Chłopak Leona
Ogólnie to trochę obawiam się wpierdolu z Waszej strony, bo wiem, że pojechałam po bandzie xD ale przed północą miałam imieniny, więc chyba mogę sobie zaszaleć ;)
Właśnie wracali z obiadu, kiedy do ich małego raju wsypały się problemy.
Emil i Leon szli blisko siebie, rozmawiając i chichocząc. Patrzyli na siebie w ten jeden jedyny sposób, który chyba każdy potrafi rozpoznać.
Przed drzwiami pokoju 301 stał Matthias z Lukasem, którego po raz pierwszy złapał za rękę. Gryfon uśmiechał się do Ślizgona, a po chwili pochylił się i cmoknął go w policzek.
Akurat ten moment wybrali Leon i Emil, by wejść w korytarzyk. Z drugiej strony nadeszli Berwald i Tino...
- To ty nie jesteś z Leonem? – zapytał w szczerym zdziwieniu. I wydawało się, że jego samego zdziwiła ta śmiałość.
Wszyscy spojrzeli na niego bez zrozumienia.
- O co chodzi? – odezwał się wreszcie Matthias. Spojrzał pytająco na brata, potem na jego chłopaka, który najpierw zbladł, a potem poczerwieniał.
- Noo... - wymamrotał, nerwowo oblizując wargi. – Myślałem, że Lukas jest z Leonem... bo widziałem, jak się całowali.
Twarze wszystkich zebranych wyrażały jeden wielki szok.
Potem Emil poczuł, jak w serce wbija mu się lodowata drzazga.
Leon zdębiał.
Matthias był zdezorientowany.
A Lukas co najwyżej zirytowany.
- Kiedy niby? – burknął.
Tino bezradnie wzruszył ramionami.
- Jakoś... tydzień temu?
Tydzień temu... czyli mniej więcej wtedy, kiedy Leon znów się do niego zbliżył.
Dolna warga Emila zadrżała. Czyli... czyli to tak. Czyli został zamiennikiem, bo z jakiegoś powodu Lukas nie chciał być z Leonem. A geny mają podobne, więc po tym, jak Leon spróbował Lukasa, stwierdził, że może wystarczy mu jego brat...
Zawsze był tym słabszym z rodzeństwa, ale nigdy nie było to tak bolesne jak teraz.
Emil poczuł, jak miękną mu nogi. Musiał oprzeć się o ścianę, żeby nie runąć w dół jak jego życie, zaufanie do drugiego człowieka i nadzieja na lepszą przyszłość.
- Przecież ja go nawet nie lubię – prychnął Lukas, patrząc najpierw na Tino, potem na Matthiasa. Udawał, że ma zarzuty głęboko w swojej norweskiej dupie, ale widział pewne zwątpienie na twarzy Gryfona...
- Widziałem was – mruknął Tino, zażenowany sytuacją. Nie chciał wprowadzać zamieszania, ale przecież Matthias był jego przyszłym szwagrem... chciał dla niego jak najlepiej, a niewierny chłopak nie był przepisem na szczęście. – W pustej klasie... na piątym piętrze...
- Lukas...? – odezwał się Matthias cicho. Patrzył na chłopaka z wahaniem. Nie chciał dopuścić do siebie możliwości zdrady (co prawda tylko teoretycznej, bo nie byli wtedy parą). Lukas był dla niego wyjątkowy. Zupełnie inny od wszystkich poprzednich partnerów i partnerek.
Matthias miał trudny charakter, a Lukas jako jedyny potrafił nad nim zapanować...
I naprawdę go lubił, niezależnie od licznych przywar i problemów z kontrolowaniem emocji.
Nikt nigdy nie był dla niego tak ważny.
A teraz... teraz jego mały raj przechodził trzęsienie ziemi.
- To prawda? Byłeś tam?
- Tak, byłem, ale... - zaczął Lukas, jednak urwał, zszokowany, gdy Matthias puścił jego dłoń i schował ręce do kieszeni dżinsów.
A więc to tak...
Gryfon robił wszystko, by utrzymać na twarzy maskę obojętności i chłodu, ale wściekłość już zaczynała przebijać na wierzch.
Tymczasem Emil słabł coraz bardziej. Właśnie stracił dwie najważniejsze – i jedyne ważne – osoby w swoim życiu.
Jego brat całował się z jego sympatią...
Leon nie miał pojęcia, co robić. Rozumiał sytuację, ale sam pomysł, jakoby miał zbliżyć się w ten sposób do Lukasa, który przecież za samą próbę wyrwałby mu palce w łokciach, był tak irracjonalny, że aż brakowało mu argumentów na udowodnienie tego.
No bo skąd nagle wziąć pomysł na wytłumaczenie, że niebo nie jest zielone?
- Nie pocałowałem go – wychrypiał Leon. Spojrzał Tino w oczy, głęboko, poważnie i nieco rozpaczliwie. Potem Lukasowi, Matthiasowi i wreszcie Emilowi. Jemu najdłużej. – Nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego, nie bez miłości...
