Szczery do bólu

- Już możesz – orzekł Emil chwilę później. Leon niechętnie znów spojrzał na ekran telewizora.

Zobaczył posterunek policji, więc odetchnął z ulgą.

- Musisz mieć o mnie bardzo złe zdanie po tym, co właśnie odwalam – mruknął Leon, po czym westchnął ciężko.

Emil spojrzał na niego z uniesionymi brwiami.

- Dlaczego? – zapytał szczerze.

- Huh? No bo... wiesz. Żeby bać się filmu, to...

- Każdy się czegoś boi – stwierdził Emil. – Nie powinno się oceniać ludzi na bazie lęków, których się nie rozumie.

- A... a ty? – spytał Leon niepewnie. – Czego ty się boisz?

- Wielu rzeczy – mruknął Emil, ale nie rozwinął.

Boję się ciemności i czerwieni, która mnie prześladuje. Boję się, że choroba przejmie nade mną kontrolę i zabierze mi to, co kocham. Boję się, że przez to, jaki jestem, nigdy nie znajdę kogoś, kto by mnie pokochał.

Boję się rzeczywistości, której nie umiem rozpoznać, kiedy wizje mieszają się z jawą.

Boję się, że ludzie się dowiedzą.

Boję się, że Lukas ułoży sobie życie i mnie zostawi.

Boję się siebie. Nie mogę zaufać zmysłom, więc samemu sobie też nie.

Boję się, że niedługo nikomu nie będę mógł ufać.

Leon nie dociekał, ale wyczuł zmianę nastroju Emila. Chcąc pomóc chłopakowi, pogładził go po zewnętrznym ramieniu.

Ku jego zdziwieniu Emil wtulił się w bark Leona, opierając policzkiem o jego ramię. Przymknął powieki.

A Leon uśmiechnął się do tego widoku, rozczulony.

W tym momencie czuł się tak dobrze, że nie przeszkadzały mu wrzaski rozrywanej na strzępy dwudziestolatki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top