzeba, będę walczyć z tobą, Aresem, Demeter, Herą, czy nawet samym Zeusem! Nie ulegnę! Jestem córką Kory! I jeśli mam upaść, upadnę z podniesioną głową, a nie jako czyjaś własność. Nawet twoja.

Hades całkowicie zlikwidował dystans między nimi. Jak każdy bóg był od Delii wyższy o ponad głowę, sięgała mu tylko do klatki piersiowej. Mimo to nachylił się ku niej, a jego ciemne włosy opadły na czoło, nadając mu jeszcze bardziej tajemniczego wyglądu. Ujął w palce jej włosy, bawiąc się nimi z wyczuciem, jakby starał się zrozumieć nie tylko ich fakturę, ale także osobowość, którą reprezentowały.

Delia poczuła dreszcz, gdy jego palce przesunęły się po jej włosach. Ten gest był jednocześnie intymny i niebezpieczny, zbliżający ich do siebie w sposób, który wydawał się przekraczać granice między bogami a śmiertelnikami. Oddech Hadesa był głęboki i wyważony, a jego spojrzenie — jakby szukał w jej oczach odpowiedzi na pytania, które nurtowały go od dawna.

— Twoja determinacja i siła woli są niezwykłe, Asphodelio — powiedział, jego głos miękko opadał na nią jak cień. — Rzadko zdarza się spotkać kogoś, kto nie boi się spojrzeć w oczy śmierci.

— Bo wiem, że mnie nie zabijesz — odparła, drżącym głosem. Dawno nie była tak blisko mężczyzny, a ten przed nią był cholernym bogiem podziemi i umarłych! Zrobiło jej się gorąco od tej niespodziewanej bliskości. 

Jego ciemne oczy błysnęły pod wpływem jej słów. Hades uśmiechnął się w sposób, który był jednocześnie kuszący i niebezpieczny. Z każdym oddechem Delia czuła, jak jego obecność staje się coraz bardziej przytłaczająca, a ich bliskość sprawia, że serce zaczyna bić szybciej.

— Jesteś tego tak pewna? — Delikatnie skinęła głową. — Moja droga Asphodelio, jesteś nieprzewidywalna — powiedział, a jego głos stał się bardziej zmysłowy. — W tym właśnie tkwi twoja siła, ale także słabość. Nie można zawsze liczyć na to, że siła woli wystarczy, aby przeżyć w moim świecie. Może niech zatem, Zeus wypowie się w tej kwestii, doskonale wie, co się dzieje, gdy próbuje walczyć z losem. — Podniósł wzrok nad Delię, cofając się nieznacznie. Gdy się odsunął, kobietę otoczył nieprzyjemny chłód, a zdając sobie sprawę, że Hades wpatruje się w kogoś za nimi, odwróciła się. Uchyliła lekko usta na widok samego Zeusa w towarzystwie Hermesa.

Zrobiło jej się głupio, bo została przyłapana w nieprzyzwoitej bliskości z Hadesem, a jeszcze gorzej, bo powinna przebywać w swoim pokoju. Przynajmniej tak wmówiła Hermesowi, wyrzuty sumienia uderzyły w nią podwójnie, dostrzegając ten zawód i bolesne rozczarowanie w zawsze wesołych oczach Hermesa. Chciała go przeprosić, wyjaśnić swoje działania, więc postąpiła o krok ku niemu i Zeusowi, ale wtedy Hades chwycił ją za przed ramię, nie pozwalając odejść od niego na więcej niż dwa krok. Popatrzyła na niego z niekrytą pretensją, próbując jeszcze uwolnić się z jego uścisku.

— Co powiesz, Zeusie? — spytał Hades, uśmiechając się drapieżnie. — Jednak okazałeś się kłamliwym głupcem. Sądziłeś, że możesz ją ukryć przede mną? A może czekałeś na dogodny moment, by ją gdzieś odesłać, gdzie znów będzie poza moim zasięgiem? Wiesz, do czego jestem zdolny. — Cień pod stopami Hadesa i Delii zafalował niebezpiecznie. — Wiesz, że dla jej odnalezienia byłbym gotowy na przewrócenie całego świata, nie licząc się z ofiarami. A jeśli stajesz na mojej drodze, również jesteś moim wrogiem. 

Hades, z widocznym napięciem w głosie, spojrzał na Zeusa z intensywnością, która sprawiała, że Delia zaczęła wątpić w bezpieczeństwo sytuacji. Chłód emanował od niego, wypełniając przestrzeń między nimi. Był jak burza, której nadchodzące wyładowania elektryczne tylko czekały na impuls, by wybuchnąć. Delia poczuła, jak adrenalina pulsuje w jej żyłach, gdy Hades zaciągnął ją bliżej, jego uścisk na ramieniu był jednocześnie ochronny i dominujący. Wzrok Zeusa był zimny jak lód, a w jego postawie można było dostrzec wściekłość.

