Werbena powiem Ci, że twym więźnie jestem...
Jakoś nie śpieszyło mi się kończyć tego urlopu, ale w końcu należałoby wrócić do willi wszak ciągle jestem tam zatrudniona. Nie liczyłam czasu spędzonego u Adriana, wszak szczęśliwi czasu nie liczą. Podczas mojego pobytu tutaj, dłuższy chyba był tylko ten na początku naszej znajomości, przekonałam się jak czuły potrafi być, jak namiętnym jest kochankiem i jak dobrym szermierzem (z kimś musiałam wszak ćwiczyć). Grabarzowi chyba też nie śpieszyło się by mnie odwieść do posiadłości hrabiego. Najlepszym dowodem na poparcie tej tezy jest chyba cały fakt, iż cały pogrzeb Sebastiana, szkoda, że nie realny, obejmował mnie w talii opierając głowę na moim ramieniu. Adrian doskonale potrafił odwrócić moją uwagę od niepokojących rozważań na temat anioła. Mimo strat w trumnach i guzikach koszul, nie zawsze miałam czas je rozpinać, robił wszystko, by zamiast niepokoju na mojej twarzy gościł uśmiech. Nie chciałam wracać do Rezydencji, nie chciałam go zostawiać. Chciałam co dnia budzić się w jego ramionach, mimo iż serce wyrywało się momentami ku ojczystym ziemiom Słowian. Poczułam miękkie wargi Adriana na swoich.
- Pobudka śpiąca królewno.
- Po pierwsze nie śpię, po drugie wiesz, że w oryginale bajki nie było żadnego pocałunku?
- Wiem, ale nie miałem najmniejszej ochoty Cię gwałcić.
- Miło z twojej strony. -Uśmiechnęłam się do niego. Bajki, które mi czytano w latach dziecięcych znacznie różnią się od tych współczesnych, miały przestrzegać przed złem, a nie usypiać.
- Czyżby znów trzeba było odwrócić Ci uwagę? -Delikatnym ruchem przyciągnął mnie do siebie.
- Chyba nie. Adrian, powiedz mi. Myślisz, że mam jakieś szanse w starciu z aniołem?
- Oczywiście, że tak myszko. - Odgarnął mi nie pokorny kosmyk włosów za ucho.-Masz większe szanse niż Ci się wydaje. Pamiętaj, że w ciebie wierzę i nie pozwolę by coś Ci się stało. - Jego oblicze rozjaśniał uśmiech, uśmiech którego nie dało się nie odwzajemnić. - Mówiłem Ci już, że masz najpiękniejszy uśmiech na świecie?
- Tak, wiele razy.
Delikatnie chwyciłam go za poły płaszcza i pociągnęłam z cwaniackim uśmiechem do części mieszkalnej. Pozwolił się prowadzić.
- Hola, hola moja droga. Ja mam pracę.
- Jakoś nie widzę byś stawiał opór.
Jak tylko przekroczyliśmy próg sypialni, do której po moich kilkudniowych narzekaniach zakupił wreszcie normalne łóżko, znów znalazłam się w jego ramionach. Odgarnął mi włosy z szyi i delikatnie zaczął na niej składać pocałunki. Jego dłonie mocno przyciągnęły mnie do niego. W tym momencie przypomniałam sobie, że zanim odpłynęłam w rozmyślania dokonywał sekcji zwłok.
- Mam nadzieję, że umyłeś dłonie. - Roześmiał się wtulając głowę w moja szyję.
- Tak. -Kolejna fala pocałunków zalała moją szyję. Zamruczałam z zadowoleniem. Jego dłonie zaczęły błądzić po moich plecach w poszukiwaniu wiązania od gorsetu. Muskały gładką fakturę materiału a mnie przechodził delikatny dreszcz. Po chwili delikatnie się ode mnie odsunął, odwrócił tyłem do niego. -Ej, co jest? Co to za diabelstwo bez wiązania?
Nic nie mogłam poradzić na to, że zaczęłam się śmiać. Odwróciłam się przodem do niego.
-To typowy gorset na krój mieszkańców gór, wiązanie jest z przodu. -Powiedziałam odrzucając włosy na plecy. Jego mina była bezcenna.
- Ciekawie, ciekawie. Pozwolisz jednakże, że te góralskie wymysły z ciebie zrzucę.
Powoli do mnie podszedł, nie broniłam się, wszak to ja go tu zaciągnęłam. Powoli rozwiązał mi gorset, nie pozostałam mu dłużna i już po chwili został bez odzieży. Światło świec delikatnie rozświetlało jego ciało, światłocienie idealnie podkreślały jego walory. Widok jego ciała jak zwykle zaparł mi dech w piersiach. Moje palce zaczęły rutynową wędrówkę po jego bliznach. Te pamiątki po latach poprzednich były dowodem na to iż to on, prawdziwy, a nie żaden podszywający się pod niego stwór. Nie musiałam na niego patrzeć by wiedzieć, iż się cwaniacko uśmiecha. Przyciągnął mnie do siebie. Delikatnym, pieszczotliwym ruchem zrzucił w dół moja suknie. Stałam przed nim teraz jak mnie Mokosz stworzyła. Jego usta odnalazły moje składając na nich zaborcze pocałunki pełne pasji i miłości oraz pożądania. Delikatnie położył mnie na łóżku, napierając na mnie swoim ciężarem. Jego pocałunku przeszły z ust na szyję. Schodziły coraz niżej by wreszcie zatrzymać się na moim biuście. Czułam wzbierające pożądanie i podniecenie. Jęknęłam a mój oddech przyśpieszył. Jego dłoń delikatnie gładziła w górę i dół moje biodro, strategicznie omijając moją kobiecość. Jego pocałunki znów zaczęły wędrówkę w stronę moich ust. Czułam na skórze jego gorący oddech. Oplotłam jego biodra nogami, przyciągając go do siebie, w tym momencie złączyły się nasze usta w pocałunku. Delikatnym ruchem bioder sprawił, że moje plecy wygięły się z łuk pod naporem przyjemności. Mimo złączenia naszych ust w namiętnym pocałunku, co jakiś czas pomieszczenie rozbrzmiewało naszymi jęki.