- Wczoraj pocałowałeś Alistora – wyszeptał Emil tak cicho, że ledwo go dosłyszeli. Stał przy ścianie, blady jak ona, drżący, i tak słaby, jakby miał się zaraz przewrócić.
I w tym miejscu wasz kochany Polsat się włącza, tak, tak, już możecie ostrzyć na mnie noże ;) resztę wstawię jakoś w sobotę, bo mam strasznie ciężki tydzień :/
nie no, nie jestem tak zła, przewijajcie dalej
Zapadła cisza. Lukas nerwowo oblizał wargi, bo właśnie zrozumiał, w jak paskudnej jest sytuacji. Berwald obserwował wszystko z umiarkowanym zainteresowaniem, Tino z konsternacją, Matthias próbował powstrzymać żrącą wściekłość i frustrację.
Leon patrzył błagalnie na Emila, ale on nie miał siły, by podnieść wzrok.
- Wiesz, że nie chciałem – chrypnął Leon w końcu. – Byłeś tam... wy też – zerknął krótko na Tino i Berwalda - ...to była butelka...
- I przypadkowy buziak w opuszczonej klasie na piętrze, z którego nikt nie korzysta – wycedził Matthias przez zęby.
- To nie tak... - zaczął Lukas, ale urwał, gdy usłyszał ciche łupnięcie.
Emil właśnie stracił władzę nad nogami i osunął się po ścianie.
Leon od razu znalazł się przy nim. Kiedy Lukas podbiegł do brata, odepchnął Puchona tak agresywnie, że ten wylądował metr dalej na twarzy.
- Daj mi spokój... - wychrypiał Emil, słabo odganiając się od troskliwych rąk Lukasa. – Nie wierzę, że ty... przecież... wiedziałeś, co czuję... - wyszeptał tak cicho, by tylko brat go usłyszał.
- Nie zrobiłem tego, na Odyna, nie skrzywdziłbym cię tak – wychrypiał załamany Lukas, ale odsunął się, kiedy brat spróbował wsadzić mu palec w oko.
- Cały bal z okazji Nocy Duchów spędziłeś z tym twoim popapranym Koreańcem – warknął Matthias, któremu powoli puszczały nerwy. – Najpierw spedalony Puchon, potem Lukas, wreszcie Alistor, a Emila masz za nic!
- Matt, przyrzekam, że to nie było tak... - zaczął Lukas, zamilkł jednak, kiedy ciężka dłoń Matthiasa uderzyła go w policzek. Chłopak aż się zachwiał.
W tym momencie do akcji wkroczył milczący dotąd Berwald. Korzystając z większym rozmiarów ciała, podszedł do brata i unieruchomił Gryfona, który już zaczął się rzucać.
Jego palący wzrok i gniew były skierowane w stronę Leona, którego chciał potraktować jako winnego całemu zajściu.
Ktoś musiał ponieść karę za jego cierpienia.
- Uspokój się albo ja to zrobię – mruknął Berwald do ucha brata. Oczywiście nic to nie dało, ale ramiona chłopaka były silne, więc nie miały problemu z utrzymaniem szamoczącego się awanturnika. – Tym razem przegiąłeś.
- Zdradził mnie! – krzyknął Matthias, miotając się.
- Nie byliście wtedy parą – przypomniał Berwald chłodno.
- To nieważne – wymamrotał Lukas. Z rozciętej wargi sączyła mu się krew, ale nie zwracał na to uwagi. Spojrzał z mocą na Matthiasa. – Nie pocałowałem go.
- Ale... widziałem – odezwał się Tino niepewnie. Widać po nim było, że nie chciał tej awantury, jednak wolał doprowadzić sprawę do końca. – Zbliżyłeś się do niego... tak bardzo mocno...
- Zrobiłem to, ale go nie pocałowałem! – wybuchł Lukas. Spojrzał gniewnie na Leona. Nie zamierzał zdradzać jego tajemnic, za bardzo cenił swój honor, ale sytuacja wymagała specjalnych środków. – Powiedział, że jest gejem, i chciałem sprawdzić, czy nie ściemnia. Uciekł, gdy tylko się do niego zbliżyłem. A że się rumienił, uwierzyłem m...
- Przestań pierdolić albo tak ci wyjebię, że z kolan nie wstaniesz! – wykrzyknął Matthias, miotając się coraz mocniej. Po policzkach płynęły mu łzy wściekłości. – Obiecałeś! Obiecałeś, że będziesz szczery.
- Ja jes...
- KŁAMIESZ, KURWA!!! – zaryczał Matthias, kopiąc Berwalda w krocze. Chłopak zwinął się z bólu, a Gryfon uciekł od jego ramion i dosłownie rzucił się na bezbronnego Leona.
Emil zareagował w ostatniej chwili. Zasłonił przyjaciela własnym ciałem, przez co impet skoku Matthiasa skoncentrował się na jego klatce piersiowej.
Emil jęknął z bólu i upadłby, gdyby Leon go nie podtrzymał.
A potem Matthias, półprzytomny, zwalił się na podłogę.
Za jego plecami stał Lukas. Wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać.
W dłoni trzymał strzykawkę. Po barwie zawartości Emil rozpoznał xiao'tan.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top