Brat zamontował mi pod sukienką

Nieco po godzinie dwunastej trzydzieści zgasły wszystkie światła. Sala wypełniła się podekscytowanymi uczniami. Część wciąż miała na sobie kostiumy z balu, inni tylko ich elementy, a nielicznym szczęściarzom udało się założyć dresy i wygodne bluzy.

Nikt nawet nie usiadł w ich pobliżu. Wszyscy woleli miejsca bliżej ekranu.

Film zaczął się od zwyczajnego rodzinnego śniadania w nowoczesnym mieszkaniu w centrum wielkiego amerykańskiego miasta, więc nikt się jeszcze nie bał.

Emil usiedział w miejscu niecałe dziesięć minut. Potem stęknął, sfrustrowany, i sięgnął pod sukienkę, gdzie zaczął zapamiętale gmerać.

Leon momentalnie spiekł buraka. Miał zbyt bujną wyobraźnię.

- Ehm... wszystko dobrze? – spytał niepewnie. Zdawał sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie powinien trzymać pysk zamknięty, ale jakoś tak... no.

- Co? Ach, tak – wymamrotał Emil, kiedy zdał sobie sprawę z tego, jak jego problem musi wyglądać z punktu widzenia osoby trzeciej. – Po prostu... Lukas zapiął mi jakieś dziwne rzeczy na biodrach... i teraz mnie ciśnie.

Leon uniósł brwi, jeszcze bardziej zmieszany.

- Co ci zrobił?

Sześć lat z Francisem w jednej szkole jednak robiło swoje. Leon wiedział o wielu ciekawych rzeczach, które Emil mógłby mieć teraz pod sukienką, ale robił naprawdę wszystko, żeby o tym nie myśleć.

- No... no – mruknął Emil, odsłaniając udo i pokazując sam skrawek paseczka, który trzymał pończochę. – Jest przypięte do skarpetek, a drugi koniec do pasa, który mam w talii. Próbowałem zdjąć, ale to trudne.

Z jednej strony Leon odetchnął, kiedy zrozumiał, że Lukas nie zrobił Emilowi nic nieprzyzwoitego.

Z drugiej... mech. Może nie było to zbyt niewinne, ale Leonowi zrobiło się cieplej, gdy wyobraził sobie te dziwne konstrukcje na ciele Emila. Bardzo podobały mu się te wizje i musiał powstrzymać się od – najpewniej owocnych – rozważań na ich temat.

- Przykryj się i odwróć do ściany – zaproponował, sięgając po rozum do głowy. – Mogę przytrzymać ci koc, jeśli chcesz.

Emil – różowy nie tylko na sukience, ale i na policzkach – skinął głową w ramach podziękowaniu. Wcisnął się w kąt i narzucił koc na plecy.

Pechowo koc również był różowy.

Z ogromnym trudem odpiął paski od pończoch. Od razu poczuł się lepiej, ale jego optymizm szybko przygasł, gdy przyszło mu walczyć z pasem. Musiał podwinąć sukienkę po samą talię, żeby się go pozbyć.

W końcu po paru minutach odłożył na bok dziwną konstrukcję, zdjął buty i wrócił do boku Leona.

- Przepraszam – wymamrotał, zażenowany.

- Nie ma problemu – zachichotał Puchon. – To też było całkiem urocze.

Emil oczywiście jeszcze bardziej się zawstydził, ale musiał przyznać, że podobały mu się komplementy Leona. Przez całe życie słyszał, że jest za mało męski i... i gorsze przezwiska. Teraz chłopak, którego naprawdę lubił, uważał jego filigranowość za coś pozytywnego.

W taki właśnie sposób znikają kompleksy.

Wystarczy jeden komplement...

- Nie jest ci w tym za ciepło? – zagadał Emil po chwili. Leon miał na sobie jednoczęściowe kigurumi wyobrażające czarnego smoka z zielonymi oczami przyklejonymi do kaptura.

Miał nawet ogon.

Ale o wiele lepszy od tego, który miał tamten dziwny, zboczony kot.

- Trochę – przyznał Puchon, uśmiechając się nieco przekornie. – Ale nie na tyle, by pozbywać się tego cudownego stroju.

- Mi też się podoba – przyznał Emil. Niepewnie wyciągnął rękę i dotknął mięciutki materiał, w którym grzał się Leon. – Miękkie – stwierdził z aprobatą.

- Jak to ja – zaśmiał się Leon.

Emil spojrzał na niego z uniesionymi brwiami, nie rozumiejąc.

- No, zawsze byłem trochę gruby – przyznał Leon, drapiąc się po karku. Jak zawsze, gdy się denerwował.

Tego Emil już w ogóle nie pojmował.

- Przecież jesteś tak samo szczupły jak Lukas – stwierdził.

Leon pokręcił głową, zażenowany. Po chwili westchnął ciężko i rozpiął kostium, pokazując tors ukryty jedynie pod cienką białą koszulką.

- Ostatnio trochę schudłem – przyznał. – Ale tak to...

- Jesteś chudy – stwierdził Emil. Przygryzł wnętrze policzka i lekko naciągnął koszulkę chłopaka, łapiąc za materiał na jego boku. – Jeśli jeszcze schudniesz, będzie ci widać żebra – orzekł stanowczo.

Leon pokręcił głową.

- Nie chcę mi się z tobą kłócić. W porównaniu z twoim ciałem...

- Mam niedowagę – przerwał mu Emil. Ściągnął brwi, jednocześnie zły i zmartwiony. – Przestań mówić takie rzeczy, bo to niezdrowe. Wyglądasz bardzo dobrze.

Teraz Leon zachichotał.

- Dziękuję – powiedział szczerze.

No i Emil znowu się speszył.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top