07
Po rozmowie z bratem Nestor zabrał dziewczynę do jej dawnego domu, aby zabrała najpotrzebniejsze rzeczy i pożegnała się z rodziną.
-Będę tęsknić mamo-powiedziała i serdecznie uściskała rodzicielkę.
-Ja też córeczko-kobieta uroniła kilka łez. Po chwili odsunęła się od sztynki i otarła policzki uśmiechając się. Dziewczyna odwzajemniła gest i podeszła uściskać ojca.
-Trzymaj się tam córeczko i nie zapomnij o staruszkach-Diana zaśmiała się i przytuliła do szerokiego torsu ojca. Mężczyzna odwzajemnił uścisk, wiedząc, że może więcej nie zobaczyć córki.
-Nie zapomnę o was tato-rzekła i podeszła do limuzyna. Nestor otworzył szatynce drzwi. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i wsiadła do środka. Drzwi zamknęły się za nią, a książę obszedł pojazd i wsiadła z drugiej strony. W międzyczasie na kolana dziewczyny wdrapał się szczeniak. Diana przykleiła nos do okna i głaskała psiaka. Między księciem, a nią panowała spokojna cisza, którą w końcu zapragnął przerwać.
-Psy to dosyć drogie zwierzęta -zaczął, a szatynka zerknęła na niego.
-Rodzice odkąd pamiętam pytali czego chcę-odparła-Zawsze odpowiadałam, że psa, w końcu zaczęli na niego odkładać-wytłumaczyła, a książę w zamyśleniu pokiwał głową.
-Nie dziwie im się-odezwał się po chwili-Jesteś tego warta różyczko-uśmiechnął się w jej stronę ukazując równe zęby. Szatynka zarumieniła się i poprawiła okulary, które lekko się jej zsunęły. Reszta drogi minęła im w ciszy. Diana obserwowała widoki za oknem, aż w końcu ujrzała kawałek pałacu. Zerknęła w przednią szybę, gdzie było widać jego większą część. Była pod wielkim wrażeniem, bo jak była tu z rudą to nie przyglądała mu się za bardzo. Nie widziała jego całego uroku. Pomalowany na biało z niebieskim dachem, olbrzymi pałac. Okna duże i zaokrąglone u góry. Drzwi potężne i ciemno brązowe. Wokół pałacu był duży mur z białej cegły porośnięty różnymi pnączami.
Limuzyna wjechała na posesję, a książę od razu wysiadł z niej, gdy tylko stanęli. W mgnieniu oka znalazł się przy drzwiach od strony Diany i jej otworzył. Dziewczyna przytuliła szczeniaka i wysiadła. Mężczyzna złapał ją za rękę i poprowadził do wejścia. Zanim główne drzwi się otworzyły dziewczyna przyjrzała się jeszcze całej roślinności, a następnie weszła z księciem do środka. Trzymała się z tyłu i rozglądała po dużym, bogato urządzonym holu, w którym były dwie pary schodów i przejścia do innych pomieszczeń. Na ścianach wisiały portrety władców. Dziewczyna postawiła psiaka i rozglądała się dalej. W końcu jej wzrok padł na parę, która zeszła po schodach i właśnie witała się z Nestorem. Rozpoznała w nich króla i królową. Od razu poczuła się niepewnie.
-Synu, znalazłeś partnerkę?-usłyszała męski głos.
-Tak ojcze-odwrócił się w stronę dziewczyny-Chodź Diana-poprosił, a dziewczyna zbliżyła się niepewnie.-Diano, to moi rodzice-powiedział obejmując ją w talii.
-Panie, pani-spuściła głowę.
-Oh, kochanie-powiedziała od razu kobieta i przytuliła dziewczynę wyrywając ją z objęć księcia. -Mów mi po imieniu-poprosiła-Jestem Stephanie-przedstawiła się.
-Miałem prosić o to samo, w końcu będziesz naszą synową-usłyszała głos króla-Jestem Edwin-dodał.
-Diano, mogę z tobą porozmawiać?-spytała królowa, gdy zauważyła niepewne zachowanie szatynki. Dziewczyna spojrzała na Nestora, który uśmiechnął się zachęcająco.
