Zagubiony

Popołudnie było najgorsze. Czerwień skropliła się na ścianach i zaczęła zalewać podłogę, ale gdy już spłynęła, na jej miejsce nie pojawiało się nic nowego. W ten sposób ściany same się oczyściły, a koło godziny osiemnastej na panelach skrzyło się zaledwie parę małych kałuż szkarłatu.

Emil odetchnął z ulgą. Wziął prysznic, ubrał czystą szatę, uczesał włosy i poszedł na kolację. Od dłuższego czasu nic nie jadł i teraz boleśnie to odczuwał.

Po drodze złapała go profesor Weasley i zapytała, jak się czuje. Była poinformowana o sytuacji zdrowotnej Emila, więc nie robiła mu problemów. Jedynie się zatroskała.

Chłopak powiedział krótko, że już lepiej, i poszedł dalej. W Wielkiej Sali usiadł na skraju stołu Ravenclawu. Nalał sobie herbaty i nałożył na talerzyk trochę sałatki.

Wzdrygnął się, zanim pierwszy widelec z jarzynami trafił do jego ust.

- Cześć – zagaił Leon, siadając obok niego. Uśmiechał się szeroko jak zawsze, ale w jego brązowych oczach widać było lęk.

Emil oczywiście doskonale wiedział, skąd ów się tam wziął.

- Hej – mruknął. Po chwili wahania nadział kawałek pomidora na widelec, wsunął go do ust i zjadł.

- Jak tam? – zainteresował się Leon.

- Dobrze.

Puchon pokiwał głową, niby zamyślony.

- Wiesz, o co mi chodzi, prawda? – spytał po chwili.

- Tak – mruknął Emil niechętnie. Patrzył na szklankę z herbatą. Nie umiał spojrzeć koledze w oczy.

- Mam się martwić? – dociekał Leon. Mówił bardzo cicho, pochylając się nieco, żeby na pewno nikt go nie usłyszał.

A w jego głosie było bardzo dużo troski.

- Nie – odparł Emil sztywno.

- A pytać?

- Zdecydowanie nie – wymamrotał chłopak, nieco kurcząc ramiona. – Chwilowa niedyspozycja – dodał, by załagodzić sprawę.

Leon milczał przez dłuższą chwilę. Potem powoli pokiwał głową, uśmiechnął się szeroko i nawet krótko zaśmiał.

- Cieszę się – stwierdził. Oparł łokieć na stole, a podbródek na dłoni. Wpatrzył się w Emila... jakoś tak dziwnie. Krukon trochę się speszył. – Dzięki twojej pomocy bardzo dobrze poradziłem sobie na dzisiejszych zaklęciach.

- Jesteś dobrym czarodziejem – wymamrotał Emil, jeszcze bardziej skrępowany. Nie przywykł do bycia chwalonym. Raczej zawsze trzymał się w cieniu.

- Możliwe, ale ty to na pewno dobry nauczyciel. – Mrugnął. – Będziesz coś teraz robił? Ja i mój przyjaciel chcemy iść trochę pograć na czwarte piętro. Czuj się zaproszony.

Emil znów nieco się skulił. Lubił Leona i przebywanie z nim, ale zdecydowanie nie był gotowy na spędzanie czasu z innymi uczniami.

- Muszę nadrobić materiał z dzisiaj – wydukał cichutko. – Podziękuję.

- Mogę ci pomóc – zaoferował Leon.

Na to akurat Emil chciał się zgodzić, ale w tym momencie poczuł, jak coś ciągnie go za nogawkę. Zajrzał pod stół i zobaczył podenerwowanego Pana Maskonura.

- Mam wezwanie – rzucił, podnosząc się z ławki. Prędkim krokiem przemierzył przestrzeń między stołami i wyszedł z Sali.



Nie mógł dogonić Pana Maskonura. W pewnym momencie zaczął biec, ale ptak zawsze był kilka kroków przed nim.

Wiedział, że to coś ważnego. Inaczej przyjaciel nie przeszkadzałby mu w trakcie rozmowy.

Kiedy Emil wdrapał się na pierwsze piętro i spojrzał w dół, zobaczył morze czerwieni.

Pan Maskonur właśnie uratował mu życie. Emil, przerażony, biegł jeszcze szybciej, przemierzając korytarze, szukając ukrytych przejść i pomieszczeń. W pewnym momencie wpadł na ścianę, ale zamiast w nią uderzyć, prześliznął się przez kamień i nagle znalazł się na piątym piętrze, koło męskiej toalety.

Tutaj udało mu się doścignąć Pana Maskonura na mniej niż dwa metry.

Ale ten leciał dalej w gęstwiną korytarzy. Emil już nie zmieniał piętra, lecz kilkukrotnie zgubił orientację. Raz musiał zatrzymać się za swobodnie stojącą ścianą, by poczekać, aż przez hol przeleci czerwony obłok. Innym razem schował się w składziku na miotły, który sam z siebie przeobraził się w długi korytarz o nierównej, pofałdowanej podłodze.

W jego bocznej odnodze znalazł wygodny pokój z miękkim łóżkiem. Był zmęczony ucieczką, więc z wdzięcznością zamknął drzwi od środka, wsunął się pod pościel i po prostu zasnął.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top