Zmiana ról

Emil nie uczestniczył w wybieraniu filmu. Znowu pogrążył się w myślach. Często zdarzało mu się odpływać i naprawdę doceniał, że Leon nie jest na niego o to zły.

Puchon po prostu milkł, kiedy jego słowa nie spotykały się z żadną reakcją. Zazwyczaj zerkał na towarzysza z zastanowieniem, myślał przez chwilę i wracał do poprzedniego zajęcia.

„Budził go" dopiero wtedy, gdy było to konieczne.

- Emil – mruknął, tykając go w ramię po następnych dziesięciu minutach. Lampki nieco przygasły, na ekranie telewizora pojawiła się pierwsza scena: ciemny las i ludzie w maskach ukryci za drzewami. – Zaczęło się.

Krukon odchrząknął, speszony. Zajął się swoim kakao.

- Co wybrałeś? – zapytał cicho.

- Mieszankę. Film ma trochę z horroru, trochę z dreszczowca, trochę z przygodowego. Miał dość wysokie noty.

Emil lekko wzruszył ramionami. Codziennie widywał w swojej głowie o wiele gorsze obrazy niż te, które potrafiło przywołać Hollywood, dlatego nie obawiał się swoich reakcji. Film musiałby być naprawdę bardzo straszny, żeby na niego zadziałać.

Na skraju lasu pojawiła się młoda Azjatka w krótkiej spódniczce i na wysokich obcasach.

- Chyba już wiem, czemu to wybrałeś – mruknął Emil z rozbawieniem.

- Bardzo pochopnie mnie oceniasz – żachnął się Leon.

- Po prostu po ludzku – skorygował Emil. Jemu osobiście dziewczyna się nie podobała. Nie potrafił wskazać cechy, która sprawiała, że ta nie była dla niego atrakcyjna, ale... jakoś tak... mech.

Może chodziło o rasę.

Tak, na pewno.

Miał nadzieję...

- Już ta bardziej mi się podoba – rzucił Leon swobodnie, kiedy do Azjatki dołączyła drobna blondynka o chłodnym odcieniu włosów.

Puchon upił łyk swojej gorzkiej herbaty, udając, że nie zauważył własnego nawiązania do niemal identycznych włosów Emila.

- Mi żadna – przyznał Krukon.

Jeśli miał być ze sobą szczery, nigdy nie oglądał się za dziewczynami. I chyba żadna nie wydała mu się wystarczająco interesująca, by chciał do niej zagadać, jak to robili inni chłopcy w jego wieku.

Raczej starał się nie myśleć o tych sprawach, ale parę razy w ciągu krótkiego życia naszła go wątpliwość... czy on w ogóle kimkolwiek się zainteresuje.

- Nie? – zdziwił się Leon. Jego zaskoczenie było częściowo pozorne, bo... w jego umyśle pojawił się maleńki płomyk nadziei. Skoro żadna z tych dziewczyn nie podobała się Emilowi... może on w ogóle nie lubił dziewczyn? – Nie twój typ? – dociekał.

- Ja chyba nie mam swojego typu – stwierdził Emil szczerze. Uważnie przyjrzał się postaciom na ekranie. – Ale nawet jeśli mam, one nie mają z nim nic wspólnego.

Nieważne, że kobiety różniły się od siebie jak woda i ogień.

- Masz dziewczynę? – Leon odważył się zadać pytanie, które dręczyło go od kilku dni. Wiedział, że Emil nie przepada za mówieniem o sobie, ale on po prostu musiał to wiedzieć.

MUSIAŁ.

- Nie – odparł Krukon, zaskoczony faktem, że chłopak w ogóle o tym pomyślał. Spojrzał na towarzysza. – Lukas zawsze mówił, że to dla mnie za wcześnie.

Leon uniósł brwi.

- Masz szesnaście lat – przypomniał. – Większość chłopaków w twoim wieku... wiesz. Jest po paru związkach.

- Nie znam wielu chłopaków w moim wieku – powiedział Emil takim tonem, jakby to wszystko tłumaczyło. I jakby było to jak najbardziej naturalne.

- Dlaczego? – Leon był coraz bardziej zdziwiony.

- Nie lubię większości ludzi – wymamrotał Emil, odwracając wzrok. Ten temat boleśnie wiązał się z jego chorobą. Większość potencjalnych kolegów, jakich poznał przez całe życie, uciekała, gdzie pieprz rośnie, gdy dowiadywała się o czymkolwiek związanym z chorobą Emila.