— Czy ty próbujesz mi grozić? — odezwał się w końcu Zeus, jego głos był jak grzmot, który rozdziera ciszę.

Hades, nie tracąc ani chwili, spojrzał na swojego brata z wyraźnym lekceważeniem. W jego ciemnych oczach tlił się ogień, a Delia poczuła, jak napięcie między nimi osiąga zenit.

— Nie grożę, Zeusie. Przekazuję ci fakt — odpowiedział Hades, jego ton stał się jeszcze bardziej lodowaty. — Zabieram Asphodelię ze sobą do Hadesu, a ty odpuścisz. Straciłeś już córkę, czy chcesz i na zawsze stracić także wnuczkę?

— Co? — Delia nie mogła uwierzyć własnym uszom. Jej serce zamarło, a wzrok wędrował z Hadesa na Zeusa. Wrażenie, że świat wokół niej się zatrzymał, stało się nagle przytłaczające. — Wnuczkę?

Zeus spojrzał na nią z powagą, jakby ważył każde słowo, które miał wypowiedzieć.

— Nie mówiłem ci o tym, ponieważ nie chciałem cię narażać na dodatkowy stres — odparł, jego ton był teraz poważny, a w oczach pojawił się cień smutku. — Ale Kora, twoja matka, była moją córką. Obiecałem jej, że będę cię chronił.

— Doskonale wiesz, że Kora nie miała mnie na myśli.

Delia poczuła, jak grunt usuwa się jej spod nóg. Wszystko, co dotychczas wiedziała o swojej rodzinie, nagle stało się mgliste. Nie potrafiła zrozumieć, jak mogła być tak blisko boga, który okazał się jej dziadkiem, a jednocześnie tak odległa od rodziny, o której nic nie wiedziała.

— To bez znaczenia, zabieram ją — kontynuował Hades.

— Powiedziałam już, że się nie zgadzam!

Bóg podziemi posłał jej krótkie spojrzenie, a potem podniósł wzrok na dotąd milczącego Hermesa, pod jego spojrzeniem posłaniec bogów padł na kolana, z rozdzierającym krzykiem, łapiąc się za głowę. 

Hades nie spuszczał wzroku z Hermesa, a atmosfera wokół nich gęstniała, przesycona napięciem, które zdawało się wrzeć w powietrzu. Jego ciemne oczy błyszczały niczym kły w mroku, a wokół niego unosiła się aura grozy, która przyciągała uwagę i jednocześnie odstraszała.

Delia obserwowała Hermesa, jak jego postura drżała, a jego oczy wypełniały się strachem. To, co miało być zwykłą rozmową, przeradzało się w coś znacznie bardziej niebezpiecznego. Słyszała, jak jego oddech staje się coraz bardziej płytki, a jego ciało zaczyna się chwiać, jakby nagle dostrzegł nieprzyjemną prawdę, której nie chciał zaakceptować.

— Nie! — krzyknęła, przerywając tę upiorną ciszę, z obawą sięgając w kierunku Hermesa. — Proszę, Hadesie, przestań! Nie musisz go torturować!

Jednak Hades, nie zwracając na nią uwagi, kontynuował wpatrywanie się w Hermesa. Jego twarz, zwykle pełna żartobliwych uśmiechów i energii, teraz wyrażała czystą, przerażającą rozpacz.

— Możesz mu pomóc — powiedział Hades, jakby jego słowa były jedynym ratunkiem. — Po prostu wyrusz ze mną do Hadesu. 

— Nie! — jęknął Hermes, jego dłońmi zacisniętymi na skroniach, jakby chciał zatrzymać wirujące w jego umyśle wizje. Jego ciało drżało, a z ust wydobywały się ciche szeptania, które sprawiały, że Delia czuła się jak w samym sercu burzy. Każdy dźwięk, który z niego wydobywał, był niczym echo niepokoju. — Nie zgadzaj się! Nie tym kosztem! — Jego głos miał w sobie nutę paniki, jakby ucieczka do Hadesu była gorsza niż cokolwiek, co mógłby doświadczyć.

Jednak nie mogła patrzeć na jego twarz wykrzywioną w grymasie prawdziwego bólu, a jego krzyk odbijał się echem w jej umyśle, nie pozwalając trzeźwo myśleć. Złapała Hadesa za dłoń, którą wciąż zaciskał na jej przedramieniu.

— Dobrze, już dobrze! Zgadzam się, tylko błagam... przestań już — powiedziała Delia, czując, jak serce jej drży, a dłonie stają się zimne jak lód. Oddech miała płytki, a nadzieja na ocalenie Hermesa stawała się coraz bardziej odległa.