**********
Po wszystkim opadł spocony obok mnie a ja pieszczotliwym ruchem ręki odgarnęłam mu włosy z czoła. Wtuliłam się w niego czekając, aż emocje opadną, aż oddechy się wyrównają.
Jego dłoń gładziła moja talię. W tym momencie byłam już pewna, że nie mam najmniejszej ochoty wracać do rezydencji. Tylko jak mam mu to powiedzieć? Oparłam głowę na rękach, na jego klatce piersiowej.
- Coś się stało kwiatuszku? - Drugą dłonią zaczął gładzić mnie po włosach.
- Pojedziesz ze mną do rezydencji po rzeczy?
- Oczywiście myszko. - Pocałował mnie w czubek głowy. Odprężyłam się i mocniej w niego wtuliłam. - Czyżbyś nie miała ochoty tam wracać?
- Wiesz, skoro specjalnie dla mnie kupiłeś łóżko to nie widzę przeszkód, by stało puste.
Pokój wypełnił jego śmiech.
- Dobry wybór myszko. Kiedy chcesz jechać?
- Za godzinę. Akurat się ogarnę. - Wstałam i spokojnym krokiem ruszyłam do łazienki, po drodze zbierając z podłogi moja suknie. Czułam na sobie jego spojrzenie. Niech patrzy, wszak jestem jego.
************
Półtorej godziny później znaleźliśmy się pod rezydencją hrabiego. Na dziecińcu wesoło szczekał Pluto. Wyglądana to, że się stęsknił. Adrian delikatnie uścisnął mi rękę, dodając otuchy. Pomógł mi zsiąść z kozła, ciekawe co pomyślą ludzie jak zobaczą karawan pod rezydencją panicza?
- Będę tuż za tobą.
- Wiem.
Ruszyliśmy po schodach na szczycie których stał Sebastian.
- Czyżbyś wróciła? - Adrian musiał wyczuć nadzieję w jego głosie gdyż nieświadomie ścisnął mocniej moją dłoń i napiął mięśnie.
- Nie, przyjechałam po rzeczy.
Minęłam oniemiałego demona i pociągnęłam Adriana do swojej komnaty. Pakowanie szło sprawnie, wszak nie mam dużego dobytku, do momentu gdy do pomieszczenia nie wpadła służba. Finni prawie mnie przewrócił, gdy z rozbiegu mnie przytulił.
- Ciociu proszę nie wyjeżdżaj. - W jego turkusowych oczach kryje się ból.
- Muszę Finni, ale na pewno was odwiedzę.
- To nie to samo! Zostań! Proszę.
Rozrywało mi się serce, gdy go widziałam zapłakanego, wtulonego we mnie, tak bezbronnego. Na moje szczęście inicjatywę przejął Adrian, kucnął koło młodego.
-Posłuchaj Finni, Elfrida musi pomóc paru osobom. Ode mnie będzie miała po prostu bliżej. Obiecuję Ci, że nic jej nie grozi i nie pozwolę by gdziekolwiek szła sama.
- Mówi pan serio?
- Tak. Pomożesz mi zanieść jej bagaże do powozu?
- Oczywiście.
Przed chwila płakał a już tyle radosnego entuzjazmu. Pożegnanie ze służbą było łzawe, przez ten czas jednak do mnie przywykli. Nawet Tanaka uronił kilka łez i prosiłabym ich prędko znów odwiedziła.
Gdy miałam wychodzić z rezydencji poczułam nieprzyjemny dreszcz.
- Chciałem się pożegnać. - Popatrzyłam w jego stronę, w jego oczach krył się głęboki smutek.
- Jeszcze was kiedyś odwiedzę, obiecałam Finniemu.
Delikatnie się zaśmiał.
- Jeśli ten twój grabarz Cię puści.
- Owszem, puści a teraz wybacz.
- Czekaj! - Stanęłam i na niego spojrzałam. - To dla ciebie.
Na jego wystawionej ręce spoczywał kwiat werbeny. Spojrzałam mu w oczy.
- Dziękuję, ale nie mogę jej przyjąć. Żegnaj Sebastianie.
Czułam na sobie wzrok demona gdy żegnałam się z Finnim i Plutem, czułam go do momentu gdy willa nie znikła za zakrętem. Pełen smutku głos demonicznego ogara słychać było dłużej. Nigdy nie jest tak, że wszyscy są szczęśliwi. Zamieszkam z Adrianem, ale w tej rezydencji zostawiłam kawałek serca, ten fragment który oddałam Finniemu, ten którym pokochał go jak syna. Przytuliłam się do Adriana, który objął mnie ręką. Doskonale wiedział, że płacze. Kiedyś będę mu musiała powiedzieć. Czy wtedy ode mnie odejdzie? Raczej nie, ale boje się, że będzie cierpiał. Tak jak ja cierpię co dnia. Taki już los kobiet mających kontakt z magią.
*****************************************
Werbena- Zniewolenie
Kolejny rozdział, coraz bliżej koniec...
Liczę na dużo komentarzy pod tym, jakby na to nie patrzeć, soft erotyka*....
do zaś myszki
Zarąbałam Jasonowi mysz!
*erotyki dzielą się na soft i hard. Soft delikatne, wiele pozostaje dla wyobraźni. Hard-zero domysłów, opisany każdy ruch. osobiście preferuje pisać te pierwsze ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top