Z Kimś Wyjątkowym

Film bardzo się ciągnął. Pierwsze pół godziny było nudne, ale gdy już zaczęła się prawdziwa akcja, pierwsze dłonie splotły się w ciemności.

Dało się również słyszeć kilka pierwszych pisków z kanap.

Nawet Emil musiał przyznać, że te sceny są straszne. I nawet on nie chciał na niektóre patrzeć.

Dlatego postanowił dalej zagadywać Leona, co Puchon przyjął z wdzięcznością i naprawdę dużymi pokładami entuzjazmu.

Dopóki Emil nie zadał pierwszego pytania.

- Tamten chłopak... przebrany za kota... kto to był?

Leon powoli wypuścił powietrze przez usta. Wspomnienie z korytarza nie było zbyt przyjemne. Nawet teraz jego ciśnienie zaczęło rwać się w górę.

- Francis z Gryffindoru. Ma... bardzo duży... apetyt. Na seks. – Leon podrapał się po karku. – Zaliczył większość dziewczyn w szkole. Z chłopakami idzie mu trochę ciężej, ale jakoś daje radę.

- Och... czyli... czyli w Hogwarcie są ludzie... innej... - Emil dukał, nie wiedząc, jak ugryźć temat. W ciągu ostatnich dni dużo o tym myślał i powoli oswajał się z myślą, że Leon po prostu mu się podoba i nie byłoby nic złego, gdyby coś z tego wyszło, jednakże to nie było jak włączenie światła. Emil wiedział, że całkowite zrozumienie tematu i pogodzenie się z nim zajmie mu miesiące, jeśli nie lata. I właśnie dlatego teraz tak się peszył. – No... ten, rozumiesz...

- Rozumiem – zachichotał Leon. Jąkający się Emil był uroczy. – Są tu osoby nieheteroseksualny, owszem, i to całkiem sporo. – Leon oczywiście bardzo szybko nauczył się myśleć o sobie jako o kimś wyjątkowym, a nie wypaczonym. – Przyznam szczerze, że nie orientuję się, jak wygląda kwestia dziewczyn, ale... ehmm... - odchrząknął, odwrócił wzrok – wiadomo mi, że spośród dziesięciorga prefektów przynajmniej pięcioro mogłoby coś na ten temat powiedzieć.

- Och – Emil znów się zdziwił. Naprawdę nie spodziewał się takich wyników. – To... sporo – przyznał.

Leon pokiwał głową. Nie wiedział, czy kontynuowanie tego tematu jest dobrym pomysłem.

- Nauczyciele wiedzą? – spytał Emil niepewnie.

- Noo... zazwyczaj tak – stwierdził Leon, kręcąc nosem w zamyśleniu. – Wiedzą o ogólnej sytuacji. Większość jest negatywnie nastawiona, więc lepiej się nie wychylać, ale nie ma żadnych kar ani nic...

Emil skrzywił się boleśnie.

- W mojej poprzedniej szkole za przyłapanie z chłopakiem groziła publiczna chłosta – wyznał.

- Ajjj... - Leon zmarszczył nos. – Straszne – ocenił. – Nie jestem jakoś szczególnie zaangażowany w rewolucję seksualną, ale uważam, że każdy powinien pilnować swojego nosa. I tyle.

Emil pokiwał głową.

- Gdyby ludzie kierowali się tym w życiu, wszyscy byliby o niebo szczęśliw... Aj! – pisnął.

I nie był jedyny.

Na ekran wyskoczyła nagle bardzo, bardzo, bardzo przerażająca istota.

Leon również spojrzał w tamtą stronę i zbladł.

- Cholera – wymamrotał, szybko odwracając wzrok. – To nie na moje nerwy...

- Na moje jednak też nie. Wygląda jak woźna z mojej poprzedniej szkoły.

Puchon uśmiechnął się lekko.

- Jak tam było? – zainteresował się. Spojrzał Emilowi w oczy. Było to dość ryzykowne, ale przynajmniej miał dzięki temu pewność, że znów się nie przestraszy.

- Zimno – odparł Emil od razu. Uśmiechnął się do przyjaciela. – Wszędzie dużo śniegu... i ludzie chłodniejsi. Miej sympatyczni.

- A w tej burej Szkocji oczywiście otacza cię wszechobecna miłość i ciepło – zażartował Leon.

Emil lekko wzruszył ramionami.

- W sumie trochę tak. – Uśmiechnął się z ironią. – Spójrzmy choćby na Francisa...

Leon w życiu by się nie spodziewał, że tak niewinna uwaga wywoła w nim tyle zazdrości.

- Lepiej się wokół niego nie kręcić – ostrzegł. – Naprawdę. Kiedyś za bardzo się zbliżyłem i do dziś pamiętam, jak spierniczałem do zamku spod Zakazanego Lasu, goniony przez nagiego czternastolatka.

- Ciekawe wyobrażenie – skomentował Emil.

Leon podrapał się po karku.

- Oj, chyba lepiej sobie tego nie wyobrażać. A tak już na serio... Gdyby Francis próbował ci coś zrobić, powiedz, że masz jakąś chorobę weneryczną. Powinien odpuścić.

- Ciężko jest mieć chorobę weneryczną, kiedy nigdy się nawet nie całowało – zauważył Emil, odwracając wzrok.

- Jeśli czujesz żal z tego powodu, idź do każdego, byle nie do Francisa – powiedział Leon szybko. – Serio, z nim nie ma żartów.

Emil prychnął.

- Nie chcę iść do obojętnie kogo po takie rzeczy – mruknął. Zaczął nerwowo skubać skraj koca. – Chciałbym, żeby pierwszy pocałunek był wyjątkowy... z kimś wyjątkowym... - westchnął.

A potem zdał sobie sprawę z tego, co powiedział. Zarumienił się wściekle i zakrył dolną połowę twarzy kocem.

Wstydził się tym bardziej, że jakoś tak mimowolnie pomyślał o Leonie...

- Jeju, jaki ty jesteś uroczy – zachichotał Puchon, obejmując go ramieniem. Przycisnął zestresowanego Emila do swojego boku. – Ja ci chyba muszę załatwić ochroniarza, bo teraz już jestem pewien, że Francis nie odpuści takim słodkościom.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top