-Naturalnie-wydusiła w końcu, a królowa złapała ją za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia do ogrodu.
Królowa była piękną, zadbaną kobietą. Miała kasztanowe włosy związane w koka. Na głowie miała srebrny diadem. Ubrana byłą w szarą suknie z niebieskimi wstawkami. Na szyi miała naszyjnik, a na nadgarstku kilka bransoletek, no i oczywiście na palcu miała złoty pierścionek z srebrnym oczkiem, a pod spodem obrączkę.
Zatrzymały się dopiero przy ławce, za którą rósł krzak róży. Usiadły i matka Nestora zaczęła rozmowę.
-Dziwnie się czujesz, prawda?-spojrzała na nią ze zmartwieniem.
-Tak-przytaknęła dziewczyna-Kompletnie tu nie pasuję. Od zawsze mieszkałam w skromnym, przytulnym domku, a teraz zamieszkam w wielkim pałacu-wskazała ręką na budynek-Będę musiała się przyzwyczaić, że nie będę wiedzieć codziennie moich rodziców, brata-mruknęła.
-Nie martw się-Stephanie z czułością pogłaskała ją po plecach-Pomogę ci-obiecała-Sama przechodziłam przez to samo-Posłała jej pokrzepiający uśmiech.-Nie należałam do bogatych, mieszkałam pod drugiej stronie lasu-wskazała.
-Niedaleko tam-pokazała szatynka lekko na skos od wskazanej przez królową kierunku-Jest mój dom-wyznała.
- Czyli jesteśmy z tej samej dzielnicy-uśmiechnęła się do niej.-Wracając, jeśli będziesz miała jakiś problem, bądź wątpliwości to możesz do mnie ze wszystkim przyjść-powiedziała.-Chodź Diano-wstała-Oprowadzę cię po parterze i się trochę. Resztę pokaże ci mój syn.-oznajmiła i ruszyły na zwiedzanie. Na pierwszy rzut poszedł salon, potem kuchnia, jadalnia, łazienki, nawet siłownia i na koniec wielka biblioteka. Wszystkie pomieszczenia były utrzymane w jasnych kolorach. Jedynie blaty i stoły były ciemne.
W między czasie rozmawiały. Diana dowiedziała się, że Stephanie była na kierunku dyplomatycznym i tak jak szatynka lubi rysować, więc niektóre obrazy lub portrety wiszące w zamku są jej autorstwa. No i również poznała młodsze rodzeństwo księcia. Dwie siostry i brata.
15 letnią Lorinne, która miała czarne włosy i szare oczy.
10 letniego Arona, który miał też czarne włosy, ale jego oczy były zielone.
Oraz 5 letnią Stellę, która miała kasztanowe włosy i szare oczy.
Obecnie przechadzała się po bibliotece razem z królową i Lorinne. Lori była na kierunku prawnym, który ją bardzo interesował.
-Jesteś ładna-powiedziała Lori do Diany, a szatynka zmarszczyła brwi.
-Tak sądzisz?-spytała i spojrzała na nią.
-Nie tylko ona tak uważa-powiedziała królowa-Chodźcie, czas na obiad-Jak na zawołanie w głowie Diany pojawiły się obrazy z rodzinnego śniadania. Uśmiechnęła się pod nosem i poszła za Stephanie do jadalni. Obok szatynki kroczyła Lori i cały czas zgadywała szatynkę. Opowiadała jej śmieszne wpadki, które przytrafiły jej się na ważnych spotkaniach z władcami, bądź wysoko postawionymi ludźmi. Królowa również ich słuchała i się śmiała. Roześmiane weszły do jadalni. Diana rozejrzała się niepewnie, gdzie ma usiąść.
-Obok Nestora-szepnęła jej do ucha Lori, a szatynka przytaknęła i poszła w jego kierunku. Jeden ze służących odsunął jej krzesło. Kiedy usiadła Nestor złapał jej rękę i uśmiechnął się do niej uspokajająco.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top