Dlatego chłopak zamierzał bardzo się postarać, aby Leon się nie dowiedział.

Bardzo go polubił i nie chciał go stracić.

I tak dziw, że nie zrezygnował ze znajomości po tym, jak potraktował go Lukas w sypialni Emila...

- Znam ciebie i Lukasa – dodał chłopak nieco ciszej. – To mi na razie wystarcza.

Wbrew oczekiwaniom Leon poczuł się... zaszczycony. Był jedną z dwóch osób, z którymi Emil chciał spędzać czas.

- Ja też nie lubię tłumów – stwierdził Leon. Nie zwracał uwagi na telewizor, ponieważ okazało się, że głupio przecenił swoje możliwości. Jakoś tak po cichu liczył na to, że straszne sceny przyciągną zlęknionego Emila ku niemu. Tymczasem Norweg siedział nieruchomo i swobodnie z nim rozmawiał, co chwila z zainteresowaniem zerkając na film.

A Leon zaczynał się bać.

- Mam najlepszego przyjaciela na świecie, Yonga – powiedział, chcąc możliwie najbardziej przedłużyć rozmowę. – I dobrego znajomego Yao, ale on traktuje mnie raczej jak młodszego brata. – Nieco skrępowany, podrapał się po karku. Yao czasem przesadzał z troską. Potrafił zatrzymać go przy wyjściu z pokoju wspólnego i odesłać po szalik.

- Bycie młodszym bratem jest dobre – mruknął Emil, owijając dłonie wokół kubka, który powoli zaczynał stygnąć. – Wiesz, że ktoś się o ciebie troszczy i cię kocha. Nie wiem, co zrobiłbym bez Lukasa – przyznał wbrew sobie.

- On bardzo cię kocha – zgodził się Leon. Uśmiechnął się nieco ironicznie. – Tak bardzo, że już kilka razy mi groził.

Emil uniósł twarz, szczerze zaskoczony.

- Słucham?

Leon podrapał się po karku. Zawsze to robił, gdy się stresował.

- Nooo... chyba nie powinienem ci tego mówić – dopiero teraz to do niego dotarło, ale już było za późno. – Myślał, że to przez mnie zniknąłeś. Wiesz, we wtorek wieczorem. Potem nie chciał wpuścić mnie do skrzydła szpitalnego i niezbyt delikatnie kazał mi się wynosić – zaśmiał się, skrępowany.

Emil milczał. Dostał dużo informacji naraz i musiał je sobie uporządkować.

Po pierwsze, Lukas dbał o niego bardziej, niż Emil się po nim spodziewał. Chronił go nawet przed jedynym kolegą.

Po drugie – do tego chłopak doszedł dopiero po chwili – brat obawiał się, że Leon może zrobić mu krzywdę.

I po trzecie...

Leon też chciał o niego dbać. Zaniósł go do sypialni i był przy nim, dopóki nie wrócił do sił. Następnego ranka przyszedł tylko po to, by sprawdzić, jak Emil się czuje. Po całodniowej nieobecności dosiadł się do niego w Wielkiej Sali, żeby upewnić się, że wszystko w porządku.

A potem jeszcze chciał odwiedzić go w skrzydle szpitalnym, mimo iż wiedział, że narazi się w ten sposób Lukasowi.

Emil nie wiedział, jak interpretować zachowanie Leona, ale zrobiło mu się bardzo miło.

Uniósł wzrok i uśmiechnął się lekko.

- Zachowujesz się jak przyjaciel – zauważył. – Dziękuję.

Leon najpierw się zdziwił, jednak zaraz poczuł ciepło na policzkach. Podrapał się po karku.

- Nie ma sprawy, naprawdę – wymamrotał, nagle bardzo speszony. – Ja... wiesz. Po prostu chcę być dobrym kolegą.

Emil pokiwał głową. Wstał na moment, żeby postawić pusty kubek po czekoladzie obok filiżanki Leona. Puchon oczywiście śledził każdy jego ruch, przez co jego wzrok prześliznął się po ekranie telewizora...

Zadrżał. Kilkunastu policjantów właśnie krążyło po lesie i zbierało do worków kawałki mięsa.

Ludzkiego mięsa.

Emil wrócił na kanapę. Podwinął nogi i objął je ramionami. Bez mrugnięcia okiem oglądał odcięte ręce i wyprute flaki.

Leon tymczasem starał się zachować naturalny kolor twarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top