Hades spojrzał na nią z mieszanką satysfakcji i zaskoczenia. Jego ciemne oczy błyszczały, jakby właśnie odkrył coś, czego nie przewidział. Przyciągnął ją bliżej, nie puszczając jej ramienia. Czuła, jak jego dłoń jest silna i zimna, jak mrok, który reprezentował.

— Tak łatwo się poddałaś, Asphodelio — powiedział, jego głos był miękki jak aksamit, ale wciąż pełen władzy. — Wygrałem, Zeusie.

Zeus stał w milczeniu, z wyraźnym gniewem w oczach, gotowy na konfrontację, ale Delia, czując napięcie unoszące się w powietrzu, wiedziała, że nie może dać się ponieść emocjom. Ujęła Hadesa za dłoń, starając się zyskać chwilę na przemyślenia.

— Pozwól mi... tylko się z nim pożegnać i sprawdzić, czy wszystko w porządku — odezwała się, jej głos brzmiał cicho, lecz z determinacją. 

Hades przez chwilę wpatrywał się w nią z niepewnością, jakby zastanawiał się nad jej słowami. Jego ciemne, przenikliwe spojrzenie wędrowało między Delią a Zeusem, a napięcie w powietrzu zdawało się rosnąć. W jego oczach czaiła się nie tylko moc, ale również pewna doza szacunku do jej odwagi.

— Dobrze — powiedział w końcu, z wyraźnym niechętnym akcentem. — Masz pięć minut.

Hades puścił jej ramię, a Delia czuła, jak jego obecność wciąż ją przytłacza. Mimo tego, że był bogiem podziemi, miał w sobie coś niezwykłego, coś, co kusiło, ale i przerażało. Nie miała czasu na dalsze rozmyślania. Odwróciła się i podbiegła do Hermesa, który leżał na ziemi, wciąż drżąc, z zmartwioną miną.

— Hermes! — zawołała, klękając obok niego. Jej serce pękało na widok jego cierpienia. — Tak mi przykro, przepraszam, że cię okłamałam i nie zostałam w pokoju, tak bardzo przepraszam, to by się nigdy nie wydarzyło, gdyby...

Hermes spojrzał na nią, w jego oczach czaiła się nie tylko rozpacz, ale także powód do nadziei.

— Głuptas z ciebie — sapnął, czując jak cały ból znika, pozwalając mu w końcu swobodnie oddychać. — Jak mogłaś się zgodzić, od początku taki był jego cel.

— Nie mogłam pozwolić, by cię krzywdził...  

Delia spojrzała w jego oczy, a jej serce pękało na widok jego zmartwienia. Chciała go pocieszyć, ale wiedziała, że nie ma już czasu na słowa. Wzięła głęboki oddech, próbując zebrać myśli, ale w tym samym momencie poczuła na sobie spojrzenie Hadesa, które przypominało dotyk lodowatego wiatru. Zawahała się, czując, jak jego obecność wywołuje w niej mieszankę lęku i fascynacji. Wiedziała, że każdy moment, który mijał, przybliżał ją do nieznanej przyszłości.

Przytuliła się do Hermesa tak, by móc wyszeptać mu na ucho:

— Ucieknę od niego, obiecuję, za wszelką cenę.

W jej słowach brzmiała determinacja, a jednocześnie szczere pragnienie, by w tej trudnej chwili podtrzymać nadzieję. Hermes zadrżał, gdy poczuł ciepło jej ciała, jakby to przytulenie mogło uchronić go przed nadchodzącym cierpieniem.

Nim Hermes zdołał ją zatrzymać, z wyrazem determinacji na twarzy Delia odwróciła się do Hadesa, który stał jak posąg, z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Wiedziała, że musi stawić czoła swojemu losowi, niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość. Hades był jej jedyną drogą naprzód, a w jej sercu tliła się iskra nadziei. Ucieknie, obiecała Hermesowi, ale teraz także i sobie.

Stanęła ponownie u boku Hadesa, czując, jak jej serce bije w rytmie niepewności i ekscytacji. Zawahała się przez chwilę, smutno wpatrując się w Hermesa, który wciąż klęczał, jakby w jego oczach tliła się ostatnia iskra nadziei, a także w Zeusa, któremu tylko skinęła głową w akcie pożegnania, pełna sprzecznych emocji.

Hades, nie zwracając uwagi na emocje, które jej towarzyszyły, przywołał czarnego skrzydlatego konia, majestatycznego Pegaza, który zstąpił z nieba z powiewającymi skrzydłami. Kiedy koń wylądował obok nich, jego furia i siła były wyczuwalne w powietrzu. Rydwan, na którym mógł zmieścić się tylko ich dwoje, błyszczał w świetle, zbudowany z ciemnego, lśniącego metalu, z delikatnymi, złotymi ornamentami.

— Zatem ruszajmy do domu.

* * * * *

Pelargonium  pelargonie; to pragnienie szczęścia, ale również naiwności i rozczarowania.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top