Serduszko

Po paru minutach Emil westchnął i wrócił do poprzedniej pozycji. Nic nie powiedział. Troszkę wstydził się swojej słabości, więc był wdzięczny za milczenie towarzysza.

Film leciał dalej. Pojawili się nowi główni bohaterowie, ponieważ poprzedni zostali pożarci.

Nowi bohaterowie, nowy wątek. Syn komendanta policji spotkał siostrę zaginionej Azjatki i od razu między nimi zaiskrzyło.

Powiedzmy, że... bardzo namiętnie... zaiskrzyło.

W następnej scenie para obmacywała się na tylnej kanapie dżipa zaparkowanego przy ciemnej drodze. O dziwo wszystkie szczegóły były doskonale widoczne.

Leon zaśmiał się, zawstydzony.

- Nie sądziłem, że dyrektor umieści na liście dozwolonych film z takimi scenami - rzucił dla rozładowania atmosfery.

Emil był idealnie czerwony na twarzy. Gdyby Lukas tu był, niechybnie zasłoniłby mu oczy.

A on byłby za to wdzięczny.

- Dyrektor nie wygląda na szczególnie poważną osobę - wymamrotał Emil, odwracając wzrok od ekranu. Pomyślał, że zamykanie czy zasłanianie oczu byłoby przesadą i na pewno rozbawiłoby Leona, dlatego zdecydował się trochę pomęczyć.

- Bo nią nie jest - zgodził się Leon. Zastosował podobną taktykę co Emil.

Więc przez następne minuty obaj siedzieli w miarę nieruchomo, zarumienieni, ze wzrokiem wbitym w dwa różne kąty pomieszczenia.

Jak dzieci...

Leon akurat był przyzwyczajony do znacznie gorszych rzeczy - w końcu przyjaźnił się z Yongiem. Po prostu nie chciał ryzykować, że wyobrazi sobie coś nieodpowiedniego przy Emilu i... no.

Wiadomo.

Scena na szczęście nie trwała długo i prędko zastąpiła ją kolejna kłótnia.

Po niej kamera pokazała młodego chłopaka, nie więcej niż piętnastoletniego. Przedzierał się przez lat, przerażony, umazany krwią...

- Ten film naprawdę mi się nie podoba - mruknął Leon.

- Nie patrz - odparł Emil, ponownie kładąc dłoń na udzie chłopaka.

Ten uśmiechnął się, rozczulony.

- Nie musisz mnie pocieszać - powiedział cicho. - Aż tak źle ze mną nie jest.

Emil pokiwał głową, cofając rękę.

- Przepraszam.

Leon zaśmiał się miękko. Delikatnie ujął nadgarstek Krukona i przełożył jego dłoń z powrotem na swoją nogę.

- Powiedział ci ktoś kiedyś, że za często przepraszasz?

Policzki Emila lekko się zaróżowiły. Patrzył na piętnastoletniego chłopca, którzy właśnie wymiotował krwią.

- Wybacz - mruknął.

Leon tylko się zaśmiał i lekko pogładził go po ramieniu. Patrzył na niego jak na ósmy cud świata, nie wierząc w swoje szczęście.

Zawsze był bardzo emocjonalnym człowiekiem, ale od kiedy poznał Emila, jego wrażliwość wzrosła przynajmniej trzykrotnie. Cieszył się wszystkim na wyrost, a kiedy chłopaka nie było w pobliżu, rozpadało mu się serce, płuca przestawały pracować i Leon dusił się w tęsknocie.

Ale teraz był blisko niego. Teraz było idealnie.

A chłodne serduszko Emila zaczynało się nagrzewać...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top