Niewielka różnica
Matthias niewiele mówił. Mentalnie zamieniał się właśnie w samca alfa, który zdobył najpiękniejszą wilczycę w watasze.
Lukas siedział na jego kolanach i pił. Wszystko na spokojnie, bez przymusu, raczej wesoło. Obaj bardzo przeżywali ten moment, ale nie chcieli dać tego po sobie poznać.
I tak wiedzieli, jak bardzo rozedrgane są uczucia tego drugiego.
Matthias niby niedbale głaskał Lukasa po udach, brzuchu i ramionach.
Lukas udawał, że tego nie zauważa.
Kiedy opróżnił butelkę, wychylił się, by ją odstawić.
Matthias w ostatnim momencie uchronił go przed spotkaniem z podłogą. Złapał za skraj rękawa chłopaka i wciągnął go z powrotem na kanapę.
Niestety nie obyło się bez strat. Zielona szata Ślizgona rozdarła się w poprzek piersi, odsłaniając jego białą skórę.
- Widzę, że od razu zaczynamy na ostro – mruknął Matthias, ponownie sadzając chłopaka między swoimi udami.
- Pierdol się, nie dostaniesz tego od razu – prychnął Lukas. Opuścił „przyjaciela" i oparł się łopatkami o podłokietnik kanapy.
Spojrzał na niego w taki sposób, że Matthias nawet nie zauważył momentu, w którym zawisł nad Ślizgonem.
Zauważył za to obcas, który boleśnie wgniatał mu się w pierś.
- Powiedziałem coś – zauważył Lukas.
Przez następną godzinę pili, ale żaden się nie wciął. Nieco chwiejnie wrócili do pokoju po północy. Żaden nawet nie myślał o tym, by spać samemu. Już od jakiegoś czasu mieli zwyczaj dotykania się, gdy tylko jest to możliwe, dlatego zamknęli za sobą drzwi, zdjęli ubrania i weszli do jednego z łóżek.
Jedyna różnica między nimi, a Leonem i Emilem, polegała na tym, że młodsi spali w bieliźnie.
Emil obudził się koło szóstej rano. Jego pierwszym spostrzeżeniem była dziwna mokrość w majtkach. Z początku nie zwracał na nią uwagi, przyzwyczajony do podobnych niespodzianek, ale potem Leon poruszył się minimalnie, a Emil zorientował się, że nie leży w łóżku sam.
Przygryzł wargi i sięgnął drżącą dłonią w dół, macając biodra. Odetchnął z ulgą, gdy zrozumiał, że to tylko pot – w chińskiej szkole było bardzo ciepło.
Westchnął cicho, przekręcając się na bok, dzięki czemu mógł objąć Leona, co zrobił już niemal z przyzwyczajenia.
Dotykanie bezpośrednio jego skóry było dziwnym i wyjątkowym wrażeniem. Chłopak mógł wyczuć każdy mięsień, każde poruszenie żeber przy oddechu, a gdy się wsłuchał, rozróżniał poszczególne takty bicia serca.
Czuł pewne skrępowanie w związku z bliskością i, naturalnie, nagością, ale nie zwracał na to większej uwagi. Leon spał, więc nie mógł mu dopiec.
Emil westchnął ciężko. Po zamknięciu oczu spróbował ponownie zasnąć, ale do jego myśli wdarło się wspomnienie wczorajszego wieczora.
I Leon całujący się z Alistorem.
Emil przygryzł wargę. Bardzo nie podobało mu się tamto wydarzenie. Rozumiał, że na tym polegała gra, ale fakt, że jego przyjaciel dotykał w taki sposób kogoś innego... że pocałował obcego, a nie jego...
Zarumienił się, przyłapawszy głowę na tej myśli. Nie, tak nie wolno. Przyjaźnili się, a ich znajomość trwała zbyt krótko, żeby...
- Dzień dobry – wymamrotał Leon sennie. Przekręcił się na bok, spoglądając leniwie na Emila. – Jest kac?
Krukon przygryzł wargę. Prawdę mówiąc, nie myślał o tym wcześniej.
- Nie – mruknął. – Tylko trochę chce mi się pić.
- Głowa nie boli? – zapytał Leon z troską. Z delikatnym uśmiechem pogłaskał Emila po włosach.
Blondyn przymknął powieki i przez chwilę po prostu napawał się jego dotykiem.
- Nie boli – westchnął po jakimś czasie. – A ty...?
- W przeciwieństwie do ciebie ja byłem w stanie utrzymać się na nogach – zachichotał Leon.
Emil prychnął.
- Ja przynajmniej się z nikim nie całowałem – wymsknęło mu się. Ech, a nie chciał robić awantur... przecież nie miał do tego podstawy...
Ku jego zdziwieniu Leon znów się zaśmiał.
- Co, zazdrosny? – zaczepił go. Przy okazji przesunął głowę w stronę Emila i musnął nosem jego ucho.
Blondyn zarumienił się na ciemny róż.
- Nie – bąknął.
- Mmm... - zamruczał Leon. – Więc chyba powinienem pocałować go jeszcze raz...
- Nie – fuknął Emil. Nawet nie zastanowił się nad reakcją. Słowo samo wypadło mu z ust.
Leon zachichotał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top