08
Posiłek minął im w przyjemnej atmosferze. Rozmowy dotyczyły głównie spraw królestwa, więc się nie wtrącała, a nawet wyłączyłam. Odpłynęła myślami do tego jak może wyglądać obecnie obiad w jej rodzinnym domu. Arthur pewnie przedstawił rodzicom Emryl i mama dziewczyny ją już o wszystko wypytała, z resztą tata też. Jej rodzicielka prawdopodobnie przygotowała jakiś pyszny obiad. Może jej ulubione żeberka w winie z pieczonymi ziemniakami w przyprawach i surówką z białej kapusty. Pewnie jedzą, śmieją się i popijają wino lub szampana. A może jednak za nią tęsknią i obecnie wspominają? Chociaż Arthur pewnie pyta rodziców czy może przerobić jej pokój na siłownie, ale mama kłóci się, że szybciej pozwolą przerobić go na pokój dla dziecka. To jest bardzo prawdopodobne.
Rozmyślenia dziewczyny przerwał książę, który ścisnął jej rękę. Natychmiast się otrząsnęła i spostrzegła, że każdy na nią patrzy z lekkim zmartwieniem.
-Coś się stało Diano?-spytała królowa, a ja wymusiła uśmiech i zaprzeczyła.
-Przepraszam, ale mogę już iść?-spytała króla, a gdy on się zgodził od razu wstała i opuściła jadalnie. Słyszała jeszcze, że książę od razu ruszył za szatynką.
-Diano-złapał ją za rękę, więc się zatrzymała i spojrzała na niego-wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć najdroższa-spojrzał na nią z czułością.
-To nic takiego-powiedziała od razu-Na prawdę-dodała, gdy zobaczyła zwątpienie w jego oczach.
-Dobrze-westchnął poddając się-Chodź, pokażę ci twój pokój-powiedział, a Diana spojrzała na niego zdziwiona-O co chodzi?
-Bo....yyy... to my nie....-nie bardzo wiedziała jak to powiedzieć, ale zielonooki zrozumiał o co jej chodzi.
-Czy nie będziemy spać razem? Na razie nie-oznajmił-Chcę ci dać czas na przyzwyczajenie się i nie chcę cię do niczego zmuszać, ale jeśli będziesz chciała to nie mam nic przeciwko-dodał, a szatynka przytaknęła lekko się rumieniąc.
Nestor zaprowadził ją do średniej wielkości pokoju. Jego ściany były w białym kolorze, ale meble były szare. Na podłodze leżał spory, puchaty, szary dywan.
-Podoba ci się?-spytał obserwując jej reakcję.
-Bardzo-odparła i posłała mu lekki uśmiech.-Jest śliczny, dziękuję-dodała.
-Nie masz za co-odparł-Wiem, że przez pierwsze dni będzie ci ciężko przyzwyczaić się do nowej sytuacji, a dojdą ci jeszcze lekcję....-przerwała mu.
-Jakie lekcje?-zmarszczyła brwi, a po chwili dodała-Przepraszam, nie powinnam była ci przerywać.
-Nie przepraszaj, rozumiem-uśmiechnął się-Lekcję z savoir vivre-powiedział-A z tańca nie będziesz miała, bo już na nie chodziłaś. No chyba, że...-urwał.
-Chyba, że przed ślubem, prawda?-spojrzała na niego.-Wiesz kiedy będzie?
-Na razie nie, ale nie będzie go bez twojej zgody-powiedział-Sama o tym zadecydujesz-dodał, a Diana przytaknęła.-Chcesz zostać sama?-spytał.
-Możesz zostać jeśli chcesz-odparła i usiadła na kanapie. Książę zajął miejsce obok niej.
Zaczęli rozmawiać o wszystkim i o niczym. Nestor chciał aby Diana sama dokonała wyboru czy chcę za niego wyjść czy jednak nie. Nie miał zamiaru jej do niczego zmuszać jak co niektórzy. Zasada "jesteś moją przeznaczoną, masz być moją żoną i rodzić mi dzieci" nie była przez niego udawana. Diana była wolnym człowiekiem i mogła sama o sobie decydować.
Rozmawiali już chyba z godzinę. Poznawali to co lubią itd. Diana nie czuła się już dziwnie w towarzystwie Nestora. Dobrze jej się z nim rozmawiało. Nawet przy tej prostej rozmowie jaką przeprowadzili zyskał jej zaufanie.
-A wiesz co z Mią?-spytała nagle szatynka, a książę spojrzał na nią i zaśmiał się.
-Chodzi o twoją rudą przyjaciółkę, tak?-upewnił się.
-Tak, została przeznaczoną Abrahama-przytaknęła.
-Nawet dobrze, ale daje Abrahamowi ostro w kość-parsknął cicho-Jeszcze chwila i go wykończy-dodał.
-Wcale mnie to nie zdziwi-mruknęła-Niepotrzebnie wkurzył ją na początku ich jakże kolorowej znajomości-uśmiechnęła się i zaczęła chichotać, a Nestor patrzył na nią z uśmiechem.
-No, ale w każdym razie, jeśli go nie wykończy to niedługo się zobaczycie-powiedział-Razem będziecie miały lekcję, aby było raźniej- delikatnie dotknął jej zaróżowionego policzka i pogłaskał go. -Jeśli będziesz chciała zobaczyć się z rodziną to wystarczy, że poprosisz-dodał.
-Dziękuję-odpowiedziała Diana.
-Za co?-zmarszczył brwi.
-Za to, że jesteś dla mnie dobry i niczego na mnie nie wymuszasz-odparła i położyła swoją dłoń na jego, aby wtulić swój policzek.
-Jestem taki jaki powinien być każdy dla swojej przeznaczonej-odparł i spojrzał na parapet, gdzie stała orchidea Diany. Dziewczyna podążyła za jego wzrokiem i uśmiechnęła się.
-Błękitna krew-mruknęła pod nosem, a książę przeniósł na nią spojrzenie.
-Domyśliłaś się?
-Nie byłam pewna-odparła i wzruszyła ramionami. Siedzieli przez chwilę w cieszy. Byli zamyśleni.-Nestor-zaczęła, a brunet na nią spojrzał-Mogę zobaczyć twojego konia?-spytała niepewnie.
-Pewnie-zgodził się, wstał i złapał za jej rękę.-Chodź-pociągnął ją za sobą, na co zachichotała.
Razem wyszli z pałacu i skierowali się do stajni. Książę przywitał się ze stajennym i chwilę porozmawiali, natomiast Diana w tym czasie rozglądała się dookoła cały czas trzymając Nestora za rękę. Otrząsnęła się z zamyślenia, gdy za nią pociągnął i znaleźli się w środku.
Diana patrzyła z zachwytem na konie. Zatrzymali się dopiero przy boksie z karym rumakiem, który podniósł głowę na widok Nestora i zarżał wesoło. Szatynka stanęła obok niego i obserwowała konia, który również na nią patrzył.
-Dargo- pogłaskał go po pysku.-To jest Diana, moja przeznaczona-powiedział do niego, a koń zarżał w odpowiedzi. Nestor spojrzał na dziewczynę i złapał jej nadgarstek, a następnie położył jej dłoń tuż obok swojej. Diana poczuła pod palcami dotyk miękkiej sierści. Uśmiechnęła się i przejechała dłonią lekko w dół.
Później poszli na spacer i dalej spędzali miło czas, a Diana coraz bardziej przekonywała się do Nestora.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top